Słabnący dźwięk gitary. Gdzie znajduje się współczesna muzyka rockowa?

Zobacz również:Hyperpopowa rewolta. Czy tak brzmi przyszłość muzyki popularnej?
Eurovision Song Contest 2021 - Grand Final
fot. Dean Mouhtaropoulos/Getty Images

Kulturowa zmiana warty była łaskawa dla wielu wykonawców. Ale nie tych z kręgu rocka.

Druga połowa XX wieku i sam początek wieku kolejnego stały pod znakiem rocka. Różnie rozumianego, ale to właśnie gitarowy sznyt określał nie tylko muzyczny zeitgeist, ale charakter całej kultury. Celebryci i celebrytki przyjmowali stylówki na gwiazdy rocka, pojęcie rebelii w kulturze masowej i wiele jej archetypów brano właśnie z muzyki gitarowej. Kulturowy i społeczny fenomen, jakim były najróżniejsze odmiany rocka (albo po prostu mgliste wyobrażenie, czym on w ogóle jest) był często demonizowany, co oczywiście przekładało się na jego ciągle rosnące wpływy i jeszcze większą popularność.

Ale na naszych oczach odbyła się zmiana paradygmatu - nie żyjemy już w epoce rocka, żyjemy w erze hip-hopu. To na niego łakomym okiem patrzą styliści i stylistki gwiazd. To raperzy i raperki zajęli w zbiorowej świadomości miejsce gwiazd rocka. I to właśnie oni i one są idolami i idolkami wyznaczającymi trendy, reklamującymi produkty, nadającymi rytm kulturze popularnej, obyczajom, a nawet językowi. W ostatnich latach, o czym zresztą pisaliśmy kilka razy, hip-hop czerpie garściami z rocka, i to na wielu poziomach; od mody po brzmienie. Natomiast sama muzyka gitarowa znalazła się w bardzo ciekawym miejscu, chociaż... pod wieloma względami nie do pozazdroszczenia. Co w ogóle dzisiaj znaczy termin muzyka gitarowa? Czy rock wychodzi z kryzysu? I jak ma się do tego wszystkiego mainstreamowa branża muzyczna? Tu ważna uwaga - celowo omijamy najróżniejsze oblicza metalu, bo ten, jak zresztą zawsze, ma się świetnie.

Zacznijmy od wyznaczników, które łatwo zbyć machnięciem ręką, ale którymi wciąż żyje wiele wielkich wytwórni i na ich podstawie planuje swoje ruchy - listy Billboardu. Na Hot 100 pierwsza lekko rockowa piosenka okupuje miejsce 43. i jest to nawrócony na pop-punk raper Machine Gun Kelly. Na 45. miejscu znajdziemy rewelację Eurowizji, czyli Maneskin. Rock Album Charts wyglądają wręcz komicznie, ze składanką przebojów Queen na czele i albumem Machine Gun Kelly’ego na miejscu drugim - a jest to płyta z września zeszłego roku. Hot Rock & Alternative Songs Charts, które i owszem, często jest mało rockowe, również nie wpoi za dużo gitarowej energii. Na pierwszym miejscu Kid LAROI, potem Glass Animals, podium zamyka… Mood 24kGoldn i Ianna Diora, kawałek dość stary i uznawany za rock wyłącznie przez obecność gitary w podkładzie.

Co mówią nam te zestawienia? Wbrew pozorom można z nich wyciągnąć jakieś wnioski - w mainstreamowym krajobrazie brakuje tradycyjnie pojmowanego rocka. To żadna tragedia, a w zasadzie ciekawe zjawisko, bo jeszcze dekadę temu gitarowych brzmień - np. pchanych kolanami wytwórni indie rockowych kawałków z reklam - było na tych listach więcej. W mainstreamie rock w tradycyjnym sensie przestał istnieć, bo trudno pod tę kategorię podciągnąć Imagine Dragons czy Maroon 5.

Dla wielu mainstream to na zawsze stracona otchłań, bo w undergroundzie dzieją się ciekawsze rzeczy. To poniekąd prawda, a hype na dwa rockowe wydawnictwa z tego roku może być niezłym potwierdzeniem tej tezy. Bright Green Field, debiut post-punkowego zespołu Squid z Brighton i Cavalcade, drugi album rockowych połamańców z Black Midi, to płyty pod wieloma względami brawurowe. Squid może i nie jest żadnym świeżym powiewem, ale daje sporo czystej radości ze słuchania. Z kolei Black Midi dość mocno wybiega w przyszłość i zasila math rockową formułę bardzo intrygującymi pomysłami. Czy z takiej nowej brytyjskiej fali urodzi się coś większego? Zobaczymy. Z pewnością wyspiarskie eksploracje post-punku i kombinowanych, matematycznych numerów napawają optymizmem i nie pozwalają na buńczuczne opinie o śmierci rocka. Nie tylko mainstream był kiedyś definiowany przez muzykę i kulturę rockową, underground również, być może nawet jeszcze mocniej. Ale od jakiegoś czasu tron alternatywy zajmuje muzyka elektroniczna, która bardziej odpowiada naszym technocentrycznym, cyfrowym czasom. Czy rock ma szansę na detronizację elektroniki?

Być może kluczem jest inne spojrzenie - porzucenie tradycyjnych kategorii, również geograficznych. Wiele inspirujących rzeczy dzieje się w Azji i Afryce, w niezależnych kręgach hołubi się anatolijskiego rocka. Perspektywa skupiona na Anglii i Stanach Zjednoczonych - miejscach największych, a przynajmniej najgłośniejszych rockowych rewolucji - może nie wystarczyć, żeby wyłapać fascynujące trajektorie, jakimi dzisiaj może się poruszać muzyka gitarowa. Wracając do list przebojów, to w wielu trapowych hitach kryje się rockowe DNA, a przecież jedną z ciekawszych hip-hopowych płyt zeszłego roku było Whole Lotta Red Playboi Cartiego. Nie brakuje projektów, które udanie łączą instrumentalny flex z nowoczesną produkcją, kompozycją i aranżacją, jak Polyphia czy Animals As Leaders. Muzyka gitarowa w dobie multigatunkowych mieszanek jest także wdrukowana w inne miejsca, o czym zaświadczy choćby słabość hip-hopu do gitar (Juice WRLD, Polo G, Trippie Redd, Carti, Lil Peep, White 2115 i wieeelu innych).

Pobieżne przejrzenie list przebojów i portali z muzyką może dać dość smutną odpowiedź na pytanie, czym jest dzisiaj muzyka gitarowa i jakie jest jej miejsce. Ale jeśli zejdziemy niżej, poszukamy głębiej, wówczas widać światełko w tunelu. Klasyczny rock już nigdy nie będzie miał dużego znaczenia - i nie zmienią tego urocze hołdy stadionowym brzmieniom, jak na Van Weezer Weezera - ale kulturowy impakt przesterowanej gitary trwa w najlepsze. Poszatkowany, rozproszony, z mniejszym wsparciem, ale jest tutaj. Jednym z większych trendów zeszłego roku był powrót pop-punka, emo rap, chociaż słabnący, wciąż ma się dobrze. I tak, jeszcze kilka lat temu wielkim hitem był rockstar Post Malone’a i 21 Savage, a dzisiaj króluje Rapstar Polo G. Ale jeśli rozpędzi się fala wzburzona przez Squid i Black Midi, jeśli nastąpi jeszcze większe otwarcie się branży na zespoły spoza anglosaskiego kręgu kulturowego, to możemy być świadkami renesansu rocka. Łatwo nie będzie, bo generacja Z to pierwsze pokolenie, które nie jest karmione przez rodziców gitarami, a hip-hopem. A elementy muzyki gitarowej powszywane w najróżniejsze tkaniny, od rapu po elektronikę? Te mają się świetnie.

Kto wie, może chwila z dala od mainstreamu przysłuży się rockowi. Oby tak było, bo hałas i brudne brzmienie to świetne nośniki buntu.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz, muzyk, producent, DJ. Od lat pisze o muzyce i kulturze, tworzy barwne brzmienia o elektronicznym rodowodzie i sieje opinie niewyparzonym jęzorem. Prowadzi podcast „Draka Klimczaka”. Bezwstydny nerd, w toksycznym związku z miastem Wrocławiem.