Czy można być najlepszym rozgrywającym swojej drużyny w XXI wieku, a mimo tego mieć wokół siebie tyle znaków zapytania? Baker Mayfield udowadnia, że tak. Kiepski sezon zawodnika, którego Cleveland Browns wybrali z numerem 1 draftu 2018 sprawia, że władze klubu mają poważną zagwozdkę. A zegar tyka...
Do dwunastej kolejki obecnego sezonu drużyny, których rozgrywający rzucili w danym meczu cztery przechwyty lub więcej, od początku 2015 roku miały w NFL bilans 0-37. Po dwunastej kolejce ich bilans wynosi już 1-37. Stało się tak za sprawą Lamara Jacksona. Rozgrywający Baltimore Ravens zagrał przeciwko Cleveland Browns bardzo słabo, ich defensywa nie pozwoliła mu na znalezienie odpowiedniego rytmu i zmuszała do błędów. W normalnych okolicznościach Browns powinni taki mecz wygrać. To się jednak nie udało.
Ravens przepchnęli zwycięstwo 16:10, bo ofensywa rywali z Cleveland nie stanęła na wysokości zadania. Posiadania piłki, które następowały bezpośrednio po odbiorach, Browns zamienili na zaledwie trzy punkty. Nic więc dziwnego, że po takiej porażce krytyka została znów skierowana na Mayfielda. To był kolejny jego słaby, nieefektywny występ, a przegrana oznacza, że na tydzień przerwy w terminarzu Browns – typowani przecież jako mocny kandydat do play-offów, a pewnie i czegoś więcej – udawali się z bilansem 6-6.
NR 1 ZDOLNEJ KLASY
W wyrównanej i silnej konferencji AFC zajmują przez to dwunaste miejsce na szesnaście ekip. A pytań wokół rozgrywającego tylko narasta. Mayfield to bowiem ciekawy przypadek – jednocześnie najlepszy QB zespołu odkąd ten wrócił na mapę NFL w sezonie 1999, a z drugiej strony coraz więcej wskazuje na to, że wciąż za słaby, by spełnić marzenia Browns o sukcesach. Jeszcze kilka lat temu w Cleveland liczyli w końcu na to, że oderwą się od dna i przez ten czas zbudowali mocną kadrę, która gotowa jest zwyciężać tu i teraz. Tylko czy z Mayfieldem?
26-latek to wyjątkowy przypadek. Do Cleveland trafił z numerem 1 draftu 2018, który zdaniem ekspertów był pełen talentów na pozycji rozgrywającego. Pięciu z nich zresztą poszło w pierwszej rundzie – Mayfield był jedynką, z trójką New York Jets wybrali Sama Darnolda, z siódemką Buffalo Bills sięgnęli po Josha Allen, Josh Rosen z numerem 10 poszedł do Arizona Cardinals, a numer 32 to był wybór Baltimore Ravens, którzy wybrali Jacksona.
Minęło kilka lat i można powiedzieć już dużo o tych zawodnikach, jednak decyzja Browns kiepsko się starzeje. Jackson ma już w dorobku nagrodę dla MVP ligi i wygrał jeden mecz w play-offach. Allen z kolei zrobił znaczący postęp i Bills to jedni z kandydatów do Super Bowl. Darnoldowi w Nowym Jorku nie wyszło, przeszedł do Carolina Panthers i tam też spisuje się bardzo słabo, a Rosen to niewypał, który zwiedził już kilka klubów. Od wspominanej na końcu dwójki Mayfield to lepszy QB. Od Allena i Jacksona już jednak nie.
NAJLEPSZY, A WCIĄŻ ZA SŁABY
Gdyby dziś próbować umieścić rozgrywającego Browns w hierarchii zawodników na swojej pozycji w NFL, pewnie wylądowałby w okolicy 15. miejsca. Biorąc pod uwagę, że oceniamy 32 zawodników, daje nam to ligową średnią. I tu zaczyna się cały dylemat klubu – na warunki Cleveland to dużo, bo odkąd klub w 1999 roku wrócił do NFL ma wieczny problem na pozycji QB. Na warunki zespołu, który ma się bić o mistrzostwo, to jednak za mało.
Stabilizacja to pojęcie obce dla kibiców Browns. Przez te 22 lata zmieniło się mnóstwo i dopiero ostatnie sezony to spokojny czas. Andrew Berry jest aktualnie dziesiątym generalnym menedżerem klubu w tym czasie. Kevin Stefanski jest dwunastym trenerem, licząc tych tymczasowych. Żeby uświadomić sobie, jak częsty był przemiał, to wystarczy powiedzieć, że duet Berry i Stefanski może za chwilę snuć wspólne plany na trzeci offseason – tak długiej współpracy GM-a i trenera nie widziano w Browns od lat 2005-2008. W to wpisuje się Mayfield. Jeśli spędzi w drużynie pięć sezonów, będzie pierwszym rozgrywającym z tak długim stażem od czasów Dereka Andersona (2005-2009), a jeśli chodzi o podstawowych graczy na tej pozycji, to ostatnim starterem przez tak długi czas był jedynie Tim Couch (1999-2003).
Couch również był jedynką draftu w 1999 roku i został wrzucony do nieprzygotowanego, słabego zespołu i od niego zaczęła się karuzela nazwisk. Do czasu przyjścia Mayfielda w drafcie 2018, Browns mieli 25 (!!!) różnych rozgrywających, którzy zaczynali co najmniej jeden mecz w pierwszym składzie. Po internecie krążą setki zdjęć kibiców w koszulkach, do których tylko dopisywali nazwisko kolejnego QB, licząc na to, że to właśnie będzie ten, który przełamie klątwę.
Mayfield jest pod tym względem wręcz zbawcą. Jako debiutant zaliczył mocne wejście do ligi, później drugi sezon miał odrobinę gorszy, ale w poprzednim, kiedy stery przejął Stefanski, poprawił grę. Poprowadził Browns do pierwszego awansu do play-offów od sezonu 2002 (do zeszłego sezonu jedynego po reaktywacji klubu), a tam udało się pokonać wielkiego rywala z dywizji, czyli Pittsburgh Steelers, którzy przez dwie ostatnie dekady znęcali się nad futbolistami z Cleveland.
BROWNS W PUŁAPCE
Pierwsze play-offowe zwycięstwo po 25 latach oczekiwaniach sprawiło, że kibice wreszcie dostali prawdziwe powody do radości i mogli oficjalnie zamknąć czarny rozdział w dziejach klubu. Koniec z fatalnymi Browns, którzy jeszcze parę lat temu kończyli dwa z rzędu sezony łącznym bilansem 1-31. W ciągu kilku lat przeszli wielką przebudowę i z najgorszej drużyny NFL stali się wiodącą siłą w konferencji. Mayfield też dołożył do tego swoją cegiełkę.
To sprawiło, że w tym sezonie wielu upatrywało w nich kandydatów do walki o tytuł. Fani Browns byli ostrożni, bo ich drużyna nigdy nawet nie awansowała do Super Bowl, jednak jeżeli mielibyśmy odsunąć przeszłość na bok i spojrzeć trzeźwym okiem, to ich obecna kadra ma niemal wszystko, by grać o mistrzostwo. Wszystko, poza rozgrywającym z najwyżej półki. Mayfield bowiem nie tylko nie poprawił się względem poprzednich sezonów, kiedy i tak był uznawany za rozgrywającego z drugiej dziesiątki w NFL, a wręcz zaliczył zjazd.
Ostatnie trzy mecze Browns spotęgowały frustrację kibiców. Zespół zdobył w nich łącznie 30 punktów, przegrał arcyważny mecz z Ravens wewnątrz dywizji, wcześniej wymęczył brzydkie zwycięstwo z najgorszymi w NFL Detroit Lions, a w pierwszym spotkaniu zostali rozbici 7:45 przez New England Patriots. Mayfield w sześciu ostatnich występach ma zupełnie przeciętne liczby – średnio poniżej 200 jardów na mecz, celność na poziomie 58% i tylko siedem przyłożeń. Zespół w tym czasie osiągnął bilans 2-4 z Mayfieldem za sterami, a po drodze w jednym spotkaniu zastąpił go Case Keenum i poprowadził Browns do zwycięstwa z Denver Broncos.
To też jeden z powodów słabej gry w ostatnich tygodniach – Mayfield gra kontuzjowany. Przeciwko Ravens wyglądał na mocno poobijanego, jego rzuty nie miały odpowiedniej siły, dlatego stał się łatwym celem dla rywali. A skoro jego podania nie były groźną bronią, to zespół z Baltimore skupił się na zatrzymaniu największego atutu Browns, czyli gry biegowej. Świetny duet Nick Chubb i Kareem Hunt zebrali razem tylko 40 jardów, bo wszystko spadło na nich. Tydzień przerwy może więc Mayfieldowi dobrze zrobić.
DOMINUJĄCY MOTYW
Temat przyszłości Mayfielda zaczyna jednak dominować nad sezonem ekipy z Cleveland. Duża liczba porażek na tym etapie sezonu to jedno, a brak play-offów na pewno byłby sporym krokiem w tył dla tej organizacji, jednak za każdym razem dyskusja wraca do osoby rozgrywającego. Na trudne pytania muszą odpowiadać sam zawodnik, który zaciska zęby, gra z urazami i opowiada, że sam decyduje, kiedy odpoczywa, ale też Berry oraz Stefanski.
– Szczerze mówiąc, to z taką ofensywą, jaką mamy, musimy być bardziej regularni i skuteczni w grze podaniowej – przyznał ostatnio generalny menedżer Browns. – Ale żeby była jasność: to niekoniecznie jest problem związany tylko z jedną osobą. Gra podaniowa wymaga idealnego skoordynowania, a zaczyna się od samej koncepcji i pomysłu na zagrywkę, kluczowa jest dobra gra linii i tak dalej. Rozgrywający, który ma celnie podać w odpowiednie miejsce to ostatni element tego łańcucha – dodawał.
Dla Browns to niezwykle ważna decyzja również z finansowego punktu widzenia. Nie od dziś wiadomo, że w NFL najlepiej zbudować silną kadrę póki rozgrywający jest na debiutanckiej umowie. W Cleveland starali się to zrobić i Mayfield ma przed sobą doskonałą linię ofensywną, jest duet świetnych biegaczy, w grze podaniowej stracił Odella Beckhama Jr., ale wciąż są chociażby sprowadzeni w ostatnich latach Jarvis Landry czy Austin Hooper. Przed tym sezonie z kolei dużo środków przeznaczyli na defensywę, gdzie i tak mieli już wybrane przez siebie w drafcie filary – Mylesa Garretta czy Denzela Warda.
CO DALEJ?
Rzecz jednak w tym, że Mayfieldowi debiutancka umowa się kończy. Są one skonstruowane w taki sposób, że gwarantują zawodnikowi cztery lata, a piąty to opcja klubu. Trzeba jednak podjąć decyzję o aktywowaniu jej już po trzech latach. Obecny sezon 26-latka jest czwartym i po poprzednim Browns nawet nie zastanawiali się, dlatego aktywowali opcję piątego roku. To oznacza, że dziś jego umowa obciąża budżet klubu na 10.5 mln dolarów, a w kolejnym sezonie – gdy wejdzie w życie opcja – ta kwota wyniesie prawie 19 mln. Uczciwie, jak na poziom prezentowany przez Mayfielda, już pomijając, czy to poziom na miarę najwyższych celów.
Trzeba jednak myśleć, co dalej. Wielu dobrze prosperujących QB na tym etapie kariery, co Mayfield, mają już podpisane kolejne kontrakty, tymczasem Browns nadal mogą mieć wątpliwości. Widzą bowiem, co dzieje się na rynku. Dziś rozgrywający z najwyższej półki otrzymują umowy ze średnią rocznych zarobków w wysokości minimum 35 mln dolarów. Mayfield nie pokazuje niczego, co dziś taki kontrakt by uzasadniało.
Browns nie będą się spieszyć. W przyszłym sezonie i tak zostaną z tym samym rozgrywającym, a decyzję podejmą później. Wtedy albo się z nim pożegnają, albo – jeśli uznają, że chcą go zatrzymać – mają dwie opcje, czyli długoterminową umowę albo franchise tag i przeczekanie o kolejny rok.
W przypadku Mayfielda (i rozgrywających w ogóle) tag to jednak średnio opłacalna opcja. Gdyby Browns przyznali mu go w 2023 roku, wyniósłby on 34 mln dolarów, w dodatku w pełni gwarantowanych. W 2024 roku kwota takiego taga już wyniosłaby 41 mln dolarów. Wliczając w to sezon 2022, czyli piąty na debiutanckiej umowie, to by dało Mayfieldowi w sumie 98 mln dolarów przez trzy lata. To średnio 32.6 mln, co dawałoby dziewiątą najwyższą kwotę dla QB w NFL.
PRZESTROGA OD POPRZEDNIKÓW
W podobnej sytuacji były już w przeszłości inne drużyny. Na myśl przychodzi chociażby przykład Los Angeles Rams, którzy swoją jedynkę draftu, Jareda Goffa, wynagrodzili nowym, dużym kontraktem sezon po tym, jak doszli z nim do Super Bowl, gdzie jednak przegrali. Kilka lat później mogli żałować. Goff zatrzymał się w rozwoju i wyraźnie ograniczał możliwości Rams, którzy na pozostałych pozycjach mieli skład gotowy do walki o tytuł. W końcu się go pozbyli, ale zostali z niespłaconymi pieniędzmi jako kulą u nogi, a ponadto musieli oddać dwa wybory z pierwszej rundy draftu, by w ogóle go Detroit Lions wcisnąć w wymianie za Matthew Stafforda.
Inny przykład podobny do Mayfielda to Marcus Mariota. Wybrany niegdyś z numerem drugim draftu przez Tennessee Titans rozgrywający pierwsze lata kariery miał bardzo podobne. Też w trakcie debiutanckiego sezonu zmienił mu się trener. Też – jak Mayfield – jego wskaźnik efektywności EPA (expected points added) wynosił średnio 0.05 na zagrywkę w pierwszych dwóch sezonach. Też miał średnią celność podań na tym etapie kariery na poziomie 62%, średnią 7.4 jardów na podanie i obaj mieli podobne sukcesy, bo Titans w trzecim sezonie z Mariotą wygrali mecz w play-offach – podobnie jak Browns z Mayfieldem.
Los Marioty został przesądzony w kolejnych latach. Tak samo jak Mayfield, on też w czwartym sezonie pracował z generalnym menedżerem, który nie decydował o jego wyborze z wysokim numerem draftu. Tak samo jak Mayfield, w czwartym sezonie miał też szereg drobnych kontuzji, a zaczęło się szybko – Mariota w pierwszej kolejce uszkodził łokieć, a Mayfield w drugiej tego sezonu bark. W czwartym sezonie w NFL Mariota zagrał w trzynastu meczach, miał bardzo przeciętne statystyki, a Titans nie zdecydowali się na nową umowę i w piątym sezonie walczył o wszystko. Mayfield zaraz może być w identycznej sytuacji.
PRZEBIĆ SUFIT
Browns mają twardy orzech do zgryzienia. Owszem, nie muszą się spieszyć, ale za chwilę pozostała część kadry będzie też domagała się podwyżek i trzeba będzie zadbać o utrzymanie filarów składu. Coraz mniej jednak wskazuje na to, że należy do nich rozgrywający. Fani też się przejmują, bo mają w pamięci karuzelę na tej pozycji z poprzednich lat i bez trudu potrafią sobie wyobrazić gorsze opcje niż Mayfield. Rzecz bowiem w tym, że tych lepszych nie ma aż tak dużo, to najwyżej kilkanaście nazwisk, a przecież realnie można postarać się o pozyskanie może dwóch czy trzech z nich, jeśli w ich zespołach zachodzić będą zmiany.
Niewykluczone, że Browns będą już w marcu szukać zastępcy Mayfielda i spróbują wymienić go do innej drużyny, a w zamian ściągnąć doświadczonego QB. Dostępni mogą być Russell Wilson albo Aaron Rodgers i każdy z nich z miejsca sprawiłby, że o Browns mówilibyśmy jako faworytach do gry Super Bowl. Z Mayfieldem wydaje się, że dobili do pewnego sufitu. Dziesięć lat temu kibice takiego zawodnika nosiliby na rękach, ale teraz oczekiwania są dużo wyższe.
Mayfield też sam sobie szkodzi. Grając z urazami chce pokazać charakter i determinację, ale osłabia drużynę. Wie jednak, że znalazł się w sytuacji, gdzie jego pozycja nie jest pewna, dlatego będzie jej bronił za wszelką cenę. Mimo wszystko jeśli będzie prezentował taką formę, jak dotychczas, trzeba go będzie stawiać na jednej półce z rozgrywającymi pokroju Kirka Cousinsa, Dereka Carra czy Jimmy'ego Garoppolo, czyli dobrych, ale nie na tyle, by wygrali mistrzostwo. A skoro tak, to przedłużanie umowy na warunkach, jakie otrzymują czołowi rozgrywający, nie wchodzi w grę.