Syny: jak lisy w kurniku (ROZMOWA)

Zobacz również:Mieliśmy już bluzy, teesy, a teraz mamy niuansowe czapki! Możecie je kupić w newonce.store
NEWONCE-Syny-HIRES-27052.png
fot. Karol Grygoruk

Niepisane porozumienie pomiędzy branżą muzyczną a mediami zakłada, że wywiady odbywają się zwykle w momentach premier albumów, bądź zbliżających się koncertów. Ale skoro z Piernikowskim i 1988 część poniższej rozmowy poświęciliśmy przekorze i wychodzeniu naprzeciw utartym schematom, to nasze spotkanie również nie mogło wpisać się w żaden model promocyjny.

I choć pierwszy z nich wypuścił niedawno solowy album The best of moje getto, a drugi ep-kę Ring the Alarm, to gadaliśmy głównie o Synach i tym, jak wiele zmieniło się w ich świecie na przestrzeni pięciu lat istnienia duetu. Minione pół dekady było dla nich zupełnie przełomowe. Z rangi undergroundowego projektu wyniosło ich na pozycję jednego z najbardziej osobnych zespołów na polskiej scenie muzyki rozrywkowej. Co sprawiło, że z desek niezależnych klubów przenieśli się na sceny Męskiego Grania czy Polish Hip-Hop Festivalu, a w międzyczasie zaliczyli jeszcze współprace z Brodką, Rosalie., Włodim czy Jetlagz? O tym zastanawialiśmy się przy wspólnej kawie. W słowo nieraz nam weszła nieobecna przy stole, ale znana ze swoich charakterystycznych wstawek w nagraniach białasów, cybernetyczna Brytyjka znana jako Connie.

Connie: Ladies and Gentlemen, you are about to witness the quality of Primeshit.

Przesłuchałem ostatnio naszą pierwszą rozmowę, którą ucięliśmy sobie jeszcze przed premierą Orientu. Uderzyło mnie, jak bardzo jest aktualna. Mówiliście tam między innymi o tym, że dużo synoskich działań jest już w dużej mierze zaprojektowana w waszych głowach - płyta, klipy, identyfikacja graficzna, koncerty. Do jakiego stopnia udało wam się zaplanować to, co w międzyczasie się stało?

Connie: Piernikowski is connected.

Piernikowski: Zazwyczaj to nie wygląda u nas tak, że mamy wszystko precyzyjnie zaplanowane - widzimy już w naszych głowach przyszłe klipy, ale nie mamy planu logistycznego na to, jak je wyprodukować. Zamykam oczy i patrzę na konkretne sceny, ale nie wiem do końca jak je nakręcić. Jak teraz myślimy o kolejnej płycie, to mamy ją w głowach wstępnie nakreśloną. To, jak płyta będzie finalnie wyglądać, jeszcze nieraz się zmieni, ale wiemy już, co chcielibyśmy zrobić.

Connie: Osiem osiem is connected.

1988: Dużo z tych pomysłów przepada, wielu z nich już nigdy nie zrealizujemy…

Piernikowski: Musimy notes wreszcie założyć, bo nawet mieliśmy jeden.

1988: Ale zajebałeś i nie ma.

Piernikowski: Pierwsza strona jest zapisana.

1988: Trzy lata temu. A pomysły prędko przestają być aktualne - mieliśmy bardzo wiele różnych koncepcji na klipy, które nigdy nie powstaną. Zanim jeszcze powstał numer na płytę Pezeta, to mieliśmy już przekminiony obrazek, który mógłby mu towarzyszyć.

Dużo macie tych odrzutów? Możemy się kiedyś spodziewać synoskiego lost tapes?

Piernikowski: Jakieś mamy. Ostatnio znaleźliśmy trzy utwory…

1988: Mało tego jest, zwykle zalążki. Jest jeden cały.

Piernikowski: O Sinead O’Connor. I jakiś taki pierwszy, który nagraliśmy…

1988: Z którego fragment wykorzystaliśmy później w Heavy.

Piernikowski: Jak już coś zrobimy, to rzadko to później odrzucamy. Nie robimy więcej niż potrzeba. I podobnie dzieje się przy okazji naszych solowych materiałów - jak teraz wypuszczałem The best of moje getto, to zostały mi dwa numery, które nie wpasowały się w narrację całej płyty i spadły.

Skoro już pojawił się temat solówek, to w waszej twórczości powoli zaczyna być widoczny model wydawniczy - Syny, 2x solo, Syny, 2xs solo. To zaplanowane działanie, do którego możemy się przyzwyczajać?

1988: Samo jakoś tak wychodzi. Ostatnio gadaliśmy o tym, jak bardzo jest to zajebiste, że nagle wracamy na synoskie podwórko bogatsi o doświadczenia wyniesione z naszych osobnych światów. Bo jak pracujemy nad solówkami, to staramy się nie dzielić ze sobą właściwie żadną przekminą na ich temat. Wiadomo, cały czas jesteśmy w kontakcie i gadamy o różnych rzeczach, ale Robert uderza do mnie zwykle dopiero w momencie, w którym ma już wszystko gotowe. I tak samo ja - Ring the Alarm przysłałem mu właściwie już skończoną, żeby sobie obczaił. W międzyczasie wymieniamy się różnymi inspiracjami i piszemy do siebie, ale na te chwile, w których powstają nasze solowe materiały, odbiegamy w zupełnie inne rewiry, których zgłębiania wspólnie nie planowaliśmy. Dopiero później wszystko się zazębia na kolejnych Synach.

Piernikowski: Nie znaczy to, że teraz już będziemy działać tylko w taki sposób. Na pewno jeszcze w tym zamieszamy, bo jak teraz skończyłem solo i złapałem się na tym, że myślę: no dobra, czas na Syny, to od razu poczułem niechęć. Że co niby - to jest jakaś robota zmianowa? Łatwo się do czegoś takiego przyzwyczaić i wpaść w koleiny pewnego myślenia, a cały ten model działania pojawił się przecież bardzo spontanicznie, bo Orient, No Fun i Gruda wyszły w dosyć krótkim odstępie czasu. Kiedy zabierałem się wtedy za prace nad solówką, to wydawało mi się, że robię coś zupełnie innego - że to będą rzeczy, które w synoskim świecie by się nie zmieściły; coś całkiem osobnego. A jednak okazało się, że do siebie pasuje. Przy The best of moje getto byłbym natomiast dużo ostrożniejszy z mówieniem o tym, że to jest kolejny epizod sagi. To bardziej ta sama wytwórnia filmowa.

W komiksach zwykle nazywa się to elseworlds.

Piernikowski: Dokładnie. W pewnym momencie uświadomiłem sobie, jak bardzo mogą nas ograniczać określenia typu: coś jest synoskie. Że jest kolejnym epizodem sagi. To mentalne szuflady.

1988: I Robert opracowuje już plan ucieczki.

Piernikowski: Bo ja sam nie wiem, co może być synoskie, co może być Primeshitem. Łatwo jest powołać do życia jakąś legendę, a później może się ona okazać zbyt mała…

1988: Budzisz się któregoś dnia, masz za sobą dekadę robienia różnych rzeczy, i nagle się okazuje, że to wszystko jest podobne, taki sztampowy Primeshit.

Piernikowski: Ważne, jak to ludzie postrzegają, a nie jak sami to widzimy. Ktokolwiek właściwie podbija do nas z jakąś współpracą, zawsze pisze, że ma coś takiego smolistego, zakurzonego, w waszym klimacie. Ten zewnętrzny obraz Synów jest bardzo stereotypowy. Łatwo w takim wypadku samemu uwierzyć, że to jest właśnie takie. A ja nie chcę robić podobnych rzeczy przez całe życie.

I stąd pewnie wynikają różnice dzielące dwa synoskie albumy.

1988: Jak wypuściliśmy Sen, wiele osób stwierdziło, że to już nie to samo, że woleli Orient i w ogóle zjebaliśmy…

Piernikowski: Ja wtedy byłem trochę w szoku, bo naprawdę wydawało mi się, że pomiędzy tymi albumami nie ma jakiejś szczególnie dużej różnicy. A teraz, jak kilka dni temu odświeżyłem sobie oba te krążki, to nawet napisałem Przemasowi, że Sen brzmi przy Oriencie jak r’n’b.

1988: Dopiero teraz to zauważyliśmy. I w ogóle coraz częściej mam wrażenie, że my mamy jakąś kompletnie pojebaną perspektywę. Jak nad czymś siedzimy, to w ogóle nie jesteśmy w stanie tego ocenić, oszacować i dlatego pewnie często jesteśmy zaskoczeni odbiorem. W naszym ciągu myślowym to jest cały czas to samo, a po kilku latach okazuje się nagle, że kolejna płyta jest zupełnie inna od poprzedniej.

Sam nieraz się zastanawiałem nad tym, czy uda wam się wyrwać z getta Orientu, czy nie staniecie się przypadkiem takim polskim Anticonem, gdzie w pewnym momencie wszystkie płyty brzmiały bardzo podobnie i w ogóle nie chciało mi się ich słuchać…

1988: Gdyby tak się stało, to mi by się nie chciało tego grać.

Piernikowski: Nam by się nie chciało. Ale mam też wrażenie, że nam to nie grozi, bo robiąc muzykę, łatwo ulegamy takim zajawkom jak zwykli słuchacze. Jak się wkręcę w jakąś płytę, to potrafię jej słuchać przez dwa miesiące non stop i jakieś jej refleksy przenikają później do tego, co sam robię. Czasami przypadkowo trafię na album, który zupełnie zmienia mi tor myślenia i po prostu poddaję się temu. A że jako słuchacz cały czas zapędzam się w bardzo różne muzyczne rewiry, to też stosunkowo rzadko zdarza mi się zatrzymać dłużej w jednym klimacie jako twórca. Nie potrafię chyba oddzielić od siebie robienia i słuchania muzyki, bycia odbiorcą i autorem. Jak się czymś zajaram, to na całego, ale nie skupiam się oczywiście na tym, żeby zrobić coś podobnego. Inspiruję się klimatem i atmosferą, która się nad tym unosi, czymś, co jest poza dźwiękami, a miesza mocno w głowie i sercu.

Pełną rozmowę z Synami przeczytacie w 7. numerze magazynu newonce.paper - oprócz tego znajdziecie tam m.in. wywiady z Alyoną Alyoną, Janem-rapowanie czy Bartoszem Kruczyńskim, teksty o rzeczywistości branży muzycznej po pandemii, fenomenie drillu, metamorfozie polskich festiwali i wiele, wiele innych. newonce.paper kupicie w naszym sklepie newonce.store

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz muzyczny, kompendium wiedzy na tematy wszelakie. Poza tym muzyk, słuchacz i pasjonat, który swoimi fascynacjami muzycznymi dzieli się na antenie newonce.radio w audycji „Za daleki odlot”.