Rzecz gorsza niż walka Kapeli z Kossakowskim? Zachwycanie się ich pojedynkiem

Zobacz również:Wałęsa, Kwaśniewski, Kaczyński, Komorowski, Duda… Jak wyglądały wybory prezydenckie od 1990 roku?
kapela kossakowski tweet lewica prime mma

Stało się. Lewicowy poeta i aktywista Jaś Kapela pokonał w oktagonie prawicowego youtubera i quasi-dziennikarza Ziemowita Kossakowskiego. Dla entuzjastycznie komentujących nie ma znaczenia, że całość odbyła się podczas żenującej pato-gali trzeciej kategorii, a walka od początku była reklamowana jako ideologiczny konflikt.

Zwyczajnie wypada pogratulować jednemu i obrazić drugiego. Bo samo obicie mordy prawakowi stało się pretekstem do wyrażenia zachwytów nad tą wiekopomną sytuacją. Dorzuceniem swoich trzech groszy do pełnych jadu, hejterskich komentarzy konserwatywnej frakcji na kanałach społecznościowych Kossakowskiego. Nikomu, niezależnie od światopoglądu, nie ma co życzyć przyjęcia takiego szamba nienawiści. Również z tej perspektywy, ciekawe jest to, co stało się na liberalnej – i lewicowej – części internetu. A stało się coś, co najłatwiej określić jednym słowem-wytrychem: schadenfreude.

W niedawnym felietonie mój redakcyjny kumpel, Cyryl Rozwadowski, pisał: stop making stupid people famous, przeczytamy zapewne w komentarzach pod tym tekstem w social mediach. Prawda jest jednak taka, że już za późno, by rzucać takimi sloganami. Znaleźliśmy się w miejscu, w którym federacje freakfightowe wylansują każdego, kto będzie chętny nakrzyczeć na drugą osobę, rzucać w nią różnymi przedmiotami i ostatecznie stanąć w oktagonie (lub rzymskiej klatce). Fejkowe MMA stało się już realną drogą kariery, z której korzystają osoby z coraz to różniejszych profesji i gałęzi polskiego, ubogiego showbiznesu.

Każdy chociaż trochę obeznany w mechanizmach, jakimi rządzą się social media – czy internet w ogóle – nie powinien być zdziwiony pokłosiem tych sytuacji. Wspominał o tym Rafał Krause, kiedy pochylał się nad zjawiskiem patostreamingu. Para-influencerem, pseudocelebrytą czy internetową osobistością może stać się w zasadzie każdy. Niezależnie od wykonywanego zawodu, posiadanego wykształcenia czy statusu materialnego. Oczywiście, wszystkie wymienione czynniki mogą ułatwić – lub utrudnić – osiągnięcie założonego celu, ale niezależnie od nich: da się to zrobić bez większego bólu.

Muszę przyznać, że fascynuje mnie sposób, w jaki Jaś Kapela próbuje reanimować swoją dogorywającą karierę. Publicysta Krytyki Politycznej odwiedził program Krzysztofa Stanowskiego, a później podążył – usłaną fejmem – ścieżką freak fightów. Pierwsza, jak się okazało niezwykle udana walka, już za nim. Nie umknęło to uwadze twitterowych komentatorów, osób często pełniących publiczne stanowiska. Potrzebę skomentowania, ba, pogratulowania Kapeli poczuli m.in. poseł KO Franek Sterczewski, działacz społeczny Jan Mencwel, aktywistka Maja Staśko czy ekonomista Jan Zygmuntowski. Nie dotarłem do większej liczby przykładów, ale obstawiam, że przywołane przez mnie mogą stanowić papierek lakmusowy tego, co dzieje się od soboty w głowach wielu przeciwników konserwatywnego światopoglądu. Jest to tym bardziej przykre, że wyżej wymienieni wykonują też wiele potrzebnych i odważnych działań na społeczno-politycznym poletku.

Niestety, tym razem wszyscy uderzyli w podobne, zaskakująco żenujące tony. Dyskusja o tym, jak zdewaluowało się pojęcie reductio ad Hitlerum to materiał na osobny artykuł lub podcast. Wystarczy zwyzywać kogoś od nazioli/faszystów/neonazistów, żeby skutecznie wyłączyć kontrargumenty takiej osoby z jakiejkolwiek dyskusji, najczęściej internetowej. Nowe, nie znałem. Nie spodziewałem się też, że osoby stojące raczej po lewej stronie barykady z taką lekkością podchodzą do języka nienawiści. Języka, który regularnie wytykany jest partii rządzącej. I generalnie ludziom o odmiennych poglądach na rzeczywistość niż te o liberalnym zabarwieniu. Jasne, że często zasadnie – tylko po co wchodzić w te same buty?

I tak oto Jan Mencwel generalnie gardzi walkami MMA, które nazwał ostrą patolą. Ale z miny tego faszysty Ziemowita Piasta Kossakowskiego czerpie już nieskrywaną satysfakcję. Jak napisał na Twitterze: zrobiła mu wieczór. Jak to się mówi: dziwny flex, ale okej. Z kolei wspomniany Jan J. Zygmuntowski postanowił, że specjalnie na tę okazję odblokuje Jasia Kapelę na TT. I złoży mu gratulacje udanej walki z gnidą Ziemowitem Kossakowskim. Radujmy się, bo ten prawak z TVP – za pomocą potężnych ciosów Kapeli – sobie głupi ryj rozwalił.

Przyznam szczerze, że o istnieniu Piasta Kossakowskiego dowiedziałem się dopiero przy okazji dyskursu o Prime MMA. I jeśli wcześniej zachowywał się na polu zawodowym nieodpowiednio, manipulował faktami, realizował materiały dla TVP Info z narzuconą przezeń agendą – niespecjalnie szanując przy tym mityczny dziennikarski obiektywizm – to jasne, że ciężko w jakikolwiek sposób go bronić. Pytanie, co wnosi do dyskusji nazwanie go faszystą czy – stosowaną zresztą przez youtubera – gnidą. Zawsze następuje wielkie oburzenie, kiedy ktoś z prawa obraża w mało wysublimowany sposób kogoś z lewa. Ale kiedy sytuacja się odwraca, według niektórych komentatorów, wszystko jest spoko. Bo tym złym się należy i sami sobie na to zapracowali.

Nieco łagodniej podszedł do tematu poseł Sterczewski, który jednak nie wyzbył się złośliwości. Mały Jaś pokazał wielkiej prawicy i TVP – ja bardzo przepraszam, ale WUT Franku? Kompletnie niezrozumiały tok myślowy: co takiego pokazał, która wielka prawica się tym przejęła? Ale to nie koniec. W końcu Jaś Kapela wygrał z prawakiem, który codziennie raczy się niezdrowymi parówkami i tłustym boczkiem, a wszystko popija żurkiem pełnym białej kiełbasy. Bo nasz dzielny Jaś rozprawił się z uosobieniem Marszu Niepodległości bez kęsa mięsa. Dążenie do dalszej polaryzacji? Checked. Wartościowanie kogoś przez pryzmat roślinnej lub pełnej wędlin diety? Checked. Konsolidujący, otwarty i niedyskryminujący nikogo język? Nie wykryto, a przecież o podobne sprawy Sterczewski walczy w Sejmie.

Koniec końców, jakie znaczenie w lewicowej czy prawicowej konstelacji mają zarówno Kapela, jak i Kossakowski. Symboliczno-memiczne, to wszystko.

Dość zabawna była też wypowiedź Mai Staśko, której narracja uderza w prawicę, która – nie da się ukryć – często obraża, wyzywa i krzyczy. A na końcu przegrywa, bo przecież w sobotę, 19 lutego 2022 roku, doszło do porażki, po której rząd PiS-u już się nie podniesie. A korwiniści czy konfederaci już nigdy nie pójdą do wyborczych urn. Wystarczyły pięści Jasia Kapeli, naszego zbawiciela.

Niesamowite jest to, jak Galopujący Major zinterpretował emocjonującą lewicujących fajnopolaków i prawicowych faszystów walkę. Kapela obalił nie tylko konserwatywne wartości, ale również mit peda*a/piz*y w rurkach. Ubierając strój jednorożca, przypinając kwiatuszki do sutków i nieustannie podkreślając archetyp mężczyzny pozbawionego toksyczności. I wszystko fajnie, samemu daleko mi do retoryki prawdziwych chłopów. Natomiast przypisywanie tego wszystkiego jednemu kolesiowi i nadmierne przeżywanie tego, że kontrowersyjny poeta spuścił komuś wpierdol w oktagonie – i jednocześnie zagrał na nosie tych wszystkich prawackich łbów – jest zwyczajnie zabawne. Wielki moment i symbol zwycięstwa lewicy z prawicą. Historia, którą będziesz opowiadał wnukom w metawersum.

I, wracając do początku tekstu, wrzucanie pisania o Kossakowskim i Kapeli do worka stop making stupid people famous nie jest trafnym zabiegiem. Niezależnie, czy mówimy o patologicznych, dających potężną dawkę rozrywki i generujących obrzydliwy zysk freakfightowych federacjach. Albo, o żałosnych uczestnikach uwłaczających jakiemukolwiek RiGCz-owi. Patocelebrytach, ludziach mających bliskie związki z półświatkiem, popłuczynach po hotelach miłości czy niedoszłych gwiazdach niczego. Albo czy wspominamy o fikołkach osób publicznych identyfikujących się ze wszystkim tym, czym nie jest naziolska prawica.

Bo jeśli nie będziemy piętnować szkodliwych zachowań i uświadamiać, że jednak są pewne granice obecności w internetowej przestrzeni publicznej, to zaraz obudzimy się w rzeczywistości, w której wszystkie pomniejsze sprawy będą rozstrzygać się w oktagonie czy innej rzymskiej klatce. Albo na przestrzeni kilku internetowych wpisów wyjaśniających zachodzące w nich wydarzenia. I będą uznawane przez aklamację za wiarygodne i mówiące o obrazie całego społeczeństwa, co jest kolejnym groźnym dysonansem. Koniec końców, jakie znaczenie w lewicowej czy prawicowej konstelacji mają zarówno Kapela, jak i Kossakowski. Symboliczno-memiczne, to wszystko.

A jak wspominał na łamach niuansa Cyryl Rozwadowski: trzeba więc pamiętać, że [Kapela i Kossakowski - przyp.red] w tej konkretnej sytuacji nie reprezentują nikogo ani niczego – żadnego prądu myślowego, czy zestawu poglądów. Są tylko małymi, uśmiechniętymi trybikami w maszynce do robienia hajsu oraz poszukiwania trendów i tendencji, które można eksploatować i monetyzować do cna. Efektem będzie tylko dalsze pogłębianie się polaryzacji światopoglądowej w naszym kraju oraz ciągłe zaostrzanie języka debaty publicznej. Niezależnie od tego, kto wygra, w dłuższej perspektywie przegrywamy my wszyscy.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz i deputy content director newonce. Prowadzi autorskie audycje „Vibe Check” i „Na czilu” w newonce.radio. W przeszłości był hostem audycji „Status”, „Daj Wariata” czy „Strzałką chodzisz, spacją skaczesz”. Jest współautorem projektu kolekcje. Najbardziej jara go to, co odkrywcze i świeże – czy w muzyce, czy w popkulturze, czy w gamingu.
Komentarze 0