Pół człowiek, pół kontrowersja. Novak Djoković i krótka historia o Australian Open

Zobacz również:Powtórka z rozrywki. Australian Open, czyli kolejny Wielki Szlem rozpoczęty od chaosu
Tenis
Oscar Gonzalez/NurPhoto via Getty Images

Sprzeciwia się wszystkim "nienaturalnym" opcjom medycznym, bo uważa, że ciało powinno leczyć się samo. Po tym, jak poddał się operacji łokcia, miał wyrzuty sumienia. Nietolerancję glutenu zdiagnozowano u niego przez przyłożenie mu chleba do ramienia. Jego przyjazd do bardzo restrykcyjnej koronawirusowo Australii nie mógł się skończyć dobrze.

Kilka tygodni temu sprawa wydawała się prosta — Australia jest jednym z najbardziej restrykcyjnych państw w kwestiach koronawirusa i zamierza na Australian Open wpuścić tylko zaszczepionych tenisistów. To oznaczało brak startu Novaka Djokovicia, „jedynki” światowego rankingu ATP, ponieważ Serb półtora roku temu, jeszcze zanim szczepionki na koronawirusa w ogóle powstały, powiedział, że jest im przeciwny i nie chciałby, żeby od tego zależał powrót do normalnych zmagań.

NIECODZIENNE ZNAJOMOŚCI

Nadzieja na to, że Serb zmieni zdanie już wtedy była niewielka, bo znany jest z konsekwencji w poglądach, a te, w kwestiach medycznych, od dawna były kontrowersyjne. I nie chodzi tylko o szczepionki. Djoković przede wszystkim sprzeciwia się wszelkim „nienaturalnym” opcjom medycznym, bo uważa, że ciało powinno leczyć się samo. To było zresztą powodem jego rozstania z trenerem Andre Agassim w 2017 roku. Poszło o… łokieć, a konkretnie uszkodzony łokieć Serba, który nadawał się jedynie do operacji. Agassi i lekarze nalegali na zabieg, któremu Novak nie chciał się poddać, szukając niecodziennych i naturalnych metod leczenia. Agassi odszedł, a Djoković i tak ostatecznie musiał poddać się zabiegowi rok później. Jak sam stwierdził, płakał potem przez trzy dni, bo „nie jest fanem operacji i leków” i miał przez to wyrzuty sumienia.

Do tego dochodzi współpraca z niesławnymi w świecie nauki nazwiskami, takimi jak Semir Osmanagić czy Igor Cetojević. Ten pierwszy uważa, że jest odkrywcą starożytnych piramid w Bośni i Hercegowinie, których energia ma leczyć i pozytywnie wpływać na ludzi. To zresztą tam właśnie Djoković „leczył się” na koronawirusa. Energią z piramid, które tak naprawdę są zwykłymi pagórkami, wyżłobionymi naturalnie. Reputacji Osmanagicia nie pomaga także fakt, że w jednej ze swoich książek uważa cywilizację Majów za potomków kosmitów. Z kolei Cetojević zdiagnozował u Djokovicia nietolerancję glutenu i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że zrobił to przykładając chleb do jego ramienia. Ramię miało „stawiać opór”, a to oznaczało konieczność zmiany diety.

Inną z tego typu postaci jest też Chervin Jafarieh, który wraz z Djokoviciem próbował nauczać społeczeństwo na instagramowych transmisjach podczas pandemicznego lockdownu. Można było się z nich dowiedzieć m.in. że „modlitwą i wdzięcznością jesteśmy w stanie usunąć nawet największe toksyny z wody”, a sama woda „czuje i reaguje na ludzki głos”. Zobaczyliśmy również Novaka skaczącego na trampolinie, bo trampoliny i ich energia miały również mieć moc uleczającą.

AWANTURA ZNIKĄD

To wszystko zapowiadało, że Novak szczepionki nie przyjmie i będzie w tym konsekwentny. Organizatorzy Australian Open z kolei mieli wpuszczać jedynie zaszczepionych, więc o ile turniej bez Serba na pewno sporo by stracił, o tyle kibice zdążyli się już pogodzić z faktem, że Djokovicia w pierwszym szlemie 2022 roku nie zobaczymy. Tymczasem kilka dni temu sam Novak i organizatorzy turnieju poinformowali, że zawodnik otrzymał „medyczny wyjątek”, by móc do Australii przylecieć i zagrać w zawodach. To wywołało burzę wśród tenisistów i kibiców tenisa. Nie ze względu na to, że Djoković jest niezaszczepiony, a ze względu na to, że taka decyzja czyni go w pewien sposób lepszym i ważniejszym od innych.

Trudno się bowiem pozbyć wrażenia, że organizatorzy podjęli tę decyzję wyłącznie dlatego, że mówimy o jednym z najlepszych tenisistów w historii. Nie wszyscy mogą na taki wyjątek liczyć, a są nawet tacy (Natalia Wichlancewa), którzy są zaszczepieni, lecz niewłaściwą szczepionką (Sputnikiem) i też do Australii nie wjadą. Wielu fanom nie spodobało się, że organizatorzy traktują go w specjalny sposób, a sami Australijczycy, będący przez długi czas w bardzo zaostrzonym zamknięciu ze względów pandemicznych, mówili o „splunięciu w twarz obywatelom”.

Sytuacja się odwróciła, gdy Djoković dotarł do Australii. Okazało się, że jego ekipa złożyła wadliwy wniosek o wizę (dla „medycznych wyjątków” potrzebny był inny formularz), a sam premier kraju stwierdził, że jeśli Novak nie pokaże dokumentów medycznych zwalniających go ze szczepionki, może wracać do domu pierwszym samolotem. Nie wrócił — przesiedział kilkanaście godzin na lotnisku tylko po to, by dowiedzieć się, że jego wniosek o wizę został odrzucony. Skąd nagła zmiana w podejściu Australijczyków?

Powód jest prosty - zgodę na udział w Australian Open wydali organizatorzy, czyli związek tenisowy w Australii. Tymczasem kwestią wpuszczenia do kraju zajmuje się rząd, który nałożył na Australię twardy lockdown i wszystkie obostrzenia. Władze Australii na takie specjalne wyjątki się nie zgodzą, o ile nie zostaną one konkretnie udokumentowane. Można więc powiedzieć, że Djoković jak najbardziej ma zgodę od związku na udział w turnieju i na kortach będzie miło widziany. Problem w tym, że nie zostanie wpuszczony do kraju przez rząd, więc na te korty nie dojedzie. Zawodnik odwołał się od decyzji i czeka na kolejną, mieszkając w niezbyt przyjaznym ośrodku dla uchodźców Park Hotel, słynącym z braku higieny i dbania o swoich mieszkańców. Szanse na zmianę decyzji są jednak iluzoryczne i możemy ponownie przyzwyczajać się do faktu, że Novaka Djokovicia w Australian Open nie zobaczymy. Burza jednak trwa, a obóz Serba, na czele z jego rodziną, podsyca emocje.

Jedni twierdzą, że walka Novaka i zmuszenie się do przebywania w ośrodku świadczy o jego woli walki. Inni, że to robienie z siebie męczennika i próba trafienia do ruchów antyszczepionkowych, które traktują Serba właśnie w ten sposób. A jeszcze inni, jak Rafael Nadal, mówią wprost, że Serb sam to wszystko na siebie sprowadził i to jego problem, bo powinien się zaszczepić. To wszystko jest jednak nieważne w obliczu tego, że Djoković straci kolejną szansę na pobicie rekordu zwycięstw w turniejach wielkoszlemowych. Wciąż jest bardzo duża szansa, że zrobi to w tym roku (inne szlemy nie powinny mieć aż tak mocnych obostrzeń), ale brak startu na jego ulubionym Australian Open to zdecydowanie nie najlepszy początek być może historycznego sezonu.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uniwersalny jak scyzoryk. MMA, sporty amerykańskie, tenis, lekkoatletyka - to wszystko (i wiele więcej) nie sprawia mu kłopotów. Współtwórca audycji NFL PO GODZINACH.