Kiedy powstały rozgrywki Premier League, trudno było przypuszczać, że zawodnicy z Azji będą je w stanie podbić. Za sprawą rewelacyjnego Parka Ji-sunga okazało się, że piłkarz z Korei Południowej czy Japonii to nie tylko marketingowy wabik dla turystów, ale wartość dodana, nawet do najsilniejszego zespołu. Park błyszczał w Manchesterze United, ale największą azjatycką gwiazdą stał się Heung-Min Son z Tottenhamu, dziś jeden z najlepszych ofensywnych graczy na świecie. Arsenal ma Japończyka Takehiro Tomiyasu, zaś do Wolverhampton z drzwiami wszedł Hee-Chang Kwan, rodak Sona.
Nam, Polakom, nie trzeba szczególnie długo tłumaczyć siły koreańskiej piłki. Po lekcji, jakiej gospodarze turnieju o mistrzostwo świata udzielili nam blisko dwie dekady temu, zyskaliśmy długoletni szacunek do tamtejszych graczy.
Przez dekady zawodnicy z Azji wzdychali w kierunku Premier League. To najpopularniejsza liga piłkarska na tym kontynencie. Kazdy chłopak stawiający pierwsze kroki na boisku wie, że jeśli ma zostać idolem w ojczyźnie, musi dotrzeć na Wyspy Brytyjskie. Ale udaje się tylko nielicznym.
SON WYZNACZA KIERUNEK
W Premier League raz na jakiś czas przebijają się azjatyckie gwiazdy. W obronie Southampton występował z powodzeniem Maya Yoshida, 109-krotny dziś reprezentant Japonii, który zamienił Anglię na Włochy. Urodzony w Nagasaki piłkarz uchodził za wzór pracowitości i z dumą zakładał od czasu do czasu opaskę kapitańską Świętych.
Ali Al Habsi został pierwszym zawodnikiem z Omanu, który grał w Europie na wysokim poziomie, broniąc barw Boltonu i Wigan. Z kolei Manchester City mógł się pochwalić jednym z pierwszych Chińczyków w Premier League, Sun Jihaiem.
Fani Swansea City na pewno pamiętają dobrze występy Koreańczyka Ki-Sung Yeunga, a kibice z Old Trafford – Shinjiego Kagawy z Japonii. Kraj Kwitnącej Wiśni może z pewnością szczycić się Shinjim Okazakim, który wykonywał fenomenalną robotę w Leicester City, gdy Lisy sięgały po tytuł mistrza.
Dzisiaj królem jest Son. To na szybkim, świetnie wyszkolonym technicznie piłkarzu opiera się ofensywa Tottenhamu. O jego współpracy z Harry’m Kane’em dałoby się napisać pracę doktorską. Son wyznaczył zawodnikom z Azji, niezwykle ambitnym i pracowitym, bardzo poważne cele, zawiesił poprzeczkę na wysokości, do której wielu z nich nigdy nie doskoczy.
TŁUMACZENIA WENGERA
Ale spróbują. Jak Tomiyasu, który w meczu derbowym w północnym Londynie toczył z Sonem zażarte boje. 22-latek przebił się do składu Kanonierów i na razie jego transfer wygląda na sensowny.
Tomiyasu to czwarty w historii The Gunners zawodnik wywodzący się z Azji. Kiedy przed laty Arsene Wenger ściągał na Highbury Junichiego Inamoto, musiał niemal każdego dnia zaprzeczać, że to tylko ruch marketingowy i nie chodzi wcale o sprzedaż koszulek Arsenalu na wschodnich rynkach.
Inni zawodnicy z Azji – Ryo Miyachi i zapomniany już chyba zupełnie Park Chu Young – nie rzucili na kolana zastępów fanów. Tomiyasu ma więc duże szanse być człowiekiem, który na ziemi obiecanej jako pierwszy pozostawi po sobie coś więcej.
Kupiony z Bolonii za blisko 20 mln funtów obrońca podpisał pięcioletni kontrakt. W ojczyźnie już wcześniej był znanym i szanowanym graczem, zanotował w barwach narodowych 24 występy, strzelił gola. Z każdym spotkaniem rozegranym w drużynie prowadzonej przez Mikela Artetę będzie jego pozycja w Japonii będzie szła mocno w górę.
WSPARCIE DLA RAULA JIMENEZA
Wolverhampton miał w sumie nie tak dawno znakomitą ofensywę. Stanowił ją duet Raul Jimenez – Diogo Jota, ale ostatecznie ten drugi wylądował w Liverpoolu, gdzie zresztą bardzo dobrze się zaaklimatyzował.
Od początku sezonu Wilki stwarzały sobie mnóstwo sytuacji, ale Raul nie mógł odzyskać skuteczności sprzed urazu głowy, a reszta ofensywy marnowała na potęgę kolejne okazje. Nic dziwnego, że na Molineux zdecydowano się na konkretny ruch – z RB Lipsk wypożyczono do końca rozgrywek Koreańczyka Hee-chan Hwanga. 25-latek nie kazał długo czekać na efekty i najpierw strzelił gola, wchodząc z ławki w starciu z Watfordem, a następnie zdobył dwie bramki w meczu przeciwko Newcastle, jak się okazało – na wagę zwycięstwa Wolves.
39-krotny reprezentant Korei Południowej przy takiej dyspozycji może być niemal pewny, że opcja wykupienia go z Lipska zostanie uruchomiona. O ile paru zawodników z doświadczeniem zdobytym na boiskach Bundesligi dość długo szukało „przejściówki”, by podłączyć się do tempa gry i wymagań Premier League, to Hwang zrobił to właściwie z marszu.
Nowy nabytek Wilków ma za sobą występy w Lidze Mistrzów, a także miłe wspomnienia z Salzburga, z którym sięgnął aż po 7 trofeów. W austriackim klubie miał okazję grać z Partsonem Daką, dziś Leicester City, a także Erlingiem Haalandem. W sezonie 2019-20 był trzecim najskuteczniejszym zawodnikiem niezwykle ofensywnie grającej maszyny.
LEGENDA Z TOTTENHAMU
Hwang musi jednak mocno się napocić, żeby dogonić rodaka Sona. Największa obok Kane’a gwiazda Tottenhamu to już legenda klubu z północnego Londynu. Az trudno uwierzyć, że po 29-latka nie sięgnęły największe marki w europejskiej piłce.
Ten sezon jest żywym dowodem na to, że Son nigdy się nie zatrzymuje. Najlepszy snajper Tottenhamu w obecnej kapamnii ligowej od kilku sezonów nadaje Premier League orientalnego smaku. Potrafi strzelać zza pola karnego (niedawno także z rzutu wolnego), z obrębu szesnastki, ale przede wszystkim haruje dla zespołu. Przyspieszenie, drybling, świetny finisz i szukanie wolnych przestrzeni – to najwieksze atuty Sona.
Kwestią czasu jest pobicie przez niego i przez Kane’a niesmoiwtego rekordu Franka Lamparda i Didiera Drogby, którzy w Chelsea wypracowali sobie wzajemnie 36 goli.
Żaden marzyciel o podboju wielkiego świata futbolu, pochodzący z Azji, nie zdobył w Premier League tylu goli co Son. Wydaje się, że setka jest realna, teraz licznik wskazuje 73 trafienia.
To właśnie ze względu na Sona i jego równą formę nie wypadało mówić o Tottenhamie „Harry Kane Team”. Zresztą, kapitan reprezentacji Korei był w londynskim klubie dwa razy z rzędu wybierany zawodnikiem sezonu. Częsgto piłkarze, których ojcowie grali profesjonalnie w piłkę, odbijają się od ściany oczekiwań, ale choć tata Sona, Woong-Jung, zdołał wznieść się na taki właśnie poziom, to do pułapu syna zabrakło mu kilku pięter.