Wraz z nadejściem nowego krążka Pushatego szykuje nam się prawdziwy powrót do przeszłości - gdzie kluczyki do DeLoreana?
Weekendowe fora internetowe i portale społecznościowe huczały od sensacji, którą wywołał artykuł Complexu. Pusha T został wybrany najlepszym żyjącym raperem - ku uciesze jednych i fali krytyki, a czasami szyderstw innych - no bo jak to, przecież to XYZ (tu wstawić ksywę ulubionego rapera) jest Goatem! Zgadzamy się czy nie, kości zostały rzucone, a wraz z nimi na stół trafił wywiad z twórcą Daytony, w którym artysta zdradził kilka szczegółów pracy nad nową płytą.
Kiedy w 1992 roku dwaj bracia - Gene i Terrence - zakładali rapowy duet Clipse, nie wiedzieli jeszcze, że tylko jednemu z nich przypadnie w udziale miano Best Rapper Alive. Terrence tworzył wówczas nieco inną niż obecnie muzykę, ale jak to mówił Goethe - kto nie idzie do przodu, ten się cofa. W myśl tego powiedzenia Pusha postanowił zainspirować się swoją twórczością sprzed siedemnastu lat: Album number four, I think I wanna get back into more song structure, and bridges, hooks. More of my ’02 self. More of my ’02 Clipse self, actually. Jak przystało jednak na członka rapowego panteonu, muzyk widzi w tym coś więcej, niż tylko kopiowanie swoich wcześniejszych dokonań - I feel like that way, if I execute on that, then you’re actually seeing both sides. You’re getting just the rap purist of me, and then you’d be getting the new rap artist who went through the school of Neptunes, being from Virginia Beach, seeing the Teddy Riley era, listening and loving all of this stuff. Just trying to absorb all of that energy—Timbaland, Missy. I think those are two different sides of the spectrum.
Czy my śnimy? Pusha T jest kolejnym artystą, który chce powrócić do swoich korzeni. Wcześniej taką informację mogliśmy dostać m.in. od The Weeknda, który oficjalnie skończył z daytime music. Abel z The Trilogy, Pushaty z Lord Willin' - do szczęścia będzie nam brakować już chyba tylko Drake'a z Take Care.
