Pierwszy polski model-raper, ale nie bójcie się o jego skilla. Oto Mlody Leszcz

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
Mlody Leszcz
fot. @lukejascz & @algidaphotos

W rapowym undergroundzie nietrudno natrafić na utalentowane jednostki. Chociaż talent często pływa po jeziorze średnio udanych eksperymentów i ciągłego szukania własnego głosu. To oczywiście naturalne, bo niewielu osobom udaje się wkroczyć na scenę w pełni uformowanym.

Mlody Leszcz ma na koncie jedną płytę - Wokal - i można spokojnie powiedzieć, że ominęła go faza dziwacznych poszukiwań samego siebie. Razem z producentem Moleheadem stworzyli album różnorodny, ale bardzo spójny. Głównie dzięki osobowości wokalisty. Klubowy walec Overdose, cloudowy Z banią, czy mocno odklejone, opętańcze Piekło to trio wyśmienitych singli i świetny punkt wejścia do bogatego świata Mlodego Leszcza.

Debiut traktuję jako undergroundową płytkę nagraną dla siebie. Uważam, że to nie jest to, co my potrafimy zrobić z Moleheadem. Dopiero nowy album pokaże, na co nas stać - mówi raper w telefonicznej rozmowie, która pozytywnie ustawiła mój cały dzień. Bo Mlody Leszcz (brak ł w ksywce to żaden błąd, a świadomy zabieg - czy będzie tego żałował w przyszłości, czas pokaże) to wulkan energii tryskający witalnością. Jestem człowiekiem, który szuka wyzwań. Nie potrafię się nudzić, muszę cały czas coś robić - mówi i przechodzi do wakacyjnej opowieści, w której nie mógł po prostu pójść ze znajomymi na plażę. Potrzebował celu.

Cel znalazł się szybko - namierzył stary telewizor plazmowy i zaczął go transportować, żeby zrobić mu zdjęcia na piasku. Ten artystyczny dryg widać w teledyskach Mlodego Leszcza, szczególnie Overdose ma dosyć brawurową formę. Odkrywanie kolejnych warstw rapera jest pełne niespodzianek. Mlody Leszcz to bodaj pierwszy w Polsce raper-model. Stawiam na muzykę, bo to jest coś, co mnie, mam wrażenie, dopełnia. Modeling traktuję zawodowo - muzykę jako hobby, a chciałbym, żeby stała się pracą. Dlatego zazwyczaj nie chodzę na castingi - a mógłbym - bo nie mam czasu. We wrześniu wypuszczam płytę. Traktuję nadchodzący album jako poważne wejście w muzykę. Chcę sprawdzić, czy ludzie faktycznie będą zainteresowani moją twórczością.

Świat modelingu i muzyki na razie ze sobą nie kolidują. Co więcej, raper widzi spory potencjał komiczny w swoim zawodowym rozstrzeleniu: modeling i muzyka przecinają się w śmieszny sposób. Załóżmy, że mam kontrakt i z wytwórnią, i z agencją reklamową. I agencja, i wytwórnia mają prawo do mojego wizerunku, ale nie wpływają na siebie. Wyobraź sobie, że mam reklamować klapki czy koszulki w Lidlu i wypuszczam płytę, która jest popularna - ludzie wiedzą, kim jestem. Wchodzisz do Lidla i widzisz tę reklamę, mnie w koszulce czy klapkach. To może być ciekawe połączenie. Po wydaniu nowej płyty Mlody Leszcz planuje pojechać na kontrakt do Azji, wymarzonym kierunkiem są Chiny. Jak sam mówi, modeling w Polsce jest łatwy, a taka podróż to spore wyzwanie.

Dopytywany o szczegóły nadchodzącego wydawnictwa, nie chce zdradzić zbyt wiele. Płyta będzie stylizowana na oldschool, ale że jest 2021 rok, to mamy o wiele więcej możliwości, niż w latach 90. - mówi zagadkowo. Z jednej strony trochę szkoda, że futurystyczne czy awangardowe wątki z debiutu nie zostaną pociągnięte dalej. Z drugiej - znając rapera raczej nie będzie mowy o sztampie, czy rekonstrukcji historycznej Queensbridge z 1993 roku. Nie planowałem wyjścia z undergroundu, bo nie wiesz, czy to się uda - to działka publiczności. Pomagają mi opinie znajomych, a oni mówią, że nowy album to coś zupełnie innego, świeżego.

Jak sam twierdzi, dopiero ten materiał pokaże prawdziwe możliwości duetu Leszcz-Molehead. Utalentowany producent, z którym artysta związany jest od lat, to ważny element układanki. Potrafi wyprodukować nowoczesny banger, ale nie boi się atmosferycznych eksperymentów, czy kreatywnych odniesień do bardziej klasycznego brzmienia hip-hopu. Takie porozumienie - i wzajemne zaufanie na gruncie współpracy artystycznej - to trudne do przecenienia walory, szczególnie na początku drogi. I tak, raperzy lubią się chwalić, a ich przechwałki często mają dość lekką wagę. Ale jestem zupełnie spokojny o jakość drugiej płyty Mlodego Leszcza. Być może dałem się uwieść jego urokowi osobistemu, ale odpalam Wokal po raz kolejny i wiem, że to nie tylko kwestia imponującej szczęki i rozmarzonych oczu!

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz, muzyk, producent, DJ. Od lat pisze o muzyce i kulturze, tworzy barwne brzmienia o elektronicznym rodowodzie i sieje opinie niewyparzonym jęzorem. Prowadzi podcast „Draka Klimczaka”. Bezwstydny nerd, w toksycznym związku z miastem Wrocławiem.