Nie widzieliśmy go od października i było nawet ryzyko, że nie zobaczymy już w ogóle, jednak Jan Błachowicz powraca do oktagonu. Zadanie nie będzie łatwe, bo w pierwszej walce po utracie pasa mistrzowskiego UFC zmierzy się z jednym z głównych kandydatów do tego tytułu, Aleksandrem Rakiciem. Co więcej, według bukmacherów nawet nie będzie w tym starciu faworytem.
Pytania o dyspozycję Jana Błachowicza są jak najbardziej zasadne, jeśli weźmiemy pod uwagę, że tuż po porażce z Gloverem Teixeirą sam zainteresowany mówił, że „Legendarną Polską Siłę” zostawił w hotelu i tak naprawdę nie do końca wie, co się stało. Żeby w ogóle myśleć o ponownej walce o mistrzowski tytuł, najpierw trzeba było rozstrzygnąć, co takiego się stało.
GAME-CHANGER
Po krótkiej analizie i kilku sparingach, w których nasz mistrz czuł się tak samo beznadziejnie, jak w ostatniej walce, postanowiono zatrudnić specjalistkę od psychologii sportowej, Darię Albers, którą sam Błachowicz w rozmowie z WP Sportowe Fakty nazywa „game-changerem”. Twierdzi, że bez niej nawet nie wyszedłby do walki z Rakiciem, co doskonale pokazuje gdzie, pod względem psychicznym, był Błachowicz po przegranym pojedynku z Teixeirą. Kto wie, czy gdyby nie to rozwiązanie problemu, w ogóle jeszcze oglądalibyśmy go w oktagonie.
Na szczęście dla Janka i wszystkich jego kibiców, pomogło. A przynajmniej na to wygląda. Wrócił Błachowicz, którego znamy. Uśmiechnięty, pewny siebie, ale jednocześnie szanujący swojego przeciwnika. Bez tej pewności i wiary w siebie nie trafiłby na szczyt, a sam przyznaje, że to wszystko wróciło dopiero teraz.
Wyraźnie widać, że nie jest to tylko gadanie na potrzeby promocji kolejnego pojedynku. Polak naprawdę potrzebował czegoś „świeżego”, odpowiedniego wsparcia spoza sztabu. Jego nowa członkini właśnie takim jest, a w dodatku sama ma spore doświadczenie w sportach walki, bo była fighterką. Kto jak nie niegdyś walczący sportowy psycholog ma zrozumieć problemy mistrza mieszanych sztuk walki? Specjalistka stała się wartością dodaną, co widać chociażby w klasycznym filmie o przygotowaniach, wypuszczanym często przed galą przez UFC.
JEST ZMIANA PODEJŚCIA, ALE CO TO DA?
Patrząc na Błachowicza, możemy być spokojni. Zdaje się być dobrze przygotowany zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Jednak dobre przygotowanie wcale nie musi oznaczać wygranego pojedynku. Nie jeśli twoim rywalem jest zawodnik głodny sukcesów, którego przygotowaniom również nie można nic zarzucić.
Aleksander Rakić to Austriak serbskiego pochodzenia, który ostatnio jest na fali wznoszącej. Odkąd trafił do UFC przegrał tylko raz – przez niejednogłośną decyzję z Volkanem Oezdemirem. Od tego momentu pokonał byłych kandydatów do tytułu – Thiago Santosa i Anthony’ego Smitha – czym wywalczył sobie #3 rankingu wagi półciężkiej.
Wielu ekspertów uważa, że starcie z Błachowiczem będzie dla niego ostatecznym testem – zwycięstwo prawdopodobnie da wymarzoną szansę na walkę o pas mistrzowski, porażka może oznaczać, że jest tylko i aż zawodnikiem na top 5 rankingu, ale niekoniecznie zdolnym do wygrania tytułu.
Co ciekawe, Rakić jest faworytem bukmacherów. Co prawda nie jest to jakaś wielka różnica i można wywnioskować, że eksperci stawiają tutaj obu panów dosyć równo (powiedzmy 55 do 45), jednak ostatecznie to na Austriaka stawia więcej osób. Być może powodem jest tutaj nie tylko porażka Błachowicza w ostatniej walce, ale i styl, w jakim do niej doszło.
Dodatkowo dochodzi przeczucie o starciu byłego mistrza, który powoli będzie odchodził w cień z głodnym sukcesu „młodziakiem” (w porównaniu do przeciwnika, bo Rakić ma 30 lat) na fali wznoszącej. Często takie pojedynki w UFC kończą się zwycięstwem tego drugiego, bardziej zmotywowanego fightera. Jednak my dobrze wiemy, że Jan Błachowicz nie jest żadnym mistrzem odchodzącym w cień – dopóki będzie w stanie, motywacji mu nie zabraknie. Mówi nawet, że jest bardziej głodny sukcesu niż przed zdobyciem pasa. I jego historia w MMA sprawia, że jesteśmy w stanie mu uwierzyć.
UNDERDOG
Co do samej walki, wydaje się, że wszystko rozstrzygnie się w stójce. Obaj panowie lubią się bić w tej płaszczyźnie, a jednocześnie nie są najmocniejsi parterowo. Oczywiście widywaliśmy już Błachowicza, który wygrywał walki i w ten sposób, chociażby punktując na ziemi Israela Adesanyę, jednak z Rakiciem nie będzie tak łatwo – Austriak znakomicie broni się przed sprowadzeniami (a sam raczej do nich aż tak często nie dąży) i trudno przewidywać, że ktoś inny poza prawdziwymi specjalistami będzie w stanie go tam zdominować.
Co więc w tej stójce? Rakić będzie miał przewagę warunków fizycznych, jednak po stronie Polaka będzie większa siła - miejmy nadzieję, że ta legendarna, którą widzieliśmy już nie raz. Ostatnią walkę przegrał dość łatwo w parterze, więc czemu nie wrócić do stójkowej dominacji.
A przede wszystkim do tego, co już znamy - to tylko statystyka, ale doskonale wiemy, jak Błachowicz radzi sobie w walkach, w których nie jest faworytem. Wygrał ich aż dziewięć z ostatnich dziesięciu, co jest fenomenalnym rezultatem. Pierwsze od dawna starcie, w którym był faworytem to… walka z Teixeirą. Możemy więc pół żartem, pół serio powiedzieć, że bukmacherzy stawiający na Rakicia dają Polakowi większe szanse na zwycięstwo. Przed starciem z Brazylijczykiem wszystko zdawało się być w jak najlepszym porządku, a mistrzowskie panowanie było wręcz sielankowe. Ostatecznie w oktagonie widzieliśmy najgorszą wersję Błachowicza od lat. Teraz wiele rzeczy poszło nie tak - stan mentalny po ostatnim wyjściu do klatki, zdrowie, przez które walka została przełożona, a nawet sprawy życia codziennego, jak ukradziony samochód - może na zasadzie przeciwieństwa to właśnie ta najeżona przeciwnościami droga okaże się tą do zwycięstwa? My wiemy, że Jan Błachowicz potrafi, on też ponownie to wie - teraz trzeba to pokazać w oktagonie.
Komentarze 0