Pierwszą drużynę wysyłają w zimie na obóz do Turcji. Młodzież lata na zgrupowania do Hiszpanii. Ściągają zawodników z ekstraklasy i I ligi. Chcą niebawem zostać poważną siłą Krakowa. Pozyskanie uczestnika ostatniego mundialu to dopiero początek ofensywy zespołu z okręgówki.
Pod koniec miesiąca miną dwa lata, odkąd na stadionie w Wołgogradzie Sławomir Peszko przybił piątkę Rafałowi Kurzawie i zadebiutował na mistrzostwach świata. W meczu z Japonią spędził na boisku tylko dziesięć minut. Te najbardziej absurdalne, gdy już obie drużyny pozorowały grę. Nikt ich jednak skrzydłowemu nie zabierze. Został uczestnikiem mundialu. Dwa lata po tym, jak zagrał w trzech meczach mistrzostw Europy. Od przyszłego sezonu będzie straszył defensywy Kaszowianki Kaszów, Piasta Wołowice i Błękitnych Modlnica. 44-krotny reprezentant Polski podpisał bowiem w poniedziałek kontrakt z Wieczystą Kraków. Wicemistrzem przerwanego przedwcześnie sezonu w grupie I krakowskiej ligi okręgowej. Szósty poziom rozgrywkowy.
DRUŻYNA GWIAZD
Peszko będzie największą gwiazdą drużyny, ale nie jedynym jej zawodnikiem z przeszłością w reprezentacji Polski. Epizody w niej zaliczyli również bramkarz Michał Miśkiewicz i skrzydłowy Piotr Madejski. W ekstraklasie występowali pomocnicy Bartosz Iwan, Emmanuel Kumah, Maciej Bębenek, Dariusz Gawęcki czy obrońca Marcin Makuch. Spore grono zawodników ma też za sobą występy w I lidze. Na tym szczeblu przez lata pracował też trener Przemysław Cecherz. A Andrzeja Iwana, dyrektora sportowego i medalistę mundialu z 1982 roku, nikomu nie trzeba przedstawiać. Choć Peszko trafia na peryferia futbolu, na treningach wcale nie będzie się tak czuł. Zwłaszcza że śladów okręgówki z czasem ma być w Wieczystej coraz mniej. Kupa gruzu leżąca przy wejściu na boisko symbolizuje to, co było. Pachnące nowością wyremontowane ściany budynku klubowego obrazują to, co będzie.

Krakowowi nie brakuje futbolu na dobrym krajowym poziomie. Cracovia i Wisła to od lat zespoły ekstraklasowe. Garbarnia, która przed rokiem grała na zapleczu ekstraklasy, jest teraz w II lidze. Na szczebel centralny od przyszłego sezonu dołączy do niej Hutnik. Czterech drużyn w trzech najwyższych ligach nie ma żadne inne polskie miasto. Krakowowi jednak mało. Wkrótce trzecią siłą miasta ma być Wieczysta. Choć gdy tak się powie w okolicach boiska klubu z okręgówki, można nadziać się na kontrę: dlaczego tylko trzecią?
Sprawcą całego zamieszania wokół drobnego osiedlowego klubiku, którego największym momentem chwały w ciągu 78 lat istnienia, był przegrany barażowy mecz o awans do najwyższej ligi tuż po wojnie, jest Wojciech Kwiecień. Właściciel sieci aptek „Słoneczna” pierwszy trening Peszki w barwach nowego klubu ogląda w grupce kilkunastu fanów, którzy przyszli zobaczyć byłego reprezentanta Polski. Siedzi w kaszkiecie. W odległości kilku metrów od niego zawsze znajduje się dwóch ochroniarzy. Zapytany o chwilę rozmowy, odpowiada to, co i tak wszyscy o nim wiedzą. Że nie rozmawia z mediami. Można się było o tym przekonać już w poprzednich latach, opisując sprawy związane z Wisłą Kraków, największą pasją biznesmena.
WSPARCIE DLA WISŁY
- Wojtek od zawsze był kibicem Wisły. Oddałby za nią serducho. Nawet gdy jeszcze ja grałem, przychodził jako dzieciak na nasze mecze, czasem na treningi – opowiada Andrzej Iwan, który później był częstym gościem Kwietnia w jego loży na stadionie Białej Gwiazdy. W ostatnich latach biznesmen był tym, który podawał Wiśle tlen, gdy zaczynało go brakować. W 2017 roku wyłożył pół miliona złotych na transfer Petara Brleka ze Slavena Belupo. Według informacji przedstawionych przez Szymona Jadczaku w książce „Wisła w ogniu” łącznie pożyczył Wiśle półtora miliona złotych, regularnie zgadzając się na odwlekanie terminów zapłaty. Końcem 2018 roku był w gronie osób wstępnie zainteresowanych przejęciem zadłużonego po uszy klubu. Nie zdecydował się jednak na to, zapewniając jedynie gotowość wsparcia w utrzymaniu kontraktu Peszki, wypożyczonego wtedy przez Wisłę z Lechii Gdańsk. - Myślałem, że Wojtek przejmie większość udziałów w Wiśle. Komuś jednak zależało, by tak nie było. To już nie moja sprawa, tylko szczęście dla Wieczystej. I dla mnie, bo dobrze się tu pracuje. Może kiedyś będziemy nawet z Wisłą rywalizować – puszcza oko Iwan.
Kwiecień chciał dokładać się akurat do pensji Peszki, bo miał z nim dobre kontakty towarzyskie. - Jeszcze, gdy byłem piłkarzem Lechii, przyjeżdżałem czasem do Krakowa na mecze Wisły. Przez jednego warszawskiego znajomego poznałem pana Kwietnia. Często bywałem u niego w loży. Później przełożyło się to na moje wypożyczenie do Wisły – opowiada o wzajemnych relacjach Peszko. Biznesmen, którego w środowisku nazywa się „Aptekarzem”, to bardzo zaangażowany fan futbolu. W lepszych czasach Wisły regularnie latał za klubem na mecze wyjazdowe w europejskich pucharach. Do dziś często ogląda w zagranicznych krajach futbol na żywo. Szczególnie upodobał sobie ponoć Chelsea. Zaangażowaniem w Wieczystą przyczynia się do budowania w Krakowskie polskiego Londynu. Czyli miasta o sporym nagromadzeniu zawodowych klubów.
POCZUCIE KRZYWDY
Gdy przed rokiem Kwiecień, który przymierzał się wcześniej także do inwestycji w Karpaty Krosno, zdecydował się na całego zaangażować w Wieczystą, rozpoczęła się do klubu nowa era. Zapoczątkowało ją pozyskanie Cecherza, który w ostatnich latach rzadko schodził poniżej poziomu I ligi. - Na początku trudno było podjąć tę decyzję. Była we mnie niepewność. Ale po jakimś czasie ustawiliśmy ścieżkę rozwoju. Chcieliśmy zmienić wiele organizacyjnie, by zbudować profesjonalny klub. Niezależnie od poziomu, na jakim gramy – mówi były trener m.in. Górnika Zabrze. Tuż przed jego przyjściem Wieczysta minimalnie przegrała awans do IV ligi. W tym sezonie była murowanym faworytem. Dwa remisy w trzynastu meczach najprawdopodobniej będą ją jednak kosztować kolejny rok oczekiwania. W momencie, gdy koronawirus przerwał rozgrywki, Wieczysta traciła punkt do rezerw Garbarni. Gdy Małopolski ZPN podjął decyzję, że gra nie będzie kontynuowana, wywołał spory żal w Wieczystej. - Nam oraz wielu innym drużynom z regionu nie dano szansy. Chodzi przede wszystkim o sposób, w jaki pozbawiono nas złudzeń. Nie spodziewałem się tego po prezesie Niemcu – narzeka Iwan. U Cecherza pobrzmiewa nutka wątpliwości, czy wszystkie drużyny zdecydują się wystartować i nie dojdzie jeszcze do przetasowań pomiędzy ligami. W Wieczystej nie chcą jednak o tym słyszeć. - Nie chcemy, by ktoś pomyślał, że przy zielonym stoliku kupujemy sobie miejsce. Nasze wewnętrzna ustalenia mówią, że zakulisowe gierki mamy gdzieś. Nie będziemy pozbawiać nikogo miejsca – opowiada dyrektor sportowy.
Fiasko sportowe nie oznacza jednak, że rok został stracony. Nowy budynek klubowy to tylko jedna ze zmian, jaka zaszła w Wieczystej. Początkowa. - Boczne boisko jeszcze do niedawno przypominało kartoflisko. Murawa głównej płyty jest zupełnie zmieniona. Trenujemy na niej czasem dwa razy dziennie i nic się z nią nie dzieje. Mamy najlepszych fachowców, którzy opiekują się też murawą na stadionie Wisły. Jesteśmy po wstępnych rozmowach z Zarządem Infrastruktury Sportowej w Krakowie. Naszym celem jest, by był tu jeden z najpiękniejszych obiektów w mieście – kreśli ambitną wizję Iwan. A Cecherz wylicza usprawnienia, do jakich już doszło. - Byliśmy na zimowym obozie w Turcji. Kupiliśmy kamizelki GPS i wszystko, co jest potrzebne do profesjonalnego treningu. Pracowałem w ekstraklasie, I i II lidze. Wygląda to lepiej niż w wielu klubach, w których byłem – opowiada.
ZAWODOWCY W OKRĘGÓWCE
W ten sposób łatwiej było przekonać Peszkę, by Lechię Gdańsk, z którą niedawno się rozstał, zamienił na Wieczystą. - Cieszę się, że w moim życiu przyszedł czas, w którym nie jakiś pan Dziekanowski, czy pan Stanowski będzie mówił, gdzie się nadaję. Żaden menedżer mi nie doradzał. To ja wybrałem sobie miejsce, w którym chcę grać. Przyszedłem tu dla właściciela klubu, bo chcę mu pomóc w dwóch kolejnych awansach – tłumaczy Peszko, którego kontrakt przedłuży się automatycznie w przypadku promocji do wyższej ligi. Nie ma wątpliwości, że umowa jest gwiazdorska. Na poziomie ekstraklasy i to nie każdego jej klubu. - W wieku 35 lat nie zrobiłbym już mega kariery. Po rozwiązaniu kontraktu z Lechią myślałem, że trafię ponownie do Wisły, ale dostałem sygnał, że jej kadra jest tak szeroka, że nie ma już dla mnie miejsca. Negocjowałem z Widzewem Łódź, ale jego władze nie były do końca przekonane, że dam radę. Był temat Wisły Płock, ale i to nie było pewne. A ja chciałem już grać w piłkę. Nie po to, by robić sobie zdjęcia z kibicami i z miesiąca na miesiąc patrzeć na konto, tylko po prostu grać – podkreśla. Dla Peszki stworzono w Wieczystej komin płacowy, ale amatorów już w tej drużynie praktycznie nie ma. - Obciążenia treningowe mamy praktycznie jak w ekstraklasie. Część starszych graczy, jak Gawęcki czy Madejski układa sobie już życie poprzez łączenie gry z pracą, ale będziemy od tego powolutku odchodzić. Mamy w tej chwili osiemnastu zawodników, którzy trenują czasem po dwa razy dziennie – tłumaczy Cecherz.

Gdzie zamierza się zatrzymać Wieczysta? Początkowo mówiło się, że jej celem w ciągu kilku lat jest awans do I ligi. Dziś jednak słychać głosy, że sufitu nie ma. - Nie wiem, czy tak się to zatrzyma. Zawsze chce się więcej. Na dziś chcemy iść jak najwyżej w jak najkrótszym czasie. Później zastanowimy się, co dalej. Może zamarzy się nam coś więcej – mówi Cecherz. W podobne tony uderza Iwan. - Ja nie określam górnego pułapu. Nam jest wszystko jedno. Ma być bardzo wysoki poziom i przyjemność z oglądania gry dla tego, który daje pieniądze – przedstawia cele Iwan.
PROJEKT NA LATA
W takich sytuacjach zawsze pojawia się pytanie, czy hucznie rozwijany projekt nie zniknie, gdy sponsorowi znudzi się ta zabawa. W Wieczystej są jednak przekonani, że nic takiego nie grozi. - Jesteśmy prawie w centrum miasta. Tu jest pięć hektarów do zagospodarowania. Nikt nie myśli o stawianiu wieżowców, apartamentów, hoteli. Tu ma być piłka, sport, wychowanie młodzieży i przeciwdziałanie pewnym rzeczom. Wojtek lubi życie. Ja również nie stronię od ciemnej strony księżyca. Ale tu najbardziej liczy się to, by dzieci miały co robić. Będziemy otwierać kolejne grupy wiekowe i dodatkowe drużyny młodzieżowe. Już widać zwielokrotnione zainteresowanie ze strony rodziców – cieszy się Iwan. - Gdyby były tylko inwestycje w drużynę, można by się było obawiać, że komuś się znudzi, rozgoni zespół i będzie koniec. Tu są jednak czynione kroki, które pokazują, że dbamy zarówno o rozwój infrastruktury, jak i szkolenie młodzieży. To pokazuje, że budujemy projekt nie na dziś, a na lata – przekonuje Cecherz. Dziś jego zespół jest oparty przede wszystkim o weteranów, ale to ma się systematycznie zmieniać. - Transfery znanych nazwisk są potrzebne, by inni zobaczyli, że można do nas przyjść – zaznacza trener. Także Peszko ma zamiar być kimś więcej niż tylko wzmocnieniem na boisku. - Chcę być kimś, kto swoją postawą pobudzi piłkarzy i pokaże im profesjonalizm z ekstraklasy. Mam nadzieję, że będą ze mnie czerpać energię. Oczywiście, jestem do ich dyspozycji także poza szatnią. Tam też znajdzie się dla nich czas – uśmiecha się Peszko.
Pewnym ułatwieniem dla takiego projektu może być fakt, że Wieczysta ma w nazwie Kraków. Mimo sporej lokalnej konkurencji, na razie gra w dużym mieście pomaga zespołowi z okręgówki w przekonywaniu zawodników do transferów. - Gdy ktoś przyjeżdża z innej części Polski i ściąga ze sobą rodzinę, będzie miał duży wybór przedszkoli i szkół dla dzieci – podkreśla Cecherz. Także dla Peszki lokalizacja miała znaczenie. - Polubiłem Kraków. Wiem, że mam tu dużo sympatyków. Odzywali się do mnie. Pisali, że żałują, iż nie trafiłem do Wisły, ale zapowiadali, że chętnie zajrzą też na Wieczystą – mówi skrzydłowy. Tylko Iwan niezbyt czuje istnienie tego atutu. - Ja akurat w wieku 35 lat wolałbym mieszkać gdzieś na wsi – podkreśla.
SŁYNNY HYMN
Paweł Szot jest jedną z osób, która przed treningiem prosi Peszkę o wspólne zdjęcie. Na osiedlu Wieczysta mieszka już od 46 lat. - Trenowałem tutaj, grałem i coś w sercu zostało – uśmiecha się kibic ubrany w klubowe barwy. - Trudno uwierzyć w to, co się teraz dzieje. Zawsze były jakieś problemy. Nie było na to i na tamto. Teraz przyszedł pan Wojtek, który też mieszkał na tym osiedlu przez lata i chce zainwestować. Chwała mu za to – podkreśla. Lokalni konkurenci złośliwie nazywają Wieczystą „szejkami”, ze względu na ich sposób działania na miejscowym rynku. Fanom to jednak nie przeszkadza. - Naprawdę, życzę każdemu klubowy, by złapał takiego sponsora – mówi Szot.
Jedyne, czego można się obawiać w przypadku ambitnych planów Wieczystej to, że wraz z postępującym profesjonalizowaniem się klubu, zniknie jego niepowtarzalny klimat, znany w Krakowie i w okolicach. - Zaliczyłem z Wieczystą trochę wyjazdów i naprawdę nigdzie nie spotkałem się z tym, co jest tu. Ludzie przychodzą na mecze z dziećmi. Atmosfera jest moim zdaniem świetna. Chcemy, żeby ten piknikowy nastrój się tu utrzymał. Myślę, że władze klubu zadbają, by to trwało – podkreśla fan Wieczystej. Dojdzie do tego tylko, jeśli zostanie podtrzymana tradycja, wedle której spiker Janusz Malicki przed każdym domowym meczem a'capella wykonuje napisany przez siebie klubowy hymn na melodię pieśni kościelnej „Madonno, czarna Madonno”. Do momentu transferu Peszki, jego rozdzierające okolice słowa: „Jest w Krakowie przy Meissnera mały klubik, każdy wie...”, były jedynym powodem, by ludzie usłyszeli o Wieczystej Kraków. Jeśli akurat otworzyli okna w okolicznych blokach.
