Olympique Marsylia wyprosił skrócenie kwarantanny Jorge Sampaolego o pół dnia. W ten sposób Argentyńczyk już w poniedziałęk przywitał się z piłkarzami. Na dzień dobry powiało Marcelo Bielsą. Sampaoli przez kilka godzin wbijał do głów analizy wideo, będąc w szoku jak słaba jest wiedza taktyczna graczy OM.
Przychodzi w momencie tragicznym. Marsylia dopiero co przegrała w Pucharze Francji z czwartoligowym Canet Roussillon. W lidze jest na ósmym miejscu. Zwycięstwa nie zanotowała od czterech spotkań. Sampaoli na ławce pojawi się w środę w starciu z Rennes. Zaczyna nowy rozdział klubu, który ma w końcu nowego prezydenta (34-letni Pablo Longoria) i którego niedawno odwiedził amerykański właściciel Frank McCourt, mówiąc: „nic się w naszych wielkich planach nie zmienia, w perspektywie kilku lat dalej celujemy w Ligę Mistrzów”.
Te słowa na razie brzmią śmiesznie. Ośrodek treningowy La Commanderie to jeden wielki plac budowy. Według relacji dziennikarzy „L’Equipe”, Sampaoli podczas godzinnego spotkania z graczami nie wracał już do meczu Pucharu Francji. Nie chciał poruszać wrażliwych strun, od razu stawiając na boisku manekiny i zapowiadając ćwiczenia taktyczne. W meczu z Rennes chce zagrać ustawieniem 5-3-2. Dopiero w kolejnych tygodniach będzie starał się przejść na ulubione 3-4-3. O tym, że warto mu zaufać przekonała się kiedyś reprezentacja Chile. Gdy ją obejmował, miała trzy porażki i nikłe szanse na awans na mundial. Dwa lata później obok Holandii Louisa van Gaala była rewelacją turnieju. Wszystko w ustawieniu z trzema obrońcami.
Sampaoli podczas okresu izolacji spędził mnóstwo godzin na rozmowach z Nasserem Larguetem, tymczasowym trenerem OM. Obejrzał wszystkie mecze sezonu, łapiąc się za głowę, jak niska jest kreatywność piłkarzy. Ostatnie tygodnie to już w ogóle demonstracja marazmu i niewiedzy, co w danym momencie na boisku zrobić z piką.
Sampaoli rozpoczyna pracę w Marsylii identycznie jak siedem lat temu zaczynał Bielsa, czyli od nauki przesuwania. Steve Mandanda, Dimitri Payet i Florian Thauvin doskonale pamiętają tamte czasy. Ciemna salka i niekończące się sesje wideo przyprawiały o zmęczenie, ale kibice do dziś wzdychają za tamtym stylem. Marsylia od 2015 roku nie miała trenera, który tak porwałby kibiców.
Sampaoli jest pięć lat młodszy od Bielsy. Podpatrywał go na początku lat 90., zakradając się na boiska treningowe Newell’s Old Boys. Już wtedy wiedział, że w piłce nic nie można zostawić przypadkowi. Zespół ma mieć konkretne schematy obiegu piłki. Sampaoli maniakiem taktyki jest do tego stopnia, że kiedyś kazał piłkarzom grać w PlayStation przeciw Barcelonie, by lepiej zrozumieć ruchy Messiego. Znana jest też anegdota, jak na początku swojej kariery został wyrzucony przez sędziego z ławki. Wspiął się więc na drzewo rosnące przy płocie i stamtąd dyrygował ekipą. A że styl ma głośny i raptowny, to jeszcze bardziej zaznaczył swą obecność niż przedtem.
Jeszcze przyjdzie czas na dłuższe teksty o jego wariactwach. Na razie francuscy dziennikarze piszą o pozytywnej, nowej energii w Marsylii. O tym, że po dwóch latach miałkiego Andre Villasa-Boasa w końcu jest trener, który swoim charakterem idealnie zdaje się pasować do tego miejsca.
Jego debiut, środowy mecz z Rennes, to zaległe spotkanie z 31 stycznia, gdy kibice zrobili rozróbę w ośrodku La Commanderie. To tamten dzień przyspieszył zmiany na wysokich stołkach klubu. Teraz czuć, że zabawa zaczyna się od nowa.