Nowy film Quentina Tarantino, Once Upon a Time in Hollywood wchodzi na ekrany amerykańskich kin już w najbliższy piątek. W ramach promocji reżyser udzielił wywiadu, w którym opowiedział o nigdy niezrealizowanej produkcji zatytułowanej Double V Vega. Tak, chodzi o prequel Pulp Fiction.
Określenie kultowy często jest nadużywane, ale akurat do Pulp Fiction pasuje jak ulał. Obraz zgarnął Złotą Palmę w Cannes (werdykt wzbudził wtedy wielkie oburzenie), przyniósł duetowi Tarantino/Avary Oskara za najlepszy scenariusz oryginalny i podbił serca milionów widzów. Zresztą, robi to nadal.
Na fali hype'u amerykański reżyser rozważał nakręcenie historii, poprzedzającej wydarzenia z klasycznego filmu. Opowiedział o tym w rozmowie z dziennikarzem CinemaBlend. - Akcja miała toczyć się w Amsterdamie. Vincent (John Travolta z Pulp Fiction) prowadził tam przez kilka lat klub dla Marsellusa Wallace'a. Pewnego weekendu odwiedza go Vic (Michael Madsen z Wściekłych psów). Nie dotarłem jednak do punku, w którym wymyśliłbym, co dokładnie się wydarzyło i w jakie kłopoty się wpakowali - powiedział Tarantino.
Sequel niestety nie powstał i już nie powstanie, ale jest realna szansa na inny follow-up. Otóż Quentin gościł też w Happy Sad Confused, gdzie zdradził, że rozmawiał niedawno z Umą Thurman o kontynuacji Kill Billa! Przypominamy, że reżyser deklaruje od dawna zakończenie kariery po dziesiątym filmie. Once Upon a Time in Hollywood to numer dziewięć, a głośno jest o tym, że po raz ostatni Tarantino stanie za kamerą przy Star Treku. Czy tylko my wolelibyśmy jednak powrót do opowieści o Czarnej Mambie?