Przypominamy 5 naszych ulubionych scen z filmów Quentina Tarantino

Zobacz również:„Jackass” powraca! Pierwszy trailer nowego filmu to czyste szaleństwo
killbill.jpg

Najpierw nasz współpracownik Michał Walkiewicz widział nowy film Tarantino w Cannes i napisał nam recenzję, w której podkreślił, że jest super. Potem na Pewnego razu w Hollywood poszedł redaktor Fall i też mówi, że super. Reszta redakcji wybiera się w weekend - tak jak większość z was. A na razie wzięło nas na wspomnienia.

Quentin Tarantino to król pojedynczych scen - praktycznie przy każdym jego filmie jest tak, że jeszcze miesiące po seansie wspominamy konkretne epizody, czasem nawet cytując dialog słowo w słowo. Chłop po prostu umie w kino i już. Podobno w jego najnowszej produkcji absolutnym majstersztykiem jest finał, który zresztą już wzbudził trochę kontrowersji. Ale na razie przypomnijmy sobie inne kultowe sceny, które i były doskonale nakręcone, i po prostu świetnie się je oglądało.

A jeśli macie swoje propozycje - sekcja komentarzy jest wasza. Przy okazji, w oczekiwaniu na seans Pewnego razu w Hollywood, sprawdźcie nasze inne tarantinowskie teksty: ranking jego filmów od dobrego do genialnego, 10 rzeczy, których nie wiecie o Quentinie Tarantino oraz 6 powodów, dla których wszyscy kochamy jego filmy.

1
Gadka o Madonnie (Wściekłe Psy)

Tylko Tarantino to potrafi - otworzyć scenę filmu o gangsterach długim ujęciem dyskusji o Like a Virgin Madonny, interpretowanej jako piosenka ku czci, jakby to ująć, wielkich członków? Właśnie tego typu dialogi są esencją jego filmów. Pozornie bzdurne gadki, które wciągają tak, że możecie ich słuchać godzinami, a przy okazji dowiedzieć się dzięki nim czegoś o psychologii bohaterów (patrz Pulp Fiction i pogaduszki Vincenta z Julesem o masowaniu stóp i europejskich zwyczajach w fast foodach). A skoro już mówimy o prezentacji postaci - obejrzyjcie sobie tę scenę jeszcze raz i zobaczcie, jak dzięki prostym ruchom kamery Tarantino przedstawia każdego przy stole.

Ciekawostka - podobno Madonna widziała Wściekłe psy, bardzo lubi scenę dyskusji o jej singlu, ale zupełnie nie zgadza się z interpretacją. Co więcej, podarowała reżyserowi kopią albumu Erotica z dedykacją: Dla Quentina. To nie piosenka o kutasie, tylko o miłości.

2
Taniec Vincenta i Mii (Pulp Fiction)

Tu można się spierać, w końcu całe Pulp Fiction to jedna wielka niezapomniana scena. Włączyliśmy zatem myślenie obrazami i pierwsze, co przyszło nam do głowy to oczywiście niezapomniany taniec Vincenta i Mii w konkursie Jack Rabbit Slim's Twist Contest. Przez wielu krytyków uznana za najgorszą sceną tańca w historii - okej, ale bardziej szło tu o zakazane pożądanie, jakie łączy tę dwójkę; w końcu Mia jest żoną szefa Vincenta. Ważne jest jeszcze jedno: odtwarzający rolę Vincenta Vegi John Travolta lata wcześniej był idolem nastolatek za sprawą swoich tanecznych kreacji w Grease i Gorączce sobotniej nocy, ale w latach 90. to Tarantino wyciągnął go z niebytu; Travolta był aktorem raczej niemodnym, grywającym z konieczności w dość kiepskich produkcjach.

Ale to nie jedyna inspiracja dla tej sceny (PS: ostatecznie nie wiadomo, czy Vincent i Mia wygrali konkurs). Zobaczcie ten moment w przeboju lat 60., filmie 8 i pół:

3
Scena walki w Domu Błękitnych Liści (Kill Bill)

Nazwijmy to po imieniu: wiarygodność tej długiej sceny jest mocno naciągana. Przyjrzyjcie się choćby zachowaniu tych napastników, którzy aktualnie nie walczą z Panną Młodą, a jeszcze trzymają się przy życiu - przecież w rzeczywistości wystarczyło, że jeden z nich zaszedłby ją od tyłu i dziabnął szablą. Ale z drugiej strony nie chodzimy do kina po to, żeby ktoś nam odwzorował rzeczywistość jeden do jednego. A jeśli chodzi o tzw. filmowość, to masakra w Domu Błękitnych Liści jest w tym aspekcie obezwładniająca. Reżyseria, sceny walki, gra kamerą - pieprzony majstersztyk. Zapamiętajcie nazwisko Yuen Wo-Ping, to facet, który jest odpowiedzialny za choreografię scen w Matrixie i Przyczajonym tygrysie, ukrytym smoku, a później wziął się za Kill Billa. No i efekt był taki, że film, który generalnie był hołdem dla kanonu kina kopanego... sam do tego kanonu trafił.

4
Finałowy pościg i mordobicie (Death Proof)

Dlaczego Death Proof okazał się taką klapą w światowych kinach? Tak, może trudno w to uwierzyć, ale ten film Tarantino niestety nie był zbyt dochodowy; przy budżecie 67 milionów dolarów w samych Stanach zarobił zaledwie 25 baniek. Co prawda wpływy z dystrybucji światowej były większe, ale, ale - te 67 milionów nie zawierają kosztów globalnej reklamy. I tak wyszło, że producenci byli przy tym projekcie mocno w plecy. Wytłumaczenie jest takie, że Death Proof bazuje na sentymentach Amerykanów za tanimi filmami akcji z lat 60. i 70., puszczanymi w tanich kinach na podwójnych seansach. To działo się jednak tylko w USA, więc reszta świata nie miała punktu odniesienia. A ci, którzy pamiętają te czasy, raczej na takie seanse nie chodzili; w końcu łatwiej było na nich o tzw. dziesionę niż artystyczne uniesienia.

Ale co by nie mówić, Death Proof wyszło Tarantino znakomicie. Zwłaszcza finałowa sekwencja pościgu z udziałem Kaskadera Mike'a i trójki dziewczyn. Zapuśćcie, to co prawda 17 minut, ale ogląda się jednym tchem. A już sam finał finałów jest jednym z naszych ulubionych "THE END" w historii.

5
Buongiorno! (Bękarty wojny)

Na koniec coś zabawnego, bo nie wspomnieliśmy o tym, że wszystkie filmy Tarantino mają w sobie potężną dawkę humoru. Czasem dyskusyjnego, ale jednak. No i mocno komediowe były także Bękarty wojny - gra w karteczki i praktycznie każde ujęcie z brawurowym Bradem Pittem. Tak, wybieramy buongiorno. Przeżyjmy to jeszcze raz.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Współzałożyciel i senior editor newonce.net, współprowadzący „Bolesne Poranki” oraz „Plot Twist”. Najczęściej pisze o kinie, serialach i wszystkim, co znajduje się na przecięciu kultury masowej i spraw społecznych. Te absurdalne opisy na naszym fb to często jego sprawka.