Barwny wizerunek, niespożyta energia i ogromny potencjał. Soundcloud rap pojawił się i zniknął jak błyskawica.
Pod szczególnie udanymi, nowymi kawałkami Lil Uzi Verta pozytywne komentarze zazwyczaj wyglądają podobnie: 2016 Uzi is back! Albo: Yes! This is that ‘16 energy! Pięć lat temu soundcloudowy rap rozpoczynał atak szczytowy. Z jednej strony był pogardzany przez konserwatywne skrzydło sceny, wyśmiewające mumble rapu. Z drugiej - niesiony energią młodych fanów, którzy widzieli w nim formację kulturową, z którą warto się utożsamiać; odświeżenie hip-hopowej formuły na rozrywkową modłę. Ta fala miała swoje kanały komunikacji i sposoby na tworzenie gwiazd. Lyrical Lemonade Cole’a Bennetta było jednym z nich. Teledyski i vlogi stamtąd wyznaczały poziom, do którego warto było aspirować. No Jumper było niezawodnym źródłem wiedzy o szalonych postaciach w dredach i zupełnie nieskrywanych nawykach narkotykowych. Wywiady prowadzone przez Adama22 stanowiły przejażdżkę kolejką górską szaleństwa. Sam prowadzący jest dość niemrawy, ale gdzie indziej blogerowi grożono bronią na wizji?
Okres 2016-2018 dla tego nurtu był momentem kreatywnej hossy; rzeczywiście organicznym, kulturowym wydarzeniem - przy całym materializmie i hedonizmie. Pięć lat później jesteśmy w ciekawym miejscu: część z tamtych postaci odeszła w niepamięć, część wystrzeliła w stratosferę, a niektórych po prostu z nami nie ma. Oddolny ruch został wchłonięty przez rapowy przemysł, kontrolowany przez wielkie wytwórnie i obsługiwany przez tradycyjne media. Co zostało po soundcloud rapie?
W czerwcu 2016 roku Lil Uzi Vert wypuścił Luv is rage - barwny muzyczny manifest. Lil Boat Lil Yachty’ego pojawiło się chwilę wcześniej, a Famous Dex wówczas przez całą wiosnę dostarczał content na Lyrical Lemonade. Rozpoczął się nowy rozdział w historii rapu. Uziemu i wielu jego kolegom z Soundclouda można było odmówić tradycyjnie pojmowanych rapowych skilli, ale na pewnie nie energii i artystycznego głodu. Byli odważni nie tylko na majku, ale także w wywiadach, odżegnując się od duchów przeszłości w postaci 2Paca i Biggiego. Prowokowali - czy to specjalnie, czy szczerze, bo dla wielu z nich ważniejszym punktem odniesienia od Nasa był choćby Soulja Boy. Przede wszystkim jednak wstrzykiwali nową energię w gatunek, który coraz mocniej rozpędzał się na komercyjnych torach. Dla soundcloudowców ważny był vibe, energia i świeży wizerunek, czym jeszcze mocniej irytowali starą gwardię, jojczącą na temat tatuaży na twarzach i kolorowych włosów. Ale chyba jeszcze większą zbrodnią przeciwko etosowi było oderwanie od tradycyjnego zestawu rapowych umiejętności. Sztuka tworzenia interesujących, czy nawet sensownych tekstów, zeszła na drugi plan. Liczyła się chwytliwość frazy i energetyczna repetycja, nierzadko wyniesiona na absurdalny level jak w Gucci Gang.
Wtedy była w tym jeszcze undergroundowa siła, po którą dość szybko zleciały się branżowe sępy. 2017 rok to już debiut Cartiego w Interscope Records, XO Tour Lif3 Uziego, który bił wszystkie rekordy, eksplozja Lil Pumpa i XXXTentaciona. Gucci Gang wydestylował cechy soundcloudowego rapu do absolutnych podstaw, był irytująco chwytliwy i przeuroczo durnowaty. Po drugiej stronie mieliśmy Triple X-a i jego Look At Me!, emocjonalną proklamację gniewu i zagubienia. To właśnie te dwa utwory wyznaczyły ścieżki, którymi nowa fala rapu zalała mainstream. Bez hitu Lil Pumpa taki 6ix9ine nie byłby tym, kim jest - chociaż w jego przypadku równie ważne było pajacowanie w mediach społecznościowych - a prostacko skuteczny trap nie podbijałby list przebojów. XXXTentacion przetarł szlaki dla agresywniejszego emo rapu czy ogólnie przesterowanego brzmienia, które z czasem coraz mocniej zahaczało o metalowe inspiracje. Emo rap to kolejne dziecko soundclouda - czy to w formie bardziej gitarowej jak u Lil Peepa, czy łagodniejszej, ucieleśnionej w postaci Juice WRLDa. Obu artystów przedwcześnie zabrały narkotyki, co jest ogromną wyrwą w muzycznym makrokosmosie.
O ile 2016 rok był niejako latem miłości dla soundcloud rapu, a kolejny rok - naturalną konsekwencją tamtej erupcji, 2k18 zamykał czas niewinności. Juice WRLD wrzucił hitową bombę w postaci Lucid Dreams, a Carti zmienił podstawowe zasady wszechświata na Die Lit. Ich brzmienia weszły w obieg wielkiego biznesu, sterowanego przez majorsów i managementowe brygady profesjonalistów. Niezbyt szczere żerowanie na sile tego ruchu doprowadziło do legitymizacji 6ix9ine’a i najazdu kuriozów w postaci Kid Buu, które chciały podłączyć się pod dochodową modę. Na każdego Trippie Redda zaczęło przypadać trzech Smokepurrpów, a potencjał movementu powoli zaczął się wytracać lub przepoczwarzać się w coś zupełnie innego.
Obecnie - po połówce dekady od tamtych wydarzeń - znaleźliśmy się w zupełnie innym miejscu. Zarówno No Jumper, jak Lyrical Lemonade mają najwięcej subskrypcji w swoich krótkich dziejach, ale kompletnie wytraciły magiczną moc katapultowania newcomerów w gwiazdy. Lil Peep i Juice WRLD odeszli przez używki, a Famous Dex jest na dobrej drodze, żeby do nich dołączyć. XXXTentacion został zamordowany, a Lil Pump do zera zbił jakąkolwiek dobrą wolę publiczności, rozmieniając swoją sławę na drobne, desperacko nasilając żałosne wyskoki na Instagramie. Lil Yachty utopił się w morzu przeciętnych i słabych wydawnictw. Lil Uzi Vert też nie miał lekko. Czas poprzedzający premierę Eternal Atake - jego długo wyczekiwanego albumu - był naznaczony walką z wytwórnią i kolejnymi dołami. Przetrwali ci, którzy rzeczywiście dysponowali oryginalnością i artystyczną siłą przebicia - Uzi właśnie, Carti, Ski Mask… Juice WRLD też miał przed sobą świetlaną przyszłość, o czym zaświadczą zaskakująco dobre, pośmiertne albumy.
Z perspektywy czasu widać, że był to ważnym momentem dla hip-hopu. Soundcloudowy rap wpadł na scenę z hukiem, oślepił blaskiem i spłonął od własnej energii. Jak wielu bohaterów jego bohaterów.