Miała być jednym z największych, o ile nie największym, talentem w historii. Jako pierwsza wykonała poczwórny skok na igrzyskach olimpijskich i wszyscy tylko czekali na jej popis w walce o złoto w rywalizacji solistek. Niestety, nawet jeśli go doczekamy, będzie naznaczony sprawą dopingową. 15-letnia Rosjanka Natalia Waliewa uzyskała przed igrzyskami pozytywny wynik testu dopingowego i sprawa od kilku dni zajmuje cały świat łyżwiarstwa figurowego. Szczególnie że nie skończy się ona zwykłą dyskwalifikacją.
Waliewa miała idealny debiut olimpijski. W rywalizacji drużynowej jako pierwsza kobieta w historii ustała poczwórny skok, a do tego jeździła tak znakomicie, że można było się nią wyłącznie zachwycać. Mimo upadku miała około 30 punktów przewagi po programie dowolnym i znacznie przyczyniła się do złotego medalu Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego. Podejrzenia zaczęły się w momencie, w którym organizatorzy zaczęli przesuwać ceremonię dekoracji z udziałem Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego, Stanów Zjednoczonych i Japonii.
Informacje na temat ewentualnego powodu zaczęły pojawiać się stopniowo. Najpierw dowiedzieliśmy się, że może chodzić o doping. Potem przyszła wiadomość, że jest to doping w kadrze Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego. Pierwsze przesłanki wskazywały na parę taneczną, jednak ostatecznie gruchnęła wieść, że chodzi o największy brylant światowego łyżwiarstwa figurowego, Kamilę Waliewą i trimetazydynę – lek na duszności i zawroty głowy, którego właściwości mogą też zwiększać wytrzymałość.
Test nie był pobrany na igrzyskach, tylko w grudniu, a Rosyjska Agencja Antydopingowa (RUSADA) miała próbować zamieść sprawę pod dywan, dopuszczając Waliewą do dalszej rywalizacji. Cała sytuacja jest jeszcze o tyle skomplikowana, że sportowcy poniżej 16. roku życia są „pod ochroną” antydopingową. Nie oznacza to, że nie podlegają karze, ale znacznie bardziej bierze się wtedy pod uwagę udział osób trzecich – otoczenia i trenerów, a sam zawodnik może mieć karę złagodzoną.
Ostatecznie… decyzja nie została podjęta. Trybunał Arbitrażowy w Lozannie (CAS) pozwolił Waliewej na dalszą rywalizację w zawodach solistek, a ceremonię medalową rywalizacji drużynowej na razie wstrzymał. Powodem jest niechęć „do wyrządzenia nieodwracalnych krzywd” – jeśli bowiem okazałoby się, że Waliewa jest niewinna, to odebrano by jej szansę na walkę o dwa medale. Jeśli zostanie uznana za winną, to będzie wycofana z wyników.
Ta sytuacja ma oczywiście dwie strony – wszystkie rywalki Waliewej i rywale Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego mogą nie znać ostatecznej klasyfikacji całych zmagań do momentu wyjaśnienia sprawy. A kiedy ona w ogóle zostanie wyjaśniona? Również nie wiadomo. Co jeśli po igrzyskach? Gdzie wtedy zostaną wręczone medale? CAS, Międzynarodowy Komitet Olimpijski i Światowa Agencja Antydopingowa zapędziły się tutaj w kozi róg, z którego nie ma wyjścia. Mogliby oczywiście zawiesić Waliewą i byłaby to opcja najłatwiejsza, ale międzynarodowe władze tą decyzją nie chcą skrzywdzić nikogo, szczególnie 15-latki, która według przepisów jest chroniona.
Jest to bardzo specyficzna sytuacja, która jednocześnie jest i nie jest zero-jedynkowa. Jest pozytywny test? To zawieszamy – tak się przynajmniej wydaje. Jednak jeśli faktycznie tak młode zawodniczki powinno się chronić i jest szansa, że zawieszenia nie będzie, to trudno się dziwić decyzjom władz, że nie chcą mieć na sobie późniejszych możliwych pozwów i ciągania po sądach.
Co więc wiemy? Wiemy, że Rosjanie nadal kombinują jak mogą w sprawach dopingu, co szokiem żadnym nie jest. Fakt, że nie mogą startować pod własną flagą ich nie powstrzymuje – co też nie jest niespodzianką. W Rosji wciąż działają resztki (albo i nie resztki) systemowego dopingu i trudno uwierzyć w czystość ich sportu pod teoretycznie neutralną banderą. Kary musiały by być znacznie bardziej dotkliwe, żeby zadziałały. Czy będą? Cóż – powinny być, ale dobrze wiemy, jak działają światowe władze sportowe.
Wiemy też, że cokolwiek by się nie działo, to ogromny talent Waliewej będzie miał na sobie sporą skazę. Pomijając już fakt, że całą jej ewentualną karierę będzie się to później wypominać, to nastawienie innych łyżwiarek (chociażby naszej Jekaterina Kurakowej) w trakcie zmagań solistek w Pekinie, na pewno nie będzie należało do najprzyjemniejszych. A wciąż, jakby nie patrzeć, mówimy o zaledwie 15-latce.
To może być też z mojej strony zbyt duża wiara w ludzi i sportowców ogólnie, ale jest szansa, że Waliewa faktycznie w tym dopingu miała najmniej do powiedzenia. W tym wieku swoje zrobił na pewno system i zamordystyczni trenerzy, których w rosyjskim łyżwiarstwie figurowym nie brakuje. Wystarczy spojrzeć na bliską płaczu minę Waliewej, która wygrała zawody trzydziestoma punktami, a mimo to nie mogła sobie darować jednego błędu.
Z perspektywy niejednego widza można powiedzieć, że po prostu szkoda. Wielu (włącznie z autorem) z otwartymi ustami oglądało występ Waliewej w zawodach drużynowych czy jej rekordy świata (ma już wszystkie możliwe!), które nawet jak na standardy łyżwiarstwa figurowego ociekało pięknem sportu. Szkoda, że to się tak kończy. A jeśli się nie kończy, to i tak pozostanie duży niesmak całej sytuacji.
Komentarze 0