Wspominając Cudiego nie sposób jest pominąć wciąż rosnące pokolenie ludzi, którzy nie dają się ograniczać. Robimy to, bo to nasze prawo - tymi słowami Pharrell Williams rozpoczyna opowieść o Cudderze.
Dokument poświęcony Kid Cudiemu trafił na platformę Amazon Prime Video 5 listopada. W filmie A Man Named Scott występują zarówno jego wieloletni współpracownicy (Kanye West), jak i najlepsi przyjaciele (Shia LaBeouf) czy... wielcy fani, wśród których znalazł się Timothée Chalamet. Wspólnie śledzą karierę człowieka, który, choć był inspiracją dla milionów, to dotkliwie odczuł ciężar sławy.
W dokumencie przyglądamy się ponad dekadzie kariery Cuddera z perspektywy tego, jak ważną postacią jest na scenie muzycznej. Reżyser Robert Alexander nie pomija pytań na temat odpowiedzialności topowych artystów wobec swoich słuchaczy, a sam Cudi opowiada o swoich zmaganiach z rosnącą popularnością. Choć nie chce przybliżać czasu powstawania Speedin’ Bullet 2 Heaven, przyznaje, że był to dla trudny okres w jego życiu. Niedopowiedziane kwestie kondycji psychicznej Scotta przejmuje Jaden Smith, który na ekranie wciela się w rolę artysty poddanego gigantycznej presji, kwestionującego swoją pozycję w branży muzycznej. Tym samym A Man Named Scott to jeden z niewielu dokumentów znaczne wykraczających poza dobrze znaną formę. Oprócz fragmentów koncertów, archiwalnych nagrań ze studia nagraniowego oraz wywiadów z głównym bohaterem i osobami z jego otoczenia, otrzymujemy teledyskową produkcję pełną symbolicznych scen. Historia początkującego rapera który w 2008 roku rzuca pracę w Bape na Soho i wyjeżdża na trzy tygodnie do Australii bez planu i pieniędzy na potem to jedynie pretekst do opowiedzenia o człowieku, który porwał tłumy.
Oprócz nakreślenia procesu twórczego artysty, które czerpie inspiracje zewsząd, reżyser poświęca sporo czasu na podkreślenie jego wkładu w dyskusję o zdrowiu psychicznym. Urodzony w Cleveland Kid Cudi przeprowadził się do Nowego Jorku w 2007 roku. Wierzył, że to miasto, w którym spełni swoje marzenia. Jego twórczość, łącząca wrażliwe teksty i melodyjne bity, zwraca uwagę Westa. Ich współpraca - jeszcze zanim Cudder podpisał swój pierwszy kontrakt płytowy - sprawiła, że wschodząca gwiazda alternatywnego rapu przez długi czas kwestionowała szybko rosnący fejm. W 2016 roku Scott Mescudi poszedł na odwyk, ale jego wewnętrzna walka toczyła się na długo przed tym, zanim zaczął szukać profesjonalnej pomocy. Odkąd Kid Cudi wszedł na scenę muzyczną ponad dekadę temu, został uwikłany w publiczną walkę ze swoją depresją. Jego piosenki - choć czasami przerabiane na imprezowe bangery - pełnią funkcję sesji terapeutycznych, rozmów z samym sobą, podczas których muzyk przyznaje się do myśli samobójczych. To oddziaływuje na słuchaczy. Z emocjonalnymi wersami na debiutanckim Man On The Moon utożsamiał się nie tylko przechodzący wówczas przez okres dorastania Timothée Chalamet czy wyśmiewany w szkole za czerwone włosy Lil Yachty. Miliony fanów na całym świecie poczuło, że nie są pozostawieni sami sobie.
A Man Named Scott to intymne spotkanie z gościem zbyt wrażliwym na showbusiness, opowieść o zderzeniu pasji i chęci do działania z depresją i myślami samobójczymi. Dokument niby muzyczny, ale jednak nie do końca. Warto? Warto!