Symbol węgierskiej piłki. Gabor Kiraly, czyli najsłynniejszy dres światowego futbolu

Zobacz również:Futbol przyszłości? TikTok wjeżdża do ligi hiszpańskiej
Bramkarz w spodniach dresowych
PA Images via Getty Images

Od wybuchu pandemii sprzedaż dresów na świecie wzrosła o kilkadziesiąt procent, a media modowe, odkąd miliony ludzi przeszły na pracę zdalną, ogłaszają koniec ery dżinsów. Bramkarz Realu Madryt niedawno wziął nawet w dresie ślub. Jednak symbolem węgierskiej piłki w ostatnich dwudziestu latach był bramkarz, który nosił szary dres, zanim to było modne. I to bardziej dzięki wyjątkowej stylówie, niż nadzwyczajnej grze, zyskał status piłkarza kultowego.

Media społecznościowe obiegło niedawno nietypowe zdjęcie z cywilnego ślubu Andrija Łunina. Bramkarz Realu Madryt podczas ceremonii miał na sobie szary dres. Poruszenie, które temu towarzyszyło, może o tyle dziwić, że ta część ubioru już dziś jest uznawana za jednego ze zwycięzców pandemii. Sprzedaż spodni dresowych w ciągu roku wzrosła na całym świecie o kilkadziesiąt procent. Podczas pracy zdalnej liczy się tylko ta część odzienia, którą widać w kamerze. A tą niemal nigdy nie są nogi. Na dole króluje więc to, co wygodne. O końcu ery dżinsów i nowym standardzie, jakim stają się spodnie dresowe, pisały media branżowe z całego świata. Symbolicznym momentem przejścia między epokami było zdjęcie Anny Wintour, redaktorki naczelnej amerykańskiego Vogue’a, która na obserwowanym przez 31 milionów ludzi profilu magazynu na Instagramie pokazała się w czerwonym dresie. O ile jednak Łunin tylko wpisał się w obowiązujący trend, w świecie piłki jest ktoś, kto wyprzedził swoje czasy. I szary dres nosił, zanim to było modne. Gabor Kiraly także może się więc czuć zwycięzcą pandemii. Nie tylko moralnym, bo na popularności bawełnianych spodni sam dziś zarabia.

PIERWSZE SKOJARZENIE

Oczywiście, że węgierska piłka to przede wszystkim Ferenc Puskas, Nandor Hidegkuti czy Sandor Kocsis. Złota jedenastka z początku lat 50. to jedna z najlepiej opisanych i najdogłębniej przebadanych drużyn w historii futbolu. Nic, co wydarzyło się w tamtejszym futbolu później, nie może się z nią równać. Cień, jaki do dziś rzuca, jest tak długi, że po jej sensacyjnej porażce w finale mundialu w 1954 roku węgierska piłka nigdy w pełni się nie pozbierała. Także Kiraly jest więc w dziejach swojego narodu tylko małym żuczkiem. Patrząc na względy czysto sportowe, Węgrzy mają dziś lepszego bramkarza, niż mieli w jego czasach. Kiraly nawet w szczytowych momentach nigdy nie zbliżył się do klasy Petera Gulacsiego. Nigdy nie zachwycał skautów jak Dominik Szoboszloi. A i Williemu Orbanowi raczej mógłby zazdrościć kariery. Jednak dla całego pokolenia kibiców pierwszym skojarzeniem z węgierskim futbolem jest ogólnie Kiraly, a ściślej jego spodnie.

KAMIENISTE BOISKA

W 1994 roku Haladas Szombathely walczył o utrzymanie w węgierskiej ekstraklasie. Jego młody bramkarz, wychowany na twardych boiskach pełnych kamieni i szkła powbijanego gdzieś w suchą ziemię, był przyzwyczajony do gry w długich spodniach. W tamtych czasach nie było to niczym dziwnym. Proces włączania bramkarza do drużyny dopiero się rozpoczynał. Wówczas golkipera uznawano jeszcze za kogoś niemal spoza zespołu. Mógł łapać piłkę zagraną przez kolegów, więc raczej nie brudził sobie korków kopaniem. Miał się rzucać, grać na linii, wyłapywać dośrodkowania i wykopywać piłkę najdalej i najwyżej jak potrafi. Dopiero w ostatnich latach bramkarze zaczęli się upodabniać do graczy z pola. Nie tylko umiejętnością gry nogami, ale też strojem. Krótkimi spodenkami, czy koszulkami z krótkim rękawkiem, zamiast obszernych bluz chroniących łokcie.

POMYŁKA KIEROWNIKA

Dres Kiralya w czasach Haladasu zazwyczaj był czarny. Ale tamtego dnia kierownik drużyny zapomniał go wyprać. Jedyne czyste spodnie bramkarskie, jakie miał do dyspozycji, były szare. Bramkarz je więc włożył. A że niemal wszyscy zawodnicy grający na tej pozycji są choć odrobinę przesądni, został w nich na kolejne 23 lata. Bo drużyna wygrała tamten mecz. A potem następny. I następny. Zanotowała serię dziewięciu spotkań bez porażki i utrzymała się w lidze. Kiraly ubrany w inny strój zagrał ponoć jeszcze tylko trzykrotnie. Raz przeciwko Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski w Pucharze UEFA, gdy sędzia nie zgodził się na grę w stroju treningowym (musiał mieć naprawdę śmietnik zamiast serca). Dwa razy na Wyspach Brytyjskich, gdy spróbował gry w krótkich spodenkach. Ani jemu się to jednak nie podobało, ani innym. Bo świat nie był gotowy na Kiralya bez szarego dresu.

30 PAR ROCZNIE

Tak naprawdę spodnie były tylko wierzchołkiem góry lodowej, którą krył strój bramkarski Węgra. Przez dwadzieścia lat zawsze zakładał na mecze koszykarski podkoszulek z jego ulubioną liczbą 13. Przykrywał go t-shirtem z głową tygrysa, który jest jego ulubionym zwierzęciem. Jego żona opowiadała kiedyś, że pościel w domu i bieliznę też ma w tygrysy. Dopiero na to wszystko zakładał bluzę bramkarską. I oczywiście szary dres. Zawsze luźny. O numer za duży, żeby nie krępował ruchów. By nigdy nie spotkała go niemiła niespodzianka, sam woził je na mecze we własnym bagażu i osobiście je prał. Pierwsze z czasów Szombathely do dziś wiszą podziurawione w szafie jego domu (o ile od czasów ostatniego wywiadu, w którym mówił na ten temat, ich nie wyrzucił). W trakcie kariery w ciągu roku zużywał 20-30 par. Choć zwykle grał w grubych bawełnianych, miał też wersje dostosowane do innych warunków klimatycznych. Na Euro 2016 we Francji, gdzie został najstarszym zawodnikiem w historii mistrzostw Europy, przywiózł trzy ultracienkie pary.

PROSTO Z KANAPY

Świat praktycznie nie zna Kiralya w czym innym niż dres, bo gdy w 1997 roku wyjechał z ligi węgierskiej do Bundesligi, już był przywiązany do szarego odzienia. W Niemczech szybko zyskał status bramkarza kultowego. Tyleż ze względu na dobre umiejętności, które pozwalały mu siedem lat regularnie bronić w Hercie i otrzymywać oferty m.in. z Milanu czy Arsenalu, ileż dzięki niepodrabialnemu stylowi. „Deutsche Welle” pisało w laudacji z okazji zakończenia jego kariery, że w Kiralyu publiczność widziała normalnego gościa w oderwanym od rzeczywistości świecie milionerów. Kogoś, kto w swoich spodniach dresowych wyglądał, jakby dwie minuty wcześniej wstał z kanapy. Kiedy jego spodnie zyskały popularność, klubowi dostawcy sprzętu musieli specjalnie dla niego szyć szare dresy, bo nie zawsze mieli je w ofercie. Kluby zaczęły je też wykorzystywać marketingowo. Nike umożliwiało kupienie takich spodni w sklepie Herthy. TSV 1860 Monachium, jego ostatni zagraniczny klub, nazwało ten asortyment „Hose Kiraly” (spodnie Kiralya) i dawało do wyboru rozmiary od XS do XXXL.

RYZYKOWNA SZTUCZKA

Bramkarz miał ponoć jeszcze jeden znak rozpoznawczy. Niestety, szersza publiczność nigdy nie miała okazji go zobaczyć. Liczni naoczni świadkowie z czasów Herthy zapewniają jednak, że Węgier miał do perfekcji opracowany niezwykle efektowny sposób wykopywania piłki z autu bramkowego. Ustawiał piłkę na linii piątego metra, zwracając się w stronę… własnej bramki. Następnie z całej siły kopał, celując w poprzeczkę. A piłka odbijała się od niej i lądowała z dala od bramki. Kiraly ponoć był nawet w stanie dokopać w ten sposób do środka boiska. Trenerzy Juergen Roeber i Falko Goetz, z którymi o tym rozmawiał, zagrozili mu jednak, że jeśli kiedykolwiek wykona to zagranie w trakcie meczu, nigdy więcej już u nich nie zagra. Nie wiadomo więc do dziś, ile w tym miejskiej legendy, a ile prawdy. Ale takie historie niewątpliwie wzmacniały kultowy status bramkarza wśród kibiców. Podczas Euro 2016 pokazał za to inną efektowną sztuczkę techniczną.

SYMBOL PRZEKUTY W BIZNES

Po zakończeniu kariery tam, gdzie wszystko się zaczęło, 44-latek został biznesmenem. Zbudował w rodzinnych stronach szkołę bramkarską oraz akademię i klub nazwany jego imieniem. Otworzył też sklep ze sprzętem bramkarskim. Wśród gadżetów znalazł się oczywiście ten najważniejszy. Szare spodnie dresowe z podobizną bramkarza cieszącego się po awansie Węgier na Euro 2016. Można je kupić za 900 forintów, czyli 25 euro. Po wybuchu pandemii Kiraly chwalił się w niemieckich mediach, że sprzedaż produktu zdecydowanie wzrosła. Paradoksalnie na co dzień Gabor Kiraly nie był ponoć fanem dresów. Podkreślał, że traktuje je tylko jako strój roboczy. Na miasto wychodził w dżinsach, a po domu chodził w krótkich spodenkach. Andrija Łunina pewnie by więc za ślub w szarym dresie nie pochwalił.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Prawdopodobnie jedyny człowiek na świecie, który o Bayernie Monachium pisze tak samo często, jak o Podbeskidziu Bielsko-Biała. Szuka w Ekstraklasie śladów normalności. Czyli Bundesligi.