Na placu boju w fazie play-off NBA zostało już tylko osiem zespołów. Żaden z nich nie zdobył ligowego mistrzostwa w ciągu ostatnich 38 lat. Po raz ostatni z tego grona triumfowali Philadelphia 76ers w 1983 roku! Kilka klubów tytułu nie zdobyło nigdy. To oznacza, że któraś z drużyn sprawi w tym roku swoim kibicom ogromną radość.
Nie ma już w tegorocznej fazie play-off ani jednego zespołu, który w ostatnich 20 latach stawał na szczycie NBA. Kolejno odpadali Miami Heat, Boston Celtics, Los Angeles Lakers i Dallas Mavericks. Awansu w ogóle nie wywalczyli z kolei Toronto Raptors, Golden State Warriors, Cleveland Cavaliers, San Antonio Spurs, Oklahoma City Thunder oraz Detroit Pistons. Tym samym w gronie ośmiu pozostałych w grze zespołów mamy powiew świeżej krwi.
W tej grupie jest nowy mistrz NBA. Ktoś albo zdobędzie pierwszy tytuł w historii klubu, albo przerwie długie lata posuchy. Kibice której drużyny czekają najdłużej?
Atlanta Hawks: od 1958 roku
Jastrzębie swój pierwszy i zarazem ostatni tytuł zdobyły jeszcze w St. Louis, gdy w 1958 roku ograły w sześciu meczach Boston Celtics. Zadanie ułatwiła im nieco kontuzja kostki Billa Russella, choć Red Auerbach nie chciał robić żadnych wymówek. „Po prostu dostaliśmy lanie” – stwierdził po wszystkim legendarny szkoleniowiec Celtów. Wówczas nie wybierano jeszcze najlepszego gracza finałów, ale nagrodę zgarnąłby pewnie Bob Pettit. W decydującym szóstym meczu zdobył aż 50 punktów, z czego 18 z ostatnich 21 oczek swojego zespołu. Kilka lat później Hawks przenieśli się do Atlanty i od tego czasu ledwie raz zagrali w finałach konferencji. W 2015 roku jako najlepsza drużyna Wschodu po sezonie zasadniczym ulegli w czterech meczach z Cleveland Cavaliers.
Denver Nuggets: od powstania drużyny w 1967 roku
Nuggets ani razu nie zagrali w finale NBA, choć w 1976 roku byli w finale ligi ABA. W ostatnim sezonie tych rozgrywek triumfowali New York Nets, których do zwycięstwa poprowadził Julius Erving. Od kolejnego sezonu Nuggets jako jedna z czterech drużyn przenieśli się do NBA, ale kibice ekipy z Kolorado nadal czekają na pierwszy tytuł w historii klubu. Cztery razy dochodzili do finałów konferencji – ostatni raz przed rokiem w bańce w Orlando, gdzie musieli uznać wyższość późniejszych mistrzów. Ostatnie lata to zresztą chyba najlepszy okres w dziejach organizacji, a głównym tego powodem Nikola Jokić. Serb dopiero co został pierwszym graczem Denver z nagrodą MVP sezonu zasadniczego. 26-latek na wysokim poziomie powinien pograć jeszcze długi czas.
Phoenix Suns: od powstania drużyny w 1968 roku
Suns pojawili się na mapie NBA rok po Nuggets i też wciąż czekają na swoje pierwsze mistrzostwo. Najbliżej byli w 1976 roku, gdy zszokowali całą ligę i mimo bilansu 42-40 awansowali do wielkiego finału. Tam stworzyli świetne widowisko z Boston Celtics, ale ostatecznie przegrali w sześciu meczach. Na powrót do finałów kibice z Phoenix musieli czekać prawie dwie dekady, bo dopiero w 1993 roku poprowadził ich tam Charles Barkley. Wtedy jednak marzenia rozbiły się o Michaela Jordana i Chicago Bulls. Teraz Słońca są jednym z faworytów po tym, jak w pierwszej rundzie tegorocznych playoffs odprawili ubiegłorocznych mistrzów. A przecież dla Suns to powrót do fazy posezonowej po 11 długich latach przerwy. Ewentualne zdobycie mistrzostwa byłoby też wyjątkowe dla Chrisa Paula.
Los Angeles Clippers: od powstania drużyny w 1970 roku
Młodszy brat Lakers nigdy nie świętował tytułu, a przez długi czas Clippers określało się jako drużynę „przeklętą”. Nic dziwnego, bo druga ekipa z Los Angeles przez większość swojego istnienia kojarzona była przede wszystkim z porażkami. Clippers zaczynali jako Buffalo Braves w 1970 roku, a od czasu przenosin do Los Angeles w 1985 aż do 2011 w fazie play-off zameldowali się ledwie cztery razy! Wszystko zmieniło się, gdy do zespołu dołączył Chris Paul, ale i on nie był w stanie przeskoczyć z Clippers górki znanej jako „druga runda”. Drużyna z Miasta Aniołów nigdy więc nie grała jeszcze nawet w finałach konferencji, a wracając wspomnieniami do zeszłego roku i przegranej serii z Nuggets, można stwierdzić, że z tą klątwą ciążącą nad Clippers chyba rzeczywiście coś jest na rzeczy.
Milwaukee Bucks: od 1971 roku
Bucks powstali w 1968 roku, a już trzy lata później świętowali swój pierwszy i jak do tej pory jedyny tytuł. W czasach, gdy o pierwszym numerze w drafcie decydował rzut monetą, Kozłom niesamowicie się poszczęściło. Udało im się bowiem dodać do drużyny Kareema Abdul-Jabbara (wtedy znanego jeszcze jako Lew Alcindor), a to pozwoliło wskoczyć do grona faworytów NBA i szybko zawalczyć o mistrzostwo. Po jego odejściu w 1975 roku Bucks już nigdy do finałów nie powrócili, choć kilka razy byli bardzo blisko. W latach 80. nie mogli jednak przejść Boston Celtics, a w 2001 i 2019 roku zatrzymywali ich odpowiednio 76ers oraz Raptors. W tym roku w Milwaukee świętują więc 50-lecie tytułu, ale kibice mają nadzieję na jeszcze jeden powód do świętowania.
Utah Jazz: od powstania drużyny w 1974 roku
Jazz powstali w Nowym Orleanie w 1974 roku, ale dopiero po przenosinach do Salt Lake City pojawiły się pierwsze sukcesy. Od 1984 do 2003 roku za każdym razem grali w fazie play-off, a w 1997 i 1998 roku rywalizowali w Chicago Bulls w finałach. W obu przypadkach nie dali jednak rady, a John Stockton i Karl Malone karierę kończyli bez choćby jednego pierścienia. Dołączyli tym samym do innych wielkich graczy z lat 90., którym przypadło przegrywać walki o tytuł z Michaelem Jordanem. Kibice Jazz do tej pory czekają więc na pierwsze mistrzostwo w dziejach klubu. W trwających rozgrywkach ich zespół był numerem jeden w lidze po sezonie zasadniczym, co zdarzyło się ledwie drugi raz w historii Utah.
Brooklyn Nets: od powstania drużyny w 1976 roku
Nets do NBA dołączyli w 1976 roku – w tym samym, w którym wygrali ostatnie w dziejach finały ligi ABA za sprawą Juliusa Ervinga. Wtedy byli jeszcze drużyną z Long Island, a potem zdążyli się już przenieść dwukrotnie: najpierw w 1977 roku do New Jersey (gdzie zresztą powstali), a potem w 2012 na Brooklyn. W wielkim finale NBA grali dwa razy na początku XXI wieku. Wtedy pod wodzą Jasona Kidda nie dali jednak rady ani Lakers w 2002 roku, ani też Spurs rok później. Od tego czasu ani razu nie byli nawet w finale konferencji, ale dodanie do składu takich graczy jak Kevin Durant, Kyrie Irving oraz James Harden to z pewnością znakomity sposób, aby to zmienić.
Philadelphia 76ers: od 1983 roku
Drużyna z Filadelfii jest na tej liście najbardziej utytułowana, bo ma za sobą trzy tytuły. Ostatni udało się zdobyć jednak w 1983 roku, a więc fani 76ers na powtórkę czekają już prawie 40 lat. Wtedy do mistrzostwa poprowadził ich duet Julius Erving - Moses Malone, a Sixers przejechali się po swoich rywalach. W drodze po tytuł przegrali tylko jeden mecz, a w wielkim finale ograli Lakers do zera. Kolejny sezon był jednak dużym rozczarowaniem, a Szóstki blisko mistrzostwa były potem już tylko raz, gdy w 2001 roku na czele z Allenem Iversonem wygrali nawet pierwszy mecz finałów przeciwko Lakers, by następnie przegrać cztery kolejne spotkania. Od tamtego momentu kibice Philly czekają choćby na udział ich zespołu w finale konferencji. Najbliżej było w 2019 roku, ale marzenia graczy i fanów Sixers zniweczył Kawhi Leonard pierwszym w historii meczów numer siedem buzzer-beaterem.