
Wchodzimy w rok olimpijski, a to oznacza, że po raz kolejny w trakcie igrzysk będziemy liczyć na naszych lekkoatletów. W ostatnich latach polska reprezentacja jest jedną z najlepszych ekip Starego Kontynentu, potrafiącą wygrać Drużynowe Mistrzostwa Europy czy klasyfikację medalową mistrzostw indywidualnych. Są jednak rzeczy, z którymi „Nowy Wunderteam” jeszcze (?) nie dał rady – rekordy Polski w konkurencjach olimpijskich, mające po kilkadziesiąt lat. Przedstawiamy najstarsze z nich.
Pchnięcie kulą kobiet – Ludwika Chewińska (19,58) – 26 czerwca 1976
Najstarszym niepobitym rekordem Polski jest ten, do którego pobicia - paradoksalnie – jest całkiem blisko. Nazwisko Ludwiki Chewińskiej może nie być do końca znane współczesnym kibicom lekkoatletyki, ponieważ ze względu na małe osiągnięcia indywidualne (zaledwie jedno halowe wicemistrzostwo Europy) nie wspomina się o niej tak często, jak o innych gwiazdach naszej „Królowej Sportu”. Nie odbiera jej to jednak miana najstarszego rekordu Polski. 19.58 to – w polskich warunkach – znakomity wynik, szczególnie w tamtych czasach.
W odróżnieniu od części topowych wyników tego rankingu, ten rekord był już jednak kilkukrotnie zagrożony. Najbliżej była Krystyna Zabawska z wynikiem 19.42, jednak i Paulina Guba ma już na swoim koncie pchnięcie na odległość 19.38. Guba od dwóch lat – z różnych względów – nie zbliżyła się do tego wyniku, jednak przy dobrze przepracowanym sezonie – kto wie? Jest jeszcze Klaudia Kardasz, wciąż mająca duże pole do rozwoju. Być może będzie to pierwszy pobity wynik z całej listy. Na to czeka sama pani Ludwika, która przy rekordowym pchnięciu… chciała wyjść z koła, myśląc, że kompletnie jej nie wyszło.
5000 metrów mężczyzn – Bronisław Malinowski (13:17,69) – 5 lipca 1976
Malinowskiego znamy głównie z jego wielkich osiągnięć na 3000 metrów z przeszkodami (o czym później), jednak i na pięć kilometrów potrafił pobiec w czasie niedostępnym dla kogokolwiek innego w Polsce. Jest to również rekord, którego końca nie należy się spodziewać w najbliższej przyszłości. Ostatnie wiarygodne próby jego pobicia miały miejsce na początku lat 90., a w XXI wieku nikt nie potrafił zbliżyć się do niego na mniej niż całe 20 sekund. Kandydatów na to, by choćby powalczyć o podobne wyniki – nie widać.
To oznacza, że o zmarłym tragicznie Malinowskim będziemy słyszeć jeszcze długie lata. Szczególnie że…
3000 metrów z przeszkodami mężczyzn – Bronisław Malinowski (8:09,11) – 28 lipca 1976
…to nie jedyny jego niepobity dotychczas rekord. To z tego dystansu bardziej znany jest Malinowski i to na tym dystansie zdobył złoty i srebrny medal olimpijski. Co ciekawe, aktualny rekord Polski pochodzi ze „srebrnego” biegu z Montrealu, bo w „złotej” Moskwie był o kilkadziesiąt setnych wolniejszy.
Ze względu na fakt, że 3000 metrów z przeszkodami to znacznie bardziej „polska” konkurencja niż „czyste” 5 kilometrów, to i kandydatów do pobicia tego rekordu było wielu więcej. Bogusławowi Mamińskiemu (medaliście mistrzostw świata i Europy) zabrakło… siedmiu setnych sekundy w 1984 roku. Łukasz Parszczyński i Krystian Zalewski w XXI wieku także byli znacznie bliżej niż ktokolwiek na 5 kilometrów. Niestety od tego momentu zastępców brak, więc „srebrny” bieg Malinowskiego zostanie jeszcze długo niezagrożony.
400 metrów kobiet – Irena Szewińska (49,29) – 28 lipca 1976
Z perspektywy czasu wydaje się wręcz nieprawdopodobne, że w ciągu trochę ponad miesiąca padły aż cztery rekordy, których nie pobito do dzisiaj. Jeszcze bardziej nieprawdopodobne jest to, że dwa z nich padły tego samego dnia. Dwa medale na igrzyskach w Montrealu – dwa rekordy Polski. I jeden świata, bo właśnie takim był ten Szewińskiej. Słynny bieg, na którym najwybitniejsza polska lekkoatletka odjeżdża (bo „odbiega” to mało powiedziane) rywalkom na ostatniej prostej, sprawiając wrażenie, że te stoją w miejscu, a nie próbują ją gonić. 49,29 było absolutnie wybitnym wynikiem wtedy, i jest takim wynikiem teraz. Dość powiedzieć, że ten wynik dałby złoto… na wszystkich igrzyskach olimpijskich w XXI wieku.
Już samo to może dużo mówić o prawdopodobieństwie jego pobicia w Polsce. Mamy najlepszą generację biegaczek w historii (Justyna Święty-Ersetic, Iga Baumgart-Witan i Małgorzata Hołub-Kowalik są odpowiednio na drugim, czwartym i piątym miejscu w polskich tabelach historycznych), a i tak najlepsza z nich traci do Szewińskiej ponad sekundę.
I nie oznacza to, że biegi stoją w Polsce na słabym poziomie. To Szewińska była tak genialna.
10 000 metrów mężczyzn – Jerzy Kowol (27:53.61) – 29 sierpnia 1978
Drugie mniej kojarzone u nas nazwisko, ale i konkurencja taka, że Polacy bardzo rzadko spoglądali w jej stronę z nadzieją na medale. Kowol zdobył zaledwie jeden – Uniwersjady, a i tak jego wynik wystarcza, by od ponad 30 lat nikt nie zbliżył się do niego nawet na pół minuty. Parę znanych nazwisk (Malinowski, Zalewski czy Kazimierz Zimny) się na polskich listach przewija, jednak dla większości był to raczej dystans drugiej kategorii. A teraz? Teraz mamy świetnych biegaczy w biegach średnich lub dłuższych z przeszkodami. Na tak odległe dystanse, z racji światowej dominacji krajów afrykańskich, raczej nikt nie patrzy.
100 metrów przez płotki – Grażyna Rabsztyn (12,36) – 13 czerwca 1980
Kolejny z rezultatów pokroju Szewińskiej. Dwunasty najlepszy wynik w historii konkurencji, który dałby złoty medal na każdych igrzyskach olimpijskich poza Londynem w 2012 roku, w którym o jedną setną sekundy szybciej pobiegła Sally Pearson. Niestety Rabsztyn na najważniejszych światowych imprezach nie potrafiła dorównać swoim rekordom, przez co (w odróżnieniu od chociażby drugiej na polskich listach Lucyny Langer-Kałek) nie przywiozła żadnego medalu. Jej rekordowy wynik powinien pozostać jednak w polskich tabelach na bardzo długo. I to mimo utalentowanych biegaczek w postaci Karoliny Kołeczek i Klaudii Siciarz.
800 metrów kobiet – Jolanta Januchta (1:56,95) – 11 sierpnia 1980
Januchta ze względu na swoją konkurencję, zdominowaną ówcześnie przez reprezentantki ZSRR i NRD, nie zdobyła medalu na żadnej wielkiej światowej imprezie (najwyżej była szósta na igrzyskach w Moskwie, w rekordowym biegu Nadieżdy Olizarienko na filmie załączonym wyżej), jednak dzięki pewnemu biegowi na zawodach w Budapeszcie na długie lata przejęła dla siebie rekord Polski. Co ciekawe, druga w tym biegu była Elżbieta Katolik, do dziś będąca na drugim miejscu polskich tabel.
Najbliżej poprawienia tego rezultatu w ostatnim czasie była Joanna Jóźwik biegnąca po piąte miejsce na igrzyskach w Rio de Janeiro. Do Januchty zabrakło jej niecałe pół sekundy. Czwarta w historii jest z kolei Angelika Cichocka, kolejna z aktywnych wciąż biegaczek. Pytanie tylko, czy obie panie po kontuzjach są w stanie jeszcze biegać na poziomie swoich „życiówek”.
100 metrów mężczyzn – Marian Woronin (10,00) – 9 czerwca 1984
Historyczne 10 sekund. Bardzo niewiele zabrakło do tego, by Woronin został pierwszym Europejczykiem, który zszedł poniżej 10 sekund. A w zasadzie, czy zabrakło? Oficjalny pomiar pokazał 9,992, jednak zasady były takie, że w takich sytuacjach zaokrągla się w górę, stąd równa „dycha”. Pozostał więc „tylko” rekord Europy i rekord Polski, który powinien utrzymać się jeszcze długo. Nie zanosi się raczej, by któryś z Polaków zszedł poniżej 10 sekund, mimo tego że już w XXI wieku widzieliśmy już 10.15 Dariusza Kucia i 10.19 Przemysława Słowikowskiego (w 2020).
Trójskok mężczyzn – Zdzisław Hoffmann (17,53) – 4 czerwca 1985
Jeden z dwóch pierwszych polskich mistrzów świata w lekkoatletyce (stąd powyższy skok, 17,42 z mistrzostw w Helsinkach w 1983), który rekord w swojej koronnej konkurencji wywindował do rozmiarów niedostępnych dla innych polskich skoczków. Najbliższy był Jacek Pastusiński dwa lata później, a w ostatnich latach jedynym Polakiem będącym w stanie skoczyć powyżej 17 metrów był… syn Zdzisława, Karol (17,16). Nie wygląda jednak by ktoś w najbliższym czasie miał w ogóle przekroczyć ponownie 17 metrów, a co dopiero zbliżyć się do tego naprawdę mocnego rekordu.
Siedmiobój – Małgorzata Nowak (6616) – 31 sierpnia 1985
Mimo że Karolina Tymińska bijąc „życiówkę” zdobyła brązowy medal na mistrzostwach świata w 2011 roku, to i tak zabrakło jej kilkudziesięciu punktów do rekordu Małgorzaty Nowak. Nowak medalu światowej imprezy nie udało się zdobyć, ale rekord, mimo Tymińskiej i innej medalistki, Kamili Chudzik, przetrwał po dziś dzień.
Jest jednak poważnie zagrożony, bowiem jedna z naszych lekkoatletycznych nadziei, Adrianna Sułek (rocznik 1999) już teraz ma rozwijającą się wciąż „życiówkę” na dobrym poziomie (6171). Może się ostatecznie okazać, że najmłodszy z najstarszych rekordów będzie jednocześnie pierwszym pobitym.