UFC ma w Polsce ostatnie znacznie większy rozgłos niż jeszcze kilka czy kilkanaście miesięcy temu. Trudno się temu dziwić. Mistrzostwo Jana Błachowicza, wyczekiwany debiut Mateusza Gamrota czy walki dużego kalibru z ostatnim pojedynkiem Chabiba Nurmagomiedowa na czele – te wydarzenia na dłużej zatrzymały fanów przy najlepszej organizacji MMA na świecie. Jednak UFC to z polskiej perspektywy nie tylko Błachowicz, Gamrot czy Joanna Jędrzejczyk, a cała grupa wojowników oczekujących na swój mistrzowski moment. Sprawdzamy, jakie są na to szanse i w którym miejscu swoich karier są pozostali Polacy.
Czasy, w których jedynymi polskimi emocjami w UFC były walki Tomasza Drwala czy emocjonowanie się polską krwią w walczącym pod kanadyjską flagą Krzysztofie Soszyńskim już dawno minęły. Ba, nawet pojedyncza przegrana Macieja Jewtuszki przyniosła sporo rozgłosu nad Wisłą. Były to lata 2007-11, kiedy Dana White i jego ludzie nie planowali jeszcze aż tak dużej ekspansji europejskiej.
Zaczęli na przełomie 2013 i 2014 roku. Od tamtej pory w najlepszej federacji na świecie przewinęło się ponad dwadzieścioro polskich reprezentantów. Jedni pojawili się na chwilę, inni zostali na dłużej, a jeszcze inni dołączyli stosunkowo niedawno. Aktualnie liczba walczących w UFC Polaków jest… nieco niepewna. Powiedzielibyśmy, że jedenaścioro i pół, a to pół to David Zawada, będący w rozdarciu między Polską a Niemcami. Jak wygląda ich sytuacja?
*****
JAN BŁACHOWICZ (27-8, mistrz kategorii półciężkiej)
No co tu dużo mówić – wiedzieliście, od kogo zaczniemy. Błachowicz to jedno z najgorętszych sportowych nazwisk w Polsce. Jego sytuacja jest klarowna – jest mistrzem i najlepszym na ten moment zawodnikiem na świecie w swojej kategorii wagowej. Osiągnął to, w co nieustannie wierzył od samego początku i teraz spokojnie czeka jakiego przeciwnika przydzieli mu Dana White na pierwszą walkę w obronie tytułu. Będzie to w 2021 roku i gdybyśmy mieli stawiać, byłby to rewanż z ostatnim pogromcą Błachowicza, Thiago Santosem. Jednak to tylko strzał, bowiem White raczej nie zamierza ujawniać żadnego nazwiska dopóki nie zdecyduje o tym na sto procent.

JOANNA JĘDRZEJCZYK (16-4, 10-4 w UFC, 2. w oficjalnym rankingu UFC wagi słomkowej)
Sytuacja Jędrzejczyk jest fanom UFC w Polsce raczej znana. Polka, mimo straty pasa, wciąż walczy niemal wyłącznie z najlepszymi przeciwniczkami i mimo że w ostatnich sześciu walkach przegrała cztery razy, to wszystkie te walki były pojedynkami o mistrzostwo UFC. I to w dwóch wagach. To, a w dodatku jej fenomenalny występ w ostatnim starciu z Weili Zhang, sprawia, że UFC wciąż ma ją w swoim rankingu na drugim miejscu, za mistrzynią Zhang i pierwszą Rose Namajunas. Jędrzejczyk była jednak po walce z Chinką tak rozbita, że federacja musi dać jej bardzo długi odpoczynek. A i sama Polka nie zasugerowała jeszcze, czy w ogóle ma ochotę na tę chwilę wchodzić jeszcze do oktagonu.
MARCIN TYBURA (20-6, 7-5 w UFC, 15. w oficjalnym rankingu UFC wagi ciężkiej)
Nasz jedyny męski przedstawiciel w oficjalnych rankingach UFC, jeśli przyjmiemy, że Błachowicz jako mistrz jest „ponad” rankingiem. Aktualny numer 15, który słabszy okres zdaje się mieć za sobą. W 2020 rok Tybura wchodził z czterema porażkami w ostatnich pięciu walkach i mimo że były to starcia z naprawdę poważnymi przeciwnikami (Derrick Lewis, Augusto Sakai i Shamil Abdurachimow to zawodnicy z pierwszej dziesiątki rankingu, a Fabricio Werdum to legenda UFC), to bilans 1-4 nie napawał optymizmem.
W samym 2020 roku jednak Tybura ma już na swoim koncie trzy wygrane pojedynki, w tym ostatni, na początku października z Benem Rothwellem. To wywindowało go do pierwszej piętnastki na świecie. Taki stan utrzyma się zapewne do 2021 roku, w którym Polak powinien dostać pojedynek z zawodnikiem z okolic dziesiątego miejsca w rankingu. Wygrana może znacznie poprawić jego sytuację. Sam Marcin marzy o rewanżu z Lewisem (aktualny nr 4 rankingu), jednak White może mieć na razie inne plany dla Amerykanina.
MATEUSZ GAMROT (17-1, 0-1 w UFC, waga lekka)
Gamrot nieco utrudnił sobie sytuację startową, przegrywając na początek przygody z UFC z Gruzinem Guramem Kutateladze, jednak nie jest tak, jak można było poczytać w komentarzach zawiedzionych fanów, że „Gamrot został szybko zweryfikowany”. Przegrał po bardzo wyrównanej walce z Gruzinem, który okazał się lepszy, niż mogło się to wydawać. Dana White na pewno szybko z niego nie zrezygnuje i kolejna walka będzie bardzo istotna z perspektywy jego przyszłej pozycji w rankingach. Odbędzie się prawdopodobnie w 2021 roku. Przeciwnik? Jeszcze nie jest znany. Obecnie w nieoficjalnych rankingach (np. strony rankingmma.com, bo UFC nie podaje swoich rankingów poniżej piętnastego miejsca) „Gamer” jest 30., co jak na porażkę w debiucie jest całkiem niezłą pozycją wyjściową.

KRZYSZTOF JOTKO (22-4, 9-4 w UFC, waga średnia)
Jotko jest już w zasadzie weteranem całej organizacji. Mało kto jest w stanie przetrwać za oceanem tak długo. W dodatku po serii trzech porażek w latach 2017-18 odbił się z powrotem i od tamtej pory ma na swoim koncie trzy ważne zwycięstwa. Miał pojawić się na najbliższej gali w Abu Zabi, 31 października, jednak został wycofany z powodu kontuzji. Nieoficjalne rankingi plasują go w końcówce drugiej dziesiątki wagi średniej. Jedna czy dwie wygrane walki mogą zbliżyć Polaka do bardzo ciekawej szansy i pojedynku z kimś z czołówki kategorii. Niecierpliwie czekamy więc na powrót Jotki i to, z kim zawalczy, już prawdopodobnie w przyszłym roku.
MICHAŁ OLEKSIEJCZUK (14-4, 2-2 w UFC, waga półciężka)
Sytuacja Oleksiejczuka w amerykańskiej organizacji jest swego rodzaju sinusoidą. Zaczął od wygranego pojedynku, który został unieważniony przez pozytywny test dopingowy Polaka. Potem dwa wyraźne zwycięstwa przez nokaut i… dwie wyraźne porażki przez poddania. Trzeba jednak przyznać, że przeciwnicy - Ovince St.Preux i Jim Crute - znikąd się nie wzięli. Crute jest na 13. pozycji w oficjalnym rankingu UFC, St.Preux według wielu również powinien znaleźć się niedługo w tych okolicach.
Trudno stwierdzić, w jakim położeniu w federacji jest aktualnie Oleksiejczuk. Nieoficjalne rankingi wskazują na okolice 20. miejsca, choć trzeba przyznać, że w prywatnym zestawieniu Dany White'a te dwa poddania mogą go nieco zrzucić. Nie wydaje się jednak, by tak młodego (25 lat) i zdolnego zawodnika właściciel federacji miał zamiar w najbliższym czasie odrzucić. Na pewno w najbliższym czasie, może już w początkach 2021 roku, Oleksiejczuk dostanie kolejną walkę na odbicie się z tej niewygodnej serii.
KAROLINA KOWALKIEWICZ (12-6, 5-6 w UFC, waga słomkowa)
Był moment, że Kowalkiewicz walczyła o pas mistrzowski w słynnym polsko-polskim pojedynku z Jędrzejczyk. Od tego czasu zmieniło się jednak bardzo dużo. Na teraz ma cztery porażki z rzędu, w tym ostatnią z Yan Xiaonan, która kosztowała ją złamany oczodół i poważne zagrożenie zdrowia. Przez chwilę nie wiadomo było, czy Polka w ogóle jeszcze zawalczy.
O to akurat można być spokojnym. Zawalczy. Potwierdziła to sama Kowalkiewicz i potwierdził to Dana White, mówiąc że mimo porażek da Polce jeszcze jedną szansę ze względu na jej przeszłość i to, że zawsze daje mocne i dobre pojedynki. Kolejna porażka może się jednak skończyć pożegnaniem z federacją.
DAVID ZAWADA (17-5, 1-2 w UFC, waga półśrednia)
Zawada oficjalnie jest zawodnikiem z Niemiec, z Duesseldorfu. Jednak niemiecka flaga często miesza się w jego przypadku z polską, czy to w oktagonie, czy nawet w oficjalnych informacjach UFC. Polscy fani Davidowi mocno kibicują za oceanem, w związku z czym i jego sytuacja jest dla nich istotna.
A wygląda ona tak, że Zawada był być może na krawędzi odejścia z UFC po dwóch porażkach na początek swojej przygody z organizacją, po czym dość niespodziewanie poddał w pierwszej rundzie Abubakara Nurmagomiedowa (tak, tak, nazwisko nieprzypadkowe – kuzyn Chabiba) i dostał przedłużenie kontraktu. W tej chwili jest nieco w próżni, bowiem miał walczyć w kwietniu, ale jego walka została odwołana w związku z pandemią. Później miał wystąpić na październikowej gali, razem z Gamrotem, jednak jego przeciwnik został wycofany, a co za tym idzie – pojedynek był odwołany.
Nie wiemy, kiedy teraz zobaczymy Zawadę w oktagonie, ale będzie to na pewno walka z gatunku tych, po których będziemy znacznie, ale to znacznie mądrzejsi w kwestii jego pozycji w kategorii półśredniej. Powie nam to nie tylko wynik, ale i rywal, jakiego Zawada dostanie.
BARTOSZ FABIŃSKI (15-4, 3-2 w UFC, waga średnia)
Fabiński kursuje w swojej karierze między wagą średnią i półśrednią, ale aktualnie zakotwiczył w tej pierwszej. Zaczął przygodę z federacją od trzech zwycięstw, choć od tego momentu jest już nieco gorzej. Porażka z Michelem Prazeresem, a potem triumf w dziwnej walce nad Darrenem Stewartem, który miał miejsce w Cage Warriors, mimo że w ramach kontraktu z UFC (przez to nie liczy się w jego bilansie dla federacji). Na koniec, niemal dwa miesiące temu, szybka porażka przez poddanie z Andre Munizem.
Nie jest to jeszcze sytuacja zagrożenia, w której Dana White mógłby się zastanawiać nad „ucięciem” Polaka, jednak wygląda na to, że Fabiniak będzie musiał się wygrzebywać z dalszych pozycji w rankingach (nr 37 w rankingmma.com), by myśleć o nieco lepszych i ważniejszych walkach. A zacznie pewnie od walki na jednej z mniej istotnych gal 2021 roku.
OSKAR PIECHOTA (11-3-1, 2-3 w UFC, waga średnia)
Sytuacja Piechoty jest klarowna – wszystko albo nic. Po tym, jak przegrał trzy ostatnie walki przed czasem, był na krawędzi odejścia z federacji. I przegrał z Markiem-Andre Barriaultem przez techniczny nokaut, co miało być jego pożegnaniem z UFC. Okazało się jednak, że Barriault był na dopingu, co unieważniło walkę, a Piechota i jego obóz potwierdzili, że w związku z tym Oskar dostanie jeszcze jedną szansę. Kiedy, gdzie i z kim – nie wiemy, ale wiemy na pewno, co będzie oznaczała dla Oskara kolejna porażka.
MARCIN PRACHNIO (13-5, 0-3 w UFC, waga półciężka)
Ta sytuacja jest jeszcze bardziej oczywista, przynajmniej na ten moment. Prachnio dostał dwie szanse od UFC w 2018 roku i jeszcze jedną dodatkową w roku 2020, jednak wszystkie te okazje kończyły się nokautami w pierwszej rundzie. Oficjalnie Polak wciąż figuruje jako zawodnik federacji, jednak nieoficjalnie bylibyśmy bardzo zdziwieni, gdyby nie skończyło się to pożegnaniem z walkami w najlepszej organizacji na świecie.
ADAM WIECZOREK (10-2, 2-1 w UFC, waga ciężka)
Chcielibyśmy podywagować nad sportową sytuacją Wieczorka w UFC, jednak jest to w tej chwili po prostu niemożliwe. Polak jest nadal oficjalnie związany kontraktem z federacją, jednak nie zawalczył w niej od 2018 roku i to nie ze względu na to, że ktoś o nim zapomniał, a ze względu na… zatrzymanie przez Centralne Biuro Śledcze. Wieczorek jest związany z grupą ultrasów Ruchu Chorzów i to ta grupa, z nim na czele, otrzymała wiele poważnych zarzutów od prokuratury. Na ten moment nie wydaje się, by w najbliższym czasie Wieczorek miał zagościć w oktagonie UFC.
*****
Czy mamy w tym gronie (poza Błachowiczem oczywiście) kogoś, kto w najbliższym czasie zawojuje świat zdobywając pas UFC? Raczej nie, o ile Joanna Jędrzejczyk nie wróci i nie porozstawia wszystkich po kątach jak za najlepszych czasów.
Czy jednak jest tu ktoś, kto w dłuższej perspektywie może dać nam dużo emocji w głównych kartach najważniejszych gal federacji? To już co innego, bo co najmniej kilka osób ma na to potencjał. Na pewno Błachowicz nie będzie jedynym dostarczycielem emocji dla polskich kibiców. A w przyszłości kto wie. W końcu i Błachowicza w pewnym momencie wszyscy już wyrzucali z UFC, prawda?
