PRZEMYSŁAW FRANKOWSKI: Kadra ma więcej czasu na dopracowanie detali (WYWIAD)

Zobacz również:Pierwszy skalp Niezgody. Portland Timbers wygrali turniej MLS
frankowski-fire-e1586078047771.jpg
fot. Adam Lacy/Icon Sportswire via Getty Images

Przemysław Frankowski bardzo obiecująco rozpoczął obecny sezon w Major League Soccer, będąc wyróżniającym się zawodnikiem Chicago Fire w dwóch pierwszych meczach. Teraz niestety ma taki sam kontakt z futbolem jak większość kibiców – oglądając stare mecze na laptopie albo w telewizji. „Franek” utknął po drugiej stronie Oceanu i nie wiadomo, kiedy będzie mógł wrócić do Polski. Udało nam się z nim porozmawiać w samym środku kwarantanny i eksplozji koronawirusa w USA.

MARCIN HARASIMOWICZ: Jesteś w Polsce czy w Chicago?

PRZEMYSŁAW FRANKOWSKI: W Chicago. Major League Soccer zabroniła nam lecieć do swoich krajów ze względów bezpieczeństwa. Wszyscy zawodnicy dostali nakaz, aby zostać w swoich miastach, a najlepiej oczywiście w domu.

W przeciwnym razie poleciałbyś, czy zostałbyś na miejscu?

Gdyby mi pozwolono, to bym poleciał. W takiej sytuacji lepiej być z rodziną, w gronie najbliższych osób. A tak zostałem w Chicago i nie wiem, kiedy będę mógł znów wrócić do kraju.

Co teraz robisz całymi dniami?

Generalnie trenuję indywidualnie. Mamy rozpiski, które dostajemy na bieżąco. Klub dał wszystkim piłkarzom rowery stacjonarne. Poza tym siedzę w domu z żoną i 20-miesięcznym synem. Dzięki niemu dni szybko mijają. Młody ma mnóstwo energii i dostarcza nam dużo rozrywki. Nie rozumie jeszcze, dlaczego nie możemy wychodzić na zewnątrz. Chociaż po 21 dniach zaczyna się powoli do tego przyzwyczajać.

W jakich okolicznościach dowiedziałeś się, że sezon MLS został zawieszony?

Po meczu z New England nabawiłem się drobnej kontuzji, więc mój występ w kolejnym spotkaniu stał po znakiem zapytania. Uznaliśmy, że lepiej nie ryzykować i nie miałem nawet lecieć do Orlando. Plan był taki, że zespół poleci w piątek, a w sobotę rozegra mecz. W czwartek jednak MLS podjęła decyzję o zawieszeniu rozgrywek – bezpośrednio po tym, jak jeden z koszykarzy NBA miał pozytywny wynik testu na koronawirusa. Dlatego w piątek spotkaliśmy się w klubie, a następnie w poniedziałek mieliśmy ostatnie spotkanie z dyrektorem sportowym. Po nim odesłano nas do domów na czas nieokreślony. Oczywiście wszyscy wspieramy decyzję komisarza ligi. W tym momencie zdrowie wszystkich zawodników i pracowników klubu jest najważniejsze.

Co może zrobić zawodowy piłkarz w dobie ogólnoświatowej epidemii i przymusowego siedzenia w domu?

Na pewno jest to sytuacja, na którą nikt nie był przygotowany. Oczywiście mamy rozpisane różne zajęcia domowe, biegamy i korzystamy z rowerka, ale to nie może zastąpić normalnego treningu i cyklu meczowego. To się na pewno odbije na kondycji. Po dłuższym okresie kwarantanny nie będzie można wyjść z marszu na boisko i rozegrać 90 minut. Zajęcia domowe to nie to samo. To jest zupełnie inny wymiar.

Jak odbierasz informacje pojawiające się w mediach, że gdy kwarantanna się skończy to będziecie musieli mocno przyspieszyć i rozgrywać nawet po trzy mecze w tygodniu?

Słyszę te pogłoski… Na pewno kluby będą przechodzić olbrzymi kryzys finansowy, chociaż Major League Soccer jest chyba najlepiej na to przygotowana, również pod względem systemu rozgrywek. Podejrzewam jednak, że sezon zostanie wydłużony do grudnia. Nie wiem, jak mamy to zrobić od strony piłkarskiej. Mam nadzieję, że to się niedługo skończy. Na pewno ciągnie mnie na boisko.

Euro 2020, na które miałeś polecieć z reprezentacją Polski, nie odbędzie się zgodnie z planem…

Tak, ale tego akurat się domyślałem. Taka decyzja była do przewidzenia. Nie ma o czym dyskutować – to słuszne rozwiązanie. Nie każdy może być zadowolony, ale dla mnie akurat nie ma większej różnicy. Będę oczywiście chciał polecieć na mistrzostwa Europy w przyszłym roku.

Przed rozpoczęciem obecnego sezonu myślałeś jednak o Euro? Kalkulowałeś, aby szczyt formy osiągnąć na czerwcowy turniej?

Oczywiście, że tak. Pracowałem, aby jak najlepiej się przygotować do Euro i brałem to pod uwagę. Z drugiej strony – koncentrowałem się na meczach Chicago Fire, jednocześnie mając świadomość zbliżającego się ważnego turnieju.

Reprezentacja Polski opiera się w dużej mierze na zawodnikach zaawansowanych wiekowo. Jej liderzy są już po trzydziestce. Czy z tej perspektywy przełożenie turnieju może być dla nas problemem?

Zgadza się, wielu zawodników jest po trzydziestce, ale nie widzę w tym problemu. Również po trzydziestce można przecież grać w piłkę na najwyższym poziomie, o ile zdrowie dopisuje. Mnie osobiście to nie dotyczy. Nie mam trzydziestu lat, czuję się znakomicie (śmiech). W sumie to jako reprezentacja Polski będziemy dodatkowo zmobilizowani. Mamy rok na dopracowanie detali.

Porozmawiajmy o Chicago Fire – zimą w waszym klubie zaszły duże zmiany.

Ogromne. Zmieniło się praktycznie wszystko, począwszy od właściciela klubu. Wcześniej było ich dwóch, ale teraz jeden wykupił swojego partnera i ma pełną kontrolę. Mamy nowy herb i stadion, całkiem nowych piłkarzy. Oby to były zmiany na lepsze.

Macie też nowego trenera, byłego reprezentanta Szwajcarii Raphaela Wicky. Jak go oceniasz?

Widać, że grał w piłkę na wysokim poziomie. On to po prostu czuje. Przed meczem zawsze powtarza nam trzy najważniejsze dogmaty: dyscyplina, intensywność i radość z gry. Do tego sporo pracujemy nad taktyką.

Czy macie lepszy zespół niż przed rokiem?

Trudno powiedzieć, bo dopiero rozegraliśmy dwie kolejki. Na pewno jest to zupełnie inna drużyna, mniej doświadczona, oparta na młodszych zawodnikach. Boisko wszystko zweryfikuje, ale muszę być dobrej myśli.

Brakuje Ci Nemanji Nikolicia?

Wiadomo, że brakuje. To świetny kolega i dobry zawodnik. Szkoda, że odszedł, bo znakomicie się dogadywaliśmy. Sam mi jednak mówił, że był bardzo zadowolony z pobytu w Chicago, ale grał tutaj przez trzy lata i przyszedł czas, aby wrócić do domu. Cały czas mamy ze sobą kontakt.

Czy jesteś zaskoczony, że w MLS gra obecnie aż tylu Polaków?

Nie. Uważam, że z roku na rok będzie ich coraz więcej. MLS jest lepsza od polskiej ligi, a organizacyjnie bez wątpienia jedna z najlepszych na świecie. Cieszę się, że Polaków się tutaj szanuje, bo to oznacza, że wykonujemy dobrą robotę. Nie marudzimy tylko zasuwamy na treningach, a potem gramy na wysokim poziomie w kolejnych meczach. Myślę, że w przyszłości będzie nas tutaj jeszcze więcej. Dużo więcej.

Czy rozmawiałeś z zawodnikami, którzy trafili do tej ligi w zimowym okienku transferowych?

Z Buksą mamy kontakt, a jeśli chodzi o Niezgodę to wiem, że nasi menedżerowie rozmawiali ze sobą. Jego agent pytał, czy jestem zadowolony, a ja powiedziałem, że oczywiście tak. Adama znam od lat, więc gadaliśmy bezpośrednio. Powiedziałem mu wprost: nie jesteś już bardzo młodym piłkarzem, ile możesz siedzieć w Polsce, nawet się nie zastanawiaj… Dobrze, że mnie posłuchał.

Niektórzy w Polsce ciągle uważają, że nasza ekstraklasa jest mocniejsza od MLS. Dotyczy to zwłaszcza dziennikarzy.

Śmiać mi się chce… Polacy ciągle mają małą wiedzę o MLS. Ciągle słyszę, że gram w lidze emerytów (śmiech). Najlepiej niech przylecą tutaj i zobaczą na miejscu. Wtedy się przekonają.

Myślisz, że MLS upora się z kryzysem?

Wszyscy ucierpią, ale MLS ma na ogół bardzo bogatych właścicieli, więc myślę, że tak. Kryzys na pewno jednak dotknie wszystkich, w całym futbolowym świecie. Niektórzy odczują to bardzo boleśnie.

Jak będą wyglądać nadchodzące tygodnie w twoim życiu? Czy jesteś to w stanie przewidzieć?

Siedzę w domu z rodziną, trenuję indywidualnie i czekam na rozwój wydarzeń. Mamy stały kontakt z klubem. Od nich będziemy dostawać sygnały na bieżąco. Oczywiście liczę, że to się jak najszybciej skończy. Jednocześnie jestem pełen podziwu dla personelu medycznego za pracę, jaką wykonują. To są prawdziwi bohaterowie, którzy zasługują na duże uznanie.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
W jego sercu na zawsze pozostaje Los Angeles i drużyna Jeziorowców. Marcin Harasimowicz przesyła korespondencję z USA, gdzie opisuje najważniejsze wydarzenia ze świata NBA.