Strzygi i upiory. Te albumy pokazują, że horrorcore ma się dobrze

Zobacz również:Steez wraca z Audiencją do newonce.radio! My wybieramy nasze ulubione sample w trackach PRO8L3Mu
Sematary
Sematary / mat. pras.

Nie kopiemy tak głęboko, aby dotrzeć do czasów Gravediggaz, Necro i Three-6 Mafii. W zamian przyglądamy się świeżym albumom z ostatnich kilku lat, które udanie mieszały horror z rapem.

Lubicie się bać? To powinniście się zainteresować dorobkiem Sematary, który 1 marca 2023 roku wystąpi w Warszawie. Graveman z Kalifornii serwuje muzyka, która brzmi jakby cały nasz sprzęt audio się zepsuł. Ale to tylko część mind game'u, który uprawia. Sprawdźcie, który jego album znalazł się w naszym zestawieniu współczesnych horrorcore'owych klasyków i widzimy się w marcu.

1
clipping. - There Existed an Addiction to Blood/Visions of Bodies Being Burned (2019/2020)
clipping.

Eksperymentalne trio clipping. potrafi podzielić odbiorców. Są tacy, którzy nie mogą strawić wokalnej maniery Daveeda Giggsa. Dla innych jest to ponadprzeciętny storyteller i charyzmatyczny bandleader. A że my z tej drugiej grupy, w zestawieniu horrorcore’owych albumów nie mogło zabraknąć popisowego dyptyku. There Existed an Addiction to Blood i Visions of Bodies Being Burned to tak naprawdę dwuczęściowy - opublikowany w rocznym odstępie - konceptualny album, wypełniony po brzegi dziedzictwem kina grozy.

Czego tu nie ma: wydłubywane gałki oczne, odcinane kończyny, tajemnicza magia i inne typowe dla mrocznych slasherów cechy. Do tego industrialne brzmienie, puszczanie oczka w stronę klasyki i mnogość przerażających, dziwacznych historii. Co ciekawe - opowiadanych przez Diggsa w drugiej lub trzeciej osobie. Zresztą kinowa narracja, zniuansowanie i rozbuchanie tego materiału stanowią jego największe atuty; dyptyk clipping. można postawić w jednym szeregu z twórczością Jordana Peele'a. Kanon współczesnego horrorcore’u i jedne z ciekawszych rapowych płyt ostatnich lat bez podziału na kategorie. Szczególnie pod względem szerokiej palety brzmienia. Znajdziecie tu nie tylko chłodny industrial i dziwaczny hip-hop, ale też noise, spoken-word i muzykę inspirowaną karaibskimi soundystemami.

2
21 Savage/Offset - Without Warning (2017)
Without Warning

O wspólnej płycie 21 Savage’a i Offseta pisaliśmy przy okazji trapowego przewodnika. Do czasu wydania Whole Lotta Red - bezsprzecznie najlepszy trapowy album z horrorowymi motywami. Without Warning to życiowa forma Offseta zderzona z leniwym flow 21 Savage’a oraz mrocznymi beatami i klimatycznym sound designem Metro Boomina. Niewiele ponad trzydzieści minut molowych bangerów - w tym jeden z najlepszych trapowych refrenów ever, Ghostface Killers oraz singlowy instant classic, Ric Flair Drip. Do tego illbientowy My Choppa Hate Niggas i sugestywny Nightmare, a wszystko umoczone w gęstej, halloweenowej ektoplazmie. Na Without Warning Boomin - do spółki z kilkoma producenckimi kompanami - zaproponował melodie, jakich ze świecą szukać: nieprzyzwoicie przebojowe oraz owiane kryminalną, potępieńczą aurą. Jest tu Freddy Krueger, jest Jason Voorhees z Piątku 13, są szkieletory i inne supernaturalne kreatury, jest dużo przemocy i wulgarności. W zasadzie trudno wskazać jakiekolwiek wady tego albumu. Tak grać to trzeba umić. Wszystko tu jest, nic dodać, nic ująć.

3
Backxwash - God Has Nothing to Do With This Leave Him Out of It (2020)
Backxwash

Queerowa artystka z Kanady - i o zambijskich korzeniach - jawnie inspiruje się czarownictwem i rytualnością. Siostrzeństwo czy transseksualność stanowią fundamenty jej wyrazu, a za środki posłużyły industrialne - pełne agresji i brutalności - demoniczne wyziewy. Backxwash odpowiedzialna jest nie tylko za nawijkę, ale też większość warstwy bitowej. Ociężałe, złowieszcze i czerpiące inspirację z metalu podkłady służą za tło do - powodujących dreszcze na całym ciele - wrzasków raperki. Tematyka? Od wyzwoleńczej poprzez kryminalną aż do okultystycznej. God Has Nothing To Do With This Leave Him Out Of It to zbiór rytualnych hymnów, w których nie doświadczycie kojących melodii i lekkich jak chmurka tekstów. To pełen wkurwu statement będący swoistym rozliczeniem się z ciężkim życiowym doświadczeniem, jakim był dla artystki proces przebaczenia. To nie jest rzecz z gatunku easy-listening. Tak opisywaliśmy ten album przy okazji ubiegłorocznego tekstu o obiecujących newcomerkach.

4
Ghostemane - Hexada (2017)
Hexada

30-letni raper jest chyba najpopularniejszym przykładem horrorcore’owego nurtu w trapie. Setki milionów odtworzeń w serwisach streamingowych i wiernie oddany fanbase. Hexada to wyróżniający się longplay w jego dyskografii, który mocno spolaryzował słuchaczy. Już sam tytuł wskazuje, że to raczej nie jest baśniowa opowieść o wróżkach i piernikowym domku Baby Jagi. Na płycie dominuje nie tylko niuskulowe podejście, bo Ghostemane przypomina momentami sugestywne dokonania Nine Inch Nails i clipping., industrialne wyrzygi Death Grips czy stylówę wykręconego Onoe Caponoe. W innych miejscach bawi się punkową formą, odwołuje do Memphis rapu, a kiedy indziej nawiązuje do black metalowej historii. Hałaśliwa, opresyjna i ciężkostrawna rzecz, ale mówiąc o horrorcorze w drugiej dekadzie XXI wieku nie da się jej pominąć. Aleister Crowley byłby dumny.

5
Sematary - Rainbow Bridge 3 (2021)
Sematary

Album, który dopiero co zjechał z produkcyjnej taśmy. Sematary urodził się w tym samym roku, w którym Eminem wydawał The Marshall Mathers. A trzeci album Slim Shady’ego inkorporował przecież elementy horrocore’u. Ciekawostka o zupełnie symbolicznym znaczeniu, bo współzałożyciel Haunted Mound wnosi ten subgatunek na kolejny level. Trochę cloud rapu, trochę satanistycznych opowieści, a trochę sonicznego ekstremum.

Wyjątkowo płodny artysta wydał do tej pory dziesiątki singli, jeden studyjny album i pięć mikstejpów. Rainbow Bridge 3 to najnowszy z nich. Sematary ponownie snuje swoje piekielne historie przy pomocy stałego współpracownika DJ-a Sorrowa. I przy akompaniamencie przesterowanych - nafaszerowanych kakofonicznym metalem i niskim basem - produkcji. Muzyka amerykańskiego rapera to istne - odwrócone w demonicznym zwierciadle - wesołe miasteczko dla tych, którzy kochają rozlew juchy, wypływające wnętrzności i okultystyczne rytuały. Próg wejścia dość wysoki, ale warto dać szansę. Wynagradza.

6
Earl Sweatshirt - Earl (2010)
EARL

Może nie tak oczywista pozycja, bo przecież brakuje tutaj strzyg, upiorów i wiedźm. W zamian na swoim debiutanckim mikstejpie Sweatshirt fantazjował na temat gwałtu, morderstw, porywania dzieci i innych przestępstw. A wszystko na obskurnych bitach Tylera, the Creatora. Przypominamy, że nagrał ten materiał w wieku 15-16 lat. Po odsłuchu Earla nie dziwi więc fakt, że matka wysłała go do szkoły z internatem. Marihuana i rap ewidentnie psują młodych ludzi.

7
Słoń - Mutylator (2018)
Mutylator

Słoń wciąż pozostaje czołowym reprezentantem polskiego horrorcore’u. Można ferować wyroki, że to muzyka kierowana głównie do nastolatków. I że Słoń mógłby już odstawić na bok obrzydliwe, kryminalne historie na rzecz real-talku z Wojny totalnej. Truskulowy rap pełen odniesień do wyrywania flaków, obsmarowywania fekaliami i innych wymyślnych tortur wciąż mu jednak siedzi. Do tego unoszący się nad wszystkim ponury, czarny humor. Co jeszcze? Patroszenie, skórowanie, masturbacja. Masowe mordy, czarna magia i brutalne gwałty. Mutylator to płyta, przed którą lepiej nie spożywać posiłków.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz i deputy content director newonce. Prowadzi autorskie audycje „Vibe Check” i „Na czilu” w newonce.radio. W przeszłości był hostem audycji „Status”, „Daj Wariata” czy „Strzałką chodzisz, spacją skaczesz”. Jest współautorem projektu kolekcje. Najbardziej jara go to, co odkrywcze i świeże – czy w muzyce, czy w popkulturze, czy w gamingu.
Komentarze 0