
Skoro sezon Premier League za pasem, to czas najwyższy na powrót Rankingu Sił. Stały cykl znów będzie można śledzić co kolejkę, ale zaczynamy od notowania przed rozpoczęciem rozgrywek. Na tym etapie to bardziej zgadywanie i spekulacja, jednak przecież każdy kibic bawi się w tego typu scenariusze i zadaje sobie w głowie pytania. Spróbujmy to uporządkować.
Na wstępie kilka zasad:
– to nie jest moje przewidywanie tego, na których miejscach dane drużyny skończą sezonu
– forma z okresu przygotowawczego ma minimalne znaczenie
– beniaminkowie, jako drużyny nowe w stawce, zaczynają na trzech ostatnich miejscach
To bardziej próba oceny siły zespołów przed startem rozgrywek. Kto zresztą śledził Ranking Sił Premier League przez ostatnie sezony, ten doskonale wie, o czym mowa. Kto jednak nie miał jeszcze okazji, to krótkie wyjaśnienie. Co kolejkę będziemy w tej rubryce dokonywać ruchów w górę i w dół notowania. Wszystkie zespoły ligi angielskiej wrzucone są na miejsca od 1. do 20. według moich prywatnych odczuć i wraz z ich występami, ich pozycje będą się tu zmieniać. Odchodzimy tym samym od patrzenia ślepo w tabelę – interesuje nas tu i teraz. Wychodzimy bowiem z założenia, że tabela nie zawsze mówi prawdę. Owszem, możesz być czwarty, ale jeśli jesteś świeżo po trzech z rzędu porażkach, to zapewne w Rankingu Sił znajdziesz się niżej.
Czas więc rozpocząć sezon 2021/22 od notowania wyjściowego, przed pierwszą kolejką. To nada tej zabawie pewną strukturę, choć już po otwierającym weekendzie konieczne będą roszady, które obecną kolejność nam wywrócą. O to jednak w tym wszystkim chodzi. Do dzieła.
*****
MANCHESTER CITY
Nie ma się co czarować, mistrz Anglii zaczyna sezon jako główny faworyt do obrony tytułu i wciąż ma najsilniejszą kadrę w Premier League. Wprawdzie latem odeszli Eric Garcia i Sergio Aguero, ale oni odgrywali marginalne role w poprzednim sezonie. Poza nim Manchester City sprzedawał tylko tych, którzy formalnie byli piłkarzami klubu, ale grali gdzie indziej, jak Jack Harrison czy Angelino. Dzięki temu udało się uzbierać środki na Jacka Grealisha – 100 mln funtów sprawia, że można się złapać za głowę, ale sam Pep Guardiola tłumaczył, że przy innych sprzedażach to tak naprawdę wydatek 40 mln.
Manchester City walczy jeszcze o Harry'ego Kane'a i jeśli pozyska tak klasowego napastnika, może zamknąć zabawę. To jedyna słabo obsadzona pozycja w zespole. Jeśli nie przyjdzie Kane albo inny snajper dużego kalibru, mistrzowie Anglii zostaną tylko z Gabrielem Jesusem i opcjami w stylu fałszywych dziewiątek jak Ferran Torres czy Phil Foden. W poprzednim sezonie się udało dowieźć mistrzostwo, ale drugi raz będzie trudniej. Reszta kadry jest jednak na absolutnie najwyższym poziomie. Wyliczanka nawet nie ma tu sensu, bo na większości pozycji Guardiola ma wartościowego pierwszego gracza i dublera. To wciąż jest drużyna numer 1 w Premier League.
MANCHESTER UNITED
Na Old Trafford postawili tego lata na konkrety. Przyszli dwaj piłkarze, ale za to jacy. Jadon Sancho to nabytek wymarzony – młody, a już doświadczony grą w mocnej Bundeslidze, spełniający wymóg wychowanka i taki, który wnosi brakujący element oraz będzie się jeszcze rozwijał. Ponadto Manchester United pozyskał Raphaela Varane'a i wraz z Harrym Maguire'em Francuz ma stworzyć jeden z najlepszych duetów stoperów w Premier League. Varane pomoże na problemy, jakie zespół miał przy stałych fragmentach gry – w poprzednim sezonie więcej bramek po nich straciło tylko Leeds.
Kluczem dla MU będzie zdrowie, bo jeszcze nie na wszystkich pozycjach jest odpowiednia głębia. Już na początku sezonu nie zobaczymy Marcusa Rashforda, co trochę zmniejsza potencjał tej ekipy, ale tak czy inaczej w erze post-Ferguson nie było na Old Trafford tak silnego zespołu. David de Gea i Dean Henderson w bramce, a w odwodzie trzeci Tom Heaton, wciąż niezła opcja. Aaron Wan-Bissaka i Luke Shaw na bokach obrony, Maguire z Varanem w środku, środek pomocy z Fredem, Scottem McTominayem, Paulem Pogbą (ciekawe, co będzie z nim w przyszłości?), Bruno Fernandesem i Donnym van de Beekiem, wyżej ustawieni Rashford, Jesse Lingard (o ile zostanie), Mason Greenwood i Sancho, a w ataku Edinson Cavani i Anthony Martial. Można tu wykonać pewne dociągnięcia, ale teraz to zadanie Ole Gunnara Solskjaera, by zbudowaną przez siebie kadrę zaprowadzić w końcu do zdobywania trofeów.
CHELSEA
Kto wie, czy po Manchesterze City to nie jest drugi największy potencjał kadrowy w Premier League. Chelsea ma wielu piłkarzy i opcji do rotacji Thomas Tuchel dostał sporo, dlatego sprawę trzeba postawić jasno – po przyjściu Romelu Lukaku to będzie mocny kandydat do tego, by zgarnąć mistrzostwo Anglii. Niemiecki menedżer w poprzednim sezonie poukładał drużynę w biegu, ale jej prawdziwy potencjał mieliśmy dopiero dostrzec po okresie przygotowawczym. Jednocześnie poza Lukaku spodziewany jest transfer Julesa Kounde z Sevilli i to pokazuje, jak myśli Chelsea. Szuka napastnika, który jest brakującym elementem tej układanki jak Lukaku, ale też myśli o przyszłości. Kounde to duży talent, ale komuś może wydawać się nabytkiem luksusowym, skoro obrona funkcjonowała za Tuchela tak dobrze, jednak Cesar Azpilicueta i Thiago Silva młodsi się nie robią, a Antonio Rüdiger ma umowę ważną tylko do końca sezonu.
Jeśli The Blues podtrzymają formę defensywną z wiosny, to kluczem do ich sukcesu będzie poprawa skuteczności. Na to zaradzić ma Lukaku i zadanie stoi przed nim duże – brak jakości pod bramką to bolączka Chelsea już od kilku sezonów. O podania Belg nie powinien się martwić. Mason Mount, Kai Havertz, Christian Pulisic i Hakim Ziyech to zestaw kreatorów z dużym potencjałem. Może też Lukaku uda się zdjąć nieco presji z Timo Wernera? Projekt, jaki buduje się na Stamford Bridge, wygląda obiecująco już teraz i zdołał już przynieść triumf w Lidze Mistrzów, ale przede wszystkim nadal będzie się rozwijał. Skoro przeskakiwanie kolejnych etapów idzie tam tak dobrze, to w tym sezonie trzeba wymagać realnej walki z City i United.
LIVERPOOL
Wydaje się, że co do pierwszych czterech drużyn w Anglii mało kto ma wątpliwości – można ewentualnie dyskutować o kolejności. Trudno jednak pozbyć się wrażenia, że o ile Manchester City cały czas dokłada świetnych piłkarzy, Manchester United od kilku lat robi kolejne kroki do przodu i załatwił dwie ważne potrzeby na rynku, a Chelsea myśli na lata, choć już zdobywa trofea, tak Liverpool to ostatnio zespół w stagnacji. Owszem, pierwsza jedenastka – jeśli jest zdrowa, co warto zaznaczyć po poprzednim sezonie – to gwarancja bardzo wysokiego poziomu, ale brakuje głębi.
Tu wciąż grają w większości ci sami ludzie, którzy wystąpili w finale Ligi Mistrzów w 2018 roku, w tym przegranym z Realem Madryt. Ba, od tego zwycięskiego finału rok później, w trakcie pięciu okien transferowych do Liverpoolu przyszli tylko dwaj gracze, którzy faktycznie coś wnieśli i grali często. To Diogo Jota oraz Thiago. Teraz kimś takim ma być nowy stoper Ibrahima Konate. Tak czy inaczej wszystko na Anfield rozbija się o to, czy tym razem urazy nie przetrzebią tej kadry. Przydałoby się też, by Sadio Mane poprawił zeszłoroczne liczy, podobnie jak Roberto Firmino. Kontuzje kontuzjami, ale brak skuteczności długo mógł sprawić, że nie byłoby w Liverpoolu TOP4.
LEICESTER CITY
Zaczęli od wygranej Tarczy Wspólnoty, jednak ledwo się sezon zaczął, a tutaj już jakieś problemy. Wesley Fofana złamał nogę w sparingu i Lisy ratują się kupnem Jannika Vestergaarda. Przychodzi ograny na poziomie Premier League stoper po niezłym Euro, choć skłonny do błędów. Inne ruchy Leicester City mogą się podobać. Patson Daka to rewelacja ligi austriackiej i ktoś nazywany „nowym Sadio Mane”. Boubakary Soumare przychodzi po zdobyciu mistrzostwa Francji z Lille i środek pola wygląda jeszcze lepiej, a przecież z Wilfredem Ndidi, Yourim Tielemansem i Jamesem Maddisonem już robił duże wrażenie. Zadbano też o doświadczenie w postaci Ryana Bertranda. Jednocześnie z klubu nie odszedł nikt z podstawowej jedenastki, dlatego Lisy nadal trzeba traktować jako jedną z wiodących sił w Anglii. Przebicie się do TOP4 może być jednak w tym sezonie trudniejsze i kto wie, czy Brendan Rodgers nie będzie pluł sobie w brodę, że ostatnie dwa sezony wyglądały tak, że Leicester City wypadało z gry na finiszu. W każdej innej lidze to byłby zespół na Champions League, ale w Anglii będzie musiał się wdrapać niemal na szczyt, by tego dokonać
ARSENAL
Nie będę krył, od szóstego miejsca w dół robi się trudniej. Wydaje się jednak, że Arsenal po udanej końcówce poprzedniego sezonu i kilku wzmocnieniach może myśleć o takiej pozycji. Jeśli skończyłby na niej sezon, byłby to postęp po dwóch z rzędu ósmych miejscach, ale do tego trzeba spełnić kilka warunków. Ben White musi wejść w rolę lidera defensywy, która dobrze prezentowała się zimą i wiosną. Bukayo Saka i Emile Smith-Rowe muszą nadal się rozwijać. Pierre-Emerick Aubameyang i Alexandre Lacazette muszą co najmniej zdobyć po 15 bramek. Przydałoby się również, by kilka nabytków sprzed rou zrobiło krok do przodu, chociażby Gabriel. Mikel Arteta ma przed sobą kluczowy sezon. Jeśli nie pokaże, że jest w stanie rozwijać tę drużynę i wprowadzać dobrą ofesnwyną piłkę, którą zapowiadał, może go za chwilę w Arsenalu nie być.
WEST HAM
Młoty świetnie spisały się przed rokiem, ale ten sezon to będzie inny rodzaj wyzwania. Dojdzie faza grupowa Ligi Europy i to będzie ciekawe, jak West Ham potraktuje te rozgrywki. Kadry nie udało się poszerzyć, bo poza drugim bramkarzem Alphonsem Areolą nie pojawił się nikt nowy. Mówi się wciąż o stoperze i napastniku, ale na razie nic konkretnego się nie wydarzyło. Nie wiadomo też, czy uda się ponownie pozyskać z MU Lingarda. Wydaje się więc, że w West Hamie liczą na rozwój tych, którzy już w klubie są. Najbardziej obiecująco pod tym względem wypada Said Benrahma. Algierczyk był gwiazdą Championship w Brentford i miewał przebłyski w poprzednim sezonie w barwach Młotów. Jeśli odpali, to front z nim, Michailem Antonio, Pablo Fornalsem i Jarrodem Bowenem może trochę namieszać. Szczególnie mając wsparcie Tomasa Soucka i Declana Rice'a za plecami.
TOTTENHAM
Spora zagadka przed nadchodzącym sezonem. Już nawet pomijając kwestię tego, czy Harry Kane zostanie, czy też nie. Tottenham długo szukał nowego menedżera i wylądował ostatecznie z Nuno Espirito Santo, pracę zaczyna nowy dyrektor sportowy Fabio Paratici i widać było, że ta drużyna potrzebuje przebudowy. Sprzedać Kane'a za około 150 mln funtów by na nią pozwoliła, jednak prezes Daniel Levy nie zamierza tego robić. Jeśli Kane zostanie, to z Heung-min Sonem nadal powinien tworzyć duet zdolny do tego, by Spurs gonili TOP4. Tylko kiedy Anglik wróciłby do składu, gdyby transfer do City nie wypalił? Za miesiąc? Co będzie z defensywą, która przed rokiem tak często się zmieniała, a teraz odszedł Toby Alderweireld? Nuno Espirito Santo potrafił dobrze zorganizować Wolves, co musi przenieśćna grunt klubu z Big Six. To może być rok mocno przejściowy.
ASTON VILLA
Przedsezonowi ulubieńcy fanów Premier League. Aston Villa uczy, jak przygotować się na życie po odejściu największej gwiazdy. Jeszcze zanim oficjalnie sprzedała Jacka Grealisha, miała już pozyskanych Emiliano Buendię, Leona Baileya, Danny'ego Ingsa i Ashleya Younga. Udało się jej też wypożyczyć z MU Axela Tuanzebe. Gdy więc Grealish został ostatecznie oddany do City za 100 mln funtów, okazało się, że Villa jest latem na plus i wcale nie wydała tak dużo. Tak się właśnie robi interesy.
Gdyby Grealish został, to wraz z nowymi nabytkami Villa mogłaby być jeszcze wyżej w wyjściowym notowaniu Rankingu Sił. To wciąż jednak jest dobre dziewiąte miejsce i zespół Deana Smitha myśli o pucharach, ale żeby nie było tak słodko trzeba powiedzieć o wątpliwościach. Największą wciąż jest mimo wszystko obrona. Emiliano Martinez ma za sobą bardzo dobry sezon, a Tyrone Mings zapracował na powołanie do angielskiej kadry na Euro, jednak od początku stycznia Aston Villa dopuszczała rywali do dużo większej liczby sytuacji niż na początku rozgrywek. Wiosną poza tym kulała bez Grealisha i choć teraz zastępców będzie kilku, Anglik był punktem odniesnia w ofensywie. Tak czy inaczej na Villę jest dziś hype. Zobaczymy, czy to da coś więcej niż środek tabeli.
LEEDS
Najbardziej rozrywkowa ekipa poprzedniego sezonu stawia na to, że znów dobrze się będzie bawić we własnym gronie. Marcelo Bielsa ogrywa w sparingach żelazny skład i wydaje się, że w jedenastce dojdzie tylko do jednej zmiany. Nie ma już Ezgjana Alioskiego, w jego miejsce wskakuje Junior Firpo i maszyna ma jechać dalej. Zobaczymy, jakie to da efekty. Leeds ma zgrany zespół i nie bało się wielkich, a po udanym sezonie w roli beniaminka teraz chce mocniej się porozpychać. Ofensywa z Patrickiem Bamfordem, Raphinhą i Jackiem Harrisonem wciąż będzie miała duży potencjał. Aby jednak poprawić albo nawet utrzymać zeszłoroczną pozycję, defensywa musi grać tak dobrze, jak w końcówce poprzedniego sezonu. Trudno powiedzieć, gdzie skończy Leeds, ale na pewno nie odejdzie od swojej filozofii ofensywnego grania w piłkę. Już samo to jest dla Premier League dobrą wiadomością.
EVERTON
Rafa Benitez zaczyna nowe porządki. Everton ma wielu piłkarzy w kadrze, ale nie tworzył kolektywu i Hiszpan przychodzi, by coś drgnęło z miejsca. Na pewno zabierze się za ustabilizowanie defensywy, bo z tym The Toffees mają kłopot od lat. Nie może dziwić, że Everton nie ruszał na szalone zakupy (przyszli Demarai Gray, Andros Townsend i Asmir Begović za łącznie 2 mln funtów), bo tu głównie są zawodnicy, którzy muszą odblokować swój potencjał. Carlo Ancelotti miał odsiać ziarna od plew i tego nie zrobił, dlatego zadanie dokańcza za niego Benitez. Ma z czego lepić dobrą drużynę i terminarz na starcie sezonu jest całkiem korzystny, ale jego wizja znacząco różni się od tej, jaką miał poprzednik. Jeśli jednak Hiszpan sprawi, że Everton zacznie grać na miarę swojego potencjału, to ta ekipa powinna się bić o puchary.
NEWCASTLE
Newcastle było w poprzednim sezonie mocno zależne od goli Calluma Wilsona, który wreszcie jest zdrowy i latem nie zrobiło niczego poza wykupieniem Joe Willocka z wypożyczenia, ale w klubie liczą, że największa zmiana dokonała się tam zimą. Wtedy bowiem Graeme Jones został asystentem Steve'a Bruce'a i podobno to on w największej mierze odpowiadał za treningi i zmianę w grze. Sroki wiosną potrafiły oddawać średnio dwa razy więcej strzałów niż przed jego przyjściem, grały bardziej odważnie i zaczeły wysyłać sygnały, że z marazmu można po prostu wyjść dzięki lepszej postawie na boisku. Mimo wszystko trudno jest ocenić tę drużynę. Dwunaste miejsce to taki bezpieczny środek, ale pewnie znajdą się tacy, dla których to za wysoko. I mogą mieć rację. Siłą Newcastle może być jednak stabilizacja na wielu ważnych pozycjach, nawet jeśli kadra nie rzuca kolana. Znakiem zapytania pozostaje Bruce. Nie ma wielu zwolenników wśród fanów, a przyjście Jonesa choć mu pomogło, to pokazało też, że on sam niekoniecznie jest właściwym wyborem dla tego klubu, skoro taki wpływ ma asystent.
WOLVERHAMPTON
Kolejna drużyna, która przeszła latem trochę zmian. Bruno Lage zastąpił Nuno Espirito Santo, co zwiastuje zmianę stylu gry. W Wolverhampton czeka go trudne zadanie. Poprzedni sezon faktycznie był słabszy, ale poprzednik wypracował z tą grupą piłkarzy duże zrozumienie i postawił mocne fundamenty. Lage z częścią z nich zerwie – do tej pory preferował system 4-4-2, co dla Wilków oznaczałoby zerwanie z charakterystycznymi wahadłami. Na pewno Lage nie jest trenerem nastawionym na defensywę. Czego by nie mówić o jego pracy na Estadio da Luz, to trzeba powiedzieć, że tamta Benfica grała efektowną piłkę. W klubie liczą, że to pozwoli Raulowi Jimenezowi na powrót do strzeleckiej formy, a także sprowadzono już Trincao. Ponadto Lage ma rozwinąć młodych Portugalczyków takich jak Pedro Neto, Vitinha czy Fabio Silva. W zespole Wilków tkwi potencjał, ale zanim nowy menedżer ułoży wszystko po swjemu, może minąć trochę czasu.
BRIGHTON
Gdyby w poprzednim sezonie Mewy lepiej wykorzystywały te sytuacje, które sobie tworzą, mówilibyśmy o drużynie z górnej połowy tabeli Premier League. Albo gdyby nie traciły przynajmniej tak dużo goli, bo przecież według liczb mniej strzałów na swoją bramkę przyjęły od nich tylko Manchester City i Chelsea, a mimo tego nie było wielu czystych kont. Brighton to bez wątpienia drużyna, która rozwija swój styl gry i nie nudzi przeciętnego widza, ale frustruje własnego kibica. Latem opuścił ją Ben White i Graham Potter ma wyrwę w defensywie. Do zdrowia wraca za to kilku ważnych piłkarzy jak Tariq Lamptey czy Solly March, a najdroższym nabytkiem jest Enock Mwepu, pomocnik z Salzburga. Mimo wszystko bez skutecznego napastnika sufit tego zespołu jest zawieszony niezbyt wysoko.
CRYSTAL PALACE
Jedna z największych niewiadomych tego sezonu Premier League. Crystal Palace znudziło się już defensywne granie i w klubie uznano, że po erze Roya Hodgsona czas na nowe otwarcie. Stery bierze więc Patrick Vieira i odmładza zespół. Przyszli Marc Guehi (21 lat), Michael Olise (19 lat) i wypożyczono Conora Gallaghera (21 lat). Doświadczenie ma wnieść Joachim Andersen, który w poprzednim sezonie bardzo dobrze spisywał się w spadkowiczu z Fulham. Wygląda to przyszłościowo i jeśli Christian Benteke podtrzyma formę z wiosny, to nawet znajdzie się w kadrze pół napastnika. Pytanie brzmi jedynie, jak Orły poradzą sobie bez dotychczasowych liderów szatni. Gary Cahill, Patrick van Aanholt, Scott Dann czy James McCarthy może już za dużo boiskowo nie dawali, ale doświadczenia im nikt nie odmówi. Znalezienie wspólnego języka może zająć tej ekipie trochę czasu.
BURNLEY
Nie stracili nikogo ważnego, ale też nie pozyskali żadnego płkarza, który znacząco wpływałby na ich grę. Po Burnley nadal będzie można spodziewać się dokładnie tego samego, co do tej pory. Został Sean Dyche i to najlepsza wiadomość dla fanów, bo bez tego menedżera mówilibyśmy tu o jednym z mocniejszych kandydatów do spadku. The Clarets wciąż może to grozić. Doświadczenie nie da zbyt dużo, jeżeli masz za słabych piłkarzy. Tutaj jest wyraźny kręgosłup, zgrany ze sobą latami, ale to grupa, które nie jest w stanie przeskoczyćpewnego poziomu. Nick Pope, James Tarkowski i Ben Mee w tyłach to pewność. Dwight McNeil, Ashley Westwood, Jack Cork i Josh Bronwhill znów utworzą środek pola, jednak o kreatywność dbać musi niemal wyłącznie ten pierwszy. Chris Wood nadal będzie musiał zdobyć te 12-15 bramek, by dać Burnley spokój. Mimo wszystko, co roku wymienia się ich do spadku, a oni co roku kończą nad kreską. Nikogo nie zdziwi powtórka tego scenariusza.
SOUTHAMPTON
O Świętych można się przed startem nowego sezonu martwić. Z klubu odeszli Danny Ings i Ryan Bertrand, na wylocie jest Jannik Vestergaard, a kuszony przez Aston Villę był również James Ward-Prowse. Jeśli i on zostanie sprzedany, będzie kłopot. Na razie Southampton łata dziury i sprowadził do ataku Adama Armstronga z Blackburn, który rok temu strzelał w Championship jak na zawołanie (28 razy). Musi jednak szybko znaleźć nić porozumienia z Che Adamsem. Reszta kadry nie zachwyca. Święci mają jedną z najkrótszych ławek w Premier League i to ich wyhamowało od połowy poprzedniego sezonu. W kalendarzowym roku 2021 zdobyli najmniej punktów w lidze. Jeśli nie poprawią szybko formy, mogą w tym sezonie drżeć od początku.
NORWICH CITY
Najmocniejszy z beniaminków. W poprzednim sezonie Championship Kanarki zdobyły aż 97 punktów, miały drugą najlepszą ofensywę i drugą najszczelniejszą obronę. Prowadzi ich cały czas Daniel Farke, a ze składu, który występował w Premier League w sezonie 2019/20 jest nadal Teemu Pukki, Todd Cantwell, Tim Krul i kilku innych. Nie ma jednak Emiliano Buendii, który po doskonałym roku (15 goli i 16 asyst) odszedł do Aston Villi. Mimo wszystko w Norwich liczą, że tym razem uda się utrzymać w Premier League i wydali na ten cel blisko 60 mln euro. Milot Rashica i Josh Sargent przychodzą z Werderu, Ben Gibson ma wspomóc defensywę, z Chelsea wypożyczony został Billy Gilmour, przychodzi również Christos Tzolis, gwiazda ligi greckiej z PAOK, a z Nicei pozyskany został Pierre Lees Melou. Norwich nadal chce grać ofensywną piłkę, ale mimo zdobytego już doświadczenia to nadal będzie drużyna walcząca o utrzymanie.
WATFORD
To inna drużyna od tej, którą żegnaliśmy w sezonie 2019/20, ale zmiany w Watfordzie to naturalna kolej rzeczy. Zespół do Premier League wprowadził Xisco, który obejmował stanowisko w trakcie poprzednich rozgrywek i pod jego wodzą The Hornets mieli najmniej straconych goli w Championship. To ważne przed walką o utrzymanie. Zespół dokonał też paru ciekawych ruchów. Imran Louza z Nantes kosztował 10 mln euro. Danny Rose i Joshua King przychodzą za darmo, ale doskonale znają realia Premier League. Emmanuel Dennis z Club Brugge wzmocni rywalizację w ataku. Jest tu też kilku starych znajomych na odpowiednim poziomie jak Troy Deeney czy przede wszystkim Ismailla Sarr. Trudno powiedzieć, co to da, ale w Watfordzie tkwi potencjał na coś więcej niż samą walkę o 17. miejsce.
BRENTFORD
Skoro mowa o absolutnym beniaminku, który do najwyższej klasy rozgrywek w Anglii wraca po 74 latach, to trudno stawiać go wysoko. Brentford ma jednak wszystko, by zaskoczyć – pomysł na siebie, odważne założenia, ofensywny styl gry i Ivana Toneya, który miał udział w sumie przy 43 golach drużyny w Championship i w barażach o awans. Brentford zaczyna sezon od nie tak strasznego zestawu meczów i kto wie, czy nie zobaczymy mocnego wejścia na euforii po awansie. To będzie jednak duże wyzwanie, by londyńczykom udało się na koniec przeskoczyć trzy inne drużyny. Tak czy inaczej powinno być ciekawie na nich patrzeć.