Definicja jakościowego mainstreamu. Serio – niewielu reżyserów bawi się kinem w tak dobrym stylu, jak robi to Park Chan-Wook.
Na pierwszy rzut oka – Alfred Hitchcock. Wszystko, co osiągnąłem, jest spłaceniem długu u Hitchcocka – mówił Koreańczyk w rozmowie z magazynem Polityka i mocno czuć to w Podejrzanej, bo fabuła nawiązuje do najsłynniejszego filmu króla kryminału, Zawrotu głowy. Tam detektyw spełnia prośbę przyjaciela i śledzi jego żonę, by po czasie zrozumieć, że stała się obiektem jego pożądania. Tu też detektyw i też czyjaś żona – ale nie przyjaciela, a tragicznie zmarłego mężczyzny. Hae-joon musi zbadać, jaki związek ze zbrodnią ma wdowa po denacie. Oczywiście, że ich znajomość zaczyna wychodzić poza relację przesłuchujący – przesłuchiwana.
Minęły już czasy, w których Park Chan-Wook był nazywany koreańskim Tarantino. Metkę przylepili mu zachwyceni Oldboyem (Grand Prix festiwalu w Cannes w 2004 roku) dziennikarze i widzowie; swoje na pewno dołożył też równie urzeczony filmem Quentin Tarantino. To dzięki temu tytułowi świat poznał kino Koreańczyka. I zrozumiał, że chodzi w nim o coś więcej niż efektowne epatowanie przemocą, bo Park Chan-Wooka interesują przede wszystkim instynkty, które tę przemoc prowokują. Tym, jak owe instynkty wpływają na poszczególne jednostki, interesował się jeszcze od czasów studenckich, gdy na zajęciach z filozofii analizował Zbrodnię i karę Dostojewskiego. Równocześnie, pracując jako krytyk filmowy, badał je przez pryzmat najważniejszych tytułów z historii kina.
I chyba dopiero w Podejrzanej najmocniej czuć rękę i Chan-Wooka reżysera, i filozofa, i filmoznawcy. Jego bohater, detektyw Hae-joon, też nie radzi sobie z instynktem. Ten każe mu być coraz bliżej młodej wdowy Song Seo-rae, chociaż w obecnych okolicznościach – Hae-joon jest żonaty – to jak gaszenie ogniska benzyną. Ale i tak wchodzi coraz bardziej w grę pozorów, która im bliżej finału, tym staje się coraz bardziej zawiła. Tu coraz bardziej dochodzi do głosu Chan-Wook reżyser, wzorowo prowadzący intrygę. Czuć, że elegancki neo-noir to jest jego żywioł, że jak dumny demiurg bawi się fabułą, cały czas dbając przy tym o precyzję; wszystkie klocki muszą do siebie pasować, nic nie może pozostać niewyjaśnione. I nawet pozwala sobie na drobne smaczki, wkomponowując nową technologię w dość klasyczny formalnie koncept; jak dojdziecie do momentu z SMS-ami, to będziecie wiedzieć, o co chodzi. Reżyserską maestrię doceniono zresztą w Cannes, skąd koreański twórca wyjechał właśnie z nagrodą dla najlepszego reżysera. Miała być też nominacja do Oscara za najlepszy film nieanglojęzyczny, a tu niespodzianka, wbrew przewidywaniom branży Park Chan-Wook przegrał z polskim osłem.
Ktoś może powiedzieć – słusznie, bo IO ma konkretną wymowę, a Podejrzana to tylko zabawa. No tak, w kinie często chodzi tylko o zabawę. A tę na pewno miał Chan-Wook filmoznawca, co i rusz pozostawiający na ekranie tropy do odczytania przez podobnych mu pasjonatów kina. Bo przecież tak mocno, jak Zawrót głowy, w Podejrzanej odbijają się też filmy noir z Humphreyem Bogartem. Albo thrillery erotyczne z lat 90. Nawet jeśli fabularnie zdarzają się tu mielizny, to i tak frajda z seansu jest duża; czuć, że całe to uniwersum stworzył fan kina, nie rzemieślnik, któremu producent kazał zmieścić się w konkretnych ramach. Scenariuszowo odbywa się tu też porządny slalom pomiędzy wieloma gatunkami, ale co się dziwić, nikt tak nie umie w eklektyzm jak Azjaci. Przygotujcie się więc na to, że pójdziecie do kina i na kryminał, i dramat, i romans, i nawet trochę thriller.
To najbardziej mainstreamowy film Park Chan-Wooka, a już na pewno najbardziej wyzbyty brutalności, cechującej jego pierwsze wielkie tytuły. Odrzucając przemoc reżyser zagląda głębiej, pytając o namiętności determinujące działania głównych bohaterów. I nagle wątek trupa staje się najmniej ważny. I ona, i on czują, że w środku też są martwi.
Film wchodzi do kin 3 lutego
Komentarze 0