Córka zmiękczyła moje serce, ale nigdy nutkę – rapuje Kaz Bałagane w finale numeru Presidential suite. I to jest wers, który wiele mówi o jego płycie Polska Gotówkowa, przygotowanej we współpracy z APmg. Raper bywa tutaj bezczelny jak nigdy, ale też dokonuje wyjątkowo gorzkich rozliczeń. I w żadnym momencie nie pie***li się w tańcu.
W ostatnich latach Kaz narzucił sobie częstotliwość wydawniczą jak stachanowiec albo - nie przymierzając - O.S.T.R. Tłumaczy to teraz w kawałku Nieaktualne wersy: Jak jesteś na zrywie, to inaczej się nagrywa/Nie chcesz odpoczywać, kiedy można zaraz, mordo, odpoczywać/Sześć albumów tak zrobiłem, żadna tajemnica. To był bardzo intensywny czas dla rapera, który nie tylko hurtowo dostarczał nową muzykę, ale też został ojcem, a niedługo później został zatrzymany po koncercie we Wrocławiu i spędził w areszcie trzy miesiące. I to wszystko znajduje odbicie w zawartości Polski Gotówkowej, chociaż nie zawsze w najbardziej przewidywalny z możliwych sposobów.
Nowe teksty Kaza mogą stanowić dokumentację jego sytuacji osobistej od Źródła w górę czy zawierać ślady ojcowskich doświadczeń i rozważania na temat kosztów pewnego stylu życia, ale Polska Gotówkowa to żaden moralitet czy rap parentingowy. Przeciwwagą dla linijek dotyczących konsekwencji życia pod presją i braku stabilizacji jest karnawał wysublimowanego chamstwa, rozkręcany na beatach, które powstały w oparciu o sample z lat osiemdziesiątych. Przykład? Singiel Dziub Dziub z nadzwyczaj subtelnym refrenem: Nie wiem gdzie się schował Dziub Dziub/Ale się zwaliłem dziś na dziób.
Nie brakuje na Polsce Gotówkowej straight forward wersów w rodzaju Miałem tutaj mieszkanie zanim zdjęła mnie komenda główna/Pisze do mnie jakaś kupa gówna (Rap najlepszej marki) czy Wcinam pangę, choć to nawet nie jest ryba/Zwykły bamber, wy jebane parówy z ryja (Chanson de Geste). Kaz Bałagane może jednak wspinać się na wyżyny prostactwa, a nikt mu nie zabierze tego, że pisze w sposób kunsztowny i finezyjny na poziomie formalnym. Nie ma u nas drugiego rapera, który równie efektownie operowałby instrumentacjami głoskowymi. Weźmy tę woltyżerkę w Rombach: Robisz ryj eksperta, kiedy bierzesz chujnię na dziąsła/Dzwoni wuj. Nie mam czasu już ni chuj, comme ci, comme ça/Żem pojadł fleksa. Jak mam lautpak, odpalam jetpack/Jaki jetlag?
On operuje w zupełnie osobniczych rejestrach intelektualnych. Stąd te wszystkie skojarzenia, wordplaye i zabiegi stylistyczne. Tutaj jest ich takie natężenie, jakby włączył sobie copywriterski tryb legendary z ambicją upchnięcia jak największej liczby szlagwortów w piosenki. Jego tour de force to druga zwrotka wspomnianego Dziub Dziuba: Ciągle fly jak mucha, no bo ciągle rucham/Ciągle kino klasy B, mordo, John Cusack/Ty - ubrany jak flisak, ja - ubrany jak Tupac/Ja, mordo, wiersze pisać na wyspach Bergamutach/Ja klasyki nie słuchać, bo ja klasykę znam/Gówno mi ona dała. Klasyka to ja sam.
Ale nie ma co robić z niego świętego szaleńca sztuki marginesu, który klei w całość dziwaczne i natchnione, ale w gruncie rzeczy przypadkowe zbitki słów. Polska Gotówkowa pełna jest też spójnie prowadzonych narracji, storytellingów i utworów koncepcyjnych. Sporym zaskoczeniem na tej płaszczyźnie powinien być numer Hip-Hop. Bo czy ktoś spodziewał się, że akurat Kazek będzie się spowiadał z relacji z rapowym kanonem i wspominał czasy, kiedy m.in. zgłębiał katalog Stones Throw Records?
Można się spierać, czy Polska Gotówkowa to ścisła czołówka dokonań Kaza Bałagane, ale prawdopodobnie nie zrobił dotychczas zestawu piosenek, który w równym stopniu eksponowałby jego wszechstronność i szeroki wachlarz możliwości. Zapalcie Rozpłyniętego chłopaka i Biwak, a potem dorzućcie do tego Strzały. W obrębie skrajnie skonkretyzowanej stylówki Kazek wspina się na wyżyny różnorodności, jakby zamierzał wjechać z the best of w wersji instant.