Do tej pory mogło się wydawać, że nieszablonowy gość pozostanie na z góry upatrzonej pozycji, mimo dorobienia się podziemnego kultu. A tu niespodzianka – o jego względy zaczęli z powodzeniem zabiegać gracze z mainstreamu.
Na potrzeby tego tekstu sprawdziliśmy, ile razy do tej pory pisaliśmy o Liryce Składu Ostródzkiego. Idąc chronologicznie: w 2017 staraliśmy się wyjaśnić fenomen grupy, w 2018 sugerowaliśmy, że na ich muzykę da się poderwać studentkę z ASP, a w 2019 powiedzieliśmy, za co lubimy ten filar polskiego podziemia oraz wybraliśmy nasze ulubione kawałki. A przecież nie wspomnieliśmy jeszcze o kilku okolicznościowych newsach!
Nie da się ukryć – LSO urosło nie tylko w naszych oczach do rangi fenomenu rap-kulturowego, kręcąc w undergroundzie liczby, o jakich może wyłącznie pomarzyć wielu raperów pukających do bram dużej gry. Postronni obserwatorzy, niezbyt dobrze zapoznani z tym katalogiem cudów i dziwów, zwracają uwagę przede wszystkim na Goga, który szczególnie często bryluje na wokalu i w klipach. Niespodziewanie jednak wokół dużo bardziej medialnych postaci zaczął krążyć Kiełas, mający ogromny wkład w stylistykę kolektywu, że wystarczy wspomnieć bit do emblematycznego już Tanga.
W tym miejscu powinien pojawić się jego skrócony biogram, ale nie ma tak dobrze. Historia wspomnianego wokalmajstra i producenta pełna jest tajemnic, niedomówień i półprawd, niemożliwych do zweryfikowania bez aktywnego udziału samego zainteresowanego, który się w tym temacie nie kwapi, nie mając nawet profili w social media. Wiemy, co mówimy – nasze rozmowy z kilkoma kumatymi ziomkami z Ostródy przyniosły więcej znaków zapytania niż odpowiedzi.
Klasyczny już w niektórych kręgach kawałek nie pojawił się tu przypadkiem, bo to on jest pierwszym przykładem wkrętki Quebo w mazurski realizm magiczny. Niegdyś w wywiadzie dla Geniusa szef QueQuality wspomniał, że track latał u niego i jego wesołej ekipy na ripicie podczas podróży po Meksyku. - Uważam, że jest genialny. Podoba mi się to, co wychodzi od CMAZeta, bo daleko temu do sztampy. Widać przez to, że ma swój lot i chociaż jest to inny świat niż mój, jestem jego entuzjastą – stwierdził Kuba.
Naturalnie rodzi się pytanie: czy istniała szansa, że i Gog pojawi się w AJETLAGTOMÓJNOWYDRAG? Cóż, być może kiedyś się dowiemy. Tymczasem należy odnotować, że przestrzenny, obłąkańczy zaśpiew Kiełasa i oderwany od rapowych realiów podkład jego autorstwa to jedne z najbardziej charakterystycznych momentów albumu Romantic Psycho. Przecinka wydawnicza została niejako zapowiedziana przez wydany chwilę wcześniej utwór redukcja favsta i gibbsa, w którym bohater tego tekstu mógł popisać się całym swoim stilo. Gdybyśmy mieli określić je obrazowo (bo inaczej się nie da), postawiliby na niepokojącą, pozornie ckliwą baśń, której scenerią nie wiedzieć czemu stał się porośnięty zielskiem, popegeerowski teren.
Nie chcemy iść w nadinterpretację, ale wiele wskazuje na to, że zaskakujące wyjście z niszy może oznaczać nie tyle ekspansję na główny nurt, ile częstsze wizyty w jego okolicach. Czy to dobrze? Oczywiście, że tak – oryginałów, próbujących popchnąć grę w nieznane dotąd szeroko rejony nigdy zbyt wielu. No i nie ma nic bardziej snobistycznego i durnego niż oburzanie się na to, że więcej ludzi zaczyna słuchać lubianego przez nas artysty. Jeśli nie wierzycie, spójrzcie na sieroty po królach underu, których elitarystyczna zamotka zmieniła się w płacz związany z tym, że ich ulubieni artyści mają już rapy w głębokim poważaniu.
