Stwórz z siebie atakującego. Jak Bruno Lima stał się trzecim muszkieterem Argentyny

Zobacz również:Reprezentacje bez gwiazd, ale z nowymi trenerami. Liga Narodów pań ze zmianami
Bruno Lima
Fot. Toru Hanai/Getty Images

Z Tokio wyjechał z brązowym medalem olimpijskim i tytułem najskuteczniejszego zawodnika turnieju. Sprawił, że o kadrze Argentyny przestano mówić wyłącznie w kontekście Luciano De Cecco i Facundo Conte. Bruno Lima dziś najmocniej odpowiada za ofensywę kadry. W tegorocznej edycji Ligi Narodów również trzyma się czołówki najlepszych strzelców. Atakujący grający ostatnio we francuskiej Nicei, stał się ważnym elementem układanki Marcelo Mendeza.

Argentyna czekała 33 lata na kolejny medal olimpijski w siatkówce. W 1988 roku brąz zdobyła kadra z Hugo Conte w składzie. W Tokio na najniższym stopniu podium stanął zespół z jego synem, Facundo. Były gracz Skry Bełchatów czy Warty Zawiercie to obok Luciano De Cecco największa postać kadry ostatnich lat.

Sukces w Japonii wykreował drużynie trzecią kluczową postać – Bruno Limę. Choć 26-latek od lat jest związany z kadrą, to podczas turnieju olimpijskiego wszedł na poziom dwóch wymienionych wyżej kolegów. Nie grał jeszcze w tak dobrych klubach jak oni, ale Mendez nie wyobraża sobie dziś kadry bez niego.

Z PRZYJĘCIA NA ATAK

Przed ostatnim turniejem fazy zasadniczej Ligi Narodów, Lima zajmuje drugie miejsce w klasyfikacji najskuteczniejszych zawodników. Palmę pierwszeństwa podobnie jak rok temu dzierży Nimir Abdel-Aziz. Holandia jak na swoje możliwości prezentuje się nadzwyczaj dobrze, zajmując siódme miejsce. Nie można tego powiedzieć o Argentyńczykach, którzy na osiem spotkań wygrali zaledwie dwa i zajmują dwunaste miejsce w tabeli. Biorąc pod uwagę fakt, że w nadchodzącej serii spotkań w Osace czekają ich starcia z Francją czy Stanami Zjednoczonymi, wizja awansu do ćwierćfinału praktycznie odleciała.

Z brązowej dwunastki w szerokim składzie na VNL znalazło się dziewięciu reprezentantów. Nie ma wśród nich Federico Pereyry, atakującego kadry w latach 2009-14, a także od 2019 roku do czasu wykrystalizowania się pozycji Limy. 34-latek zakończył już rozdział reprezentacyjny kariery – taki można wysnuć wniosek z decyzji Mendeza o „stopniowym odmładzaniu kadry”.

Choć Lima z reprezentacją jest związany od lat, to stosunkowo od niedawna gra w niej w ataku. Stawiający pierwsze seniorskie kroki w Obras San Juan Voley, większość dotychczasowej kariery spędził jako przyjmujący. To na tej pozycji występował podczas pierwszego pobytu we Francji (Chaumont VB) oraz w Niemczech (Buhl).

– Całe życie grałem jako przyjmujący, a potem zostałem atakującym. To mój trzeci rok na tej pozycji w kadrze narodowej i klubach. To było trudne, ale myślę, że udało mi się ustawić się na przeciwnej pozycji i stać się silniejszym w ataku. Jeśli ludzie oczekują rosyjskiego gracza w Argentynie, to go nie zobaczymy. Nie mamy takiej genetyki, ale zawsze mieliśmy zawodników, którzy umieją dobrze grać w siatkówkę. Może Argentyńczyk nie jest tak fizyczny, ale wie, jak grać, rozumie grę – mówił Lima w ubiegłym roku.

Lima nie stanowi przykładu przyjmującego, który wobec słabego – nomen omen – przyjęcia, zdecydował się na zmianę pozycji. Grając na starym miejscu, często pokazywał się z dobrej strony. W lidze argentyńskiej w sezonie 2015/16 został najlepszym przyjmującym. Podobne wyróżnienie uzyskał trzy lata później w Bundeslidze. Warto dodać, że jeden z konkurentów do miana najskuteczniejszego gracza VNL 2022, Abdel-Aziz również przez laty dokonał zmiany pozycji. W jego przypadku można mówić jednak o transformacji, bo zadania rozgrywającego i atakującego drastycznie się różnią.

NOWE SIATKARSKIE ŻYCIE

Nowy porządek Limy jest związany mniej więcej z 2019 rokiem. Pracujący od roku Mendez w Lidze Narodów postawił na zawodnika w ataku. Ten spisał się na tyle dobrze, że rozgrywki zakończył z mianem najlepszego atakującego. Podobnie zresztą było chwilę później podczas mistrzostw Ameryki Południowej, które Argentyna zakończyła tuż za plecami Brazylii.

Pierwszy klubowy sezon na ataku spędził w ojczyźnie. Po latach gry we Francji i Niemczech (przedzielonych występami w domowym Obras San Juan) wylądował w Gigantes del Sur. Tak stał się gwiazdą ligi, która stanowiła jednoosobowy arsenał ofensywny drużyny. Zdarzały się przypadki, gdy tylko kończył spotkania z dwucyfrową zdobyczą punktową dla Gigantes. Lima holował zespół aż do play-offów. Dalszą walkę przerwał koronawirus. Niemniej zakończył rozgrywki jako najskuteczniejszy siatkarz Liga Argentina de Voleibol – i to z wielką przewagą. Drugiego zawodnika wyprzedził aż o 71 punktów.

Pierwotne plany zakładały, że Lima ponownie zagra w Bundeslidze. Dosyć wcześnie uzgodnił warunki kontraktu z klubem z Frankfurtu, podpisując umowę przedwstępną. Pandemia sprawiła, że zespół stracił ważnego sponsora, przez co nie mógł zagwarantować wypłacalności. Argentyńczyk wylądował na rynku wolnych agentów, ale znalazł zatrudnienie w tureckim Afyonie – beniaminku Efeler Ligi. To tam przygotował się pod igrzyska, na których brylował w ataku.

„ZŁOTY BUT” PO SIATKARSKU

Turniej w Tokio był magicznym okresem dla argentyńskiej siatkówki. Zawodnicy Mendeza wyszli ze znaczniej trudniejszej grupy B na trzecim miejscu. Wygrali grupowe mecze z Tunezją, Stanami i Francją. Starcie z ostatnią z wymienionych reprezentacji było kluczowe dla przyszłych mistrzów olimpijskich. W marcu Laurent Tillie, w długim wywiadzie udzielonemu naszemu portalowi, wspominał sceny z tamtego spotkania.

– W Japonii zagraliśmy słaby mecz otwarcia z Amerykanami. Wywiązała się po nim mocna dyskusja między mną a zespołem. Zmieniliśmy mentalność, lecz i tak przegraliśmy z Argentyną. Pamiętam nastrój w szatni – przeraźliwy smutek. Szczerze mówiąc, to był dla mnie jeden z najokropniejszych momentów w życiu. Z pewnością dla chłopaków również. Nie miałem nic do powiedzenia. W takich sytuacjach nie próbuje na siłę tworzyć mądrych wypowiedzi. Powiedziałem: „Chłopaki, wrócimy do tego jutro” i tyle. Następnego dnia siatkarze porozmawiali ze sobą i sami znaleźli przyczynę porażki – mówił trener mistrzów olimpijskich z Japonii.

Tak jak Polacy natrafili w ćwierćfinale na przeszkodę nie do przeszkodzenia, tak również natrafili na nią ich grupowi rywale, Włosi. Faworyzowani Azzurri ulegli Argentyńczykom 2:3, wywołując tym samym szał w Ameryce Południowej. W półfinale ponownie spotkały się ze sobą ekipy Mendeza i Tilliego, ale tym razem „Trójkolorowi” nie dali szans rywalom, zwyciężając pewnie do zera. Powtórkę z Seulu należało wywalczyć w meczu z odwiecznym rywalem z Brazylii. Lima i Conte wydatnie przyczynili się do heroicznego triumfu po tie-breaku. Sensacja stała się faktem, gdyż to „Canarinhos” przeważnie wychodzili górą z podobnych starć.

– Nadal postrzegamy to jako coś bardzo świeżego. Oglądamy filmy i jest to dla nas coś niesamowitego. Zawsze marzyliśmy, aby przeżyć tę chwilę. Możliwość jej urzeczywistnienia jest czymś, co napawa nas dumą i sprawia ogromną przyjemność, ponieważ jesteśmy zaangażowani przez cały rok i przechodzimy przez tak wiele trudnych rzeczy. Nie mamy takich samych warunków, wsparcia czy popularności jak inne sporty. To sprawia, że sukces jest jeszcze słodszy – mówił Lima na początku czerwca dla portalu „News Rebeat”.

KLUCZOWA POSTAĆ

Lima średnio zdobywał po ponad siedemnaście punktów na mecz. Z wynikiem 138 „oczek” minimalnie wyprzedził Earvina N’Gapetha i Jeana Patry’ego. Być może sezon 2021/22 spędziłby w znacznie lepszym klubie niż Nice, gdyby nie fakt, że jego zakontraktowanie ogłoszono jeszcze przed ubiegłoroczną Ligą Narodów. W Ligue A był trzecim najskuteczniejszym siatkarzem rozgrywek, choć jego klub zakończył walkę o mistrzostwo już na etapie ćwierćfinałów. Na drodze stanęli liderzy z Tours prowadzeni przez Marcelo Fronckowiaka (wywiad z trenerem mogliście przeczytać całkiem niedawno w newonce.sport).

Na dziś nie wiadomo jeszcze, gdzie Lima spędzi przyszły sezon. Póki co zajmuje się zdobywaniem punktów dla Albicelestes. Do Abdel-Aziza traci sześć punktów i podobnie jak minimalna jest strata, tak minimalnie większą skuteczność ataku ma Holender.

– Wierzę, że występy, które miałem w Tokio, były jednymi z najlepszych w mojej karierze. Ale jestem graczem, który zawsze myśli, że mogę grać lepiej niż dotychczas i robię wszystko, co w mojej mocy, aby tak się stało – mówił Lima przed startem tegorocznej edycji VNL dla portalu „Volleyball World”.

Lima nie jest człowiekiem, który pojawił się w Argentynie znikąd. Przeszedł przez wiele szczebli juniorskich, lecz dopiero w połowie trzeciej dekady życia stał się czołową postacią kadry, która jednak nie dostała jeszcze szansy gry w topowej lidze. Na VNL oprócz niego w szerokim składzie znaleźli się także dwaj inni atakujący – Federico Martina i Manuel Balague. O ile ten pierwszy w wieku 30 lat ma już małe szanse na wielką karierę (gra w Hiszpanii od dwóch lat), o tyle drugi to nadal zawodnik, który tak jak wcześniej Lima, może się jeszcze rozwinąć.

Lima póki co cieszy się z pozycji atakującego numer jeden. Zapracował na nią między innymi zmianą pozycji i mądrą grą. W jego przypadku (198 centymetrów wzrostu) trudno mówić o potędze fizycznej. Po igrzyskach stał się jednak ważną częścią zespołu, a jak każdy dobrze wie, to zespoły zdobywają medale, a nie pojedynczy zawodnicy.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Podróżuje między F1, koszykarską Euroligą, a siatkówką w wielu wydaniach. Na newonce.sport często serwuje wywiady, gdzie bardziej niż sukcesy i trofea liczy się sam człowiek. Miłośnik ciekawych sportowych historii.
Komentarze 0