ASAP Rocky nazywa go bogiem, reszta fanów pieszczotliwie tytułuje Władcą Ciemności. Rick Owens konsekwentnie zdobywa serca (i portfele) punków, którzy lubią luksusy i czytają metki.
Wyobraź sobie, że jutro kończy się świat. Wielki finał wymaga odpowiedniej celebracji, dekadenckiej imprezy na bogato jak ostatni bal na Titanicu. Wszyscy umrzemy, baw się dobrze. To nie pierwszy lepszy piątek, więc obowiązuje dress code: romantyczna apokalipsa. Nikt nie ubierze cię lepiej na ten bal niż Rick Owens, bo tylko gość, który w swoich kolekcjach łączy estetykę BDSM z refleksyjną melancholią, dźwignie wyjątkową poetykę wydarzenia. Sam zresztą czasem wygląda, jakby się urwał z castingu do „Mad Maxa”.
Monumentalna postura, długie, kruczoczarne włosy, ubrany w masywne buciory i krótką, pękatą bomberkę, wszystko oczywiście czarne, bo choć w jego projektach pojawia się kolor, on sam nosi się bardzo minimalistycznie. Stylówki bez przesady, więc i życie bez ekscesów? Nie znoszę sztuki, ale lubię się zabawić – miał kiedyś powiedzieć, przechadzając się po pawilonach weneckiego Biennale. W pierwszą część zdania nie ma co wierzyć, drugą warto potraktować poważnie. Owens doskonale pamięta czasy, gdy Los Angeles tętniło orgią, przyciągało młodych, pięknych i głodnych przygód, był przecież jednym z nich, a gdy po przeprowadzce do Paryża złapał się na tym, że nie ma pod domem klubu, w którym mógłby potańczyć – koniecznie obskurnego, bo w wypolerowanych nie lubił bywać – sam uruchomił cykl imprez w swoim guście. Cztery lata temu zorganizował rave w paryskim Centre Pompidou. W 2019 r. świat może nie kończył się jeszcze tak bardzo jak dziś, ale już chylił się ku upadkowi. Trudno nie zauważyć, że gęstniejąca społeczno-polityczna atmosfera sprzyja Owensowi, bo w takich okolicznościach jego mroczna moda, będąca wyrazem jednocześnie nihilizmu i hedonizmu, buntu i nadziei, nabiera głębszego znaczenia, a sam projektant staje się idolem dwudziestolatków.
Rick Owens tańczy na TikToku
Przez lata ludzie w branży mody narzekali, że wszystko jest zbyt beztroskie – mówił w rozmowie z New York Magazine. Tłumaczyliśmy to sobie faktem, że nie ma na co reagować. Nie działo się nic, co wywołałoby wielkie społeczne poruszenie, masowe oburzenie. Teraz się dzieje. Trzeba jednak młodych ludzi, którzy wyrażą to oburzenie w sposób, w jaki nie było wyrażane wcześniej. My kiedyś buntowaliśmy się przeciwko pokoleniu, które przyszło przed nami, a teraz jesteśmy generacją, przeciwko której trzeba się zbuntować. Ustawiliśmy się i ktoś musi nas brutalnie usunąć. I usunie. Czekam.
Jeszcze poczeka. Choć Owens ładnie opowiada o potrzebie pokoleniowego przewrotu w modzie, jest jednym z niewielu projektantów, którzy niezmiennie wytrzymują starcie z dużo młodszą konkurencją. Nie żyje ze swoich rówieśników, jego ubrania kupują głównie milenialsi, kocha go i nosi generacja Z. Z kilku powodów. Po pierwsze, jest nowym królem TikToka. Publikuje content tak generyczny, że aż wspaniały. W jednym wideo je ciasto, w innym chodzi po supermarkecie. W jeszcze innym tańczy. Często towarzyszy mu Tyrone Dylan Susman, australijski projektant, model i współpracownik, niedorzecznie piękny wiking ubrany jak gwiazda glamrocka. Użytkowniczki i użytkownicy pokochali absurd publikowanych filmów, komentują, że nic lepszego niż Rick Owens na TikToku już nam się nie przydarzy.
Oryginalnie, odpowiedzialnie
Ale nie tylko ta nieoczywista obecność w internecie zdobywa projektantowi fanów wśród młodej widowni. Owens ubiera idolki i idoli milenialsów i gen z. Ciuchy jego projektu noszą m.in. Rihanna, gwiazdy Euforii Hunter Shafer i Zendaya, Kim Kardashian, Taylor Swift. Kanye West chodził w jego ubraniach tak często, że był niemal ambasadorem marki, a ASAP Rocky – poza tym, że nazwał projektanta bogiem – rapował w Excuse Me z At.Long.Last.ASAP, że wydał kolejne 20 tys. dolarów na Ricka Owensa. Zresztą Owens, który jesienią 2022 r. skończył 60 lat, dobrze czuje hiphopową estetykę, bez problemu tłumaczy ją na swój język. A do tego rozumie, że nowe pokolenie klientek i klientów kupuje zupełnie inaczej niż starsze generacje. Owens nigdy nie poszedł do pracy w dużym domu mody, choć dostawał propozycje, by objąć stanowisko dyrektora kreatywnego. Od lat konsekwentnie buduje autorską markę o wyrazistej tożsamości, pozostając symbolem niezależności i wartościowego indywidualizmu. Robi modę oryginalną, ekscentryczną, ale też odpowiedzialną, dla osób przejętych losami planety, których interesuje, z czego i gdzie ubranie zostało wykonane. Kurtki wysadza rybimi łuskami z recyklingu, które kupuje od rybaków z rdzennych społeczności Brazylii, materiały farbuje naturalnymi barwnikami, węglem bambusowym czy odpadami z tłoczenia oliwy z oliwek. Dziesięć czy piętnaście lat temu słowo odpowiedzialność w ogóle nie funkcjonowało w modzie – to również fragment wywiadu dla New York Magazine. Dziś wiele osób stosuje zrównoważoną produkcję jako chwyt reklamowy, sposób na powiększenie zysków. Jednak spośród wszystkich chwytów reklamowych ten jest naprawdę niezły. I jeśli chociaż trzy procent stosujących go nie ściemnia, to i tak świetnie.
Moda na mroczne czasy
Gen Z to pokolenie, które dorasta w czasach zamachów terrorystycznych, kolejnych masakr z użyciem broni palnej, kryzysów humanitarnych, katastrofy klimatycznej, pandemii koronawirusa, wreszcie wojny w Ukrainie. Zoomerzy wchodzą we wczesną dorosłość ze szlachetną ambicją zmiany świata, ale i zupełnie zrozumiałym poczuciem bezsensu. Depresja staje się chorobą cywilizacyjną. Rick Owens, tytułowany Władcą Ciemności, zdaje się rozumieć mrok czasów, w których żyjemy i wewnętrzne konflikty, które targają zetkami. Sam zresztą pamięta, że i jego młodości towarzyszyło często przejmujące wrażenie beznadziei. Spędził swoje lata dwudzieste w społeczności LGBT+ w L.A., dziesiątkowanej wówczas przez AIDS. Dziś jego pokazy są często diagnozą społecznych nastrojów, pozornie tylko gorzką refleksją nad rozpadem świata, bo ostatecznie przynoszą pokrzepienie. A przynajmniej taki jest cel.
Pocieszam się, że dobro zawsze bierze górę nad złem. To jest mój przekaz. Czy zdarza mi się romantyzować mrok? Ale glamouryzacja to także sposób radzenia sobie z czymś, co jest wszechobecne. Śmierć i niebezpieczeństwo są częścią życia, cywilizacje od zawsze szukały metod, które pozwalają je oswajać. Dlaczego w tylu domach wiszą krzyże? Żeby nam przypominać, że Chrystus cierpiał bardziej niż ktokolwiek z nas. Przedstawienia mężczyzny umierającego na krzyżu mają bardzo praktyczne zastosowanie – zmuszają nas do porzucenia lęku przed cierpieniem. Albo chociaż przypominają, żeby nie być zaskoczonym obecnością bólu w życiu – opowiadał w zeszłorocznej rozmowie z magazynem System.
Wywiad odbył się kilka miesięcy po pokazie Owensa na Tygodniu Mody w Paryżu, gdzie zaprezentował, jak sam mówi, jedną z najważniejszych kolekcji w swoje karierze. Paryski Fashion Week AD 2022 rozpoczął się zaledwie kilka dni po wielkoskalowej inwazji Putina na Ukrainę. Modelki Owensa chodziły spowite dyskretną mgłą, a w tle grała Piąta Symfonia Mahlera. Tim Blanks ze wspomnianego System pisał, że tamto Nabożeństwo ku czci piękna była wyrazem nieposłuszeństwa wobec ohydy faszyzmu. Faktycznie, zeszłoroczne pokazy miały w sobie znacznie więcej klasycznych subtelności niż zwyczajowy show Owensa, który lubi dyskutować z tym, co powszechnie uznajemy za ładne.
Milenialsi i gen Z kochają go również za daleki od boomeriady pomysł na seksualność, płeć i ciało. Owens trafia do ludzi, którzy nie myślą o męskości i kobiecości w sposób tradycyjny, wyzwala ze stereotypowego postrzegania świata. Owens chce kreować rzeczywistość w pełni inkluzywną. Wiele z tego, co pokazuję na wybiegach, jest motywowane żądzą zemsty. Mój pruderyjny, maczystowski ojciec już co prawda nie żył, gdy zrobiłem pokaz z gołymi penisami, ale gdyby żył, to by go to zabiło – stwierdził w Systemie.
Brokat z rynsztoka, miliony dolarów
Słuchałem ostatnio Lights, mojej ulubionej piosenki Sisters Of Mercy, trenując w mojej supernowoczesnej siłowni w mieszkaniu we Włoszech i wspominałem, jak słuchałem tego samego utworu lata temu w opuszczonym magazynie w L.A., naćpany, pijany, spłukany i sfrustrowany. Pyszny kontrast! – opowiadał z wyraźną satysfakcją w podcaście StyleZeitgeist. Faktycznie przeszedł długą drogę. Wychował się w małym kalifornijskim miasteczku, w gorliwie katolickim domu. Po liceum wyjechał do Los Angeles, gdzie najpierw studiował sztuki piękne, a potem modowe rzemiosło. Sprzedawał swoje projekty w awangardowym butiku Charlesa Gallaya. Dużo imprezował. W jego kolekcjach do dziś widać wielki sentyment do L.A. lat 80. i 90.
Mieszkałem przy Hollywood Boulevard, centrum szykownej deprawacji, której jako chłopak z małego miasta tak bardzo pragnąłem. Chciałem się tarzać w brokacie z rynsztoka. W Beer Busts, barze dla fetyszystów, pili punkowi chłopcy, w porzuconych budynkach w centrum miasta otwierały się tymczasowe kluby, na Crenshaw działało disco dla czarnych gejów, a na Labrea Boulevard odbywały się drag shows po hiszpańsku. Pamiętam, że byłem wtedy udręczony, zuchwały, dramatyczny i może nawet przez chwilę całkiem hot – wspominał w Highsnobiety.
To przy Hollywood Boulevard Rick Owens otworzył swój pierwszy butik. To w L.A. poznał Francuzkę Michele Lamy, która dała mu pracę, wyciągnęła go z alkoholizmu, którą poślubił – wcześniej spotykał się głównie z mężczyznami – i z którą jest związany, w życiu i biznesie, do dziś. Lamy jest projektantką, restauratorką, producentkę filmową, przede wszystkim kluczową postacią w Owenscorp, firmie, którą prowadzą wspólnie od prawie 20 lat i której zyski liczone są już w setkach milionów dolarów.
Kariera w modzie zaczyna się po 60-tce?
W materiale dla Vogue, w którym Rick Owens oprowadza po swoim mieszkaniu we Włoszech, największe wrażenie zrobiła niemal pusta szafa, bo okazało się, że projektant posiada zaledwie kilka par czarnych szortów i tyle samo, też czarnych, t-shirtów. Uwagę przyciągnęło również parę innych gadżetów. Na półce trzyma ludzką czaszkę, w kącie – sarkofag, który nazywa Lizą, na cześć Lizy Minelli. W wywiadach opowiada, że te przedmioty mają mu przypominać, że życie nie jest wieczne. Owens regularnie przyznaje się do obsesji na punkcie śmierci, paranoicznie wylicza, ile warte będzie to, co po sobie zostawi.
Co mu zapamiętamy? Że stworzył kawałek wywrotowej, ekscytującej mody, która podważa kanony. Że wprowadził na wybiegi ciała w różnych rozmiarach na długo, zanim reszta branży zrozumiała, jak bardzo to ważne. Jesienią 2013 r. Rick Owens zatrudnił do pokazu grupy taneczne ze stowarzyszeń studentek, które prezentowały jego kolekcję w mocnej choreografii – pokaz odczytano jako ważny w głos w walce o większą różnorodność w modzie. Z kolei w pokazie kolekcji męskiej z tego samego sezonu wystąpił estoński heavymetalowy zespół Winny Puhh. Muzyków ubrał w stroje zapaśników, wokalistę przebrał za starego czarnoksiężnika, modele chodzili dookoła występu – i tak Rick Owens stworzył pewnie najbardziej transgresyjny show w modzie męskiej ostatniej dekady. Dwa lata później do prezentacji kolekcji damskiej zatrudnił gimnastyczki, które pokazywały looki w parach, gdzie jedna oplatała ciałem drugą, była niesiona przez wybieg, a Owens tłumaczył, że to hołd dla siostrzeńskiego wsparcia, którym obdarzają się kobiety. Takich ważnych, mocnych momentów – oryginalnych projektów, kreatywnych pokazów – można mu wymienić jeszcze sporo, ale za wcześnie, by rozliczać Ricka Owensa z zasług. Biorąc pod uwagę, jakiego tempa nabrała w ostatnich latach kariera 60-letniego projektanta, najlepsze dopiero przed nami.