Właściwie całą przestrzeń dedykowaną rapowym premierom zawłaszczył w ostatnich tygodniach Quebonafide, ale na Romantic Psycho świat się nie kończy. Nam wpadło w ręce długo oczekiwane wydawnictwo Łony i Webbera. Czas trwania Śpiewnika domowego wynosi niecałe pół godziny, ale to projekt zakrojony na tak szeroką skalę jak Underground Kusturicy.
Szczeciński duet nie pierwszy raz udowadnia, że operuje niejako poza zakresem mód i czasu - w tym sensie, że to jednak nie jest to samo uniwersum, gdzie przykładowo do kanonu trafiły Culture II albo Astroworld.
Tytus wiele lat temu powiedział jednemu z naszych redaktorów, że Łona funkcjonuje w Asfalt Records na podobnych zasadach jak Rumunia w Układzie Warszawskim. Tę trafną paralelę można rozciągnąć właściwie na całą działalność sceniczną rapera i jego nadwornego producenta. Autonomiczność stanowi jeden z największych atutów ich twórczości - na płaszczyźnie i lirycznej, i muzycznej. Kto jak nie Łona i Webber byłby w stanie nagrać dzisiaj rymowany reportaż na upgrade'owanym klezmerskim beacie, poświęcony żydowskiemu zespołowi bigbitowemu, który święcił triumfy w Szczecinie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych?
A to tylko jedna niespodzianka z ich nowej płyty...