Paryskie życie Leo Messiego buduje się w trudach. Argentyńczyk notuje średnio 30 kontaktów z piłką mniej niż w Barcelonie. Wciąż nie ma gola i asysty w Ligue 1, a klasyk z Marsylią pokazał jak bardzo odizolowany czuje się w taktyce Mauricio Pochettino. To już nie jest piłkarz, który przedrybluje trzech rywali i spyta bramkarza, który róg wybiera.
Dziwnie oglądało się Messiego we francuskim klasyku, biorąc pod uwagę, że dwie godziny wcześniej w Hiszpanii odbył się mecz Barcelony z Realem. Argentyńczyk przez 16 lat kreował tamte widowisko. Miał najwięcej goli (26) i najwięcej asyst (14). Występów też zaliczył najwięcej (45), a teraz nagle w wieku 34 lat zamiast kontynuować tradycję, wybiegł na Stade Velodrome tworzyć show dla Francuzów. PSG zremisowało z Marsylią 0:0, na boisku i poza działo się sporo, ale nie był to mecz pod dyktando Messiego.
Mauricio Pochettino chyba już sam nie wie jak ma wykorzystać jego umiejętności. Messi w pierwszych meczach grał jako wolny elektron, często próbował roli rozgrywającego, w tej chwili natomiast tkwi przyklejony do prawej strony boiska i zupełnie nie może się tam odnaleźć.
PSG w drugiej połowie aż 49 procent ataków przeprowadzało stroną Angela Di Marii. Procenty Messiego na jego tle wyglądają mizernie (16,6). Leo nie wykonał żadnego podania, które zakończyłoby się strzałem kolegi. Mało było w jego grze wypracowanych schematów i wymiany szybkich podań z partnerami, bo ci najczęściej grali daleko od niego.
Ostatni raz Messi nie strzelił gola w czterech pierwszych meczach sezonu w 2005 roku. Gdyby nie trafienia z Manchesterem City i Lipskiem w Lidze Mistrzów, mówilibyśmy o katastrofie jednego z głównych kandydatów do Złotej Piłki. Start w zespole miał ułatwiać mu Neymar, ale ten sam jest bez formy. W meczu z Marsylią wygrał tylko 20 procent pojedynków. Co gorsza, jako numer 10 w taktyce Pochettino instynktownie częściej schodzi na lewą stronę, gdzie szuka gry z Di Marią. Mapa kontaktów z piłką pokazuje, że bliżej mu do Mbappe niż do Messiego.
Widać po Argentyńczyku, że nie wypracował jeszcze dobrej współpracy z Achrafem Hakimim. Trzymanie go przy prawej stronie boiska ogranicza potencjał obu zawodników, bo Hakimi też nie czuł się sobą, zbyt kurczowo trzymając się defensywy.
W idealnym świecie sprawa byłaby prosta: mając kwartet Mbappe, Di Maria, Neymar, Messi, drużyna powinna tworzyć sytuację za sytuacją. To był jednak ich trzeci mecz razem i dalej nie widać chemii. Kwartet przegrał spotkanie z Rennes (0:2), a w starciu z Lyonem (2:1) tylko Mbappe zaliczył asystę. Gol Neymara padł z rzutu karnego - trudno tu mówić o jakiejś wielkiej współpracy wirtuozów.
Didier Domi, były gracz PSG powiedział w „So Foot”: „80 procent goli pada w polu karnym. Ile razy widziałeś tam PSG?”. Zatrważająca jest też statystyka strat piłki. W klasyku z Marsylią cała czwórka gubiła się aż 60 razy. Wierchuszka zamiast kreować zagrożenie pod bramką, kilkakrotnie dawała paliwo rywalom.
Pochettino musi jeszcze raz to wszystko przemyśleć. PSG w piątek zagra z Lille, czyli aktualnym mistrzem Francji. Być może trzeba będzie znaleźć inną pozycję dla Neymara, a w jego miejsce wstawić Messiego. Ten póki co najlepszą chemię ma z Mbappe, więc obaj powinni poruszać się po podobnych trajektoriach.
Messi nie jest już dziś piłkarzem, którego stać na nagłe wybuchy, przedryblowanie trzech obrońców i wygrywanie meczów w pojedynkę. Potrzebuje mieć obok siebie zawodników, którzy czują jego grę. Na ten moment jest straszliwie sam.