W kadrze kozak, w klubie średniak. Jak koszulka reprezentacji czyni Ricky’ego Rubio lepszym koszykarzem

Zobacz również:OSTATNI MECZ #4. Pakt
Igrzyska olimpijskie Tokio - koszykówka, Ricky Rubio
Fot. Oscar J. Barroso/Europa Press Sports via Getty Images

Kibice piłki nożnej zawsze mają pod ręką przypadek Garetha Bale'a, który kompletnie nie przykładał się do obowiązków w Realu, by dla Walii grać jak za starych, dobrych czasów, o czym przypomniał w trakcie Euro 2020. Przypadek Ricky’ego Rubio tak skrajny nie jest, ale również daje wiele do myślenia. Dlaczego jeden z najlepszych europejskich talentów swoich czasów osiąga tak wiele grając dla „La Roja”, a w NBA uważany jest co najwyżej za solidnego zawodnika?

Póki co Hiszpanie nie grają tak idealnie, jak spodziewają się tego ich kibice. W ostatnim meczu fazy grupowej przegrali ze Słowenią z Luką Donciciem na czele. To spowodowało, że grupę C turnieju olimpijskiego opuścili na drugim miejscu i nie mogli liczyć na „lżejszego” rywala w ćwierćfinale. Los przydzielił im Amerykanów, aktualnych mistrzów olimpijskich. Jest już pewne, że do kraju bez medalu wróci złoty medalista ostatnich igrzysk lub mistrz świata.

W całej układance Sergio Scariolo kluczową pozycję zajmuje Ricky Rubio. Rozgrywający „La Roja” po fazie grupowej zajmuje czwarte miejsce w klasyfikacji najskuteczniejszych koszykarzy całego turnieju. Ze średnim bilansem 23,6 punktów na mecz ustępuje jedynie Patty’emu Millsowi, Ruiemu Hachimurze i wspomnianemu Donciciowi. Tegoroczne igrzyska nie są pierwszą wielką imprezą, na której Hiszpan jest jedną z najjaśniejszych postaci. O dziwo, jego genialna dyspozycja nie przekłada się w podobnej skali na grunt klubowy.

ZŁOTE DZIECKO IBERYJSKIEGO BASKETU

U każdego wielkiego talentu proces dojrzewania przebiega nadzwyczaj szybko. Patrząc przez pryzmat koszykówki, u Rubio wszystko poszło migiem. Będąc w wieku ucznia polskiego gimnazjum, Hiszpan trenował już z dorosłą ekipą Joventutu Badalona. Kilka dni przed piętnastymi urodzinami zadebiutował w ACB, stając się oczywiście najmłodszym koszykarzem w historii.

Dalej sprawy toczyły się praktycznie idealnie. W sezonie 2006/07 (jako niespełna siedemnastolatek) zostaje wybranym odkryciem ligi. Odnosząc sukcesy z Badaloną na międzynarodowych parkietach, trzykrotnie z rzędu zostaje wybrany najlepszym młodym koszykarzem Europy według FIBA. Wonderkid przewodził również kadrze Hiszpanii, gdy ta w 2006 roku zdobyła złoto młodzieżowych mistrzostw Starego Kontynentu. Z bilansem 22 punktów, 12 zbiórek, 7 asyst i 6 przechwytów Rubio miażdżył rywali. Żaden z nich nie miał wówczas w połowie podobnego obycia z dorosłym basketem, co on.

Nie minęło zbyt wiele czasu, a już dostał szansę gry również w dorosłej kadrze. Ponownie zdobył kolejny kamień milowy, zostając w 2008 roku najmłodszym uczestnikiem finałowego meczu igrzysk. W Pekinie pełnił jednak funkcję młodego ucznia, który uczył się gry od starszych kolegów – Pau Gasol, Jose Calderona czy Juana Carlosa Navarro.

Cała otoczka i forma, jaką prezentował w tak młodym wieku Rubio, spowodowała, że stał się jednym z kandydatów do wyboru z czołowym numerem w drafcie. Porównywano go do Pete’a Maravicha, legendy Utah Jazz. – Mam nadzieję, że będę w stanie popracować nad osiągnięciem jego poziomu – odpowiadał nastolatek pytany o porównania do „Pistol Pete’a”.

Zawodnika wybrała Minnesota Timberwolves, która w loterii w 2009 roku dysponowała aż czteroma pickami w pierwszej rundzie. Było jednak wiadome, że Hiszpan od razu nie zagra w NBA. Kością niezgody była ogromna klauzula, jaką klub z Minneapolis musiałby zapłacić, by wykupić jego kontrakt z Badalony. Według nieoficjalnych szacunków mogło to być nawet osiem milionów dolarów.

AMERYKAŃSKI ETAP

Do Stanów trafił dwa lata po drafcie. W Minnesocie nie mogli doczekać się przylotu hiszpańskiego talentu. Jego debiut wyprzedał wszystkie miejsca w hali. Z czasem na dobre zadomowił się w składzie, zyskując nominację do meczu „Rising Stars” oraz plasując się na drugim miejscu w głosowaniu na Rookie of the Year. Idealną aklimatyzację zepsuła długa pauza od gry. W marcu 2012 roku Rubio zerwał więzadła krzyżowe, co wyłączyło go z gry na dziesięć miesięcy. Po powrocie nie było jednak widać regresu formy. Jeszcze w tym samym sezonie rozgrywający zanotował pierwsze triple-double w karierze.

Formę na poziomie 10 punktów, 8 asyst i 4 zbiórek na mecz Rubio prezentował w Minnesocie latami. Nie mógł nigdy narzekać na brak minut, gdyż przez cały pierwszy pobyt w Timberwolves przebywał na parkiecie średnio po pół godziny. Indywidualne osiągnięcia nie znaczyły wiele dla włodarzy klubu. Długa stagnacja organizacji spowodowała, że przed sezonem 2017/18 Hiszpana wytransferowano. O sile przetargowej zawodnika niech świadczy fakt, że w transakcji Timberwolves otrzymali od Jazz tylko pierwszy pick w nadchodzącym drafcie (którym okazał się Josh Okogie).

U Jazzmanów Rubio po raz pierwszy w życiu miał możliwość gry w playoffach. Ponadto był to jego najlepszy okres pod względem punktowym. To tutaj zdobył rekordowe 34 punkty w starciu ze Spurs. Rubio potrafił wchodzić na poziom znany z reprezentacji szczególnie w drugim sezonie. Parę występów ze statystykami na poziomie triple-double powodowało, że porównywano go nawet do innej legendy klubu, Johna Stocktona. Znów jednak w kluczowym momencie nie wytrzymało zdrowie. Kontuzja uda wyeliminowała go z walki do końca sezonu.

SZLACHETNE ZDROWIE?

Już w 2010 roku „Bleacher Report” zastanawiał się, czy Rubio nie rozpoczął kariery seniorskiej zbyt szybko i mocno. Wypominano mu, że grał z dorosłymi już jako nastolatek, podczas gdy jego amerykańscy rówieśnicy występowali w szkolnych rozgrywkach. Argument wydaje się mało trafny, patrząc na to jak wielu Europejczyków dobrze grało w NBA, mając wcześniej lata przygotowania na Starym Kontynencie. Jednakże sam Rubio opowiadając w wywiadzie „GQ” o różnicy pomiędzy hiszpańskimi a amerykańskimi rozgrywkami zasugerował inną hipotezę.

– W Hiszpanii mamy całkiem dobrą ligę. Według mnie to druga najlepsza na świecie. Gra się tam twardo i agresywnie. Duża różnica polega na tym, że w ACB mamy tylko jeden mecz tygodniowo, może dwa. Kiedy grasz jeden za drugim, jak w NBA, musisz oszczędzać nogi i szybciej się przygotować – mówił Hiszpan.

Przeglądając statystki z czasów gry w Europie, nawet będąc pełnoletnim, Rubio nie rozgrywał tylu spotkań co w NBA. W najlepszej lidze świata tylko raz rozegrał sezon, gdzie wziął udział we wszystkich 82 spotkaniach sezonu zasadniczego swojej ekipy (2013/14). Miał również trzy inne kampanie gdzie przekroczył barierę 70 występów. Nie liczymy play-offów, bo w nich do tej pory bohater tekstu zagrał zaledwie jedenaście meczów. Tak wielkich obciążeń nie ma oczywiście w rozgrywkach międzypaństwowych. Rubio co jakiś czas potrafi zabłysnąć wybitnym spotkaniem z wysokimi liczbami, lecz nie jest to coś, co pojawia się często w długich okresach.

Owszem, każdy koszykarz bierze udział w różnego rodzaju mistrzostwach, będąc tuż po zakończonym sezonie klubowym. Rubio nigdy nie musiał grać tak długo jak inni słynni Europejczycy ostatnich lat, choćby Giannis Antetokounmpo. Również na naszym podwórku da się znaleźć podobny przykład. Marcin Gortat wielokrotnie mówił, że trudno mu było połączyć rywalizację na najwyższym poziomie w NBA z grą w lecie z reprezentacją Polski.

EUROPEAN STATE OF MIND

Inną tezą może być po prostu styl gry. Rubio dobrze odnalazł się w warunkach amerykańskiego basketu, który przecież mocno różni się od tego znanego na Starym Kontynencie. Przy okazji wielkich turniejów problemy z dostosowaniem mają zawodnicy kadry USA. Przeważnie znikają one podczas obozu przygotowawczego, lecz tym razem przeniosło się to także na pierwszy mecz kadry Gregga Popovicha na igrzyskach.

Hiszpan znacznie lepiej czuje się grając w rozgrywkach sankcjonowanych przez FIBĘ. Szczególnie istotne są różnice z tolerowaniem starć fizycznych, fauli czy nawet – wydawać by się mogło błahej – rzeczy, jaką jest inna piłka. Ta „fibowska” ma masę krytyków wśród zawodników NBA.

Kolejną kwestią jest klimat gry. Nowy rozgrywający Cleveland Cavaliers jest związany z kadrą Hiszpani już grubo ponad dekadę. Z trenerem Sergio Scariolo oraz zawodnikami takimi jak Llull, Fernandez, bracia Gasol, Abrines czy Claver rozgrywający zna się od wielu lat. To z pewnością sprzyja zgraniu oraz atmosferze występów. W 2016 roku Rubio w rozmowie z Associated Press wspominał, że przez wiele lat zbyt wiele od siebie wymagał. Musiał zmienić swoje nastawienie do koszykówki.

– Wywierałem na siebie dużą presję, jakby od tego zależała cała moja kariera. W pewnym momencie postanowiłem zapomnieć o niej i po prostu grać dla zabawy, robić swoje i cieszyć się koszykówką – mówił dwukrotny medalista olimpijski.

Rubio nie raz wspominał o przemianie mentalnej, jaka zaszła w nim po śmierci matki w 2016 roku. Przez wiele lat służyła mu wsparciem i radą po każdym meczu. Od tego czasu stał się – jak sam mówił – bardziej świadomym człowiekiem. W „ewolucji” pomógł mu Raul Lopez – były reprezentant kraju, który za czasów dzieciństwa był idolem rozgrywającego.

– Zaczęliśmy trenować trzy lata temu i prawda jest taka, że to ​​bardzo pomogło na poziomie taktycznym, technicznym i mentalnym. Wszystkie trzy partie były takie same. Powiedziałbym nawet, że psychicznie znacznie więcej, bo chodzi tu o pewność siebie. Gdy twój idol mówi, że jesteś bardzo dobry, to podnosi twoje morale – opowiadał portalowi „Gigantes”.

Zmiana podejścia była zauważalna podczas ostatnich mistrzostw świata w Chinach. Rubio wspominał, że po raz pierwszy czuł się weteranem kadry. Z inną świadomością doskonale radził sobie na parkietach Państwa Środka. Poprowadził zespół do złota, samemu zdobywając tytuł najlepszego koszykarza turnieju.

Przykład Rubio pokazuje, że nie każdy „średniak” w NBA jest rzeczywiście średnim zawodnikiem. Poza Rubio podobne przykłady graczy, którzy w reprezentacji pokazują więcej talentu niż w klubie stanowią między innymi Patty Mills, Evan Fournier czy jego reprezentacyjny kolega Nicolas Batum. Ten ostatni w najlepszej lidze świata był stawiany jako przykład przepłaconego zawodnika. We Francji jest jednym z mózgów zespołu.

Hiszpański rozgrywający co jakiś czas pokazuje, że nie bez powodu określany był największym talentem Europy. W dobrych okolicznościach jest w stanie dać reprezentacji o wiele więcej niż większość teoretycznie lepszych amerykańskich kadrowiczów swojej kadrze. Na koniec wszystko sprowadza się do finalnego wyniku i osiągnięć, a tych w karierze Rubio nie brakuje.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Podróżuje między F1, koszykarską Euroligą, a siatkówką w wielu wydaniach. Na newonce.sport często serwuje wywiady, gdzie bardziej niż sukcesy i trofea liczy się sam człowiek. Miłośnik ciekawych sportowych historii.