„Stawiajcie wszystko na Francję!”. Tony Bloom – od automatów „owocówek” do imperium w Brighton. Historia rozsądnego hazardzisty

Zobacz również:Najbardziej romantyczny beniaminek od czasów Newcastle Keegana. Czy Leeds zderzy się ze ścianą?
fot. Mike Hewitt/Getty Images

Najbardziej obiegowa opinia dotycząca gier hazardowych mówi, że do niczego dobrego nie prowadzą, a człowiek może przegrać na nich własne życie, ale Tony Bloom jest absolutnym zaprzeczeniem takiej teorii. Właściciel Brighton and Hove Albion zaczynał jako drobny „gambler” na automatach, miał wtedy... osiem lat. Z obstawiania wyników meczów i gry w pokera uczynił przez kolejne dekady znakomicie płatną profesję, która pozwoliła mu dorobić się milionów, zainwestować w ukochany klub i wprowadzić go do Premier League. Można więc śmiało zaryzykować tezę, że akurat on wygrał lepsze życie.

Zanim o Bloomie, kilka słów o klubie z The Amex. W Polsce ostatnio kojarzony jest lepiej ze względu na obecność w kadrze dwóch Polaków: Jakuba Modera i Michała Karbownika. Ten pierwszy przebił się do składu Mew, a na początku obecnych rozgrywek zanotował asystę w zwycięskim spotkaniu z Burnley.

Nie byłoby polskiej historii na południowym wybrzeżu Anglii, gdyby nie wydarzenia z końcówki sezonu 1996-97. To właśnie w tamtym sezonie drużyna uniknęła niebytu, wypadnięcia z zawodowego futbolu. Skończyła rozgrywki na 23. miejscu, mając lepszy bilans bramkowy od Hereford, remisując zresztą z tym rywalem w ostatniej kolejce. Kibice Mew do dziś uważają to za wielki cud, wszak jeszcze w styczniu 1997 roku zespół był na dnie, tracąc siedem punktów do bezpiecznej strefy.

FUTBOL WE KRWI

Wydarzeniom tym przyglądał się uważnie urodzony w Brighton Tony Bloom. Miał wtedy 27 lat. Ponad dekadę później, w 2009 roku, zostanie właścicielem klubu, by w ciągu kilku następnych sezonów wprowadzić go do elity. Euforia związana z powrotem na najwyższy poziom rozgrywek w sezonie 2016-17, a także z powstaniem nowego, pięknego stadionu, poruszy serca wszystkich mieszkańców nadmorskiego miasta. Ten sukces już zawsze będzie im się kojarzył z Bloomem.

Kiedy Tony dorobił się fortuny, obstawiając zakłady i grając w pokera, coraz bardziej oczywistym stawało się zainwestowanie w miejscowy zespół. Futbol miał we krwi, w jego rodzinie stanowił on nieodłączną część życia Dziadek Blooma, Harry, był w latach 70. wiceprezesem Albion, wuj Ray został później dyrektorem sportowym. Harry zmarł w autokarze wiozącym drużynę na mecz ze Stoke City.

Historia Brighton pełna jest wzlotów i upadków. Fani wzdychają do 1983 roku, kiedy to drużyna dotarła do finału Pucharu Anglii i zdołała nawet zremisować z Manchesterem United 2:2, ale w powtórce uległa 0:4.

Dziś jest w fazie stabilizacji w Premier League. To już piąty sezon z rzędu w tych rozgrywkach. I kolejna kadencja Blooma, który przejmował klub od Dicka Knighta, od razu sporo inwestując w infrastrukturę – na dobry początek około stu milionów funtów. Można powiedzieć, że to też był pewnego rodzaju hazard – nie mógł przecież przypuszczać, że pieniądze kiedykolwiek się zwrócą. Okazało się, nie po raz pierwszy zresztą, że nos go nie zawiódł.

Dziś Bloom jest milionerem i może pozwolić sobie na kolejne inwestycje. Trzy lata temu kupił inny klub piłkarski, tym razem belgijski Union SG. Jest właścicielem firmy Starlizard, będącej czymś w rodzaju „doradztwa bukmacherskiego”. Jednocześnie stał się głównym klientem Starlizard, która doradza specjalnemu syndykatowi Blooma w obstawianiu grubych kwot co weekend na wybrane mecze piłkarskie. Nie każdy ma tutaj wstęp, gracz musi zadeklarować, że pogra za – to zależy od źródeł – od miliona do dwóch milionów funtów.

Szacuje się – tak przynajmniej napisał portal tradematesports.com, że to największa tego typu działalność w Wielkiej Brytanii, a w przeciętnym roku przynieść może nawet 100 mln funtów.

Sama Starlizard zatrudnia około 160 osób, które podają typy na spotkania piłkarskie, uwzględniając w swoim algorytmie takie rzeczy jak pogoda, czy morale danej drużyny.

LEWY DOWÓD

Bloom wydawał pierwsze kieszonkowe na maszyny do gier, tzw. „owocówki”. Zasada jest prosta – w poziomej linii musza się pojawić takie same owoce. Później używał lewych dokumentów, by móc się dostać do miejsc, w których można wygrać znacznie więcej niż na automatach. Miał zaledwie 15 lat, więc sporo brakowało mu jeszcze do dorosłości.

Podczas studiów na uniwersytecie w Manchesterze wciąż grał, marząc o zarobieniu kwoty, która da mu możliwości i spokój, pozwoli kreślić strategie gry, ponieważ zorientował się, że mimo taktycznego podejścia do tematu, wciąż najwięcej wygrywa z pomocą zwykłego szczęścia.

Po skończeniu studiów zaczął pracę jako księgowy w Ernst & Young. Wciąż myślał nad odpowiednim systemem, który pozwoli mu wykorzystać matematyczną wiedzę do przewidywania biegu zdarzeń. Z matmy był naprawdę wybitny, mózg liczył jak najszybszy kalkulator. Ale nie marzył o akademickiej karierze, mając świadomość, jakie to są pensje.

Przyszła wtedy pierwsza duża wygrana: 20 tysięcy funtów. Czuł, że jego pasja może stać się sposobem na życie. Wiedział również, że jeśli będzie grał głową, nie sercem, to może sporo zarobić. Miał rację.

POKER UCZY ŻYCIA

Początkowo nie pracował na własny rachunek, musiał przecież za coś żyć. Dlatego zatrudnił się w firmie BetVictor, należącej do Victora Chandlera spółce. Tam wydarzyło się coś przełomowego. Tony był przekonany, że finał mundialu w 1998 roku wygra reprezentacja Francji. Do tego stopnia, że namówił całą kadrę zarządzającą, by swoje wygrane z mistrzostw postawiła w całości na Trójkolorowych. – Stawiajcie wszystko na Francję, zobaczycie, że wygra! – przekonywał.

3:0 z Brazylią i triumf Zinedine’a Zidane’a i spółki. Ale także sukces Blooma. Ile wtedy wygrał? Kwota do teraz owiana jest tajemnicą. Zresztą Tony nie lubi się przechwalać, wie, że pieniądze lubią ciszę.

W ciągu ostatniej dekady Bloom zainwestował w klub z The Amex ponad 350 mln funtów. The Lizard, bo taki nosi przydomek, przy stole pokerowym słynął z chłodnej głowy. Wygrywał dzięki temu kolejne turnieje i zarobił na pokarze kilka milionów dolarów. Powiedział kiedyś, że poker uczy życia i pokory. – Dzięki tej grze zaczynasz rozumieć, jak rozwiązuje się sytuacje i jak odczytuje intencje ludzi. Potem możesz z tego skorzystać w biznesie, także w prowadzeniu klubu piłkarskiego – zapewniał na łamach „Timesa”.

OLBRZYMIE POPARCIE TRYBUN

Kibice Brighton uwielbiają „Wujka Tony’ego”, jak mówi na Blooma część spośród nich. Niedawno przeprowadzono ankiety wśród fanów Premier League. Dotyczyły zaufania do pracy właścicieli. Szef Mew był drugi, nieznacznie przegrał z bossem Leicester City. Obaj jednak otrzymali blisko 95 procent poparcia trybun. W czasach, w których bezwzględne korporacje i chciwi biznesmeni chcieli stworzyć Superligę, tacy ludzie jak Bloom są na wagę złota.

Były menedżer zarządzający Brighton, Ken Brown, opowiadał przed rokiem na łamach „The Athletic”, że kiedy Bloom po raz pierwszy przybył do klubu, by pogadać o przejęciu go, nie przypominał milionera. Przyjechał pociągiem, miał za duży płaszcz, torbę na ramieniu i czapeczkę Mew na głowie. – Mógłby być każdym, kto właśnie szykuje się do tego, by zasiąść na trybunach – śmiał się Brown. No ale właściwie chodziło przecież o to, żeby oglądać mecze, tylko z nieco lepszej perspektywy niż inni.

Bukmacherzy z Anglii nazywają go „najrozsądniejszym hazardzistą w kraju”. Tak samo jak na piłce nożnej, zna się na wyścigach konnych, gdzie niejednokrotnie zgarniał wielkie nagrody. Kiedy przejął Brighton, które zresztą wcześniej wspierał finansowo, tyle że jako anonimowy darczyńca, oznajmił: – Nie jestem drugim Romanem Abramowiczem.

Chodziło mu oczywiście o majątek. Ale Bloom to zupełnie inny typ człowieka niż rosyjski multimiliarder. Lubi wyjść do pubu z pracownikami, na trybunach szaleje jak zwyczajny kibic, wywijając w powietrzu szalikiem. Wygrana w różnych miejscach forsa nie bawiłaby go nigdy, gdyby nie mógł jej wydać na przyjemności.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz Canal+. Miłośnik ligi angielskiej, która jest najlepsza na świecie. Amen.