Pierwsze dwie części Jurassic Parku to najtinsowy klasyk. Gorzej było w ostatnich latach, kiedy próbowano przywrócić franczyzę do żywych - efektem kompletnie nieoglądalna wydmuszka.
Porzućmy jednak na chwilę filmowe wizje, bo jeden ze wspólników Elona Muska, niejaki Max Hodak, wzbudził swoim tweetem burzę w szklance wody. Inżynier zajmuje się głównie biotechnologią i biomedycyną, a z twórcą SpaceX prowadzi transhumanistyczny projekt Neuralink, czyli urządzenia opartego na interfejsie mózg-maszyna. Za jego pomocą gatunek ludzki ma przekroczyć kolejne bariery rozwoju, a całość brzmi jak futurystyczna utopia.
Wracając do tematu Jurassic Parku. Na początku kwietnia biznesmen napisał, że ludzkość bez większego problemu mogłaby zrealizować wizję przedstawioną przez Michaela Crichtona, Stevena Spielberga i spółkę. Jedyne, czego potrzebowalibyśmy, to zapewne tęgich umysłów, rewolucyjnej technologii i setek godzin ciężkiej pracy.
Pierwsze już mamy, a drugie rozwija się w zawrotnym tempie. Oczywiście nie byłyby to genetyczne kopie dinozaurów, ale wyhodowane nowe, egzotyczne gatunki, które przypominałyby fizjonomią wielkie gady, jakie żyły na Ziemi setki miliony lat temu. Hodak uważa, że całość pracy nad inżynieryjną hodowlą zajęłaby 15 lat, oczywiście od momentu postawienia odpowiednich laboratoriów. O ile z pozyskaniem kodu genetycznego dinozaurów byłby większy problem, o tyle w przypadku mamutów jest to bardziej realna kwestia. Wszystko brzmi spoko, tylko zastanawiamy się, na co to komu?
Czy pan Hodak postradał zmysły? Ciężko powiedzieć, bo to w zasadzie jeden niewinny tweet, który kilka dni po publikacji został podchwycony przez media. Są to więc czyste przypuszczenia i spekulacje, bo prace nad dinozaurzym DNA raczej nie są priorytetem ani Elona Muska, ani Maxa Hodaka, ani innych czołowych umysłów Doliny Krzemowej. Wygląda na to, że można się rozejść, a w najlepszym wypadku przypomnieć sobie dzieła Spielberga.