Latem ubiegłego roku zamienił holenderskie Heerenveen na włoską Sampdorię. Jest uważany za jednego z najbardziej utalentowanych środkowych pomocników w Skandynawii. Szczupły, wysoki blondyn o fryzurze a la wczesny Dieter Bohlen z Modern Talking, który w szatni często wzbudza kontrowersje. Bynajmniej nie przez ubiór czy zachowanie. Po prostu nie je mięsa, jeździ samochodem elektrycznym, a w wolnym czasie wertuje The Guardian szukając artykułów o emisji dwutlenku węgla do atmosfery. Poznajcie Mortena Thorsby’ego.
tekst: Kuba Polkowski (Foot Truck)
– Wiesz co jest najtrudniejsze w byciu piłkarzem z mojej perspektywy? – pyta mnie reprezentant Norwegii w dziesiątej minucie naszej rozmowy, a ja podskórnie już przeczuwam, że nie chodzi mu o czas spędzony poza domem albo o zmaganie się z hejtem po przegranych meczach. – Podróżowanie samolotami. To jest dla mnie największy problem. Jeszcze grając w Holandii wszędzie mogłem dojechać autokarem lub pociągiem, ale już we Włoszech jest to niemożliwe, bo odległości są zbyt duże. Wiem, że nie da się tego uniknąć, dlatego dogadałem się z instytucją, która zajmuje się energią odnawialną i działa na rzecz zmniejszenia emisji CO2. Wpłacam na ich konto określoną sumę, która później poprzez ich działania, pokrywa moje roczne zanieczyszczanie powietrza – dodaje Thorsby z wyczuwalną dumą w głosie.
I to jest pierwszy moment, w którym twoje myśli zdają się krzyczeć: „Wow, co za gość!”. Kiedy słyszysz takie słowa z ust 23-letniego piłkarza, który zarabia rocznie kilkaset tysięcy euro, a na zgrupowaniach reprezentacji trzyma się z wschodzącymi gwiazdami światowego futbolu, wycenianymi na dziesiątki milionów: Martinem Odegaardem i Erlingiem Haalandem, dostajesz dożylnie potężny zastrzyk wiary w gatunek ludzki. I zastanawiasz się, czy Morten Thorsby jest wyjątkiem? Czy na pewno cię nie wypuszcza? A może takich zawodników jest więcej?
BYĆ JAK FLAMINI
– Na przykład z Odegaardem mam naprawdę dobry kontakt, dzwonimy do siebie raz w tygodniu, bo spędziliśmy razem sporo czasu w Holandii i akurat u niego udało mi się zaszczepić kilka pozytywnych zmian w życiu codziennym. Ale jeżeli chodzi o piłkarza, który działa na dużą skalę na rzecz ochrony środowiska? – Morten zawiesza na chwilę głos, szukając w głowie odpowiedzi. – W zasadzie jedynym nazwiskiem, jakie przychodzi mi do głowy, jest Mathieu Flamini. Facet, który bardzo mocno zaangażował się w pracę na rzecz ratowania naszej planety. Przede wszystkim biznesowo, ale prowadzi też wykłady w tym temacie i jest dla mnie dużą inspiracją – kontynuuje Norweg, którego z Flaminim łączy również sympatia do Arsenalu.
Jak większość mieszkańców Skandynawii, od małego Thorsby pochłaniał dużą dawkę meczów Premier League, ale wśród ulubionych piłkarzy wymienia inne nazwiska wskazując na Abou Diaby’ego i Tomasa Rosicky’ego. Po chwili wracamy jeszcze do tematu samolotów. – Zdaję sobie sprawę, że na reprezentację muszę latać, bo nie mam innej możliwości, ale moje prywatne podróże ograniczyłem do absolutnego minimum. A jeśli już gdzieś jadę, to wybieram pociąg lub samochód. Nawet do Genui z Oslo przyjechałem autem. Zapakowaliśmy się w 5 osób do środka i rozłożyliśmy całą podróż na 2 dni. Najpierw 9 godzin jazdy do Hamburga, tam przerwa na nocleg i potem kolejne 12 godzin do Genui – dodaje, a ja po drugiej stronie słuchawki zaczynam się zastanawiać czy z tak osobliwym podejściem do życia, można w ogóle odnaleźć się w piłkarskiej szatni i czy ktoś taki nie jest przypadkiem obiektem drwin ze strony kolegów.
– Wiadomo, szatnia to specyficzne miejsce. Tutaj zrozumienie dla mojego stylu życia jest chyba najmniejsze, chociaż powiem ci, że i tak widzę pewne zmiany, bo to co jeszcze dwa lata temu szokowało, teraz staje się normą. Coraz więcej zawodników pyta z zaciekawieniem, dlaczego akurat zdecydowałem się na elektryczny samochód. – Ale nie wierzę, że taki Fabio Quagliarella podchodzi do ciebie i jest ciekaw, jak zmniejszyć emisję CO2 do atmosfery? – dopytuję. – No nie, Fabio akurat nie. Wychował się w innej kulturze. Włochy są pod tym względem inne niż Holandia czy Norwegia. Tutaj trudniej jest mi też utrzymać dietę wegańską. Czasami przed meczami na wyjeździe, kiedy w hotelu nie ma nic innego pożywnego do zjedzenia, to się wyłamuję i robię małe odstępstwa. Najważniejszy jest bowiem mój organizm i jego potrzeby. Muszę mieć siłę, muszę czuć się dobrze na boisku. Nie zapominam, że przede wszystkim jestem piłkarzem, a nie ekologiem – śmieje się Norweg. – A jak na twój osobliwy styl życia reagują dwaj Polacy z Sampdorii, Bartek Bereszyński i Karol Linetty? – Pozytywnie. Widzę, że zarówno Karol jak i Bartek są tego ciekawi. Obaj mają teraz małe dzieci, obaj chcą żyć zdrowo, ale na razie mogę powiedzieć, że bardziej się tym interesują, niż działają. Nie sądzę, żeby nagle zmienili samochody na elektryczne albo przeszli na weganizm. I nie zamierzam nikogo do tego zmuszać.
KUMPEL Z POLSKI
Spotkania z Polakami w szatni to dla Norwega już nie pierwszyzna. Na początku 2018 roku do Heerenveen położonego w sercu Fryzji, gdzie Thorsby miał już ugruntowaną pozycję w zespole, trafił Filip Bednarek, który pod względem podejścia do życia, również wymyka się wielu piłkarskim stereotypom. Chłopak o niezwykle pozytywnej aurze, który świetnie się zaadaptował do życia w Holandii, gdzie skończył nawet „mental coaching” w języku niderlandzkim, lubił się wsłuchiwać w to, co szczupły kolega z Norwegii ma do powiedzenia na temat ochrony środowiska.
– Thorsby był naszą maskotką w szatni. Często żartowaliśmy z chłopakami z tych jego skrajności, na przykład w kwestii latania samolotem. Mówiliśmy mu: „Morten, ale ten samolot do Oslo z tobą na pokładzie czy bez i tak przecież poleci”. Ale on uparcie się tego trzymał. Pamiętam, że koledzy z Danii podrzucali go samochodem do Kopenhagi i tam przesiadał się w pociąg do domu. Strasznie się też irytował widząc liczbę plastikowych butelek, zużywanych podczas treningów. Wiadomo, w ośrodku treningowym mamy całe lodówki z wodą, z których korzystamy, ale Morten stwierdził, że nie będzie ich używał i przynosił własną butelkę, taką wielokrotnego użytku z filtrem – opowiada starszy z braci Bednarków.
– Ale to fajny, pozytywny chłopak, choć lekko roztargniony. Czasami lubił się zawiesić na 10 minut, wpatrując się w jakiś punkt na ścianie, albo zostawiał szeroko otwarte drzwi do auta i szedł do sklepu, co oczywiście stawało się powodem do żartów. Wiem też, że pochodzi z zamożnej rodziny, jego ojciec jest cenionym adwokatem, więc dla niego pieniądze nigdy nie były główną motywacją. Może w niektórych aspektach zachowuje się zbyt skrajnie, ale też parę rzeczy od niego przejąłem. Na przykład Morten niezależnie od tego czy świeciło słońce czy akurat lał deszcz, na każdy trening zawsze przyjeżdżał rowerem. Ja dzisiaj robię podobnie, ale w moim przypadku jest to o tyle dobre, że przynajmniej nie brudzę samochodu, bo wiesz jak czasami wygląda bramkarz po treningu – dodaje.
MANIFEST EKOLOGICZNY
Thorsby’ego od większości piłkarzy odróżnia także forma spędzania urlopu, w przerwie między rozgrywkami. Pomimo krótkich zimowych wakacji w lidze włoskiej, większość zawodników i tak wykorzystuje ten czas na podróże do Dubaju, Miami czy na Malediwy. W przypadku gracza Sampdorii wygląda to nieco inaczej. – Wakacje spędzam w Norwegii. To piękny kraj, z mnóstwem ciekawych miejsc, gdzie przy okazji odwiedzam bliskich, z którymi na co dzień się nie widzę. To mi w zupełności wystarcza. Nie uważam też, żeby to było jakieś wielkie poświęcenie z mojej strony. Po prostu lubię powłóczyć się na świeżym powietrzu, najchętniej po górach. Odpowiada mi taka forma relaksu.
Proekologiczna postawa Thorsby’ego nie umyka także uwadze norweskim mediom, ale i sam zawodnik chętnie zabiera głos w tej sprawie, aby inspirować i edukować kolejne osoby. – Dzięki temu, że jestem piłkarzem mój głos trafia na agendę. Dociera do większej liczby osób, a o to mi właśnie chodzi. Może ktoś, kto czyta ten tekst, zainteresuje się tematem głębiej i sam zacznie dbać o środowisko. Taki jest mój cel – podkreśla. – A masz jakieś wskazówki dla kogoś, kto chciałby zacząć działać dla dobra naszej planety? – dopytuję. – Zacznij od podstaw. Wróć do domu, czytaj, oglądaj i zainteresuj się problemem. Bierna postawa może za kilkadziesiąt lat doprowadzić nas do katastrofy ekologicznej, dlatego nawet działanie na małą skalę, jakim jest pozbycie się plastikowych butelek z codziennego użytku, może pomóc. No i jedz zdrowo, zielono, na przykład odstawiając czerwone mięso. To są drobne rzeczy, bez których spokojnie jesteś w stanie funkcjonować, a które mogą mieć duży wpływ na naszą przyszłość – kończy swój ekologiczny manifest 23-letni Morten Thorsby, które najbliższe wakacje chciałby spędzić wyjątkowo nie w Norwegii, a na Euro 2020, jednocześnie ubolewając, że UEFA nie dba należycie o środowisko w trakcie takich turniejów.