Miały być dwie wielkie walki między Tysonem Furym a Anthonym Joshuą, jednak po kolejnej porażce w karierze tego drugiego sprawa zacznie się pewnie komplikować. Tymczasem „czarny koń” wagi ciężkiej, Ołeksandr Usyk, spełnia pokładane w nim nadzieje i wdrapuje się na szczyt królewskiej kategorii. Co dalej z całą trójką?
W zapowiedzi tej walki pisaliśmy, że Usyk jest być może jedyną w tej chwili nadzieją na złamanie brytyjskiego duopolu. Przeszedł z wagi junior ciężkiej i nikt tak naprawdę jeszcze nie wiedział, na co dokładnie stać go w pojedynkach z prawdziwymi „ciężkimi”. Bo to, że wystarczy mu szybkości i zwinności mogliśmy się spodziewać, ale czy starczy mu siły i wytrzymałości?
Starczyło i to bardziej niż byśmy się tego spodziewali. Usyk wypunktował Joshuę (117:112, 116:112, 115:113) i został nowym mistrzem świata federacji WBA, WBO, IBF i IBO. Co więcej: mało brakowało, a Joshua wylądowałby na deskach. I to kilkukrotnie, co tylko pokazuje, że Ukrainiec moc na wagę ciężką ma absolutnie wystarczającą, a przecież szybkość, na tle cięższych niż przez większość kariery przeciwników, wygląda na jeszcze lepszą.
Joshua nie mógł złapać Usyka głównie dzięki jego zwinności i pracy na nogach. Sędziowie, mimo tego że po drugiej stronie stał mistrz walczący na własnym terenie, nie mieli wątpliwości i Ukraina ponownie ma mistrza świata w wadze ciężkiej. Nasi wschodni sąsiedzi czekali na ten moment od 2015 roku, kiedy to Władimir Kliczko przegrał z Tysonem Furym. Wcześniej karierę jako mistrz skończył Witalij.
Swoim zwycięstwem Usyk bardzo mocno namieszał na szczycie wagi ciężkiej. Jedna z dwóch obowiązkowych obron, które Joshua i Fury (9 października z Deontayem Wilderem) mieli wykonać, by potem spotkać się w walce o wszystkie pasy, zakończyła się niepowodzeniem. Druga już za moment, ale plany już w zasadzie zostały pokrzyżowane.
Czy walki Joshuy z Furym w ogóle się odbędą, jeśli nie będzie to pojedynek na szczycie? Znacznie bardziej ciekawe wydaje się być teraz starcie Fury’ego z Usykiem. Oczywiście Fury musi najpierw ponownie pokonać Wildera, ale w tym wypadku, patrząc po ich pierwszych dwóch walkach, to „Król Cyganów” będzie znaczącym faworytem.
Największe piętno ten pojedynek odciśnie oczywiście na złotym dziecku brytyjskiego boksu. Joshua zalicza już drugą porażkę na zawodowych ringach i w pewien sposób potwierdza słowa swoich krytyków, twierdzących, że nie ma szans, żeby był najlepszym „ciężkim” świata. Po walce z Andym Ruizem dużo mówiło się o tym, że Joshua boksuje perfekcyjnie do momentu, kiedy nie zostanie porządnie trafiony. Wtedy załamuje się mentalnie i nie jest w stanie odbudować tego pojedynku na swoją korzyść.
Ogólnie można się z tym zgadzać lub nie, ale w starciu z Usykiem tak właśnie było. Brytyjczyk na pewno będzie się starał wrócić na szczyt, jednak pierwszy raz od dawna to nie on będzie dyktował warunki. Można zaryzykować stwierdzenie, że po porażce z Ruizem wszyscy uznali to za wypadek przy pracy, który za chwilę zostanie naprawiony (i został). Tym razem o wypadku nie może być mowy. Usyk był po prostu lepszym pięściarzem na przestrzeni całego pojedynku. Do tego dochodzi czekający Tyson Fury, który może się zdecydować na walkę z Usykiem, a to odstawi Joshuę na boczny tor.
To jednak melodia przyszłości, a więcej będziemy wiedzieli po „Fury vs Wilder III”, które już za dwa tygodnie. Na ten moment Ukraina znowu świętuje, a Usyk oficjalnie wpisał się na listę najlepszych pięściarzy świata.