Sezon NFL zakończył się niecały miesiąc temu bardzo interesującym Super Bowl, ale ligi amerykańskie mają to do siebie, że emocje nie kończą się wcale na ostatnim meczu. W przypadku najlepszych futbolowych rozgrywek świata oznacza to między innymi, że niemal od razu zaczynają się transakcje mogące odmienić bieg kolejnych lat. Zanim jednak doszło do tego na co wszyscy czekali – okresu podpisywania wolnych agentów – ligą wstrząsnęła inna informacja. Jeden z czołowych rozgrywających ligi ostatnich lat, Russell Wilson, zmieni drużynę.
Futbol amerykański to „ultimate team sport”, jak lubią na niego mówić Amerykanie, ale nie da się ukryć, że najważniejsza na boisku i tak jest pozycja rozgrywającego. Ta przerwa międzysezonowa miała być pod tym względem wyjątkowa, bowiem z reguły najlepsi gracze ligi na tej pozycji nie trafiają „na rynek” w żaden sposób – ani jako wolni agenci, ani przez wymianę, ani jakkolwiek inaczej.
Ostatnie dwa takie przypadki (Tom Brady do Tampa Bay Buccaneers w 2020 i Matthew Stafford do Los Angeles Rams w 2021) zakończyły się wygranymi w Super Bowl, więc wszystkie potrzebujące quarterbacka zespoły tylko czekały na rozwój wydarzeń. A te miały być co najmniej intrygujące.
DOMINO Z NAPISEM „RODGERS” UPADA
Aaron Rodgers, aktualny MVP ligi (dwa razy z rzędu), już rok temu nie był zbytnio zadowolony z sytuacji w Green Bay Packers. Nie dogadywał się ze sztabem personalnym, chciał mieć więcej do powiedzenia w kwestii budowy drużyny (to zresztą coś, co powtarza się u wybitnych rozgrywających) i ogólnie już był jedną nogą poza zespołem. Dodatkowo Packers w drafcie 2020 wybrali w pierwszej rundzie rozgrywającego Jordana Love’a, co miało mu się zbytnio nie spodobać, bo o ile drużynę można zrozumieć (zabezpieczenie na przyszłość przy coraz starszym Rodgersie), o tyle gwiazda zespołu wolałaby w drafcie wybrać kogoś, kto pomoże wygrywać mecze, a nie swojego długoterminowego zastępcę.
Ostatecznie Rodgers dał się przekonać na jeszcze jeden sezon, podobnie jak jego najlepszy skrzydłowy, Davante Adams, któremu po sezonie 2021 skończył się kontrakt. Obaj panowie sugerowali zresztą, że ten sezon będzie ich „ostatnim tańcem” w Packers. Biorąc pod uwagę, że Rodgers przez całą swoją karierę gra w Packers i od zawsze jest jednym z najlepszych zawodników ligi – jego odejście mogłoby być bombą medialną porównywalną do Toma Brady’ego.
Mimo tego że miał jeszcze rok kontraktu, wszyscy wiedzieli, że może odejść kiedy tylko chce. Takie nieoficjalne ustalenia miał mieć z Packers, którzy nie chcieli mu robić problemów i ewentualnie dostać w zamian bardzo dobrą cenę.
W międzyczasie robili jednak wszystko, żeby został. Za jego namową ponownie ściągnięto do drużyny Toma Clementsa – ulubionego trenera rozgrywających Rodgersa. Zakulisowe rozmowy w trakcie sezonu także bardzo się usprawniły i generalny menedżer Packers, Brian Gutekunst, doczekał się nawet paru komplementów od swojej gwiazdy. Wcześniej to on był głównym problemem Rodgersa. Rozgrywający po sezonie dał sobie miesiąc na zastanowienie. Jak się potem okazało, rozważał trzy opcje: powrót do Packers, koniec kariery i przejście do Denver Broncos, czyli drużyny, o której od kilku sezonów mówi się, że brakuje tam tylko rozgrywającego z prawdziwego zdarzenia.
Ostatecznie jednak większych emocji nie było – Rodgers został w Packers na nowym kontrakcie, który według pierwszych, niepotwierdzonych jeszcze pogłosek, może opiewać nawet na 200 milionów dolarów w ciągu czterech lat.
ATAK BRONCOS
To jednak nie koniec wrażeń. Ten emocjonujący offseason miał taki być właśnie ze względu na to, że liczba dostępnych rozgrywających z topu będzie znacznie większa. Kolejnym przypadkiem jest Deshaun Watson, jeden z największych talentów ligi, jednak nad nim wciąż wiszą zarzuty o molestowanie seksualne i nadal nie wiemy, kiedy sprawa zostanie wyjaśniona. Trzecią opcją był z kolei Russell Wilson, najważniejszy gracz Seattle Seahawks, drużyny, która w ostatnich latach zalicza coraz mocniejszy zjazd.
Doszło do tego, że w drużynie nie było prawie talentu poza samym Wilsonem, a coraz starszy rozgrywający już rok temu przebąkiwał, że chciałby odejść gdzie indziej, bo nie jest zainteresowany przebudową. A w zasadzie inaczej – zastosował ciekawą taktykę, mówiąc że on co prawda nie prosi o wymianę, ale gdyby Seahawks chcieli tego dokonać to on nie ma nic przeciwko i… wysyła im listę drużyn, w których chętnie by zagrał.
Tak przynajmniej było rok temu, a w trakcie nowego sezonu pojawiła się też zaaktualizowana przez samego zainteresowanego lista klubów. Ta przerwa międzysezonowa zaczęła się jednak bardzo spokojnie. Wilson nie okazywał publicznie swojego niezadowolenia, według raportów nie zrobił tego także w rozmowach prywatnych z drużyną. Wielu wierzyło, że jeśli sam nie poprosi Seahawks o odejście, to drużyna go nie wymieni i sprawa rozejdzie się po kościach. Wszyscy zajęli się więc Rodgersem, a kiedy ten podjął decyzję ruszyła lawina żartów i memów z Denver Broncos, którzy mieli ponoć wszystkie swoje siły skierować na walkę o rozgrywającego Green Bay Packers, a planem B było „jakoś to będzie”.
Rzecz w tym, że jak się potem okazało, Broncos już od tygodnia wiedzieli, że Rodgers raczej ich nie wybierze. Mądra drużyna w takiej sytuacji od razu szuka najlepszego planu B. A takim planem był Wilson. Nikt nie wiedział, że kiedy czekamy na w teorii jeszcze niepodjętą decyzję Rodgersa, generalny menedżer Broncos George Paton dogaduje właśnie megawymianę po innego znakomitego gracza.
Nie minęła godzina od oficjalnej decyzji Rodgersa, a świat NFL zaczął żyć innym hitem – Russell Wilson, wraz z czwartą rundą draftu, trafi do Broncos za dwie pierwsze, dwie drugie i piątą rundę oraz zawodników: rozgrywającego Drew Locka, defensywnego liniowego Shelby’ego Harrisa i tight enda Noah Fanta. Cena z gatunku bardzo wysokich, ale dokładnie takie płaci się za rozgrywających tego kalibru. Jednocześnie nie jest to wcale największa, jaką Broncos mogli zapłacić, co oznacza dobry deal dla obu stron.
Wilson bardzo szybko przykrył ogłoszenie Rodgersa, bo zmiana klubu zawsze emocjonuje kibiców mocniej niż pozostanie w aktualnym. Nie da się jednak ukryć, że dwie być może najważniejsze kostki domina już upadły (Watson może to jeszcze zmienić, choć tu trudno cokolwiek przewidzieć) – co to oznacza dla wszystkich zainteresowanych?
SUPER BOWL, FIASKO CZY PRZEBUDOWA?
Packers utrzymują w drużynie jednego z najbardziej utalentowanych graczy w historii, jednak będą mieli problemy z salary capem, gdzie aktualnie są na bardzo dużym minusie. Dodatkowo Davante Adams otrzymał od nich tzw. „franchise tag”, czyli roczną, w pełni gwarantowaną, bardzo wysoką umowę, którą można nałożyć na zawodnika bez jego zgody, kiedy obie strony nie dogadają się w sprawie długoterminowego kontraktu. To sprawia, że sytuacja finansowa pogarsza się jeszcze bardziej, ale dwie największe gwiazdy Packers zostają w drużynie.
Salary cap można łatwo manipulować i Packers na pewno stosunkowo szybko wyjdą na prostą – zwolnią kilku mniej ważnych zawodników, innych czeka restrukturyzacja kontraktów. Dodatkowo kontrakt Rodgersa i ewentualna długoterminowa umowa Adamsa może być tak ustalona, by większość pieniędzy uderzała drużynę nie w tym, a w kolejnych latach. Pytanie tylko czy Packers będą w stanie jakkolwiek wzmocnić drużynę poza pozostawieniem nowych gwiazd? Mają oczywiście draft, ale nie samymi „świeżakami” zespół żyje. Przydałoby się kilku weteranów z wolnej agentury, a tutaj wielkiego budżetu nie będzie. Inna sprawa, że po zakończeniu kariery przez Toma Brady’ego i kilku innych sytuacjach konferencja NFC, w której grają Packers, wydaje się być na dość niskim poziomie. Bardzo możliwe, że nawet z aktualnym składem drużyna z Green Bay jest jednym z głównych faworytów do mistrzostwa i występu w Super Bowl.
Broncos tymczasem w końcu otrzymują swojego rozgrywającego, na którego czekali od momentu zakończenia kariery przez Peytona Manninga – od tego momentu minęło już sześć lat. Są bardzo dobrze zbudowaną drużyną, z talentem zarówno w ataku, jak i w obronie, czego nie można powiedzieć o Seahawks w ostatnich latach. Lepsza będzie także linia ofensywna, dzięki czemu Wilson być może nie będzie musiał drżeć o swoje zdrowie w co drugiej akcji.
Czy jest to drużyna do walki o najwyższe cele? Można rzucić tutaj klasycznym „czas pokaże”, bo nie dowiemy się jak dobry będzie Wilson w Broncos, dopóki nie zobaczymy go na boisku. Ważniejsze jest jednak to, że Broncos grają w konferencji AFC – przeładowanej młodymi gwiazdami na pozycji rozgrywającego i pełnej drużyn z aspiracjami gry o Super Bowl. Dywizja AFC West, w której gra ekipa z Denver, jest aktualnie najmocniejszą w lidze – w tej samej są Kansas City Chiefs z Patrickiem Mahomesem, Los Angeles Chargers ze znakomitą młodą gwiazdą w postaci Justina Herberta oraz Las Vegas Raiders, którzy mimo problemów weszli w ubiegłym sezonie do play-offów, a teraz powinni się ustabilizować na wyższym poziomie. Przed Wilsonem stoi nie lada wyzwanie, ale po raz pierwszy od kilku lat ma wokół siebie drużynę, która mu w nim pomoże.
A co z Seahawks? Cóż, po latach robienia sobie nadziei na wielkie rzeczy ze względu na Wilsona, czas na gruntowną przebudową i zbudowanie wszystkiego od początku. Najlepiej świadczy o tym fakt, że ekipa z Seattle poza Wilsonem pozbyła się także wieloletniego lidera defensywy, Bobby’ego Wagnera. Obaj z Wilsonem przyszli do drużyny tego samego dnia w 2012 roku i tego samego dnia w 2022 z niej odeszli.
Wagner został zwolniony z przyczyn finansowych – w ten sposób Seahawks zwolnili sobie kilkanaście milionów z salary cap, a raczej nie będzie im potrzebny weteran, kiedy najbliższe sukcesy to na ten moment perspektywa minimum kilku sezonów. A zacząć muszą od pozycji rozgrywającego – przychodzący z Broncos Drew Lock nie ma zbyt dużego potencjału i trzeba będzie poszukać gdzie indziej – w drafcie lub na rynku kolejnych latach. Jest spora szansa, że Seahawks będą jedną z gorszych drużyn NFL w przyszłym sezonie, choć to akurat może im pomóc – klasa rozgrywających w przyszłorocznym drafcie ma być znacznie lepsza niż w aktualnym, a drużyna z Seattle miałaby wtedy jeden z najlepszych wyborów.
Przerwa międzysezonowa w NFL zaczęła się od potężnego wybuchu, a dopiero się rozkręcamy. Już za chwilę wolna agentura, w której setki zawodników zmienią drużyny, a zaraz po tym draft. NFL, mimo że gra tylko w sześciu z dwunastu miesiąców w roku, nigdy nie śpi. Rodgers i Wilson po raz kolejny nam o tym przypomnieli.
Komentarze 0