Patryk Vega nakręci film o piłce nożnej? Oto 5 scen z życia wziętych, które powinny się w nim znaleźć

Zobacz również:„Jackass” powraca! Pierwszy trailer nowego filmu to czyste szaleństwo
Peszko.jpg

Za sprawą niepodrabianego stylu i ucha do dialogów Patryk Vega niezliczoną ilość razy zostawał bohaterem internetowych past. Kiedy jednak w grę wchodzi produkcja o futbolu, nie trzeba wcale posiłkować się wyobraźnią czy humorem. Najlepsze sceny napisało samo życie.

– Mogę wam przyspoilerować, że już we wrześniu zaczynamy kolejny film z Patrykiem. (…) Rzecz dotyczy środowiska piłkarskiego i ciemnej strony tego świata – zdradził w ostatni weekend Zbigniew Zamachowski na spotkaniu podczas Pol’and’Rock Festival 2019.

W to nam graj! Jako najwierniejsi entuzjaści zarówno dorobku artystycznego pana Patryka, jak i polskiego futbolu - sami wywołujemy się do tablicy.

1
Wielka ucieczka

Przyciągam kłopoty jak magnes? To mało powiedziane. Na ostatniej prostej kariery Sławomir Peszko ciężko zapracował sobie na miano zawodnika-mema. Obecnie w zbiorowej świadomości funkcjonuje jako połączenie Roberta Więckiewicza w roli Jerzego z filmu Pod Mocnym Aniołem Wojciecha Smarzowskiego i... Ewy Błaszczyk ze Zmienników.

Czas akcji: 2012 rok. Wielkanoc. Noc z soboty na niedzielę. Miejsce akcji: taksówka pędząca ulicami Kolonii. Pijany reprezentant Polski i pomocnik FC Koeln wszczyna awanturę z cierpowiczem. Ponoć dochodzi do rękoczynów. W konsekwencji najpierw trafia na komisariat, a następnie na izbę wytrzeźwień. Kilka dni później selekcjoner Franciszek Smuda wyjeżdża do Niemiec, by samemu na miejscu wyjaśnić okoliczności sprawy (!): umówiłem się z policją, pojadę w środek na posterunek i osobiście wszystko sprawdzę. Ostatecznie Sławek traci miejsce w kadrze na Euro. - Peszko przede mną klękał, ale ja pijaków nie chcę - tłumaczy swoją decyzję Smuda.

- Jechałem taksówką. Źle jechał, pokłóciłem się i wyszło jak wyszło - wspominał po latach piłkarz w rozmowie z Łukaszem Wiśniowskim i Wojciechem Szczęsnym. - Największym błędem było to, że chciałem uciekać z taksówki, zamiast siedzieć i zapłacić. Coś mi się wkręciło, że jak na policję to trzeba uciekać. Otwieramy drzwi, uciekamy, ale nie okazałem się tak szybki jak na boisku - dodał. Proste?

2
Upadek
Ledwo.jpg

Kolejny raz wracamy do tej anegdoty, ale po latach wydaje się, że Grzegorz Szamotulski i Krzysztof Stanowski przewidzieli przyszłość i opisali wydarzenia ze znanym w latach 90. i minionej dekadzie Adamem Ledwoniem w roli głównej właśnie po to, żeby kiedyś mógł sfilmować je Patryk Vega!

Po meczu, wiadomo, trzeba się odstresować. Mnie dodatkowo urodziła się wtedy córka, Laura, więc tym bardziej była okazja do świętowania. Wsiadamy do mercedesa, za kółkiem Adam, po prawej jego kolega, Pipa, z tyłu ja i Czyżyk. Na stacji benzynowej – na której trzeba było zatankować nie tylko auto – Ledziu wdał się w sprzeczkę z jakimś ponurym gościem. Odjeżdżamy w kierunku Mödling, ale widzę, że nasz bulterier nerwowy […] Po pięciuset metrach mijamy właśnie faceta ze stacji, który spokojnym krokiem wraca do domu. Adam ciągle na niego wyklina pod nosem, cały się wewnątrz gotuje. I nagle niestety – zaświtała mu w głowie myśl. – Ch*j, zawracam! – wypalił, a następnie, jak powiedział, tak zrobił. Sęk w tym, że wjechaliśmy chwilę wcześniej na autostradę, więc jak zapewne wiecie, manewr zawracania nie był w tym miejscu najrozsądniejszy. Ale zawrócił i tak. – Miałeś kiedyś czołówkę? – pyta i jedzie pod prąd.

Mocna rzecz? A to dopiero początek! Do dziś pozostaje jednak żal, że historia życia charakternego reprezentanta Polski nie miała szczęśliwego zakończenia; Ledwoń zmarł tragicznie w 2008 roku.

3
W samo południe

Świętej pamięci Janusz Wójcik to najbarwniejsza, ale też najbardziej kontrowersyjna postać w historii naszej piłki. Jako trener sięgnął po srebrny medal Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie, zdobył też - odebrane później - Mistrzostwo Polski z Legią Warszawa. Równocześnie zasłynął jako kawał chama, mitoman, korupcyjny aferzysta i autor takich cytatów jak choćby: Kiełbasy do góry i golimy frajerów czy Prezesie, tu nie ma co trenować, tu trzeba dzwonić. Przecież gdyby Wujo nie istniał, Patryk Vega musiałby go wymyślić!

Janusz Wójcik był bohaterem niejednej anegdoty, ale w planowanym filmie chcielibyśmy zobaczyć scenę, którą opisał niegdyś dziennikarz Krzysztof Stanowski. Maciej Szczęsny opowiedział mu, że na początku meczu w Bydgoszczy piłka poleciała nad bramką i spadła na siatkę. Wujo był wczorajszy i sądził, że padł gol. Minęła chwila, wynik na tablicy nie uległ zmianie, więc trener zwrócił się do stojącego obok ochroniarza słowami: Misiu, widzisz tę tablicę? To weź, kur*a, załatw, żeby wyświetlił się prawidłowy wynik. 0:1. Został zignorowany, więc ponowił prośbę. Wreszcie nagabywany chłop nie wytrzymał i odpowiedział Wójcikowi: Panie, weź się pan odpier*ol, bo pana wyprowadzę ze stadionu. Teraz uwaga! No to Wójcik nie tyle sięgnął do torby, ile się w jej stronę zatoczył i - wywołując szok na ławce (poza Janasem) - wyciągnął pistolet. Następnie wstał, wymierzył w stronę ochroniarza... Ochroniarz ucieka przez boisko, Wójcik idzie za nim.

Instant classic!

4
Infiltrator
Mraz.jpg

Czas na Ekstraklasę w pigułce! Jest taki piłkarz Patrik Mráz. Kiedyś grał w MŠK Żylina w fazie grupowej Ligi Mistrzów, później zdobył Mistrzostwo Polski ze Śląskiem Wrocław, przewinął się też przez Łęczną, Gliwice, Nowy Sącz i generalnie przez chwilę uchodził nawet za jednego z najlepszych lewych obrońców ligi, a dziś błąka się gdzieś w Sosnowcu. Mniejsza z tym.

Kiedy występował we Wrocławiu, zdarzyło mu się wywołać interesującą sytuację społeczną. Otóż zjawił się na treningu na potężnym kacu. To nie spodobało się Łukaszowi Gikiewiczowi i jego bratu Rafałowi, który jako bramkarz Unionu Berlin puka obecnie do drzwi reprezentacji. Napastnik Śląska miał głośno wyrazić niezadowolenie, stwierdzając że nie będzie trenował z pijakiem.

Jaki był ciąg dalszy afery? Gikiewicz został nazwany konfidentem przez ówczesnego kapitana drużyny Sebastiana Milę i nie znalazł się w kadrze na kolejne spotkanie. Z kolei Cristian Diaz po zdobyciu bramki w tym meczu odsłonił koszulkę z napisem Mraz dziękujemy. Wiadomo - kto nie pije, ten donosi.

5
Czekając na cud

Nie sposób wyobrazić sobie produkcji, poświęconej naszemu podwórku piłkarskiemu bez uwzględnienia Klubu Kokosa. Czym właściwie jest ten klub? To autorski pomysł byłego właściciela Polonii Warszawa Józefa Wojciechowskiego, który odsuwał piłkarzy od gry i pozbawiał ich nawet możliwości treningu za to, że nie chcieli opuścić drużyny. Czemu nie chcieli tego zrobić? Ponieważ Wojciechowski zagwarantował im w kontrakcie wysokie zarobki. I kółko się zamyka.

Tę praktykę w kolejnych latach przejęły inne kluby. Na przykład w Gdańsku czterech zawodników zostało odesłanych do rezerw, gdzie pozwalano im jedynie... biegać po plaży. - Jak tak dalej pójdzie, chyba zmienimy dyscyplinę na maraton - stwierdził jeden z ukaranych.

Najciekawiej jednak wymyślili to sobie w Białymstoku. Otóż pewnego razu Jagiellonia chciała złamać Przemysława Trytkę. Po przerwie świątecznej treningi Jagi startowały co prawda 10 stycznia, ale piłkarz dostał polecenie, by pojawić się zaraz po Nowym Roku. – Przyjechałem i nikogo nie zastałem. Przyszła tylko pani dyrektor zarządzająca i poinformowała, że każdego dnia mam się stawiać w klubie na osiem godzin. Nie mam pojęcia w jakim celu, bo na razie tylko bezczynnie siedzę. Poprosiłem o informację, jakie są moje obowiązki, jaki zakres godzin i co mam tutaj robić, ale dostałem odpowiedź, by złożyć wniosek na piśmie, na który klub odpowie w ciągu 14 dni – opowiadał Trytko w rozmowie z Weszło.

Zastanawiacie się, jaki ostatecznie był zakres obowiązków Przemka? Jego pierwszym zadaniem było rozebranie choinki i przeniesienie klubowej gablotki!

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Różne pokolenia, ta sama zajawka. Piszemy dla was o wszystkich odcieniach popkultury. Robimy to dobrze.