Świetnie wykształcony chłopak, ale niestety nieskuteczny. Jak Patrick Bamford przestał być grzecznym chłopcem i włączył instynkt killera

Zobacz również:Najbardziej romantyczny beniaminek od czasów Newcastle Keegana. Czy Leeds zderzy się ze ścianą?
bamford.jpg
fot. Oli Scarff - Pool/Getty Images

To miał być trudny przeskok. Niewiele osób wierzyło, że Patrick Bamford poradzi sobie na poziomie Premier League – wchodził do tej ligi z Leeds United z bagażem kiepskich doświadczeń z przeszłości i mając za sobą sezon naznaczony nieskutecznością. Ale napastnik z Elland Road jest kolejnym żywym dowodem na to, że najważniejsze jest to, co myśli o tobie Marcelo Bielsa, nie eksperci i kibice.

Coś przestawiło się w głowie 27-latka. Od startu sezonu jest skoncentrowany i nie potrzebuje wielu sytuacji, by zdobyć bramkę. A o to chodzi w Premier League, te rozgrywki weryfikują twoje umiejętności bardzo szybko. Nie masz czasu na reakcję, a twój menedżer nie ma go na czekanie aż odpalisz. Bamford wziął sobie to do serca.

Mecz z Manchesterem City w czwartej kolejce był pierwszym, w którym napastnik Leeds United nie znalazł drogi do bramki. Wcześniej trafiał i z Liverpoolem, i z Fulham, i z Sheffield United. Fani przecierali oczy ze zdziwienia, bo przecież wcześniej ten sam piłkarz na poziomie Premier League nie błyszczał. Zanim wystartowała kampania 2020-21, nie potrafił w kolejnych 24 spotkaniach znaleźć drogi do bramki.

JAK VIDUKA

Bielsa konsekwentnie powtarzał mu jednak, że się odblokuje, „pompował” go wiarą i przekonaniem, że umiejętności, jakie posiada, wystarczą na zaskakiwanie każdej defensywy w elicie. Z pewnością nawiązanie do wyczynu Marka Viduki, który 16 lat temu miał serię czterech kolejnych meczów z golem w Premier League w barwach LUFC, dodało Bamfordowi olbrzymiej wiary w siebie. Każda kolejna zdobyta bramka napędzała go do dobrego występu w następnym meczu, dzięki czemu skuteczność na poziomie 13 procent z Championship zamienił na blisko połowę wykorzystywanych sytuacji w Premier League. Aż trudno uwierzyć w tę dziwną metamorfozę niedocenianego zawodnika.

Bielsa nie ma wątpliwości, że Bamford to rasowy snajper i będzie strzelał coraz więcej goli. Nie ma zresztą za kadencji Argentyńczyka skuteczniejszego łowcy bramek. Od kiedy charyzmatyczny menedżer rozpoczął misję na Elland Road, Bamford trafił już 29 razy. Bez względu na okoliczności, wyniki, czy transfery, Bielsa mógł liczyć na to, że napastnik da mu punkty. Tułaczka Bamforda skończyła się przed dwoma laty. Wtedy to przyszedł z Middlesbrough do Leeds, co dla obu stron okazało się strzałem w dziesiątkę.

Zbliżający się powoli do trzydziestki piłkarz, będący powyżej średniej wieku kadry zespołu, wierzy, że tym razem Premier League nie będzie dla niego przykrym doświadczeniem i kolejnym wspomnieniem o degradacji, której doświadczał w karierze już dwukrotnie. W sezonie 2015-16 pożegnał się z Top Flight w barwach Norwich City, zaś rok później powtórzył to z Middlesbrough.

ZŁOŚĆ ROBBIEGO KEANE’A

Ciekawa, choć z pewnością niespełniona, jest jego kariera reprezentacyjna. Ostatnio opowiadał, jak koledzy podkręcali go, że po dobrym starcie sezonu na pewno dostanie powołanie od Garetha Southgate’a do kadry, był zresztą u tego trenera w młodzieżówce. W juniorskich reprezentacjach Bamford nie odgrywał głównych ról, zaczynając przygodę z Irlandią, ze względu na korzenie dziadków, potem zebrał zaledwie po dwa spotkania w U-18, U-19 i U-21 Anglii. Temat seniorskiej reprezentacji Irlandii wrócił w zeszłym roku, Bamford brzmi jednak zdecydowanie jak ktoś, kto skłania się bardziej ku tej angielskiej. Nic dziwnego, jest tam tyle jakości i szansa na sukces podczas przyszłorocznych mistrzostw Europy, chociaż i konkurencja gigantyczna. – Ale przecież nie dostanę powołania, bo strzeliłem trzy gole – wzruszał ramionami i faktycznie nominacji się nie doczekał.

Dla rodowitych Irlandczyków oczywistą sprawą jest, że napastnik Leeds czeka na powołanie od sztabu Synów Albionu. Kolejni trenerzy dawali bowiem jasno do zrozumienia, że widzą go w irlandzkiej kadrze, ale to się nigdy nie zmaterializowało. Mick McCarthy powiedział kiedyś nawet, że sprawa jest przesądzona. A jednak Bamford nigdy nie zadeklarował publicznie chęci gry dla drużyny narodowej Irlandii. Robbie Keane, były reprezentant tego kraju, a także napastnik m.in. Tottenhamu Hotspur, nie krył oburzenia postawą Bamforda. – To on powinien prosić nas, nie na odwrót – mówił. – Jeśli nie chce, nie ma problemu.

RYWALIZACJA Z RODRIGO

Na razie Bamford jest jednym z nielicznych zawodników, dosłownie kilku, którzy podczas przerwy na mecze międzynarodowe pozostali w Leeds. To najlepiej pokazuje, jak silną drużynę stworzył Bielsa. Napastnik wykorzystał ten czas na pracę nad jeszcze lepsza skutecznością, choć cały czas podkreśla, że gole są istotne, a jednak najważniejsze zadanie to praca dla drużyny, bo tego menedżer wymaga od każdego ze swoich żołnierzy bez cienia litości. – Marcelo Bielsa chce od nas bardzo dużo, ale to idealny układ, bo dzięki niemu możemy się rozwijać i pokonywać własne bariery – powiedział niedawno Bamford. I wcale nie zmartwił się transferem, bardzo kosztownym, Rodrigo Moreno, bo na razie to on gra zdecydowanie więcej i strzela ważne gole. Co prawda Hiszpan trafił przeciwko Manchesterowi City, ale to wcale nie oznacza, że u Bielsy będzie odgrywał ważniejszą rolę niż Bamford.

GŁOWA NAJWAŻNIEJSZA. NO I... EDUKACJA

Napastnik Leeds United to przypadek podobny do Dominica Calverta-Lewina, o którym pisałem tutaj. Oczywiście gracz Evertonu jest młodszy i to on otrzymał powołanie na mecze angielskiej kadry, co zresztą zdążył już uczcić golem, ale jest coś podobnego w ich stylach: świetna gra w powietrzu, technika użytkowa, sposób poruszania się po boisku, warunki fizyczne. Problemem obu była również wiara w siebie i spokój pod bramką rywala. Obaj dostali wsparcie od doświadczonych menedżerów, co musiało zacząć procentować. Bamford wiele razy słyszał, że nie nadaje się na poziom Premier League, a kiedy TalkSport postawił przed sezonem na Twitterze pytanie, czy tak jest w istocie, napastnik skontrował publicznie w odpowiedzi na tamtego tweeta: „No i się zaczęło”, dodając trzy emotikony śpiących buź. Znudzony tymi przytykami postanowił więc wytrącić argumenty z rąk krytyków. Na razie idzie mu świetnie. Kilkanaście bramek, przy tak ofensywnym stylu Leeds, wydaje się czymś jak najbardziej realnym w trwającym sezonie.

leeds-united-e1599637751672.jpg
fot. Danny Lawson/PA Images via Getty Images

Bamford nie jest stereotypowym piłkarzem. Nie dość, że zaczynał przygodę ze sportem od rugby, to na dodatek zawsze bardzo mocno stawiał na edukację. Miał świetne wyniki z biologii, francuskiego i historii. Gdyby nie wyszło mu z futbolem, jak sam podkreśla, postawiłby na studia biznesowe na prestiżowej uczelni. Ale to nie koniec zaskoczeń. Jego kumple z Middlesbrough byli mocno zdziwieni, gdy zagrał dla nich na pianinie recital Bacha, o czym wspominał w wywiadzie dla dziennika „The Times”. Potrafi grać również na wiolonczeli, gitarze i saksofonie. Ludzie przestali wreszcie mówić o grzecznym chłopcu, a instynkt killera w polu karnym pozwala Bamfordowi być ocenianym tylko za boiskowe dokonania. Na szczęście nie musi więc wdrażać w życie innych opcji. Bielsa zwykł powtarzać, że „kiedy nie działa plan A, trzeba usprawnić plan A”. Patrick doskonale wie, o czym mowa.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz Canal+. Miłośnik ligi angielskiej, która jest najlepsza na świecie. Amen.