Kontynuujemy kulturotwórcze wycieczki po Stanach Zjednoczonych. Już dwukrotnie zawitaliśmy na Wschodnie Wybrzeże, gdzie prześwietlaliśmy Nowy Jork i Miami. Byliśmy też w Chicago. Teraz czas na Los Angeles.
Słynne Zachodnie Wybrzeże, lądujemy w mieście, o którym napisano wiele książek, nakręcono masę filmów i którego wizerunek wykorzystano w licznych grach wideo. Nie powinno to dziwić. Mało jest tak różnorodnych kulturowo metropolii, a podobne ośrodki kulturotwórcze można pewnie wskazać na palcach obu rąk. Bez Los Angeles nie byłoby good kid, m.A.A.d city czy To Pimp a Butterfly. Nie byłoby lynchowskiego Mullholand Drive czy tarantinowskiego Once Upon a Time In Hollywood. Gdyby nie kalifornijskie słońce, nie powstałby kolektyw Odd Future, a Big Lebowski nie wszedłby do kanonu kinematografii. A to ledwie kilka przykładów.
Co zatem ukształtowało Miasto Aniołów i wywodzących się z tego miasta artystów i artystki? Wyjątkowe lokalizacje, ponadprzeciętny kreatywny ferment oraz miejsca nie do końca owiane pozytywną aurą.