Okres poolimpijski to zawsze czas wyborów w większości związków sportowych. Kończy się jedna era, więc w nową trzeba wejść z kimś zdolnym do naprawy lub utrzymania danego stanu rzeczy. W tym roku mamy dużo więcej nazwisk, które doskonale znamy z największych sportowych aren świata. Jednak wcale nie musi to oznaczać, że wszystko będzie w porządku. Jak będzie w tym wypadku?
Najbardziej medialnymi wyborami były oczywiście wybory w Polskim Związku Piłki Nożnej, jednak te, wygrane przez Cezarego Kuleszę, są niejako osobnym bytem. W końcu PZPN ma całkowicie inne zadania i cele niż większość innych instytucji, dla których igrzyska olimpijskie są początkiem i końcem listy najważniejszych możliwych osiągnięć. Pozostałe związki miały jednak swoje problemy i nowe, choć krótsze (do Paryża trzy lata) rozdanie może im znacząco pomóc.
OCZYŚCIĆ WODĘ
Największym z nazwisk jest zdecydowanie Otylia Jędrzejczak. Najwybitniejsza pływaczka w polskiej historii została prezeską Polskiego Związku Pływackiego. Wielu – i słusznie – zastanawia się jednak, czy nasza mistrzyni olimpijska będzie sobie radziła z pływaniem tak samo dobrze poza basenem, jak w nim. Rzecz w tym, że Jędrzejczak ma w teorii bardzo łatwe zadanie, bo jej poprzednik, będący swego czasu jej trenerem, Paweł Słomiński, zostawił po sobie absolutny bałagan, na czele z ogromną aferą na moment przed igrzyskami. Można więc zażartować, że Otylia nie robiąc nic będzie miała lepszą opinię niż ustępujący prezes, chociaż to w sumie nawet nie jest żart.
Głównym zadaniem związku będzie niedopuszczenie do tak absurdalnych sytuacji, jakie miały miejsce w ubiegłej kadencji oraz do tego, by zmarnowała się kolejna grupa polskich talentów, które dosłownie wypłynęły nam w Tokio. Spodziewanie się medali w Paryżu będzie może przesadą, szczególnie że świat nie odpuszcza i robi coraz lepsze wyniki, ale oczyszczenie atmosfery w związku i kolejny progres kluczowych zawodników to chyba plan minimum, którego będziemy mogli wymagać.
Wiosła i kajaki również trafiły w ręce medalistów olimpijskich. Polskim Związkiem Towarzystw Wioślarskich będzie zarządzał mistrz olimpijski z Pekinu i były minister sportu Adam Korol, a Polskim Związkiem Kajakarstwa Grzegorz Kotowicz, brązowy medalista z Barcelony i Sydney. Zadaniem Kotowicza będzie w zasadzie utrzymanie obecnego poziomu. Kajaki dały nam 2 medale olimpijskie, a o dwa inne się otarły, zajmując czwarte miejsca. I to wszystko z czterech realnych szans medalowych. Jedyne, czego moglibyśmy oczekiwać, to poprawienie sytuacji w kajakach męskich, choć to raczej sprawa na dłuższą metę. Z kolei Korol musi znaleźć sposób, by potencjał drzemiący w polskich wiosłach jeszcze bardziej obudzić. Stać nas na więcej niż jeden medal olimpijski.
ZMIENIĆ DOBRE NA LEPSZE
Henryk Olszewski, który olimpijczykiem nie jest, ale podwójnego mistrza – Tomasza Majewskiego – wychował, pozostanie prezesem Polskiego Związku Lekkiej Atletyki i tutaj raczej nie ma co poprawiać, bo lekkoatleci zaliczyli wybitne igrzyska i samo utrzymanie tego stanu rzeczy byłoby ogromnym sukcesem. Zamienienie dobrego na lepsze powinno być jednak celem Sebastiana Świderskiego, który został nowym prezesem Polskiego Związku Siatkówki. Były olimpijczyk i wicemistrz świata, a przez wiele lat podpora reprezentacji Polski, będzie miał za zadanie ulepszyć to, co i tak momentami działa znakomicie (mistrzostwo świata wśród seniorów i juniorów) i przełożyć to na najważniejszy możliwy medal – olimpijski.
Oczywiście w tym wypadku (jak i w każdym innym) to sportowcy muszą postawić kropkę nad i, związek może im jedynie przygotować odpowiednie warunki. Świderski przejmuje związek w niezłym stanie, z talentami na lata do przodu i bardzo mocną kadrą, a o jego zarządzanie nie musimy się martwić, bo to pokazał w dobry sposób w ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle, której przez ostatnie lata był prezesem. Najważniejszym zadaniem nowego zarządzającego będzie wybór nowego trenera reprezentacji, zarówno wśród mężczyzn, jak i kobiet, które z Jackiem Nawrockiem stały w miejscu od kilku ładnych lat. Sam Świderski mówi, że wie o tym, iż jego dobry znajomy, Nikola Grbić, chce być trenerem naszej reprezentacji, a i on sam uważa to za niezły typ.
Odejście Vitala Heynena ma sens tylko wtedy, jeśli znajdzie się kogoś lepszego lub na jego poziomie, a takich kandydatów zbyt wielu nie ma. Grbić, były już trener ZAKSY, jest jednym z nich. Aktualnie przejął drużynę Sir Safety Perugia, którą do tej pory trenował… Heynen. Podwójna podmianka serbsko-belgijska byłaby bardzo ciekawa i raczej dla nas korzystna.
ZAWALCZYĆ O WIĘCEJ
W sportach walki prezesem Polskiego Związku Zapaśniczego pozostał wicemistrz olimpijski z Moskwy, Andrzej Supron. W zapasach utrzymujemy status quo – jeden brąz olimpijski na każdych igrzyskach od 2008 roku. Czy można lepiej? Przy stanie polskich sportów walki to i tak niezły rezultat i chyba bralibyśmy taki jeden sukces na każdych igrzyskach w ciemno. Przynajmniej do momentu pojawienia się większej liczby sporych talentów zapaśniczych.
W judo mieliśmy kolejną aferkę, a prezesem mógł zostać kolejny olimpijczyk – Krzysztof Wiłkomirski. Ostatecznie jednak na stanowisku pozostanie Jacek Zawadka i to on będzie miał za zadanie oczyścić atmosferę w związku. Przede wszystkim przez odpowiedni wybór trenera kadry, bowiem to Mirosław Błachnio i jego konflikt z niemal całą kadrą spowodował całe zamieszanie. Judo, poprzez Beatę Pacut czy Julię Kowalczyk, pokazało swój potencjał i dobrze byłoby go całkowicie nie zaprzepaścić.
Rozliczenie za 3 lata – w Paryżu. Wszystkim nowym prezesom trzeba życzyć powodzenia i samych mądrych decyzji. Igrzyska w Tokio pokazały, że stać nas na więcej i to wcale nie musi być koniec.