Czy muzyka kościelna miała jakikolwiek wpływ na kształt hip-hopu? Bo religia i wiara – oczywiście – przejawiały się w rapowych numerach w zasadzie od samego początku.
Tak, miała. Weźmy na przykład producentów – Timbaland, Pharrell i Zaytoven w zasadzie wychowali się w kościołach i to tam zdobywali swoje pierwsze muzyczne sznyty. Bardziej namacalnym przykładem przecięcia religijnych patentów muzycznych z rapem jest chociażby Pimp C. Założyciel jednej z najważniejszych rapowych grup brudnego południa, UGK, zasłynął ze swoich produkcji przepełnionych akordami z organów Hammond B3, charakterystycznym dla gospelu klaskaniem i używaniem kościelnych wokali. Sam gospel, jako gatunek szczególnie eksploatowany przez Afroamerykanów, znalazł swoje miejsce także w hip-hopie. A hip-hop – w gospelu.
Prześledźmy historię przecięcia muzyki chwalącej Boga z gatunkiem, dla którego początków najważniejszy był bunt. Hallelujah!