Najszerzej komentowana freestyle'owa potyczka w historii krajowego rapu. Trudno uwierzyć, że od pojedynku Obrońcy Tytułu vs. Gib Gibon Skład mijają dwie dekady. 26 sierpnia 2001. Płock. Klub Crazy. Przeżyjmy to jeszcze raz.
Jak do niego doszło? Króciutko wyjaśniamy.
Najważniejszymi postaciami obu składów byli Tede i Eldo. I tak się składa, że i jeden, i drugi zadebiutowali tego lata swoimi solowymi wydawnictwami: S.P.O.R.T. i Opowieścią o tym, co tu dzieje się naprawdę. Ten pierwszy cieszył się wówczas statusem bezwzględnego numeru jeden wśród raperów na całej scenie. I przyznawali to później nawet jego hejterzy - Tede w formie odstawiał konkurencję o parę długości. A przełom dekad to właśnie był Tede w formie.
Tymczasem Eldo, również niezwykle ceniony (przede wszystkim jako główny głos Grammatika), znajdował się w ciekawym rozkroku. Z jednej strony chwytał masy swoimi poważnymi, mocno refleksyjnymi rymami. Z drugiej – polaryzował niebywałą pewnością siebie. Punktem zapalnym był jego udział w dokumencie MTV Mówią bloki 2, gdzie – w powszechnej opinii – wyszedł na zarozumialca. Moim zdaniem polski hip-hop jest dla buraków. Ludzi mało inteligentnych. Dla debili. Dla bandytów – mówił przed kamerą, a widzowie przecierali oczy, bo tak ostro polskiej sceny nie podsumowywał wtedy nikt. A zarozumialca, bo w tym samym dokumencie dodawał, że zalicza się do wąskiego grona najlepszych raperów w kraju. Obok Sokoła, Wigora, Fokusa, Pezeta czy Aesa. Gdzieś umknęło, że w dokumencie Eldo nie tylko wymądrzał się, ale i otwarcie krytykował rap promujący przemoc.
Te słowa wywołały falę dyskusji, a do Eldo przypięła się metka jednego z najbardziej nielubianych raperów w kraju. Druga sprawa – lider Grammatika i lider Warszafskiego Deszczu też nie szczędzili sobie szpileczek. W zamykającym S.P.O.R.T. Outro Tede nawijał: Ja w deszczu braw, ty w wietrze gwizdów, przyjdź na wolny, a pójdziesz w pizdu, co jest oczywistym nawiązaniem do Warszafskiego Deszczu oraz utworów Wiatruczas i Wiatrucień Grammatika. Eldo odpowiedział na swojej solówce w zaczepnym numerze Gotów na bitwę. Bez pytań, wiatr gwizdów to ty usłyszysz, jak spytasz „jak tam moja płyta", prawda jest taka, że twój koniec był, jak Ceu odszedł z Trzyha. A to tylko fragment całej uderzającej w Tedego zwrotki.
Było gorąco. A przecież obaj liderowali też swoim ekipom, nazwijmy to, freestyle'owo-towarzyskim. Eldo wchodził w skład bardziej trueschoolowych Obrońców Tytułu – razem z Pezetem, Dizkretem (wtedy podpisującym się jako Kret), Deną, Praktikiem, Noonem, Parkerem, Pudlem i didżejem Romkiem. Tede był w 2001 w drużynie luźnego rapu, tzw. polskiego baunsu – co idealnie sklejało się ze stilo reszty jego ekipy. Skład Gib Gibon Składu był mocno nieformalny, ale trzeba wyróżnić przede wszystkim duet Wujek Samo Zło/CNE, Borixona i Numera Raza. Nietrudno się domyślić, że oba kolektywy również nie pałały do siebie ciepłymi uczuciami.
I to te dwa składy spotkały się po wielu wcześniejszych perturbacjach na freestyle'owej bitwie w płockim klubie Crazy. Całość została nagrana – jak na dzisiejsze czasy mocno chałupniczo, ale zawsze – na kamerę, a przed pojedynkiem prowadzący program na Vivie Polskiej Wujek Samo Zło rozmawiał z Eldo, Fokusem i Rahimem. Oczywiście, że nie była to miła gadka, a ponure he, he, rzucone przez Fokusa w stronę Wujka, gdy ten leciutko z niego zażartował, tylko pokazało, jak duże było ciśnienie pomiędzy składami.
Sam pojedynek był na dobrą sprawę potyczką pomiędzy Tede i Eldo, choć swoje trzy grosze dorzucał tam także wyjątkowo zaczepny, młodziutki Pezet (słynne, rzucone w Tedego: nie jesteś już legendą, więc spierdalaj z Warszawy, chłopaku). Ale cała walka została rozstrzygnięta na korzyść autora S.P.O.R.T. Tede był wyluzowany, strzelał one-linerami jak z karabinu, żywo reagował na to, co dzieje się na scenie (Nie patrz się na ziemię, patrz mi się prosto w twarz, chyba mnie, kurwa, bardzo dobrze znasz). Eldo? Był spięty, zjedzony przez stres. Brakowało mu arsenału mocnych punchy. Ewidentnie bitwa i unosząca się wokół niej otoczka mocno go przygniotły.
Po płockich wydarzeniach Tede tylko umocnił swoją pozycję na krajowej scenie, a Eldo usunął się na jakiś czas w cień, by dwa lata później powrócić doskonałą solówką Eternia. To było nowe rozdanie kart, w którym frontman Grammatika miał same asy. Graniecki też nie próżnował, atakując najpierw dwupłytowym 3H: hajs, hajs, hajs, a później poprawiając Notesem – dziś już pozycjami ikonicznymi. Ale to już był czas, w którym co bardziej konserwatywni słuchacze zaczęli krytykować go zarówno za wybory muzyczne (solą w oku truskuli były Kamienie z Natalią Kukulską), jak i wizerunek; Tede faktycznie podał rękę popowi przed wszystkimi, a taka dola pionierów, że to oni zbierają największe razy. Oczywiście z czasem wzajemne niesnaski gdzieś się rozpłynęły, a Tede nagrał nawet z Eldoką wspólny kawałek To nie film (utwór pojawił się w 2010 roku na wydawnictwie FuckTede/GlamRap). Historia chichocze, bo w tym samym numerze gościnnie wystąpiła WdoWa, z którą Tede jest aktualnie skonfliktowany...
A co do historii – przeżyjmy to jeszcze raz; geneza i przebieg bitwy są też szczegółowo opisanie na CGM-ie. Po latach aż zapomnieliśmy, że na scenie Wujek Samo Zło publicznie udawał, że posuwa Pezeta od tyłu. Wspomnień czar!