„W świecie hiperboli Klich reprezentuje niuans i subtelność. To jest maszyna” (WYWIAD)

Zobacz również:Najbardziej romantyczny beniaminek od czasów Newcastle Keegana. Czy Leeds zderzy się ze ścianą?
Klich-e1582796135494.jpg
George Wood/Getty Images

Phil Hay wie o Leeds United wszystko i zna wszystkich. Szesnaście lat opisuje wydarzenia wokół Elland Road. Z dziennikarzem "The Athletic" rozmawiamy m.in. o jego podróży do Tarnowa śladami Mateusza Klicha, czerwonych dywanach Amazona, Marcelo Bielsie i jego uwielbienia dla reprezentanta Polski. W sobotę Leeds zagra na Stamford Bridge z Chelsea. Start o godzinie 21:00.

Na początku roku poleciałeś do Tarnowa, żeby zrobić reportaż o Mateuszu Klichu dla „The Athletic”. Co cię najbardziej zaskoczyło na miejscu?

Zaskoczyła mnie siłownia w Tarnowie, której Mateusz jest współwłaścicielem. Rzadko widzi się takie miejsca w Anglii. Może gdzieś w piwnicach, ale na pewno nie w centrum miasta. Mianowicie: nie było tam sprzętu. Od razu rzucił mi się w oczy napis na ścianie: „Ludzie pytają nas, gdzie maszyny? To my jesteśmy maszynami”. Strasznie mi się to spodobało, bo idealnie pasuje do Klicha. Nie można go nazwać tylko trybikiem w maszynie. To jest maszyna. U Bielsy gra wszystko. Nigdy nie ma kontuzji. Nie łapie głupich kartek. Nie narzeka. Bielsa nigdy nie widział u niego drastycznego spadku formy.

W Polsce spotkałeś się też z trenerem Orestem Lenczykiem. Dowiedziałeś się po tej rozmowie czegoś nowego o Mateuszu?

Widziałem w nim pewność siebie, gdy mówił o talencie Mateusza. Odniosłem wrażenie, że w Polsce nie macie wielu takich graczy. Że jest to profil zawodnika u was mocno poszukiwany. Duże wrażenie zrobiła na mnie też rodzina Mateusza. Dzięki nim ma świetne geny i mentalność. Matka była mistrzynią w pływaniu, ojciec grał w piłkę. Nigdy jednak nie mówili mu: masz, synu, zostać piłkarzem. On i jego siostra byli wychowywani w dużej swobodzie. Mateusz na tym korzysta. Widać po jego mowie ciała, że nie jest to człowiek z zapiętą koszulą pod szyję. On piłkę traktuje jak przygodę. Na przestrzeni lat poznałem mnóstwo graczy, u których wraz ze stanem konta rośnie też poziom stresu. Są sparaliżowani życiem. Klich odwrotnie. Opowiada o malowaniu grafitti w nielegalnych miejscach, co mnie lekko zafascynowało. Dzisiaj piłkarze najchętniej nie mówiliby niczego, byle się tylko nie narazić.

Jeden z kibiców Leeds powiedział fajne zdanie: „Kiedy oglądasz mecz, nie widzisz Klicha. Ale spróbuj go pooglądać, a zobaczysz całą grę”. Czym najbardziej uwiódł Bielsę?

Coś w tym jest. Bielsa ceni ludzi, którzy nigdy go nie zawiedli. Każdy menedżer chce mieć takiego gracza: on zrobi, co ma zrobić, nie odwali nic poza boiskiem, a gdy trzeba, to wniesie coś niekonwencjonalnego. Jego postać zyskuje, gdy weźmiesz go pod lupę. Ma zawsze podniesioną głowę, mądrze wyszukuje wolną przestrzeń i świetnie odzyskuje piłkę. Gdybym miał określić go jednym słowem, powiedziałbym: mądry. Ostatnio Marcelo Bielsa powiedział o nim, że mógłby grać w każdym największym klubie świata. To pokazuje, że doskonale go poznał i nie boi się, że odleci po pochwałach. Bielsa nie jest trenerem, który zwykle mówi takie rzeczy. Jest zamknięty. Trzeźwy w osądach. Rzadko cokolwiek wyolbrzymia, a tu takie zdanie. Chyba jeszcze nigdy nie był tak pewny, że ma u siebie niesamowicie utalentowanego gracza.

Biorąc pod uwagę, że kosztował tylko 1.5 mln funtów zaraz okaże się, że to jeden z najlepszych biznesów w historii klubu.

Luke Ayling przychodził za jeszcze mniej, bo za 250 tysięcy z Bristolu. I też świetnie sobie radzi u Bielsy. Argentyńczyk podniósł jakość każdego gracza, ale przypadek Klicha jest szczególny. Niewiele osób wspomina dziś jego okres u trenera Thomasa Christiansena. To wtedy został zesłany na wypożyczenie do Twente. Ludzie w klubie byli przekonani, że nie wróci. Gdy przyszedł Bielsa, podzielił kadrą na trzy grupy: chcianych, niechcianych i tych, których natychmiast trzeba się pozbyć. Klich należał do tej ostatniej grupy. W klubie dla żartów nazwano ją „oddziałem bombowym”. Gdyby nie kontuzja Adama Forshawa i sprzedaż Ronaldo Vieiry, nikt by na niego nie spojrzał. Bielsa nawet rozważał go jako obrońcę. Niesamowite, że dziś mówimy o świetnym biznesie, a w tamtym momencie była to kasa wyrzucona w błoto.

Jaką notę wystawiłbyś mu w Premier League? Po dziesięciu meczach można coś więcej powiedzieć.

Jego rola w Leeds jest taka, że nigdy nie będzie błyszczał. Ale tak jak powiedziałem: dopiero, gdy spojrzysz bliżej, dostrzeżesz bardzo dobrego piłkarza. Gładko przeszedł z Championship do Premier League. Nie stracił pewności siebie. Poza okresem Bożego Narodzeniem 2018 roku nie pamiętam, żeby ktoś mówił o nim źle. W skali od 1 do 10 zawsze kręci się wokół 7. Powiedziałem kiedyś, że w świecie hiperboli Klich reprezentuje niuans i subtelność. To dobrze oddaje jego grę. Myślę, że nie ma dziś drugiego takiego gracza w szatni Leeds.

Masz w głowie jakąś ulubioną scenę z nim związaną? Obserwujesz Mateusza czwarty sezon.

Pewnie wiele kibiców w Polsce widziało serial Amazona o Leeds. Klub zrobił potem premierę w kinie i zaprosił piłkarzy. Większość na czerwonym dywanie pozowała z partnerkami. Mateusz natomiast przyszedł sam. Ale też zrobił sobie fotkę, tyle że z duchem. Objął ramieniem powietrze i uśmiechnął się szeroko. To znakomicie oddaje jego charakter. On ma luz, ale kiedy trzeba jest poważny i umie udźwignąć ciężar wydarzenia. Pamiętam, że gdy byłem w Polsce, odniosłem wrażenie, że lekko go nie doceniacie pod tym względem. To było osiem miesięcy temu. Wyczuwałem sceptycyzm, a przecież już wtedy był zaufanym graczem Bielsy.

Jak podoba ci się Leeds w Premier League? To jest dziś punkt odniesienia dla reszty drużyn? Na tle Bielsy chyba najlepiej można zbadać swoje braki.

Byłem przekonany, że z Leeds ta liga będzie lepszym miejscem i to się dzieje. Masz nie tylko powrót klubu z historią i ogromną bazą fanów. Przede wszystkim chodzi o jakość piłki Marcelo Bielsy. Znaliśmy ją w The Championship. Były dwie opcje: albo się Bielsa dostosuje, albo będzie grał swoje. Znowu mamy potwierdzenie, że zawsze robi to, w co wierzy. A wierzy w skrajnie ekspansywną grę. Może przegrać w ten sposób 3:4 na Anfield, ale przynajmniej do dziś pamiętamy ten mecz. Jeśli spojrzysz na ostatnie minuty spotkania z Evertonem, to nawet w doliczonym czasie gry, Leeds atakuje sześcioma piłkarzami. Ich nastawienie brzmi „strzelać ile się da”. A przecież mieli bezpieczny wynik 1:0, mogli lekko się wycofać. W ostatnich dwóch spotkaniach oddali 48 strzałów. Na tle Evertonu i Arsenalu robi to wrażenie. Widzisz to i zastanawiasz się: kto tu właściwie walczy o pierwszą szóstkę?

Spodziewasz się wzmocnień w styczniu? Gdzie Leeds ma największe braki?

Latem nie udało się uzupełnić środka pomocy. Był temat Michaela Cuisance'a z Bayernu, niestety upadł po badaniach medycznych. Teraz pewne wypadałoby ponowić próby ściągnięcia kogoś na tę pozycję, ale w klubie panuje przekonanie, że styczeń to zły okres na transfery. Victor Orta powtarza, że to droższe okno niż letnie. Wartości piłkarze nie są do końca racjonalne. Poza tym Bielsa lubi mieć graczy od początku sezonu. Musisz nauczyć się jego gry. Wejść w ten reżim. Jean-Kévin Augustin trafił do Leeds w styczniu i nie zaznaczył tu swojej obecności. Myślę, że jeśli Leeds kogoś kupi, to raczej na zasadzie okazji. Musiałby pojawić się ktoś z dobrą przeceną.

Dyrektor Victor Orta ma nosa do transferów. Na tle Bielsy to cichy bohater Leeds?

Nie nazwałbym go cichym z prostego powodu: jakbyś zaczął z nim rozmawiać, zobaczyłbyś ile ma w sobie pasji, emocji, on nigdy nie jest cichy. Prawda jest taka, że żyje tym klubem. Docenia rolę scoutingu i naprawdę wie, kogo kupuje. Rodrigo - świetny ruch, Raphinha za 17 mln brzmi jak przecena, Robin Koch za 13 mln też powinien w przyszłości się zwrócić. Najlepszą decyzją Orty było zatrudnienie Bielsy. To on namówił Radrizzaniego. Dla mnie jest to najlepszy ruch w ostatnich trzech dekadach, porównywany do zatrudnienia Howarda Wilkinsona w latach 80.

Myślisz, że Leeds to ostatni klub Bielsy? Jakie masz przeczucia wobec jego przyszłości?

Bielsa pracuje na swoich zasadach. Nikt nie wie jakie trzyma karty w ręku i w którym momencie coś ujawni. Ma 65 lat, jego rodzina mieszka w Rosario. Można wyobrazić sobie, że po sezonie będzie chciał odejść. Z drugiej strony wiemy jak obsesyjnie kocha piłkę. Potrzebuje tego codziennego drive’u. Część mnie mówi, że to może być jego ostatni sezon w Leeds. A druga część zakłada kontynuacje planów. Ten zespół cały czas się rozwija. Myślę, że klub i miasto zrobią wszystko, by był tu jak najdłużej.

Jakiego meczu spodziewasz się w sobotę przeciwko Chelsea? Będzie jak na Anfield, cios za cios?

Dokładnie tak, to może być jak mecz koszykówki. Jeśli Lampard zagra agresywnie i otwarcie, to Leeds tym bardziej się nie cofnie. To są dwie ekipy, które cieszą się, że mają piłkę przy nodze. Co ciekawe, Arsenal ostatnio w starciu z Leeds zagrał defensywnie. To pokazuje jakim respektem najwięksi darzą ekipę Bielsy. Ciekawi mnie, co zrobi Lampard z Kalvinem Phillipsem. Tydzień temu był najlepszy na boisku. Może mieć teraz specjalne krycie. Lampard ma dwie opcje: albo dostosuje grę pod Leeds, albo uzna, że ma tak świetnych graczy, że grając swoje powinni dać radę. Nie mam wątpliwości: to będzie najlepszy mecz weekendu.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Żebrak pięknej gry, pożeracz treści, uwielbiający zaglądać tam, gdzie inni nie potrafią, albo im się nie chce. Futbol polski, angielski, francuski. Piszę, bo lubię. Autor reportaży w Canal+.