Oto rapowe albumy, których warto posłuchać, świętując 4/20

Zobacz również:Marihuana została oficjalnie usunięta z listy najbardziej niebezpiecznych narkotyków świata
Cypress Hill
fot. gettyimages

Chociaż Matki Bożej Zielnej wypada w innym terminie, a 20 kwietnia to również data innej, historycznej i niespecjalnie fortunnej rocznicy, to – jak głosi klasyk – dzień święty należy święcić.

Jest 20 kwietnia, a więc doskonała okazja do podróży w pozbawione stresu, czilerskie, niczym nieskrępowane rejony umysłu. Wyostrzenie zmysłów to ważny efekt działania marihuanen, a jako że kochamy muzykę wszelaką, to postanowiliśmy zebrać – często od siebie odmienne – rapowe płyty z Polski i zagranicy, które doskonale nadają się do wieczornego odsłuchu na pełnej wyluzce. Nie żaden ursynowski Domestos haze, a towar z kategorii prima sort.

UNDADASEA – DA GROOVEMENT

Kusi, dusi, drapie – rapują Undziarze w wypuszczonym z okazji 20 kwietnia singlu KDD. My jednak zachęcamy do odświeżenia ich debiutu z 2020 roku. Wybór oczywisty, ale z drugiej strony – w zestawieniu stonerskich rap albumów nie mogło zabraknąć trójmiejskiej bandy słynącej ze swojej przejaranej twórczości. Skoro pociąg Undadasea o numerze 420 komunikuje, że odjazd na Księżyc jest z peronu każdego, to my się specjalnie nie będziemy zastanawiać, tylko wskakujemy do wagonu i nie wysiadamy, bo ruszyć się z miejsca w przedziale będzie raczej ciężko. DA GROOVEMENT to wasz dzisiejszy soundtrack.

Don Poldon – Vagabundus

W zasadzie moglibyśmy polecić odpalanie całego dorobku Hewry i ich terytoriów lennych, ale Vagabundus Don Poldona jest wystarczająco przyjemnym lotem. Don dostarcza tutaj muzycznych doznań, jakich nie powstydziliby się Young Thug do spółki z Gunną. Lubimy relaksik, więc z przyjemnością zastosujemy się do powtarzanych jak mantra słów Poldona: Jadę na zielonej fali / Świat się tu pali za nami / A mnie to wali / A mnie to bawi. Dajcie sobie chociaż kilka dni w roku bez rozkminy nad rozpadającą się rzeczywistością – i niech to będzie właśnie ten dzień, kiedy palim se jazzik, to jazzowy pecik / Niezły na nerwy i dobry na stresik.

Młody Dzban – Ale się zjarałem, oto czajnik

Jestem olśniony, nie naćpany, babilońskie kmiecie to otwarte trzecie oko, a nie zrycie. Młody Dzban regularnie przypomina słuchaczom o swoim zamiłowaniu do jarania, ale żeby nagrać na tym patencie całą płytę? Nie widzę problemu, nie widzi też Dzban, którego Ale się zjarałem, oto czajnik to zupełnie niepozorna opowieść o stonerskiej życióweczce oparta na iście filmowej narracji. Wyznanie miłości do prezydenta Jah, soczyste i radosne bity, charakterystyczna dla wrocławianina laidbackowa nawijka z całą paletą popkulturowych nawiązań i wulgarnych, kloacznych porównań. Po kilku buszkach słucha się jak coming-of-age komediowego serialu z wątkami kryminalnymi.

Dinal – W strefie jarania i w strefie rymowania

O ile w tym zestawieniu postawiliśmy raczej na nowe wydawnictwa, o tyle bez tego evergreena (hehe) nie mogło się obejść. Już sam tytuł załatwia sprawę, a wystarczą tylko pierwsze dźwięki Miłych ludzi, żeby dobrze wbić się w wajb tej płyty. W tym roku minie 18 lat (!) od premiery tego hip-hopowego klasyka, ale zanim oddamy się urodzinowym celebracjom, warto wybrać się w tę nostalgiczną wycieczkę. Enigmatyczne trio Pan Wankz, Urb i Mejdej swoje zrobili, a później zniknęli na dobre – z przerwą na Hot 16 Challenge, ale w przejaranych łbach zostaną na zawsze. Aha, Dinal przejmowali parkiety i pili Bacardi już w 2006 roku, weź z tym handluj.

Amen Pacierzu – Trafisz do nieba

Większość polskich propozycji na 4/20 to wyczilowane, bujające i luzujące atmosferę albumy. Trafisz do nieba to bardziej psychodeliczna i wystrzelona produkcja, jak na członka Hewry przystało. Bassowy masaż mózgu, liryczna ekwilibrystka, nieoczywiste soniczne rozwiązania – aż się prosi, żeby odpalić Trafisz do nieba w innym stanie świadomości. Nie gwarantujemy jednak, że traficie w przyjemne rejony, ale w intrygujące i niepozostawiające obojętnym już na pewno.

Onoe Caponoe – Surf or Die

Hipnotyzujący i psychodeliczny rap brytyjskiego wariata Onoe Caponoe (kojarzycie go m.in. z Rulety 1988) świetnie sprawdza się jako tło do tripowania. Na Surf or Die miejscami dzieją się rzeczy przerażające, ale spokojnie, to tylko literacka fikcja. Onoe Caponoe potrafi w rap, a jego idiosynkratyczny styl jest w zasadzie największym atutem londyńczyka. Nie ma takiego drugiego artysty, a obcowanie z jego twórczością zalecamy w wersji audiowizualnej. Muzyka to jedno, ale nieodłącznym elementem są towarzyszące jej kwasowe wideoklipy. Zupełnie jak ekipa Undziarzy, Caponoe gwarantuje lot w kosmos bez konieczności kupowania biletu.

Cypress Hill – Elephants on Acid

Chociaż spektakularny comeback kalifornijskiego składu zawiera w tytule sugestię dotyczącą innej psychoaktywnej substancji, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby odpalić go 4/20. Tym bardziej, że trawa jest przecież uważana za najsłabszą odmianę psychodelików. Wszystko się zgadza, a jako że Cypress Hill od zawsze byli adwokatami THC i sumiennie walczyli o jej legalizację, to posłuchanie tego składu 20 kwietnia jest po prostu obowiązkowym rytuałem. Dajcie sobie klasyki, niech wjedzie Hits from the Bong i Insane in the Brain, ale my rekomendujemy również Elephants on Acid, bo poziom muzycznego zniuansowania, bliskowschodnie inspiracje DJ Muggsa i surrealistyczny wajb Jodorowskiego unoszący się nad tym albumem to po prostu doskonała opcja na tripowanie bez ruszania się z kanapy. Skoro Jesus Was a Stoner, to wy też powinniście.

Madvillain – Madvillainy

Arcydzieło Madliba i Dooma samo w sobie jest na tyle skomplikowane, pełne detali i ukrytych smaczków, że zwyczajnie rozkminienie wszystkich zagadek jest jeszcze przyjemniejsze. Odkrywasz tę płytę na nowo i zyskujesz kompletnie odmienną optykę. Pełne skupienie nie tylko na jedynym w swoim rodzaju storytellingu Supervillaina, ale też na wszystkich samplowanych kwestiach, przegadanych hookach, filmowej narracji i dźwiękowych niespodziankach serwowanych przez Madliba. Zacznijcie od America’s Most Blunted na ripicie, a potem to już całość, bo jak głosi Lord Quas: listening to music while stoned is a whole new world / Most cannabis consumers report it second only to sex. Zapomniał oczywiście o szamce, ale poza tym – ciężko się nie zgodzić.

Channel Tres – I Can't Go Outside

Lenistwo, kanapa i gastro – a co, gdyby tak dla odmiany puścić sobie tanecznego Channel Tresa? Kalifornijski raper, który szczególnie upodobał sobie soczysty i wyhodowany na kalifornijskim słońcu deep house, to doskonały wybór na 20 kwietnia. EP-ka I Can’t Go Outside jeszcze do niedawna była – i poniekąd nadal jest – odzwierciedleniem naszego życiowego stanu, ale liczymy, że niebawem się to zmieni, a my wyruszymy w plener celebrować wiosnę. A jeśli szukacie podobnych klimatów, to koniecznie sprawdźcie Galchera Lustwerka. U obu przydymione wygibasy wjeżdżają jak złe.

Milo – Who Told You To Think??!!?!?!?!

Tutaj propozycja na wieczór pełen egzystencjalnych rozkmin, zaczytywania się w filozoficznych dziełach i czerpania radości z najprostszych rzeczy. Wybór padł na spokojniejszy Who Told You To Think?!?!?!, ale tak naprawdę możecie wybrać dowolną pozycję z jego bogatej dyskografii. Milo zachwyca elokwencją i wordplayem, śmiało nawiązuje do popkultury czy rozkmin Arystotelesa i Schopenhauera. Podobnie jak w przypadku Madvillainy, jest to płyta, którą doskonale eksploruje się w odmiennym stanie świadomości.

Zobacz także:

Nie „czy”, a „kiedy”. Mestosław i Stelios Alewras o legalizacji marihuany w Polsce (ROZMOWA)

Kto zyska na decyzji Joe Bidena o ułaskawieniu skazanych za posiadanie marihuany?

Które kraje świata podchodzą do marihuany liberalnie, a które bardzo ostro?

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz i deputy content director newonce. Prowadzi autorskie audycje „Vibe Check” i „Na czilu” w newonce.radio. W przeszłości był hostem audycji „Status”, „Daj Wariata” czy „Strzałką chodzisz, spacją skaczesz”. Jest współautorem projektu kolekcje. Najbardziej jara go to, co odkrywcze i świeże – czy w muzyce, czy w popkulturze, czy w gamingu.
Komentarze 0