Gdy inne nagrywają płyty, ona zmienia świat. I występuje na Super Bowl. Czy pozycja Rihanny jest niezagrożona, nawet jeśli nie wyda wkrótce nowego albumu?
Stanowczo dementuje doniesienia, że zaraz po występie na Super Bowl (12 lutego) ogłosi światową trasę koncertową, a występ będzie przedsmakiem nowej płyty, która ukaże się jeszcze w tym miesiącu. Te plotki mogą mieć źródło w fantazjach zniecierpliwionych fanów i jeśli traktować je poważnie to przede wszystkim jako krzepiące i – biorąc pod uwagę dzisiejsze tempo produkcji i konsumpcji muzyki – zaskakujące potwierdzenie, że wciąż jest ktoś, kto czeka. Tymczasem Rihanna konsekwentnie prosi o cierpliwość. Tłumaczy się nadmiarem zajętości. Próbuje się wyłgać opowieściami o tym, że co prawda nagrała już mnóstwo fantastycznego materiału, ale wciąż za mało, by skleić z tego doskonały pełnometrażowy album, a ją interesuje wyłącznie najwyższa jakość. Przecież nie będzie się potem dziewczyna wstydzić.
Dokładnie to samo mówiła w wywiadach przed premierą Anti, płyty, która ukazała się z końcem stycznia 2016 r. i jak na razie zamyka dyskografię wokalistki. Niemal wszystkie wcześniejsze albumy wydawała w regularnych, rocznych odstępach. Imponujące tempo. Anti od poprzednika dzieliły jednak cztery lata, opowieści o trudach tworzenia i emocjonalnym kryzysie, wreszcie trzy zaskakujące single, z których żaden nie znalazł się na płycie, co ostatecznie uznano za niezbity dowód na potęgę Rihanny. Rihanna na Anti bywa potężna, to płyta, którą rozpoczęła nowy rozdział w swojej muzycznej karierze. Pytanie, czy album mógłby być jednocześnie jej godnym finałem.
Wyobraźcie sobie, że Rihanna nie wydaje już żadnej płyty. Nigdy. Czy to aż tak nieprawdopodobny scenariusz po siedmiu latach czekania? Przecież świetnie poradziła sobie w biznesie beauty i fashion, może spokojnie żyć z produkcji pudru i koronek, zwłaszcza że ten puder i koronki są świadectwem jej gigantycznego wpływu na kulturę. Jeśli Rihanna nie wyda nowej płyty, nic się nie zmieni – dalej będzie nam triumfalnie panować. Ale jednocześnie jeśli nie wyda nowej płyty, scena pop straci wpływową postać, bo akurat tupet jej refrenów trudno podrobić.
Rihanna jest body positive
Latem ubiegłego roku Rihanna zdobyła status najmłodszej amerykańskiej miliarderki, była najwyżej notowaną kobietą w rankingu posiadaczy i posiadaczek samodzielnie budowanych fortun. Gdy rozpoczynała współpracę z LVHM, gigantem na rynku dóbr luksusowych, była z kolei pierwszą kobietą i pierwszą niebiałą osobą na czele dużego brandu działającego w ramach konglomeratu. To pod parasolem LVHM powstało odzieżowe Fenty zamknięte w 2021 r., i to w ramach tej samej współpracy funkcjonuje kosmetyczna marka Fenty Beauty i bieliźniana Savage x Fenty. Co jest tak niezwykłego w tym, że gwiazda pop firmuje swoim nazwiskiem linię kosmetyków albo ubrań?
W tym konkretnym przypadku bardzo dużo. Po pierwsze, mimo że Fenty nie istnieje bez hojnych i wpływowych udziałowców, uwodzi mocą marki w pełni autorskiej, nie sprzedaje produktów, a filozofię życia, której uosobieniem jest Rihanna – bezczelnej wolności, jedynej w swoim rodzaju mieszanki arogancji, dystansu, seksu i zabawy. Kiedy inne gwiazdy opowiadają o ideałach ruchu body positive i potrzebie wprowadzenia ciałopozytywnego podejścia do mediów czy mody, Rihanna bez wielkiego gadania realizuje postulaty równości, różnorodności i sprawiedliwej reprezentacji, tworząc produkty dla naprawdę wszystkich kobiet, niezależenie od koloru czy odcienia skóry, niezależnie od rozmiaru czy typu sylwetki. Fenty Beauty i Savage x Fenty to marki inkluzywne, feministyczne, a Rihanna zmienia kulturę, bo odpowiedziała na ignorowane do tej pory potrzeby kobiet niewidzialnych dla branży modowej i kosmetycznej, które dalej wierzą w nierealistyczne kanony. Z łamania zasad już dawno uczyniła swoje modus operandi i wciąż ostentacyjnie wypina się na usztywniające normy, a dowodem tego buntu są chociażby kolejne kampanie Savage x Fenty. Raz w roku Rihanna wypuszcza Savage x Fenty Show, coś na styku pokazu mody, koncertu i spektaklu tanecznego. Ostatni, zeszłoroczny show jest wspaniałą celebracją różnorodności z choreografią wykonywaną przez tancerki i tancerzy o różnych ciałach, w różnych rozmiarach.
Rihanna jest w ciąży
W czerwcu 2022 przyznano jej tytuł najmłodszej miliarderki, a w maju została matką. Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, pomyślałam, że przecież nie ma takiej opcji, żebym robiła zakupy w dziale dla ciężarnych – mówiła w rozmowie z amerykańską edycją Vogue. Sorry, ale ciuchy dają mi za dużo frajdy. Nie zrezygnuję z tej części życia, tylko dlatego że moje ciało się zmienia. Mam też nadzieję, że już udało nam się dokonać redefinicji tego, co przystoi kobietom w ciąży. Moje ciało dokonuje teraz wspaniałych rzeczy, nie mam zamiaru się go wstydzić. Tak kontrowała oburzenie obrońców moralności, którzy nie mogli spokojnie patrzeć, gdy Rihanna, mimo zaawansowanej ciąży, paradowała publicznie z odsłoniętym brzuchem, w krótkich topach, prześwitujących bluzkach i seksownych sukienkach.
Annie Leibowitz sfotografowała ją do Vogue w opinającym ciało, koronkowym kombinezonie, w wielkim, puchowym płaszczu, ułożonym tak, by było widać dumnie prezentowany brzuch, zrobiła jej też zdjęcie w kąpieli – cała sesja miała z premedytacją eksponować ciążę, bo Rihanna ani razu nie dała się przekonać, że przyszłej matce wypada nosić się skromnie, a najlepiej pokutnie. Na pokaz Gucci podczas Tygodnia Mody w Mediolanie przyszła w lateksowym crop topie, na Off White w Paryżu – w różowej skórzanej mini. Każda z ciążowych stylizacji Rihanny wyrażała niezgodę wobec kultury, która od kobiet w ciąży oczekuje powagi i pokory. Matka nie może cieszyć się swoim ciałem, bo ono nie należy już tylko do niej. Matka nie jest seksualna. Matka nie uwodzi. Rihanna pokazała, że matka może wszystko.
Rihanna jest anty
Gdy w 2016 r. wydawała Anti, zależało jej, by już sam tytuł albumu podkreślał jej nonkonformistyczną naturę. Rihanna nie robi tego, czego od niej oczekują, nie mizdrzy się, nie tłumaczy, nie przeprasza. Anti faktycznie było płytą wbrew wszystkiemu, do czego przyzwyczaiła nas na swoich poprzednich albumach. Premierę płyty pilotowały trzy single. Minimalistyczne FourFiveSeconds, które nagrała wspólnie z Kanye Westem i Paulem MCCartneyem; Twitter zastanawiał się, kim jest ten starszy pan i co to takiego The Beatles (mnie śmieszyło). Piosenkę ilustrował prosty, czarno-biały teledysk, tak bardzo odległy od krzykliwej pstrokacizny We Found Love. Agresywne Bitch Better Have My Money, zdecydowane bardziej w jej stylu, choć klip wywołał dyskusję o estetyzacji przemocy. I wreszcie American Oxygen, nudny protest song z teledyskiem, w który przebrała się za Bruce’a Springsteena.
Żadna z piosenek nie znalazła się na płycie, wszystkie zwiastowały jednak pewną przemianę. Anti potwierdziło, że Rihanna zaczyna kombinować, szukać, chce powiedzieć trochę więcej niż do tej pory, chce być ważna nie tylko hitami ze szczytów list przebojów, chce zostać doceniona za zuchwałe eksperymenty. To na pewno najlepsza płyta w jej dotychczasowym dorobku, choć do wielkiego albumu Anti jeszcze daleko. Niby wielowarstwowa i różnorodna, a jednak brakowało jej dramaturgii, płyta była nierówna. Z jednej strony porywała mocarną balladą Love On The Brain, intrygowała nieoczywistym jazgotem takiego Woo, ale i pozostawiała niedosyt piosenkami, które sprawiają wrażenie niedopracowanych szkiców. Anti, mimo paru mocnych momentów, pozostaje płytą niewykorzystanego potencjału.
Rihanna jest naga
Niewykorzystanego wtedy przez Rihannę, bo to, że ktoś na Anti skorzystał, jest oczywiste. Przez tych siedem lat od premiery ostatniego albumu Barbadoski muzyka pop zmieniła się, ale to nie znaczy, że Rihanna może nie wracać, bo wszyscy o niej zapomnieli. Wręcz przeciwnie. Przez ostatnich siedem lat muzyka pop zmieniła się, ale wiele z tych zmian nie byłoby możliwych bez Rihanny, a jej wpływ widać dziś bardzo wyraźnie, nieważne czy słuchasz Lizzo, Charli XCX, Cardi B czy Shygirl. I bynajmniej nie chodzi tu o podobieństwo muzyczne, zbieżności w brzmieniu czy stylu kompozycji. Chodzi o to, jak wspomniane wykonawczynie komunikują się ze światem, budują swoje publiczne persony, jak pokazują się na okładkach płyt, w jakim tonie utrzymane są teksty ich piosenek – wszystkie odgrywają ważną rolę w procesie wyzwalania ciała i kobiecej seksualności, a tę rewolucję zaczęła właśnie Rihanna.
Rihanna zmienia kulturę, wprowadzając podmiotowość w nagości
Anti jest płytą bardzo seksualną, Rihanna nie przebiera w słowach, nie chowa się za metaforami, jest pewna siebie, sprawcza, korzysta ze swojej seksualności na własnych zasadach, a dokładnie tak o seksie rapują dziś Cardi B czy Megan The Stallion, tak śpiewa w swoich sekspozytywnych piosenkach Shygirl. Rihanna lubi nagość, operuje nią bez skrępowania i poczucia winy, a to wciąż niecodzienne podejście, zwłaszcza w branży muzycznej, gdzie kobieta dalej nie może pokazać ciała, żeby nie oskarżono jej o wyrachowanie albo głupotę. Bo albo rozbiera się, żeby coś osiągnąć, albo rozbiera, bo nie ma nic innego do zaoferowania światu. Ewentualnie rozbiera się, bo jej kazali. Nie ma tu miejsca na radosną, świadomą nagość, która jest dobrowolnym wyborem dorosłej osoby. Kiedy Charli XCX pokazała się w skąpym bikini na okładce albumu Crash pojawiły się głosy, że to tylko po to, by przyciągnąć uwagę (a nawet jeśli, to co z tego?). Gdy Lizzo rozebrała się na okładce swojego Cuz I Love You, gratulowano jej odwagi – bo gdy kobieta w jej rozmiarze zrzuca ubranie, jest to postrzegane jako akt heroizmu. Rihanna zmienia kulturę, wprowadzając podmiotowość w nagości.
Rihanna jest dorosła
Czy występ na Super Bowl jest ukoronowaniem jej dotychczasowych zasług? Dostała już raz propozycję, kilka lat temu, ale wtedy odmówiła w geście solidarności z Colinem Kaepernickiem, zawodnikiem NFL, który na boisku protestował przeciwko nadużyciom siły przez policję, a polityczny aktywizm kosztował futbolistę sezon bez kontraktu. Tegoroczny występ może być symbolicznym powrotem z urlopu macierzyńskiego i muzycznej emerytury, na którą wysłało ją już parę osób sfrustrowanych przedłużającą się przerwą między płytami. Nie wiadomo, czy występ faktycznie zwiastuje premierę nowej płyty Rihanny. Nie wiadomo, jaka ta płyta będzie, choć po drodze zdarzyło jej się zdradzić, że nagrywa album dancehallowy (szkoda), eksperymentalny (już lepiej) i że pracuje z Pharrellem Williamsem (yes, please). W międzyczasie pojawiły się nawet nowe utwory. Na ścieżce dźwiękowej do filmu Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu (wszedł do kin w listopadzie 2022) znalazły się dwie piosenki wokalistki. Lift Me Up, ballada, nomen omen bardzo podniosła, zamaszysta, ale i przy całym rozmachu niepozbawiona szlachetności. Jedno ale – piosenka jest poprawna, nic oszałamiającego. Podobnie jest zresztą z utrzymanym w tym samym tempie i nastroju Born Again, choć to numer odrobinę ciekawszy. Czy można na ich podstawie cokolwiek prognozować? Skończyła się impreza, Rihanna od teraz nagrywa ballady? Niby powiedziała niedawno, że fani zabiliby ją, gdyby się okazało się, że czekali tyle lat na kołysankę...
Wciąż wiadomo skandalicznie mało o nowej płycie Rihanny, ale jedno jest pewne – Anti powinno doczekać się następczyni. Zwłaszcza że Rihanna wydaje się dziś dużo ciekawszą postacią niż piętnaście czy dziesięć lat temu, gdy po prostu wypuszczała hit za hitem. Dojrzała. Zabiera głos w ważnych społecznie kwestiach, została matką, prowadzi biznes z równościowym przekazem. A jednocześnie wciąż potrafi wystąpić w sesji zdjęciowej przebrana za jointa – zainteresowanych odsyłam do jubileuszowego wydania Dazed z września 2021. Przedłużająca się przerwa między albumami nie osłabia jej pozycji, jeszcze, ale wiadomo, że nie może przeciągać jej w nieskończoność – milczenie nie służy jej marce tak samo, jak zaszkodzi jej słaby album. Wreszcie będzie musiała wydać nową płytę, nawet jeśli niczego nie musi. Równie dobrze może to zrobić w tym miesiącu, na przykład 20 lutego. W swoje 35. urodziny.
Komentarze 0