Steve Buscemi to najlepszy aktor na Ziemi (FELIETON)

steve buscemi.jpg

To nawet się rymuje. Ale żarty na bok, bo odkąd po raz pierwszy obejrzałem Con Air: Lot Skazańców, odtąd jestem pod nieustannym wrażeniem tego, jak mocno zaskakuje mnie ten neurotyczny typ. I jak często - pisze Jacek Sobczyński, szef redakcji newonce.net

Obaj urodziliśmy się w piątek 13, co nie jest może szczególnie ważną informacją dla świata, ale w przypadku nowojorskiego aktora pech w jakimś stopniu zdeterminował jego karierę. Najpierw, jako dziecko, został potrącony przez autobus, a parę lat później... przez samochód. Pieniądze, które jego rodzina uzyskała z ubezpieczenia za oba te wypadki, pokryły koszty zdrowotne z nawiązką. Buscemi pochodził ze średnio zamożnej, brooklyńskiej rodziny, a dzięki dodatkowemu zastrzykowi finansowemu mógł zapisać się na uczelnię Lee Strasberga - czyli do bodaj najbardziej prestiżowej aktorskiej szkoły świata. Gdyby nie brak wyobraźni gówniarza, który wyskoczył na ulicę w pogoni za piłką i wpadł prosto pod nadjeżdżający samochód, świat kina byłby dużo uboższy.

Gra głównie dziwaków i typków spod ciemnej gwiazdy, zresztą ma się wrażenie, że to dla niego wymyślono termin aktor charakterystyczny. Ale chwalenie go tylko za to byłoby lekko niesprawiedliwe. Co takiego ma w sobie Steve Buscemi, że nie sposób go nie lubić?

1
1. Magnetyzm
sb.jpg

Buscemi nawet w najmniejszej rólce zawłaszcza sobą ekran. Pamiętacie Pana Różowego we Wściekłych psach Tarantino? Albo Donny'ego, bohatera jednego z najzabawniejszych pogrzebów w historii kina (Big Lebowski)? Buscemi nie potrzebuje wiele, żeby pokazać wszystkie swoje możliwości, wystarczy chociażby drugoplanowa kreacja. Jego charakterystyczny głos w zestawieniu z cokolwiek niepokojącą fizjonomią sprawiają, że nie możecie wyrzucić sobie go z głowy. No bo właśnie, jak często kojarzycie po latach role drugoplanowe? Obie wspomniane powyżej faktycznie takimi były, a jednak są nie do zapomnienia.

2
2. Talent
sb2.jpg

OK, to truizm, ale pójdźmy dalej: mało który aktor tak dobrze odnajdywałby się w tak rozmaitych sytuacjach przed kamerą. Czy to kino niszowe, czy mainstream, czy telewizja, czy nawet spektakl teatralny (a przecież Buscemi zaczynał od teatru) - on zawsze jest wiarygodny, zawsze przykuwa uwagę i praktycznie nie ma wtop. No, może poza kilkoma, które ewidentnie wziął dla dużego hajsu. Ale o tym za chwilę. W każdym razie jeśli znacie jeszcze kilku innych aktorów, którzy zaczęli jako ikony kina niezależnego, a później stali się pierwszoplanowymi bohaterami wielkich, serialowych widowisk (Boardwalk Empire) - dajcie znać.

3
3. Wiarygodność
sb4.jpg

O której wspomnieliśmy w poprzednim slajdzie. Steve Buscemi doskonale pasuje do ról zwykłego faceta z tłumu, bo sam faktycznie nim jest. Zanim został aktorem pracował jako strażak, dorabiał też jako przygodny stand-uper w klubach oraz twórca eksperymentalnych przedstawień teatralnych (po latach uchodzi za jedną z artystycznych ikon niszowej sceny kulturalnej Nowego Jorku lat 80.). Ze względu na swoją, nazwijmy to osobliwą urodę, pierwszą dziewczynę miał w wieku 21 lat, a w świat kina wsiąkł dopiero po 30-tce. Sami widzicie, że jest to facet, który długo czekał na swój czas. I to trochę przebija się przez jego bohaterów: lekko złamanych przez los odszczepieńców.

A co do strażaka - mało kto wie o tym, że tuż po ataku na World Trade Center Buscemi zgłosił się na ochotnika i przez wiele godzin wyciągał ocalonych spod gruzów dwóch wież. Oczywiście incognito, dopiero po fakcie rozpoznali go inni strażacy.

4
4. Aktorski nos
sb3.jpg

Może i Steve Buscemi grywał głównie drugoplanowe role. Ale za to u kogo! Wybił się dzięki Jimowi Jarmuschowi (Mystery Train), braciom Coen (Ścieżka strachu) i Quentinowi Tarantino (Wściekłe psy). Potem współpracował m.in. z Robertem Rodriguezem, Timem Burtonem, Martinem Scorsese i Robertem Altmanem. Trudno znaleźć dobry film z lat 90., w którym Buscemi nie mignął choć na moment (wypatrzyliście go w Pulp Fiction? Będzie trudno, ale polecamy). On po prostu wiedział, że trzeba trzymać się z mocnymi, by samemu zyskać dużą renomę. Chociaż tych Dużych dzieci do dzisiaj trudno ogarnąć - jak nic Buscemi potrzebował wtedy hajsu.

Jakim cudem Steve Buscemi nie liznął nawet jednej nominacji do Oscara - trudno pojąć. I być może dla konserwatywnej krytyki filmowej on jest po prostu zbyt dziwny, żeby wejść do panteonu gwiazd, ale dla wielu kinomanów samo nazwisko Buscemiego na plakacie wystarczy, by kupić bilet. Wygląda jak wygląda, ale ma niesamowite skille i - przede wszystkim - osobowość.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Współzałożyciel i senior editor newonce.net, współprowadzący „Bolesne Poranki” oraz „Plot Twist”. Najczęściej pisze o kinie, serialach i wszystkim, co znajduje się na przecięciu kultury masowej i spraw społecznych. Te absurdalne opisy na naszym fb to często jego sprawka.