Zmiany właścicielskie w świecie polskich labeli rapowych nie są na porządku dziennym, a jak już są jakieś przetasowania, to gabinetowe rozmowy rzadko odbijają się echem w środowisku słuchaczy. Tym razem jest inaczej – wytwórnia prowadzona przez barwnego Winiego trafia bowiem do Remigiusza Łupickiego, biznesmena, który za sprawą My Music stał się na przestrzeni lat wielkim graczem polskiego rynku wydawniczego.
Szybki przegląd nagłówków portali muzycznych udowadnia, że wszyscy czekali na te parę słów, by móc powiedzieć krótko: deal done. Mimo braku oficjalki nikt już się raczej nie łudził, że label, który skonsolidował szczecińską scenę rapową i pomógł w reaktywacji kilku ważnych karier, jak choćby ta Borixona, pozostanie w rękach Winiego. Długie, merytoryczne oświadczenie wspomnianego, opublikowane na jego facebookowym profilu, ostatecznie rozwiało wątpliwości. StoproRap faktycznie przechodzi w ręce My Music.
- Dla mnie osobiście ta formuła się już wyczerpała. Najzwyczajniej w świecie znudziło mi się prowadzenie wytwórni, dlatego sprzedałem ją. Ponadto, już od lat biłem się z myślą, że prowadzenie labelu muzycznego i firmy odzieżowej pod niemalże jedną nazwą nie jest do końca trafionym pomysłem. Teraz będę chciał się dużo mocniej skoncentrować na dalszym tworzeniu marki odzieżowej Stoprocent®, która ma już ponad dwie dekady i od której zaczynałem. (…) Paradoksalnie będę prawdopodobnie tworzył znacznie więcej muzyki, ale już tylko w charakterze producenta wykonawczego, co uważam że wychodzi mi najlepiej – napisała jedna z najbardziej charakterystycznych osób w branży.
Oświadczenie dotyczące wytwórni StoproRap®Żyjemy w czasach, w których wszyscy chcą wszystko wiedzieć. Nigdy nie...Opublikowany przez Wini Poniedziałek, 27 kwietnia 2020
Maszyna ruszyła. Wpisy Winiego i Remika zostały dopełnione krótkim wywiadem z tym drugim, który ukazał się na Glamrapie, a także wrzutką na Instagramie wytwórni, gdzie zapowiedziano podpisanie kontraktu z debiutantem. Kwota przeznaczona na newcomera? 100 tysięcy złotych.
Jeszcze na początku poprzedniej dekady taki ruch spotkałby się zapewne ze sporym oporem ze strony fanów. Remo nie jest bowiem postacią anonimową w świecie polskiego rapu. To jego UMC Records (przekształcone w 2006 w My Music) stało się katalizatorem popularności tzw. hiphopolo. Z drugiej strony obok Ascetoholix czy Meza funkcjonowali Pan Duże Pe czy 52 Dębiec, a w późniejszych latach swoje solówki wydawał tu chociażby Eldo. Sprawa nie była i nie jest więc jednoznaczna – dużo łatwiej odpowiedzieć na pytanie, jak duża jest skala działalności MM jako rodziny wydawniczej. Ta lokalna firma walczy jak równy z równym z polskimi oddziałami światowych majorsów, a to spore osiągnięcie.
- Pewnego dnia Wini zadzwonił do mnie i spytał, czy jestem zainteresowany kupnem jego wydawnictwa. Rozdzieliliśmy to formalnie, złożyłem ofertę, no i wygrałem – zaczyna rozmowę z nami Łupicki. Jak sam mówi nie wie, czy były inne oferty – jest za to pewien, że label będzie działał od strony formalnej na takiej samej zasadzie jak Def Jam Recordings w szeregach Universal Music Group. Przejęcie back katalogu nie było szczególne ciężkie, bo chodzi o około 600 utworów, a też nabytek nie jest obciążony żadnymi przyszłymi kontraktami artystów (ci, którzy już niegdyś działali pod szyldem wytwórni, będą rozliczani ze swoich dawnych rzeczy).
Nowe otwarcie? W rzeczy samej. By dopytać, jak się sprawy mają, skontaktowaliśmy się zatem również z Kabe. Jeden z najbardziej charakterystycznych młodych raperów powiedział nam krótko: przy okazji nowego numeru dowiemy się, gdzie będzie wydawał.
Wiemy również, że w najbliższych dniach poznamy pierwszego rapera zatrudnionego przez Remo. To właśnie on ma być odpowiedzią na pytanie, w jakim kierunku pójdzie label, lecz udało nam się dowiedzieć nieco więcej już teraz. - Mam 40 lat, wychowałem się na klasycznym brzmieniu i myślę, że StoproRap potraktuję trochę jak spełnienie moich marzeń i fantazji. Ta wytwórnia nie musi dla mnie jakoś szczególnie zarabiać pieniędzy, bo mam inne marki, które to robią. Będzie się spełniać niekoniecznie komercyjnie i niekoniecznie muszą być w niej kawałki wykonywane przez weterana. Dostaję już pierwsze dema 18-latków bez autotune'a, na zajebistych samplach. Klimat jak Molesty 20 lat temu, ze szczerą, rzetelną nawijką, nawet prawilną. Ktoś powie, że uliczną? Bliżej do niej niż newschoolu i trapu.
Zasadne wydało nam się pytanie: czy to na pewno dobry moment dziejowy, żeby przejmować taką markę? Łupicki od razu nas kontruje – jego firmy nie odczuwają na razie skutków gospodarczych, z wyłączeniem tekstyliów i sklepów w galeriach handlowych. Wspomina też, że negocjacje zaczęły się chwilę przed pandemią, a nowa część rodziny dostaje w spadku technologię, stając się tym samym pierwszym polskim wydawnictwem rapowym, które ma własną dystrybucję zarówno fizyczną, jak i cyfrową. Brzmi to wszystko optymistycznie, ale ma – jak się wydaje – bardzo solidne podstawy.
