Długie wyczekiwanie można już zakończyć. Aż 221 dni minie od Super Bowl LIV do pierwszego meczu w sezonie 2020 i dla fanów NFL przerwa dłużyła się w tym roku bardziej niż zwykle. Wszystko jest już jednak gotowe do startu. To oznacza, że czas na zapowiedź sezonu 2020.
Ten sezon będzie bardzo nietypowy. Już było dziwnie bez większości treningów i meczów preseason, dlatego przewagę w teorii powinni mieć ci, którzy lepiej się znają, dłużej grają razem i mają pewną ciągłość. Wciąż jest obawa, że koronawirus rozgrywki zaburzy, ale dobre wieści są takie, że w rundzie badań od 30 sierpnia do 5 września na ponad 17.5 tysiąca testów tylko u jednego gracza wyszedł wynik pozytywny. Pytanie tylko, co stanie się, gdy ekipy zaczną podróżować. Na "bańkę" w NFL nie ma bowiem szans, to byłoby niemal miasto na około 5-7 tysięcy ludzi, gdy policzymy zawodników, sztaby oraz media. Jest nieźle, ale nie można być niczego pewnym, dlatego przewidywania mogą szybko wziąć w łeb. Ale nie szkodzi spróbować.
Po drodze mieliśmy ważne zmiany. Najpierw była karuzela transferowa, w wyniku której w połowie marca kilku czołowych graczy zmieniło kluby. Następnie dowiedzieliśmy się, że po 20 latach Tom Brady przenosi się z New England Patriots do Tampa Bay Buccaneers. W maju odbył się również draft NFL, którego przebieg i podsumowania mogliście czytać na naszej stronie.
Zmiany zaszły też w procedurach. Podpisano nowe Collective Bargaining Agreement, więc co najmniej na dziesięć lat nad ligą nie wisi widmo lockoutu, ale wraz z nim idą zmiany. Już od tego sezonu liczba ekip, które awansują do play-offów została powiększona w każdej konferencji o jedno. Od nowego z kolei zamiast 16 meczów sezonu zasadniczego, każda drużyna rozegra ich 17.
Oczekiwanie w newonce.sport mógł umilić wam chociażby pierwszy po bardzo długim czasie wywiad w polskich mediach z Sebastianem Janikowskim oraz podcasty NFL Po Godzinach. W ostatniej audycji mogliście już posłuchać pierwszej części zapowiedzi sezonu, a druga odbędzie się na żywo w czwartek o godz. 19:00 na antenie newonce.radio. Później oczywiście będzie dostępna jako podcast.
Formuła podcastowa nie jest jednak w stanie poruszyć tematów wszystkich drużyn, dlatego idea Przewodnika po NFL jest kontynuowana. Gwarantuję, że tak obszernej zapowiedzi sezonu NFL nie znajdziecie nigdzie indziej. Zaparzcie dużą kawę i siadajcie do lektury.
KONFERENCJA AFC
AFC EAST
New England Patriots
Jedna z najbardziej intrygujących ekip przed tym sezonem. Nie może być jednak inaczej, skoro mówimy o końcu ery. Bill Belichick i Tom Brady przez 20 lat wspólnej pracy zdobyli sześć mistrzostw, dziewięć razy docierali do Super Bowl i od sezonu 2001 ani razu nie mieli bilansu na minusie. Przez ten czas ledwie dwukrotnie zabrakło ich w play-offach, ale nawet wtedy zespół kończył sezon z dorobkiem 9-7 i 11-5. Teraz jednak Brady odszedł do Tampy i obaj - zawodnik oraz trener - będą chcieli udowodnić, że umieją wygrywać bez wzajemnej pomocy.
Zmiany w Nowej Anglii nie kończą się na Bradym. Nowym rozgrywającym będzie Cam Newton, a wielu zawodników odeszło lub zdecydowało się wziąć tzw. opt-out i zrezygnować z gry w tym sezonie z uwagi na zagrożenie koronawirusem. Patriots to drużyna, w której takich graczy jest najwięcej w lidze. W efekcie, dokładając transfery z klubu, z zeszłorocznej defensywy - jednej z najlepszych w lidze - brakować będzie wszystkich trzech linebackerów, safety Patricka Chunga oraz liniowego Danny'ego Sheltona. Kłopoty mogą być też w ataku. Z gry zrezygnował blokujący Marcus Cannon, Newton dysponuje poniżej przeciętnym zestawem skrzydłowych i tight endów i wypadałoby, żeby obudziła się kiepska rok temu gra biegowa.
Przed Belichickiem największe wyzwanie w karierze. To najlepszy trener w historii NFL, więc nawet z przeciętnego zestawu graczy może zrobić drużynę wygrywającą. Tylko jak długo da się zwyciężać, jeśli pula talentu w ekipie coraz mocniej maleje. Z tego powodu przewidywania co do Patriots są mocno rozbieżne. Jedni widzą w nich drużynę, która może przegrać nawet 9-10 meczów, inni wciąż uważają, że kandydata do gry w play-offach. Gdyby udało się tam awansować, Belichick mógłby mówić o jednym z największych osiągnięć w karierze.
Buffalo Bills
W obliczu osłabień w Patriots to faworyt do zwycięstwa w dywizji. Bills przez lata okupowali dolne rejony tabeli, ale za kadencji trenera Seana McDermotta są bardzo solidni. Świadczą o tym dwa awanse do play-offów w trzech ostatnich sezonach - pierwsze w XXI wieku, które przerwały najdłuższą tego typu posuchę w lidze.
Ekipę z Buffalo niesie świetna defensywa. Może mało w niej nazwisk z nagłówków internetowych portali i gazet, ale wierzcie, że to doskonała formacja. Oczko w głowie McDermotta. Uwagę zwraca przede wszystkim niezwykle mocne secondary. Tre'Davious White to jeden z najlepszych cornerbacków NFL i właśnie przedłużył umowę (4 lata, 70 mln dolarów), a towarzyszy mu jeszcze duet safety Micah Hyde i Jordan Poyer. Przyszedł też Josh Norman - jeszcze pięć lat temu gwiazda, teraz obniżył loty, ale może być dobrym uzupełnieniem. Rok temu obrona Bills była siódma pod względem efektywności i może być jeszcze lepsza.
Ta drużyna zajedzie jednak tak daleko, jak będzie w stanie zabrać ją Josh Allen. Rozgrywający wybrany z siódmym numerem draftu 2018 wkracza w trzeci sezon w lidze i musi pokazać wyraźny rozwój. Jest atletyczny, nieźle biega z piłką, ale problem w tym, że rozgrywający ma rzucać. A to wychodzi Allenowi w kratkę. Bills jednak obudowali go ciekawymi opcjami w ataku. Przede wszystkim pozyskano w wymianie za pierwszą rundę draftu Stefona Diggsa z Minnesota Vikings. To skrzydłowy świetny technicznie. Doskonale biega ścieżki i myli rywali, ma również pewne ręce. Takiej broni Allen jeszcze w karierze nie miał. Do tego na skrzydłach są John Brown i Cole Beasley i to po cichu całkiem solidny tercet. Do tego duet biegaczy Zack Moss i Devin Singletary powinien się rotować i dobrze uzupełniać. Wszystko więc w rękach Allena.
New York Jets
Minęło już dziesięć lat, odkąd fani Jets mogli obserwować swój zespół w ligowej czołówce. W sezonach 2009 i 2010 ekipa grała w finale konferencji AFC i od tego czasu nie awansowała do play-offów ani razu. I trudno wierzyć, że ten rok to zmieni.
Strategia Jets jest trudna do rozczytania. Z jednej strony mają młodego QB - Sam Darnold podobnie jak Josh Allen wkracza w trzeci sezon - a z drugiej nie pomagają mu za bardzo. Dopiero w trakcie tego offseason zainwestowali w jego ochronę i sprowadzili kilku liniowych, jednak to głównie zawodnicy kategorii B, kiedy potrzeba było konkretów. Takim może być jedynie wzięty w pierwszej rundzie draftu Mekhi Becton. Bo nabór ogólnie w Nowym Jorku się udał. Denzel Mims to ciekawy, atletyczny skrzydłowy, który zsunął się do drugiej rundy i może się polubić z Darnoldem. Problem jednak w tym, że na tej pozycji młody rozgrywający nie ma wielu opcji. Oprócz Mimsa są Jamison Crowder, Chris Hogan i Breshad Perriman, czyli znów ligowi średniacy. Zamiast inwestować w ludzi, którzy podniosą poziom gry Darnolda są tacy, których to 23-latek musi ciągnąć za uszy.
Błyszczeć miał Le'Veon Bell, jednak doświadczony running back na razie poza dużymi zarobkami nie wyróżnia się niczym. Wymowne jest to, że trener Adam Gase wierzy w taktykę dzielenia piłek między nim a 37-letnim Frankiem Gore'em. Niewykluczone, że Bell zaraz się z Jets rozstanie.
Nadzieją mogłaby być obrona, ale z niej oddano najlepszego zawodnika. Jamal Adams chciał odejść, życzenie mu spełniono i w zamian od Seattle Seahawks Jets dostali aż dwa wybory w pierwszej rundzie draftu. Wydaje się więc, że ten sezon raczej traktują jako kolejny na przebudowę i będą czerpać z kapitału z tej wymiany. Szkoda tylko marnowania lat Darnolda na niskim debiutanckim kontrakcie. Pozytyw może być jednak taki, że jeśli znów zaliczą zły rok, Gase pożegna się z posadą.
Miami Dolphins
Zeszłoroczna koncepcja Dolphins polegała na totalnej rozbiórce, zyskaniu kapitału w drafcie i odbudowie na nowych fundamentach. Wydawało się, że drużyna z Miami robi wszystko, żeby jak najwięcej meczów przegrać, tymczasem końcówka sezonu była dla niej całkiem udana. Trener Brian Flores, zaczynający właśnie drugi sezon pracy, zadbał o stworzenie silnej kultury szatni i Dolphins wygrali pięć z ostatnich dziewięciu spotkań, kończąc z bilansem 5-11.
W drafcie sięgnęli po nowego rozgrywającego. Tua Tagovailoa ma niewątpliwie duży talent, choć są obawy o jego zdrowie. Przede wszystkim poważny uraz biodra sprawił, że stracił status niemal pewnego numeru 1 w naborze. Dla Dolphins to jednak o tyle dobra wiadomość, że "pomimo" zwycięstw udało się go pozyskać z piątką. Tua jednak zacznie sezon na ławce, a stery w ofensywie trzymać będzie ukochany weteran-turysta Ryan Fitzpatrick. Brodaty 37-latek zaczyna szesnasty sezon w NFL i prędzej lub później zwolni miejsce debiutantowi, a do tego czasu gwarantuje... emocje. To typ QB, który potrafi zagrać doskonały mecz, rzucić na ponad 350 jardów i zdobyć cztery przyłożenia, a tydzień później kompletnie zawieść.
W Miami wiosna i lato były pracowite. Podpisano umowy z 11 wolnymi agentami i kolejnych 11 graczy wybrano w drafcie. Są nowi biegacze (Jordan Howard, Matt Breida), liniowi ofensywni (Ted Karras, Austin Jackson, Ereck Flowers), defensywni (Shaq Lawson, Emmanuel Ogbah, Raekwon Davis), linebackerzy (Elandon Roberts, Kyle van Noy) oraz gracze secondary (Byron Jones, Noah Igbinoghene, Brandon Jones). Tak duży przemiał sprawia, że w tym sezonie na walkę o zwycięstwo w dywizji może być jeszcze za wcześnie, ale Dolphins tworzą ekipę, która od 2022 roku wzwyż może mieszać w AFC.
AFC NORTH
Baltimore Ravens
Lamar Jackson elektryzuje i rok temu zasłużenie zgarnął nagrodę MVP, ale brutalna prawda jest taka, że z nim na rozegraniu Ravens jeszcze nie wygrali meczu w play-offach. W tym sezonie to musi się zmienić. Drużyna z Baltimore należy do wygranych okresu offseason, zebrała ciekawych futbolistów i podchodzi do sezonu 2020 z myślą: Super Bowl albo zawód.
Rok temu Ravens osiągnęli bilans 14-2 w sezonie zasadniczym, a w play-offach odpadli sensacyjnie z Tennessee Titans. Aby ten scenariusz się nie powtórzył, w klubie postanowili zainwestować. Defensywę wzmocnili weterani DE Calais Campbell i Derek Wolfe oraz debiutanci - linebackerzy Patrick Queen i Malik Harrison, a także DT Jason Madubuike. To ma sprawić, że drużyny nie przebiegną się już po Krukach tak, jak zrobił to Derrick Henry i jego Titans. Ofensywa z kolei będzie zbudowana wokół zwinności Jacksona oraz biegów. W poprzednim sezonie Ravens zyskiwali w grze dołem średnio 205 jardów w każdym meczu - o 50 więcej niż drugi zespół w zestawieniu. Może aż taka przewaga się nie utrzyma, ale można stawiać, że w Baltimore nadal będzie dużo ground'n'pound.
Zestaw biegaczy zasilił debiutant J.K. Dobbins i razem z Markiem Ingramem oraz Gusem Edwardsem będą dostawać sporo piłek. W grze podaniowej najlepszym przyjacielem Jacksona stał się tight end Mark Andrews i w klubie liczą, że młody korpus skrzydłowych - Marquise Brown, Myles Boykin, Devin Duvernay, James Proche, Willie Snead i Chris Moore, spośród których tylko dwaj ostatni grają w NFL dłużej niż od dwóch lat - zagwarantuje odpowiedni poziom. Jeśli nagle nie okaże się, że rywale rozczytają sposób gry Jacksona i skutecznie zatrzymają ten atak, Ravens powinni znów należeć do najsilniejszych ekip ligi.
Pittsburgh Steelers
W zeszłym sezonie drużyna-paradoks. Najlepsza defensywa według efektywności, za to najgorsza ofensywa. Nie mogło być jednak inaczej, skoro szybko rozsypał się QB Ben Roethlisberger i rozgrywającymi byli Mason Rudolph oraz facet, który bez żenady używa ksywki "Kaczka". Mimo tego Steelers doczłapali do bilansu 8-8 i prawie awansowali do play-offów. Tak czy inaczej trener Mike Tomlin jeszcze nigdy nie był na minusie i dobicie to 50% zwycięstw to duże osiągnięcie przy tak fatalnej grze rozgrywających.
Ten rok ma być lepszy. Big Ben jest już zdrowy i mimo 38 lat na karku zapowiada, że wraca silniejszy. Obrona nie powinna spuścić z tonu. Formacja zbudowana wokół mocarnego frontu z T.J. Wattem jako czołową postacią. Jest miks doświadczenia (Cam Hayward, Stephon Tuitt, Joe Haden) z młodością (Minkah Fitzpatrick, Terrell Edmunds, Devin Bush). O nią obawiać się nie trzeba. Pytanie, co z atakiem.
Jeśli Roethlisberger, grający w NFL od 2004 roku, rozegra cały sezon i aktywuje na skrzydłach JuJu Smith-Schustera, Diontae Johnsona oraz debiutanta Chase'a Claypoola, to Steelers stać na dwucyfrową liczbę zwycięstw. W topowej formie i w pełni sił to ekipa zdolna zagrozić Ravens w walce o koronę w dywizji. Tak czy siak trzeciego z rzędu sezonu poza play-offami nikt w Pittsburghu nie zakłada.
Cleveland Browns
Zeszłoroczny ulubiony czarny koń wszystkich nie spełnił oczekiwań. Browns w połowie sezonu mieli bilans 2-6 i już wtedy było wiadomo, że kiedy inni będą rozgrywać mecze w postseason, ich zawodnicy mogą pojechać na ryby. Później przyszedł chwilowy zryw i dobicie do bilansu 6-7, ale trzy porażki w trzech ostatnich kolejkach pogrzebały zespół i kosztowały trenera Freddiego Kitchensa utratę posady.
Zastąpił go Kevin Stefanski. Dotychczasowy ofensywny koordynator Minnesota Vikings spędził w tym zespole kilkanaście lat, pnąc się po szczeblach od roli asystenta przez trenera wszystkich pozycji w ofensywie poza linię aż po stanowisko koordynatora. Teraz odchodzi na swoje. Jest też nowy generalny menedżer w osobie Andrew Berry'ego.
Zmiana duetu u władzy może zwiastować spore porządki. Pod warunkiem oczywiście, że Browns znów zawiodą, dlatego na razie nie będzie żadnych pochopnych decyzji. W teorii jednak Stefanski i Berry nie muszą być przywiązani do Bakera Mayfielda, jedynki draftu 2018. Rozgrywający to nie był "ich" wybór. Stefanski zapowiada jednak, że chce odblokować jego potencjał, jaki pokazywał w debiutanckim sezonie, a w poprzednim marnował. W poprzednim sezonie zbudował ciekawy atak w Vikings wokół Kirka Cousinsa i tu może być podobnie. Elementy są. Do dyspozycji Stefanski ma znakomity duet skrzydłowych Odell Beckham Jr. oraz Jarvis Landry, ciekawych tight endów Austina Hoopera, Davida Njoku i debiutanta Harrisona Bryanta. Nowy trener mocno postawi też na grę dołem. Duet Nick Chubb i Kareem Hunt jest chyba najlepszym w lidze, więc to całkiem dobry pomysł.
Sufit Browns jest wysoko. Tylko czy drużyna będzie w stanie do niego dobić? Ofensywa ma mnóstwo talentu, a obrona jest całkiem niezła z bardzo dobrą linią, gdzie rządzi Myles Garrett. Chyba jedyne, co może wstrzymywać ekipę z Cleveland przed osiągnięciem dobrych wyników jest ona sama. Ta drużyna to przed sezonem 2020 spora niewiadoma.
Cincinnati Bengals
Era Andy'ego Daltona zakończona, czas na erę Joe Burrowa. Po 17 latach Cincinnati Bengals wzięli w drafcie QB z jedynką i absolwent LSU ma wyznaczyć początek dużych zmian i powrotu drużyny w wyższe sfery. Już jako debiutant ma szansę namieszać, choć przejmuje stery drużyny, która poprzedni sezon skończyła zaledwie z bilansem 2-14. To kulminacja wielu lat fatalnego zarządzania. Właściciel Mike Brown należy do najgorszy w NFL, skąpi dolarów i zadowala go przeciętność. Wymowne jest to, że Bengals to jedyna drużyna w lidze, która w 2020 roku nadal nie posiada ośrodka treningowego z porządnego zdarzenia z krytym boiskiem.
W ekipie z Ohio drzemie potencjał na to, by liczbę wygranych z poprzedniego roku co najmniej potroić. Burrow ma mocne wsparcie grupy skrzydłowych, gdzie są A.J. Green, Tyler Boyd i John Ross. Ma zdolnego biegacza Joe Mixona. Poprawić powinna się również linia, gdzie wreszcie może zadebiutować Jonah Williams, którego rok temu Bengals wybrali w pierwszej rundzie draftu, ale stracił sezon przez kontuzję. Do obrony doszli w offseason dwaj solidni gracze z pozycji defensive tackle - D.J. Reader oraz Mike Daniels. Secondary wzmocni safety Vonn Bell i para cornerbacków, którzy przyszli z Vikings - Mackensie Alexander i Trae Waynes. Ten drugi jest jednak kontuzjowany na starcie sezonu.
Bengals świetnie draftowali i wraz z młodym trenerem Zakiem Taylorem ten skład może zaskoczyć. Nikt tu nie myśli chyba o wygraniu dywizji czy play-offach, ale fani mają wreszcie nadzieję. To był w Cincinnati towar mocno deficytowy.
AFC SOUTH
Houston Texans
Bill O'Brien jest jednym z niewielu ludzi w NFL, którzy łączą obowiązki trenera głównego z rolą generalnego menedżera. Wygląda to jednak tak, jakby O'Brien-działacz robił wszystko, by O'Brien-trener miał pod górkę. Wiosnę zaczął od mocnego uderzenia w jakość zespołu, jakim było oddanie najlepszego skrzydłowego drużyny i jednego z trzech-pięciu najlepszych w NFL, czyli DeAndre Hopkinsa. Gdyby jednak jeszcze coś za niego dostał, to można by to było zrozumieć, ale Texans posłali Hopkinsa do Arizona Cardinals w zamian za... wybór z drugiej rundy draftu i biegacza Davida Johnsona, którego w Phoenix już wyraźnie nie chcieli.
To sprawia, że jeszcze więcej w ataku zależeć będzie od Deshauna Watsona. Rozgrywający podpisał właśnie nową czteroletnią umowę, w ramach której zarobi 160 mln dolarów, więc przynajmniej jego przyszłość jest pewna, ale nie bardzo ma z kim grać. Atak Texans wyglądałby fajnie, gdybyśmy nadal mieli 2017 rok. Czas jednak płynie w NFL nieubłaganie. Skrzydła z ciągle kontuzjowanym Willem Fullerem, Brandinem Cooksem, który zwiedza już czwarty klub w pięciu ostatnich sezonach, Kennym Stillsem oraz Randallem Cobbem, który najlepsze lata ma za sobą, nie przekonują. Johnson nigdy nie powtórzył z kolei znakomitego sezonu 2016, kiedy uzbierał 2118 jardów i 20 przyłożeń. Przez kolejne trzy sezony opuścił 18 meczów i miał w nich łącznie 16 przyłożeń i 2191 jardów. W Houston ponadto dzielił się będzie grą z Dukiem Johnsonem.
Texans to mocny kandydat do tego, by zejść na minus w tym sezonie. Defensywa nie jest już tak dobra, jak jeszcze kilka lat temu i coraz starszy J.J. Watt sam jej nie pociągnie. Cała nadzieja w Watsonie.
Tennessee Titans
W zeszłym sezonie sensacyjnie doszli aż do finału konferencji AFC. Jak będzie w rozgrywkach 2020? Titans przekonają się, czy wiara w Ryana Tannehilla popłaca. W poprzednim sezonie dawny starter Dolphins zastąpił Marcusa Mariotę po starcie z bilansem 2-4 i pod jego wodzą Titans wygrali siedem z ostatnich 10 meczów, weszli do play-offów, a tam najpierw wyrzucili za burtę Patriots, a następnie Ravens.
To sprawiło, że organizacja z Nashville pozbyła się Marioty - drugiego wyboru draftu 2015 - i Tannehillowi dała czteroletnią umowę, w ramach której zarobi 119 mln dolarów. Dużo, jak na kogoś, kto wcześniej grał mocno w kratkę. Przy okazji w klubie zostaje główny motor napędowy ofensywy, biegacz Derrick Henry, który podpisał nowy kontrakt na 4 lata i 50 mln dolarów. To ludzka lokomotywa, running back niezwykle silny i robiący sporą różnicę na pozycji, która się w NFL dewaluuje. Żeby jednak opłacić obu, trzeba było pozwolić odejść liniowemu Jackowi Conklinowi, który miał wkład w sukces i Tannehilla, i Henry'ego.
Titans może nie udać się drugi tak udany sezon. Czy Tannehilla bardziej miarodajnie da się ocenić na podstawie zeszłorocznych występów, czy jednak bardziej na podstawie wcześniejszej kariery? Czy Henry, regularnie biegający od paru sezonów, da radę wytrzymać znów tak duże obciążenia? Kto go odciąży? Świetny debiutancki sezon miał skrzydłowy A.J. Brown i to on jest nadzieją na to, że ofensywa Tytanów nie będzie jednowymiarowa. O defensywę trener Mike Vrabel zadbał. Na ostatniej prostej do drużyny dołączył jeszcze Jadeveon Clowney. Na pewno to ekipa, której "podłogą" jest bilans 8-8. A gdzie wisi sufit? Chyba jednak w sezonie 2020 nie aż tak wysoko, jak w poprzednim.
Indianapolis Colts
Tom Brady narobił szumu, ale nie jest jedynym wiekowym QB, który wiosną zmieniał klub. Po 16 latach Philip Rivers opuścił Kalifornię i barwy Chargers zamieni po raz pierwszy w karierze na Colts. Już samo to czyni z drużyny z Indianapolis intrygujący zespół.
W poprzednim sezonie Colts osiągnęli bilans 7-9, mając na rozegraniu Jacoby'ego Brissetta i Briana Hoyera. Na tydzień przed startem rozgrywek ich podstawowy QB i jeden z najlepszych w lidze na tej pozycji Andrew Luck ogłosił przejście na emeryturę. Na wdrożenie planu B nie było czasu i poprzedni rok był dla Colts trochę stracony. Teraz, poza Riversem, zmiany w ataku. Odszedł tight end Eric Ebron, ale Jack Doyle zniweluje tę stratę, skupiono się na drafcie i przedłużeniu umów z niektórymi graczami oraz drafcie. W obronie za to najpoważniejszym wzmocnieniem jest pozyskanie DeForesta Bucknera z San Francisco 49ers. Sprowadzono też Xaviera Rhodesa z Vikings, który w zeszłym roku był cieniem CB, który łapał się do All-Pro. Zabraknie za to Adama Vinatieriego. 47-latek to najlepszy kopacz w historii NFL, ale w poprzednim sezonie zaczął zawodzić i narzekać na urazy.
Dyskusja wraca więc do Riversa. Ten po raz pierwszy od lat zagra za tak mocną linią ofensywną i mimo że w trakcie sezonu skończy 39 lat, to przy odpowiedniej ochronie może jeszcze prezentować wysoki poziom. Na skrzydłach najpewniejszą opcją jest T.Y. Hilton. Resztę piłek podzielą między sobą Parris Campbell i debiutant Michael Pittman Jr. Jest też dobry tercet biegaczy Marlon Mack, debiutant Jonathan Taylor oraz Nyheim Hines. Obrona w każdej formacji ma lidera (Buckner w linii, Darius Leonard wśród linebackerów i Malik Hooker w secondary) i powinna zmieścić się gdzieś nieco powyżej ligowej średniej. Colts mogą dzięki temu przeskoczyć Texans oraz Titans i w tym sezonie świętować wygraną w dywizji.
Jacksonville Jaguars
O ile Texans, Titans i Colts będą bić się o koronę AFC South, o tyle Jacksonville Jaguars to murowany faworyt do zakończenia sezonu z najgorszym bilansem w NFL. W drużynie zresztą jawnie celują w jak najwyższy wybór w drafcie. Pozbywają się kolejnych zawodników i rozgrywki 2020 rozpoczną z 16 debiutantami w 53-osobowym składzie. Nagrodą ma być prawo do wyboru za rok QB Trevora Lawrence'a.
Jaguars na ostatniej prostej przed sezonem zwolnili jeszcze Leonarda Fournette'a oraz wytransferowali Yannicka Ngakoue do Vikings. Pierwszy przeplatał występy solidne z fatalnymi, często doznawał kontuzji i coraz bardziej wyraźne było to, że sięgnięcie po niego z czwórką draftu 2017 - a nie np. po Patricka Mahomesa albo Deshauna Watsona - to błąd. Ngakoue z kolei otwarcie żądał odejścia. To sprawia, że z drużyny, która w styczniu 2018 roku była o jedną połowę od gry w Super Bowl, w kadrze Jaguars zostało siedmiu graczy. Z defensywy, wówczas ostoi ekipy, tylko jeden podstawowy zawodnik - Myles Jack.
W ataku Jaguars wszystko kręcić się więc będzie wokół Gardnera Minshew. To przezabawna, barwna postać. Jego wąsik i obcięte dżinsowe spodenki, opaska na głowie i okulary to już symbole kibiców Jaguars. Sportowo jest jednak tylko QB wziętym rok temu w szóstej rundzie, który dostał szansę po kontuzji Nicka Folesa. Na skrzydle ciekawym graczem jest D.J. Chark, paru utalentowanych doszło w drafcie, jednak okolice bilansu 5-11 to jest maksimum, na co stać tę ekipę. Łatwo można sobie wyobrazić, że ta przegrywa mecz za meczem, po sezonie zwalnia trenera Douga Marrone'a i GM-a Dave'a Caldwella i w sezon 2021 wchodzi z nowymi władzami i Lawrence'em na rozegraniu.
AFC WEST
Kansas City Chiefs
Mistrzowie NFL nigdzie się nie ruszają. Patrick Mahomes podpisał gigantyczną nową umowę i zostanie w KC do 2031 roku. Trener Andy Reid przedłużył kontrakt do 2026 roku. Udało się też porozumieć z Travisem Kelce, Sammym Watkinsem i Chrisem Jonesem i z 22 starterów z poprzedniego sezonu, Chiefs wystawią w tym sezonie ponownie 18. A byłoby więcej, gdyby nie opt-outy Damiena Williamsa oraz Laurenta Duvernay-Tardiffa.
Okno na kolejne tytułu w Kansas City jest otwarte jeszcze przez co najmniej kolejne trzy czy cztery lata. Zanim umowa Mahomesa zacznie poważnie obciążać salary cap w drużynie zostaną kluczowi zawodnicy. Można być więc spokojnym o wysoki poziom, szczególnie w ofensywie. Mahomes, Kelce, Watkins, dwaj sprinterzy Tyreek Hill i Mecole Hardman oraz wybrany w pierwszej rundzie draftu uniwersalny biegacz Clyde Edwards-Helaire to niemal dream team. Jest też mocna linia ofensywna z duetem tackle Eric Fisher i Mitchell Schwarz, który należy do czołówki na tej pozycji w NFL. Tu naprawdę trudno się do czegokolwiek przyczepić.
Chiefs bronią mistrzostwa, ale znając ich, po prostu je ponownie zaatakują. Odkąd Mahomes wszedł do składu najpierw dotarli do finału AFC, gdzie przegrali dopiero w dogrywce, a rok później wygrali Super Bowl. To zawiesiło im poprzeczkę bardzo wysoko, ale na razie nie dostaliśmy sygnału, by w KC mieli jej nie przeskoczyć. Wraz z oczekiwaniami rośnie też presja, jednak z tą również Chiefs umieją sobie radzić. W drodze po mistrzostwo przegrywali w każdym spotkaniu co najmniej 10 punktami, a i tak zwyciężali. Z pewnością odniesiecie wrażenie, że cmokam i głaszczę aż ponad stan, ale dopóki nie zobaczę, że ta ekipa zawodzi, dopóty nie uwierzę.
Denver Broncos
Poprzedni sezon Broncos zakończyli na fali. Odkąd podstawowym rozgrywającym został u nich Drew Lock, wygrali cztery mecze i przegrali tylko jeden. Dzięki temu skończyli z bilansem 7-9 i optymistycznie podchodzą do umiejętności swojego młodego QB.
Wiosną i latem skupili się na tym, by zmaksymalizować jego szansę na dalszy rozwój. W drafcie do Courtlanda Suttona dołożyli kolejnego skrzydłowego. Jerry Jeudy był według wielu najzdolniejszym receiverem do wzięcia, a Broncos spadł do numeru 15. Ponadto sprowadzono biegacza Melvina Gordona, który z Philipem Lindsayem powinien stworzyć dynamiczny duet. Lepszy w drugim sezonie w NFL powinien być też tight end Noah Fant. Nagle atak zespołu z Denver po cichu może wedrzeć się do TOP10 w lidze. To jednak będzie zależeć od Locka.
Trener główny Vic Fangio od wielu lat uchodził za specjalistę od defensywy i dopiero w 2019 roku poszedł pracować na swój rachunek. Jego obrona zwykle w drugim czy trzecim sezonie osiąga pełen rozkwit i w Denver 62-latek ma na kim budować, choć na ostatniej prostej wykruszył mu się filar. Niestety wygląda na to, że sezon straci najlepszy gracz zespołu Von Miller, który doznał kontuzji... w ostatnich minutach ostatniego treningu przed rozpoczęciem rozgrywek. Bez niego nadal Bradley Chubb może siać popłoch w szeregach rywali, ale zawsze lepiej mieć wsparcie. Bardzo dobra jest też para safeties - Justin Simmons oraz Kareem Jackson. Dodatkowo za bezcen (kolejno w wymianie za piątą i siódmą rundę draftu) pozyskano weteranów A.J.'a Bouye oraz Jurrella Caseya. Jeśli i atak, i obrona zagrają na miarę potencjału, nawet bez Millera, to Broncos mogą wrócić do play-offów po raz pierwszy od sezonu 2015, kiedy zostali mistrzami NFL.
Las Vegas Raiders
Poprzedni sezon był dla Raiders przejściowym. Trener Jon Gruden i GM Mike Mayock przebudowywali skład, Najeźdźcy byli drużyną najchętniej stawiającą na debiutantów i mimo trudnego terminarza skończyli z bilansem 7-9.
Sezon 2020 to dla całej organizacji nowe otwarcie. Drużyna, która cały czas grała w Kalifornii - w Oakland i przez pewien czas w Los Angeles - wyniosła się do Nevady. Od teraz grać będzie w Las Vegas i minie sporo czasu, nim się do tego przyzwyczaimy. Na boisku zmiany będą widoczne głównie na pozycji skrzydłowego oraz na drugim i trzecim poziomie defensywy. W pierwszej rundzie draftu Raiders sięgnęli po Henry'ego Ruggsa, a w trzeciej Bryana Edwardsa - oni obok Huntera Renfrow stworzą tercet receiverów. To powinno wspomóc Josha Jacobsa, który ma za sobą bardzo dobry debiutancki sezon na pozycji RB. Do obrony doszli linebackerzy Cory Littleton i Nick Kwiatkoski, a poprzez draft również cornerback Damon Arnette.
Ruchy Raiders są ciekawe, ale wciąż można odnieść wrażenie, że procentować będą dopiero za rok-dwa. Gruden zaczyna trzeci sezon na dziesięcioletniej umowie i nie ma w Las Vegas presji na sukces od razu. Na pewno miłym widokiem byłyby play-offy, w których zespół był tylko raz przez ostatnie 17 lat. Jak wszędzie, dużo zależy od QB. Derek Carr może nie jest graczem z elity na tej pozycji, ale prezentuje określony, dość solidny poziom. Musi jedynie ustabilizować formę. Motywacją ma być sprowadzenie Marcusa Marioty, którego Mayock i Gruden cenili przed draftem 2015, kiedy obaj pracowali jako eksperci TV. Jeśli Carr będzie zawodził, to być może Mariota zrobi Carrowi to, co Mariotcie zrobił rok temu w Tennessee Ryan Tannehill.
Los Angeles Chargers
Kolejny klub w przebudowie. Chociaż czy na pewno? Odszedł Philip Rivers i sezon na rozegraniu zacznie Tyrod Taylor, a w kolejce czeka debiutant Justin Herbert, ale poza tym skład jest naprawdę silny. Problemem Chargers są jednak kontuzje. Już wiadomo, że w tym sezonie nie zagra znakomity safety Derwin James, który przed rokiem opuścił 11 spotkań.
Jeśli Taylor i/lub Herbert nie będą popełniać błędów, reszta zespołu na papierze ma potencjał na co najmniej awans do play-offów. Keenan Allen i Mike Williams na skrzydłach, Hunter Henry jako tight end, biegacz Austin Ekeler i linia wzmocniona Traiem Turnerem oraz Bryanem Bulagą to solida obudowa kogokolwiek, kto będzie QB. W defensywie jest jeszcze lepiej. Nabytki w postaci Linvala Josepha, debiutanta Kennetha Murraya i Chrisa Harrisa Jr. powinny wspomóc duet bardzo dobrych edge rusherów - Joeya Bosę i Melvina Ingrama - oraz Caseya Haywarda.
Scenariusze są więc chyba tylko dwa. Albo Taylor i/lub Herbert będą grać słabiutko i nie przykryje tego klasa pozostałych graczy i wtedy Chargers zanotują bilans na minusie, albo zagwarantują jako taki poziom i drużynę zaniosą do sukcesów inni. Trudno przewidzieć. Trudno będzie się też przyzwyczaić do tego, że to już nie Philip Rivers rozgrywa w tej ofensywie.
Mój typ: zwycięstwa w dywizji Bills, Ravens, Colts oraz Chiefs; dzikie karty dla Steelers, Browns i Titans
KONFERENCJA NFC
NFC EAST
Philadelphia Eagles
Orły rok temu latały raz nisko, a raz wysoko. Mieli już na pewnym etapie bilans 3-4, potem się odbili na 5-4, by następnie przegrać trzy kolejne mecze. Po porażce z Miami Dolphins zjechali do 5-7 i byli o jedną porażkę od wypadnięcia poza play-offy, dlatego... wygrali cztery ostatnie mecze i zgarnęli dywizję. W postseason jednak szybko urazu doznał Carson Wentz i w pierwszej rundzie górą byli Seattle Seahawks.
Wentz to jeden z najbardziej paradoksalnych rozgrywających w NFL. Talent na TOP10, ale zdrowie nie to. W sezonie 2017 grał na miarę nagrody MVP i gdy doznał kontuzji, Eagles spisywano straty. W jego rolę wszedł jednak Nick Foles i dał drużynie pierwsze w historii Super Bowl. Potem był sezon 2018 i kolejny uraz, znów wszedł Foles i mistrzostwa nie obronił, ale dał Philly jedno zwycięstwo w play-offach. Rozgrywki 2019 miały być już samodzielnym show Wentza i były - pod koniec sezonu w ekipie panował szpital, rozgrywający podawał do ludzi branych z łapanki, a i tak Orły wygrywały. W końcu zadebiutował w play-offach, jednak tam już w pierwszej połowie zszedł z kontuzją. Ciągle coś stoi na jego drodze i choć żaden fan Eagles nie podważa jego klasy, to cieplej wspomina Folesa i mistrzowski marsz.
Do sezonu 2020 ekipa z Filadelfii podchodzi wzmocniona. Darius Slay ma załatać w końcu dziurę na pozycji cornerbacka. Skrzydła wzmocni debiutant Jalen Reagor. Na środku defensywy obok Fletchera Coxa zamelduje się za to Javon Hargrave. To konkretne ruchy. Problem Eagles polega jednak na tym, że już mają zobowiązania finansowe na kolejny rok, które o 90 mln dolarów przekraczają salary cap. Z kilkoma doświadczonymi graczami już się rozstali, a za chwilę będą musieli pożegnać kolejnych. W tym kształcie to może być ich ostatnia szansa na walkę o mistrzostwo, później przyjdzie czas na przebudowę.
Dallas Cowboys
Jedna z drużyn, które mają potencjał nawet na walkę o mistrzostwo. Są gwiazdy po obu stronach piłki, jest wreszcie nowy trener - Mike McCarthy, który przepracował ponad dekadę w Green Bay Packers zastąpił Jasona Garretta, który w Dallas wyraźnie się zasiedział - i wysoko sięgające ambicje. Co może pójść nie tak?
Rok temu okazało się, że wiele, dlatego tym razem bilans 8-8 będzie nie do zaakceptowania. McCarthy ma do dyspozycji atak oparty o linię, dobrą nawet mimo przejścia na emeryturę Travisa Fredericka, być może najlepszy tercet skrzydłowych w NFL (Amari Cooper, Michael Gallup i debiutant CeeDee Lamb) i biegacza Zeke'a Elliotta. Za sznurki pociąga Dak Prescott, z którym Cowboys nie porozumieli się w sprawie długiej umowy, dlatego zagra ten sezon na franchise tagu. Finansowo oznacza to dla niego, że zarobi 31.4 mln dolarów. Z praktycznego punktu widzenia jest jednak związany tylko na rok i jeśli nowy trener uzna, że Prescott mu nie w smak, to ten związek się zakończy.
To jednak dość czarna wizja. Prescott ma talent, choć czasami brakuje mu stabilizacji. Jest jednak znakomicie obudowany i wydaje się, że robi dobrze, stawiając na siebie. Jeśli za rok znów nie dogada się z klubem i zagra na tagu, jego wartość wyniesie już ponad 39 mln dolarów. No, chyba że zaliczy świetny sezon i nie pozostawi właścicielowi Jerry'emu Jonesowi wyboru i podpisze lukratywny kontrakt. Przegrać może tak naprawdę tylko jeśli dozna kontuzji. Bo nawet przy słabszej grze i ewentualnym odejściu powinien z łatwością znaleźć nowy klub, który sowicie go opłaci.
W obronie ładnie prezentuje się front - szczególnie rotacja w linii, którą wzmocnili jeszcze Everson Griffen i Dontari Poe. Za ich plecami wszystko sprząta Leighton Vander Esch - jeden z najciekawszych defensorów młodego pokolenia. Gorzej jest z secondary, która straciła dwóch podstawowych graczy i Cowboys mogą mieć kłopoty w bronieniu gry górą. Ale to przynajmniej gwarantuje emocje. Drużyna z Dallas zawsze może liczyć na mecze w primetime w amerykańskiej TV i wiele się o niej mówi. Może w tym sezonie głównym tematem będą wreszcie dobre wyniki na boisku, a nie dywagacje ekspertów o marnowanym potencjale.
New York Giants
Druga z ekip w NFC East, gdzie porządki zaczyna nowy trener. W przeciwieństwie do McCarthy'ego Joe Judge jest jednak praktycznie anonimowy. W Nowym Jorku obejmuje drużynę, która poświęciła kolejno dwa wybory w TOP6 draftu na biegacza Saquona Barkleya oraz QB Daniela Jonesa, a ponadto ma szereg problemów.
Kiepsko wygląda cały atak z wyjątkiem Barkleya. Jones jeszcze nie został poważnie zweryfikowany i w debiutanckim sezonie, jak to żółtodziób, raz zachwycał, a raz popełniał fatalne pomyłki. Przeciętnie wygląda zestaw skrzydłowych i poziom gwarantuje w teorii Evan Engram, ale w praktyce ciągle opuszcza mecze przez urazy. Linia też jest taka sobie. Nate Solder kosztował dużo i zawodził, teraz zrezygnował z gry z uwagi na obawy o zakażanie koronawirusem i zastąpi go wybrany z numerem 4 w drafcie Andrew Thomas. Jeszcze słabiej prezentuje się obrona. Znaczna część z 11 starterów Giants nie miałoby miejsca w wyjściowym składzie większości ekip w NFL. Czy Judge to naprawi?
Trudno oczekiwać od nowojorczyków znaczącej poprawy. Jedynie skok Jonesa w rozwoju i doskonały sezon Barkleya może coś zmienić, ale wydaje się, że prędzej NYG znów będą brać w TOP10 draftu niż osiągną dodatni bilans zwycięstw.
Washington Football Team
Sprawcy największego zamieszania i debaty światopoglądowej w ostatnich miesiącach w NFL. Po prawie 90 latach gry pod nazwą "Redskins" drużyna pozbyła się jej i... na razie nie zdecydowała się na nową. W efekcie w sezonie 2020 zobaczymy Washington Football Team grający bez logo i w dawnych barwach, a na kaskach zawodnicy będą mieli swoje numery.
To trzecia ekipa w tej dywizji z nowym head coachem. Tym został w stolicy USA Ron Rivera ceniony za pracę w Carolina Panthers, z którymi w sezonie 2015 osiągnął bilans 15-1 i doszedł do Super Bowl. Teraz ma zaprowadzić porządki w jednej z najbardziej dysfunkcyjnych organizacji w XXI wieku w NFL. Łatwo nie będzie.
Rivera zastał młodego rozgrywającego Dwayne'a Haskinsa. Jego debiutancki sezon był taki sobie, jednak nie warto go jeszcze skreślać. Na skrzydle Haskins ma do dyspozycji Terry'ego McLaurina, który rok temu grał bardzo dobrze i pokazał spory talent. W linii wyróżnia się Brandon Scherff. Resztę ataku lepiej przemilczeć. Na uwagę zasługuje jednak rezerwowy QB Alex Smith, który wraca do gry po prawie dwóch latach, paskudnym złamaniu nogi, kilkunastu operacjach i sepsie, jaka wdała się w ranę po jednej z nich. Weteran boisk NFL raczej nie pogra, jednak z miejsca jest jednym z liderów szatni.
O wiele lepiej wygląda obrona. Rivera to spec od tej formacji, a ponadto w drafcie wpadł mu w ręce Chase Young. Zdaniem ekspertów to jeden z najzdolniejszych edge rusherów, jacy trafili do ligi w ostatniej dekadzie. Przyszły filar defensywy. Young wzmacnia i tak już klasowy front i jeśli WFT mają w tym sezonie się poprawić i dać sygnał, że idzie tam ku lepszemu, to stanie się to raczej za sprawą obrony. To jednak wciąż drużyna na góra 6-7 zwycięstw.
NFC NORTH
Green Bay Packers
Kurz po drafcie, w którym Packers wybrali w pierwszej rundzie rozgrywającego Jordana Love'a, a drugiego dnia graczy raczej do rotacji, a nie takich, którzy spełniają najpilniejsze potrzeby, już opadł. Zza niego wyłonił się obraz drużyny, która wprawdzie raczej nie powtórzy zeszłorocznego bilansu 13-3 i może nie dojdzie znów do finału NFC, ale ma duże szanse na zwycięstwo w dywizji.
Atak Packers nadal opierał się będzie na trio Aaron Rodgers, Davante Adams i Aaron Jones. Gdyby analizować w lidze wyłącznie tercety QB, WR i RB, ekipa z Green Bay w takiej klasyfikacji znalazłaby się bardzo wysoko. Gorzej jednak, że Rodgers poza Adamsem praktycznie nie ma zaufanych opcje w grze górą. Trener Matt LaFleur - zeszłoroczny debiutant, który miał mocne wejście - to jednak człowiek wyrosły z drzewa trenerskiego Mike'a Shanahana, czyli ktoś, dla kogo dużą rolę odgrywają biegi. Można więc liczyć na to, że Jones oraz będący w odwodzie Jamal Williams i debiutant A.J. Dillon trochę piłek dostaną.
Dziwi na pewno bierność w kwestii wzmocnień na skrzydłach, ale można też było popracować nad defensywą. San Francisco 49ers rozjechali Packers swoimi biegami jak walec - 186 jardów przed kontaktem z pierwszym defensorem mówi samo za siebie. To był główny powód porażki GB w finale konferencji i poza Christianem Kirkseyem nie przyszedł żaden nowy obrońca do pierwszego składu. Packers pokładają nadzieję w kontynuacji i rozwoju kluczowych zawodników. Przedłużono umowę z niedocenianym, a bardzo dobrym DT Kennym Clarkiem. Świetnie spisały się zeszłoroczne nabytki Smithów - Za'Darius oraz Preston. W secondary Jaire Alexander wyrósł od momentu debiutu w NFL na pana cornerbacka, a po drugiej stronie ustawia się Kevin King. To czyni ten duet jednym z lepszych w NFL, choć wciąż są to futboliści młodzi.
Packers powinni osiągnąć dodatni bilans, ale ich dywizja jest pełna meczów-pułapek. Brak bardziej konkretnych wzmocnień może ich w tym sezonie wstrzymywać, jednak z Aaronem Rodgersem i rozwijającą się defensywą to nadal licząca się siła w NFC.
Minnesota Vikings
Trudno powiedzieć, na co stać w tym sezonie Vikings. Ich cykl sugeruje, że po poprzednim całkiem udanym sezonie, kiedy wygrali 10 meczów w sezonie zasadniczym, a potem pokonali na wyjeździe New Orleans Saints w play-offach teraz zjadą do poziomu bilansu 8-8. Myśleć tak pozwalają również ubytki. Do Buffalo wytransferowany został Stefon Diggs, rok temu biorący na siebie ciężar gry górą wobec kontuzji Adama Thielena. Defensywa pozbawiona została wszystkich trzech podstawowych cornerbacków i choć grali oni słabo, to tak duży przesiew nie zwiastuje łatwego roku. Ponadto Everson Griffen, wieloletni lider, nie wrócił na kolejny sezon.
To minusy, jednak są też pozytyw. Diggsa zastąpi wybrany w pierwszej rundzie draftu Justin Jefferson, który według wielu miał wszelkie predyspozycje, by nie dotrwać do numeru 22., z którym wybierali Vikings. Za Griffena wejdzie ponadto Yannick Ngakoue i razem z Daniellem Hunterem stworzy jeden z najmocniejszych duetów edge rusherów w NFL. Obaj mają też mniej niż 26 lat i jeśli Ngakoue przedłuży po tym sezonie umowę z Minnesotą, to razem mogą straszyć blokujących rywali przez kilka najbliższych sezonów. W obronie wciąż gra również bardzo dobry duet linebackerów Eric Kendricks i Anthony Barr i najlepszy tandem safeties w NFL - Harrison Smith oraz Anthony Harris.
Atak ekipy Mike'a Zimmera stracił koordynatora. Kevin Stefanski odszedł do Cleveland, ale znów do tej roli wraca doświadczony Gary Kubiak. To sprawia, że ofensywa zazna wreszcie jakiejś stabilizacji. System się nie zmieni, oparty będzie o Dalvina Cooka, który bardzo chciałby zarabiać jak czołowy RB ligi, oraz play-action i podania Kirka Cousinsa. Na rozgrywającego Vikings regularnie spada krytyka, ale przybrała ona dość komicznych rozmiarów. Ani to gracz wybitny, ani tak słaby, jak się go maluje. Ot, QB z przedziału TOP12-15 w NFL.
W Minnesocie wierzą, że to wystarczy i przedłużyli z nim umowę o kolejne dwa lata, więc do 2022 roku Cousins i Vikings są uwiązani. Czy to jednak gracz wystarczający do tego, by zdobyć dla klubu pierwsze w historii Super Bowl? To już inna kwestia, a tylko ono się liczy. Nie pomaga mu też linia ofensywna, która - to już klasyk w Twin Cities - nie została znów należycie wzmocniona, by gwarantować spokój.
Przed Vikings raczej sezon przejściowy. Zmiany mają zaowocować dopiero za rok. Ale tak naprawdę to ekipa z dość wysoką "podłogą" i nawet jeśli będzie słabsza niż rok temu, to zjazd w rejony bilansu 6-10 lub niżej jej raczej nie grozi.
Chicago Bears
Klasyk mawia, że jeśli masz w NFL dwóch rozgrywających, to nie masz tak naprawdę żadnego. W tym sezonie przekonać się mogą o tym fani Chicago Bears. Na razie Mitch Trubisky wygrał rywalizację ze sprowadzonym z Jaguars Nickiem Folesem. Pytanie tylko, jak wiele cierpliwości będą mieli do niego kibice i trener Matt Nagy. Trubisky - wybrany w 2017 roku przed takimi QB jak Patrick Mahomes i Deshaun Watson - chodzi na bardzo krótkiej smyczy.
Ofensywa Bears, nawet pomijając rozgrywającego, jest dość przeciętna. Na skrzydle absolutną gwiazdą i jednym z najbardziej niedocenianych receiverów ligi jest Allen Robinson, ale to jedna wybitna jednostka wśród futbolistów co najwyżej ponadprzeciętnych. Biegacze Tarik Cohen i David Montgomery są młodzi i nieźle się uzupełniają, jednak świata nie zawojują. W Chicago kochają chyba tight endów i mieli ich na pewnym etapie dziewięciu w kadrze. Teraz zostało "tylko" pięciu. Linia ofensywna też nie jest solidną formacją.
Atutem ma być obrona. W sezonie 2018 była w rankingu efektywności najlepsza w NFL, rok temu zsunęła się na miejsce dziesiąte i w tym powinna wrócić na pozycję gdzieś w tym przedziale. Zaboli na pewno opt-out Eddiego Goldmana, ale Khalil Mack, Akiem Hicks, Roquan Smith, Danny Trevathan i Robert Quinn mimo tego tworzą potężny front. Za nimi grę górą czyści jeden z najlepszych safety w NFL, Eddie Jackson. Znakomicie spisuje się też cornerback Kyle Fuller. Czy to jednak wystarczy, by przykryć niedostatki w ofensywie? Nadzieja na to, że obrona wytrzyma, nie dopuści do wielu punktów i mecze wygrywać trzeba będzie wynikami typu 17:13 to podejście mocno niedzisiejsze w NFL.
Detroit Lions
Lions mają potencjał, szczególnie w ofensywie, ale mają sporo pecha i zawodzą w tyłach. A przecież trener Matt Patricia przychodził jako domniemany spec od defensywy. Właśnie zaczyna trzeci sezon pracy w klubie i jeśli nie zobaczymy symptomów poprawy, będzie to jego ostatni.
W Detroit marnują się najlepsza lata gry Matthew Stafforda, jednego z dziesięciu najlepszych rozgrywających NFL. Wybrany z jedynką draftu 2009 zawodnik przez ten czas wystąpił z Lions w play-offach trzykrotnie. Za każdym razem odpadał od razu. Po raz ostatni w sezonie 2016. Rok temu zaczął bardzo dobrze, ale potem doznał kontuzji. Zanim to się stało, Lions mieli bilans 3-3-1. Później przegrali wszystkie dziewięć spotkań do końca sezonu.
Za nimi dość ciekawy draft. Stafford dostanie wsparcie biegacza DeAndre Swifta i wypadałoby, żeby gra dołem, będąca od lat bolączką w Detroit, w końcu się poprawiła. Na skrzydle jest bardzo zdolny Kenny Golladay, który nawet po urazie podstawowego QB kontynuował wysoką formę. Wszyscy fani liczą też na przełom tight enda T.J.'a Hockensona, a to wszystko uzupełnia doświadczony Marvin Jones. Obrona? Odszedł najlepszy zawodnik Darius Slay i może wybrany w jego miejsce Jeff Okudah okaże się dobrym następcą. Poza tym zainwestowano w Jamiego Collinsa, Danny'ego Sheltona, jest ciekawa para DE Trey Flowers i debiutant Julian Okwara, z Patriots przyszedł safety Duron Harmon, a z Falcons CB Desmond Trufant. Ci gracze muszą sprawić, że defensywa Lions nie będzie już statystycznie 26. na 32 ekipy w NFL. Bez tego nawet nie ma co myśleć o bilansie na plusie.
NFC SOUTH
New Orleans Saints
Ostatnie lata to dla fanów Świętych prawdziwa mordęga. Znakomicie grają w sezonie zasadniczym, wygrywają dywizję, wchodzą do play-offów, a tam przeżywają bolesne porażki. Styczniowa z Vikings to druga z tym samym rywalem w przeciągu trzech sezonów, a pomiędzy nimi była ta z LA Rams po zupełnie przegapionym przez sędziów oczywistym przewinieniu. W efekcie Drew Brees zamiast na stare lata zdobyć drugie mistrzostwo i zakończyć karierę w chwale, nadal walczy o kolejne Super Bowl. Wiele wskazuje na to, że dla 41-latka to ostatni sezon w NFL. Już szykuje się na "życie po życiu" - podpisał umowę z telewizją NBC, że zostanie jej ekspertem, gdy tylko zakończy karierę.
Jeśli to jego ostatnia wyprawa po drugi pierścień - coś, co udało się osiągnąć trzynastu QB w historii - to Brees rusza dobrze wyposażony. Z Alvinem Kamarą jako RB i skrzydłowym Michaelem Thomasem tworzy najmocniejszy tego typu tercet w lidze. Ma niezwykle solidną i zgraną linię, która go dobrze chroni, jest doświadczony tight end Jared Cook i przyszedł weteran boisk NFL, który nieco odciąży Thomasa, Emmanuel Sanders.
Saints w ogóle mają chyba najbardziej kompletny zespół w lidze. Do mocarnej ofensywy dochodzi obrona z takimi liderami jak Cam Jordan, Sheldon Rankins, Demario Davis, Marshon Lattimore czy wracający po latach z Eagles Malcolm Jenkins. Jedyną obawą jest to, że ekipa z Nowego Orleanu od lat spycha zobowiązania finansowe na przyszłe lata i odsetki gromadzą się w zastraszającym tempie. Jeśli salary cap na przyszły sezon wyniesie faktycznie 175 mln dolarów, to Saints przekraczają go o 80 mln. Mimo tego poczynili ruchy przed tym sezonem, ale przed następnym mogą się głównie zawodników pozbywać. Jeśli stanie się tak po mistrzostwie i pożegnaniu Breesa, każdy zaakceptuje to jako naturalną kolej rzeczy. Jeżeli jednak Super Bowl nie będzie, skończy się to wszystko potężnym zawodem.
Atlanta Falcons
Dawno, dawno temu Falcons prowadzili w Super Bowl już 28:3. Mieli New England Patriots na łopatkach i pierwsze mistrzostwo w historii klubu było na wyciągnięcie ręki. Zamiast tego stali się jednak memem. Przewagę roztrwonili i od tego czasu tylko zjeżdżają w dół.
Wydawało się, że w poprzednim sezonie coś już pękło. Na półmetku Falcons mieli bilans 1-7, co stanowiło najgorszy start od 16 lat. Trener Dan Quinn zachował jednak posadę, ogarnął drużynę, ta skończyła z bilansem 7-9 i można właściwie zapytać, po co. Nie walczyła już o nic i tylko oddaliła się od wysokich wyborów w drafcie.
Quinn, dawny współtwórca mistrzowskiej defensywy Seattle Seahawks, nie potrafi przenieść tego do Atlanty. Rok temu Falcons się ostatecznie poprawili, jednak do połowy sezonu przegrywali mecze typu 24:27, 33:34 lub 32:53. Nieważne, ile zdobędziemy punktów, bo i tak stracimy więcej. Trzeba jednak uczciwie oddać, że w obronie był prawdziwy szpital. Powrót do zdrowia ważnych graczy i kilka dodatków ma poprawić sytuację.
Nadzieją jest mocny atak. Matt Ryan to wciąż rozgrywający z topu NFL, na skrzydłach Julio Jones i Calvin Ridley tworzą świetny duet, a do zespołu trafił jeszcze Todd Gurley. Jeśli udało mu się wyleczyć artretyzm w kolanie i będzie w stanie nawiązać do formy z najlepszych lat - 40 przyłożeń i przeszło 3900 jardów w sezonach 2017 i 2018 - to powinien stanowić dużą wartość dodaną. To jednak życzeniowe myślenie. Gurley ma jednak 26 lat, co nie czyni go pod żadnym pozorem emerytem, więc w stanie, w którym grał na uniwersytecie i będzie blisko domu może się odbuduje.
Falcons to zagadka. Mają skład na to, by zakręcić się w okolicach 10-11 wygranych. To jednak przy nich stała śpiewka. Prędzej okaże się, że Quinna niepotrzebnie zostawiono na stanowisku i tylko odwlekano nieuniknione, a w Atlancie znów będzie sezon na minusie.
Tampa Bay Buccaneers
Gdyby kolejność w tym przewodniku zależała od tego, o kim przed sezonem 2020 mówi się w NFL najwięcej, trzeba by było umieścić Bucs na samym szczycie. Drużyna, która od 2007 roku nie weszła do play-offów nagle jest najgorętszą w lidze. Ale trudno się dziwić, skoro Tom Brady zasilił jej szeregi po 20 latach gry w Patriots, a przy okazji namówił Roba Gronkowskiego - najwybitniejszego tight enda w historii i najtrudniejszego do upilnowania gracza w NFL - do powrotu ze sportowej emerytury. Tompa Bay Gronkaneers rozpalają wyobraźnię.
Śmiało można stwierdzić, że w tak utalentowanej ofensywie Brady jeszcze nie grał. Owszem, ma sześć mistrzostw i status najlepszego w historii, ale poza czasami, kiedy w Patriots miał Randy'ego Mossa z Wesem Welkerem na skrzydłach nie dysponował graczami tego kalibru. Para WR Mike Evans i Chris Godwin jest najlepsza w lidze. Obaj rok temu przebili po 1000 jardów, a ten drugi wciąż się rozwija. Poza Gronkiem na pozycji TE są jeszcze O.J. Howard i Cameron Brate. Biegać będą sprowadzony po zwolnieniu z Jaguars Leonard Fournette, Ronald Jones i weteran LeSean McCoy. Nawet linia jest dość mocna, z Alim Marpetem na czele i wybranym w pierwszej rundzie draftu Tristanem Wirfsem. Obrona z kolei świetnie radziła sobie rok temu i jeśli utrzyma wysoki poziom, to Bucs będą bardzo silni.
Nic więc dziwnego, że ludzie kupują scenariusz, w którym Tampa sięga nawet po Super Bowl. Warto jednak na chwilę zejść na ziemię. Pandemia sprawiła, że treningów było bardzo niewiele i nie odbywał się preseason. Nowe nabytki nie miały dużo czasu na zgranie i może być tak, że Buccaneers wystartują powoli. Brady ma ponadto 43 lata i nie wiadomo, czy w ofensywie Bruce'a Ariansa, gdzie się podaje, podaje i jeszcze raz podaje, a na koniec znów podaje - najlepiej daleko - będzie czuł się komfortowo. Arians oczywiście zdaje sobie z tego sprawę i nie jest tak naiwny, by Brady'ego mocno obciążać, jednak to może być sezon dotarcia się, a walka o mistrzostwo nastąpi za rok. Pytacie: ale jak to, z jeszcze rok starszym Bradym? Otóż tak. Wiekowy QB zapowiada, że ma jeszcze paliwa na kilka lat gry. Tak czy inaczej to niezwykle fascynujący eksperyment.
Carolina Panthers
Carolina McCaffreys. Drużyna, w której jeden zawodnik tak wyraźnie ciągnie całą resztę, że lada moment nabawi się poważnych schorzeń kręgosłupa. Christian McCaffrey to niesamowity, uniwersalny running back, najlepszy i najlepiej opłacany zawodnik na tej pozycji w lidze i jednoosobowy atak Panthers. To jednak za mało na sukcesy. Szczególnie, jeśli defensywa oddaje po 29 punktów na mecz, jak przed rokiem.
Panthers w sezon 2020 wchodzą z nowym trenerem. Matt Rhule w NCAA zasłynął tym, że posprzątał bałagan w Temple oraz Baylor, a teraz przesiada się na ligę zawodową. W Carolinie podpisali z nim siedmioletnią umowę i dają czas na porządki. Rhule zaczął od wybrania w drafcie tylko graczy do defensywy, co nie zdarzyło się nigdy wcześniej w historii. Jako swojego QB zatrudnił Teddy'ego Bridgewatera. Mało który gracz w NFL cieszy się taką sympatią postronnych fanów. Kiedy cztery lata temu paskudnie zrywał wszystko, co się da w kolanie, wydawało się, że to może być dla niego koniec kariery. Wrócił jednak, rok temu udanie zastępował Breesa w Saints i od Panthers dostał szansę gry w pierwszym składzie. To QB, który wielu meczów swoją spektakularną grą nie wygra, ale też wielu nie zawali pomyłkami.
Panthers grają w trudnej dywizji i znajdą się na jej końcu. Być może będą też brali wysoko w drafcie. Bridgewater, McCaffrey i młody D.J. Moore dają jakąś nadzieję, ale obrona oparta w dużej części na przeciętniakami i debiutantach nie pozwoli myśleć o niczym poważnym.
NFC WEST
San Francisco 49ers
Rok temu doszli aż do Super Bowl, gdzie być może jedno celne podanie Jimmy'ego Garoppolo i zdobycie pierwszej próby dzieliło ich do tego, by dowieźli przewagę do końca. Pozwolili jednak Chiefs na comeback i na tym się sen skończył. Sen, bo jeszcze sezon wcześniej 49ers mieli bilans 4-12, a tu nagle grali o tytuł.
Kyle Shanahan stworzył ofensywny kombajn. Plejada biegaczy skutecznie się wymieniała i zamęczała rywali, trener wymyślał kreatywne zagrania i wykorzystywał potencjał doskonałego tight enda George'a Kittle'a i były mecze, w których Garoppolo miał 8-10 prób podań i SF spokojnie wygrywali. Swoje robił też świetny front defensywny. Nick Bosa jest już tak dobry, jak brat Joey, a dopiero zaczyna drugi sezon w NFL. Arik Armstead, Dee Ford i Javon Kinlaw, który zastąpił oddanego do Colts Bucknera, tworzą razem z nim bodaj najlepszą linię w lidze. Za nimi jest też świetny LB Fred Warner. Jedynie secondary nieco odstaje poziomem, ale dramatu nie ma. Przydałby się tylko ktoś, kto wspomoże coraz starszego Richarda Shermana, który miał dobry sezon, ale w Super Bowl był wzięty na celownik.
Dyskusja przy 49ers koncentruje się na Garoppolo. Jego umowa skonstruowana jest tak, że za rok spada z niej większość gwarancji. Nie jest to jakiś wybitny rozgrywający, jego zaletą jest umiejętność opanowania systemu Shanahana i małe ego. Niewielu QB godziłoby się na rolę pasażera w ofensywie, ci raczej wolą nimi kierować. Garoppolo nigdy jednak nie narzeka na to, że wymaga się od niego niewiele. Jeśli jednak znalazłby się albo ktoś, kto mógłby robić tę samą robotę za mniejszą cenę, albo ktoś, kto brałby tyle samo, ale jest lepszym zawodnikiem, to możliwe, że w sezonie 2021 w San Francisco uznają, że warto dokonać takie wymiany. Niezależnie od tego, to wciąż kandydaci na duże rzeczy w nadchodzących rozgrywkach.
Seattle Seahawks
W Seattle gra drugi najlepszy QB w NFL, który mimo tego nie dostaje za wielu szans, by pokazać pełnię umiejętności. W głowie Pete'a Carrolla jest nadal sezon 2013, Seahawks mają wygrywać defensywą i kontrolować zegar za pomocą biegów, Russell Wilson ma nie psuć, a jak trzeba będzie, to poprowadzić comeback w końcówce. Fani domagają się tego, by rozgrywającego uwolnić, podczas meczów aktywny jest hashtag #LetRussCook i kiedy Russ już gotuje, to wychodzą z tego pyszne rzeczy.
To doprawdy niebywałe, że ten rozgrywający jeszcze nigdy w karierze nie otrzymał GŁOSU na MVP. Że nie dostał nagrody jeszcze można zrozumieć, ale żaden z 50 ludzi w panelu nie wskazał go ani razu. Może ten sezon to zmieni? Wilson ma ciekawych skrzydłowych z DK Metcalfem i Tylerem Lockettem na czele. Do tego jest dobry duet tight endów Greg Olsen i Will Dissly. Dalej jednak Seahawks mają słabą linię, wiec Wilson będzie musiał czarować. Obrona też jest taka sobie - w kiepskim froncie wyróżniają się weterani Bobby Wagner i K.J. Wright, a z tyłu ekskluzywnym nabytkiem został Jamal Adams. Wyższy poziom prezentuje jeszcze Quandre Diggs, jednak poza tym to raczej przeciętna paczka.
Rzecz jednak w tym, że wszystko trzyma Wilson i kilka indywidualności w tyłach może zrobić różnicę. Adams to świetny zawodnik, który jako safety potrafi wszystko. O atak nie powinniśmy mieć obaw. Tak długo, jak w Seattle gra Wilson, ta ekipa będzie kandydatem do mistrzostwa. Zatrzymać może ją tylko upór Carrolla i trzymanie wybitnego QB na smyczy.
Los Angeles Rams
Mówi się, że skrót NFL rozwijać trzeba jako "Not For Long". Mocno przekonali się o tym Rams. Dwa lata temu grali w Super Bowl i Sean McVay stawiany był za trenerski wzór. Rok temu mieli już bilans 9-7 i zabrakło ich w play-offach. A teraz mogą być jeszcze niżej.
Drużynę z LA kosztowało podejście "liczy się tylko tu i teraz". Podpisywali wysokie umowy, oddawali w wymianach wybory z draftu i trudne pytania spychali na przyszłość. Teraz jednak przyszedł czas się z nimi zmierzyć. Wymowne jest to, że choć pozbyli się Todda Gurleya i Brandina Cooksa, to i tak ich umowy obciążają budżet na ponad 30 mln dolarów. To kwestia tzw. dead cap. Kulą u nogi jest też umowa Jareda Goffa. To średniej klasy rozgrywający, któremu Rams zapłacą za ten sezon 28.5 mln dolarów, a za trzy następne kolejno 34.6, 32.3 i 31.8 mln. Nie opłaca się go też zwolnić, bo to na dziś koszt przeszło 94 mln. W momencie pisania tego tekstu LAR byli również o 400 tys. dolarów ponad limitem płac i muszą to uporządkować przed pierwszym meczem. W przeciwnym razie grozi im obniżenie salary cap na nowy sezon, odebranie wyborów w drafcie lub anulowanie niektórych umów.
Goff gra za dość dziurawą linią, na skrzydłach ma Roberta Woodsa i Coopera Kuppa - duet bardzo solidny, choć mało spektakularny - i tight enda Tylera Higbee. Todda Gurleya zastąpi najpewniej Cam Akers, debiutant. Obrona skupia się wokół najlepszego nie-QB ligi, czyli Aarona Donalda. Ten facet już jest na drodze do Hall of Fame, ale poza nim tylko CB Jalen Ramsey może nazywać siebie graczem z elity na swojej pozycji.
Będzie więc trudno, szczególnie, że dywizja jest bardzo mocna. Ale Rams przynajmniej nowy stadion, którym podzielą się z Chargers, mają ładny
Arizona Cardinals
Na koniec ulubiony czarny koń wszystkich w tym sezonie. Cardinals chcą jednak uniknąć losu zeszłorocznych Cleveland Browns.
Offseason zaczęli tam z rozmachem, pozyskując DeAndre Hopkinsa. Ponadto tuż przed sezonem podpisali z nim nową umowę. Zarabiał będzie 27.25 mln dolarów za sezon, co jest najwyższą kwotą dla zawodnika spoza pozycji rozgrywającego. Razem z dotychczasowym kontraktem jest w sumie związany na pięć lat i zarobi przez ten okres 94 mln dolarów. Hopkins wraz z zaczynającym 17. sezon w lidze Larrym Fitzgeraldem i Christianem Kirkiem tworzy świetne trio skrzydłowych. To oni mają pomóc Kylerowi Murrayowi na kolejny krok w rozwoju. Trener Kliff Kingsbury, spec od ofensywy, zaciera już ręce.
Mierzący 175 cm rozgrywający udanie debiutował w NFL po tym, jak Cardinals wybrali go z jedynką draftu. Ma dobry rzut, świetnie biega i wielu wróży mu skok, jaki wykonał przed rokiem Lamar Jackson. To cichy kandydat do miana MVP. Liczby powinien mieć imponujące, bo... w Arizonie jest przeciętna defensywa i mecze powinny obfitować w punkty. Gra w niej wprawdzie Chandler Jones, być może najbardziej niedoceniany futbolista w całej NFL, a w drafcie wybrano Isaiaha Simmonsa - gracza tak uniwersalnego, że na treningach w zależności od formacji grał na pięciu różnych pozycjach w obronie. Jest też Budda Baker, od niedawna najlepiej zarabiający safety ligi, oraz weteran i klasowy CB Patrick Peterson.
Jak to wszystko wyjdzie w praniu? Kluczem są mecze z 49ers i Seahawks. Cardinals mogą urwać im po jednej wygranej i rozprawić się z Rams, a wtedy otworzy się droga do play-offów. Śmiało można jedna stawiać, że w sezonie 2020 będą jedną z pięciu najlepszych drużyn w ataku. Dziś w NFL to on jest najważniejszy i jeśli wszystko wypali, Arizona może zakręcić się w okolicy bilansu 10-6.
Mój typ: Cowboys, Seahawks, Packers i Saints wygrywają swoje dywizje; dzikie karty dla Buccaneers, 49ers i Cardinals