Szlem bez większych nadziei? W US Open o zwycięstwa łatwo nie będzie

Zobacz również:Wszystko w cieniu Novaka Djokovicia. Historyczne US Open przed nami?
Iga Świątek Rafael Nadal
fot. Jamie Squire/Getty Images

Do żadnego z tegorocznych turniejów wielkoszlemowych nie podchodziliśmy tak ostrożnie, jak do rozpoczynającego się właśnie US Open. Mimo tego że Iga Świątek i Hubert Hurkacz będą w nim wysoko rozstawieni, mamy powody by sądzić, że łatwo im nie będzie. Przez to trudno nastawiać się na wielkie rzeczy. Jednak czy są na nie szanse i kto w ogóle będzie faworytem amerykańskiego turnieju?

Przed French Open nasze nadzieje były jasne – niepokonana od dawna Iga Świątek wchodziła na swoje ulubione korty, by wygrać swojego drugiego szlema, co zresztą jej się udało. Przed Wimbledon mówiliśmy o Hubercie Hurkaczu, który rok wcześniej dotarł do półfinału, a i Iga – mimo dużych wątpliwości co do gry na trawie – kontynuowała niepokonaną serię, więc w obu przypadkach z zainteresowaniem czekaliśmy na to, czy uda się dojść do ostatnich faz turnieju.

NAJLEPSZE ZA NAMI?

Teraz oczywiście też będziemy oglądać wszystko z wielkim zainteresowaniem, jednak trudno upatrywać w naszych zawodnikach głównych faworytów do końcowego triumfu. Brzmi to bardzo dziwnie, biorąc pod uwagę, że Iga to nadal bardzo pewna „jedynka” rankingu WTA, która zresztą jest faworytką bukmacherów, co… w sumie obala argument z pierwszego zdania tego akapitu. Ujmijmy to więc inaczej – powodów, by uznać naszą najlepszą tenisistkę za faworytkę nie brakuje, ale my mamy znacznie więcej obaw niż pewności.

Po przełamaniu serii na Wimbledonie Iga wystąpiła w trzech turniejach. W Warszawie uległa Caroline Garcii, w Toronto przegrała z Beatriz Haddad Maią, a w Cincinnati z Madison Keys. Z jednej strony każda z tych pań to zawodniczka z czołowej dwudziestki rankingu WTA, z drugiej – Iga wygrała zaledwie po jednym meczu w USA i Kanadzie, a w jej grze widać pewne problemy, chociażby drugi serwis, który na twardych kortach US Open będzie jeszcze bardziej wyeksponowany.

Czy jest możliwe, że po tak wyczerpującym sezonie organizm daje się trochę we znaki? Jak najbardziej. Czy może to oznaczać, że chwilę poczekamy na kolejne duże sukcesy? Oczywiście. Tylko że to będzie prawdopodobnie oznaczało nie najlepsze US Open oraz fakt, że największe osiągnięcia tego sezonu są już za nami.

FAWORYTEK BRAK

To trochę paradoks, bo trudno po ostatnich tygodniach uznać, że Iga wjeżdża na korty Flashing Meadows jak po swoje, a jednocześnie łatwo zrozumieć, czemu jest faworytką bukmacherów. Otóż jest, bo… kto jeśli nie ona? Kobiecy tenis narzeka w ostatnim czasie na brak mocnych i regularnych nazwisk. Wyskakują gwiazdy pojedynczych turniejów, ale znacznie częściej zastanawiamy się jakim cudem na danym etapie turnieju nie ma już prawie żadnej z rozstawionych zawodniczek.

Jedyną stałą w pierwszej części sezonu była Iga – teraz to się trochę zmienia, ale Polka nadal jest zdecydowaną liderką rankingu, a jak przegrywa, to i tak z całkiem wysoko notowanymi zawodniczkami. Może nie być aktualnie w najlepszej formie (i pewnie nie będzie), a mimo to i tak łatwiej postawić na nią niż na ten sportowy rollercoaster, który dzieje się za nią.

Iga Świątek
Fot. Christian Kaspar-Bartke/Getty Images

Symbolem tego jest chociażby Simona Halep, rozstawiona z „siódemką”. Faktycznie, Rumunka wygrała ostatnio turniej w Toronto, ale już w Cincinnati zrezygnowała przez kontuzję. Nie wiemy, w jakiej jest dyspozycji zdrowotnej, a w dodatku w US Open od 2016 roku nie przeszła przez czwartą rundę. Mimo to jest według bukmacherów faworytką numer dwa – nie tylko przez zwycięstwo w Toronto czy dawniejszą formę, ale też po prostu przez solidność. Poza tym mamy chociażby Caroline Garcię, która na fali pokonania Świątek w Warszawie wygrała też turniej w Cincinnati i jest jedną z najlepiej grających aktualnie tenisistek na świecie, ale dopiero co miała problemy, by utrzymać poziom najlepszych.

Dalej są chociażby Aryna Sabalenka, Jelena Rybakina czy Coco Gauff, czyli w skrócie – nic pewnego. Nawet Emma Raducanu gdzieś się tam przewija, choć to chyba przez wzgląd na jej ubiegłoroczne, sensacyjne zwycięstwo, bo od tamtej pory – delikatnie mówiąc – z wynikami nie szalała. Duży potencjał, trochę gorsza forma. W Cincinnati pokonała Serenę Williams i Wiktorię Azarenkę, ale w 2022 roku nie robi to takiego wrażenia, jak jeszcze kilka lat temu. A już w pierwszej rundzie na Brytyjkę czeka niezwykle doświadczona Alize Cornet. Francuzka zakończyła serię zwycięstw Igi Świątek i nie ma żadnych przeciwskazań, żeby i młodej Raducanu napsuła krwi.

Jeśli chcecie więcej ciekawych zestawień w pierwszej rundzie, to dorzucamy też Naomi Osakę z Daniele Collins i Garbine Muguruzę z bardzo utalentowaną Clarą Tauson. Nie zapominajmy też o Magdzie Linette i Magdzie Fręch. Szczególnie ta druga, dzięki starciu z Rebeccą Marino, może po raz kolejny dotrzeć dalej niż do pierwszej rundy i zdobyć parę ważnych dla swojej kariery punktów.

A skoro wspomnieliśmy o Serenie Williams, to nie można nie wspomnieć o jej końcu kariery. Nie wiemy, kiedy nadejdzie (czytaj: w której rundzie odpadnie), dlatego też warto oglądać każde jej spotkanie. Niewykluczone bowiem, że oglądamy wtedy koniec wielkiej Sereny, a drugiej takiej szybko nie znajdziemy. Żałujemy tylko, że trafiła do dolnej połówki drabinki, bo to oznacza, że z Igą Świątek mogłaby się spotkać najwcześniej w finale, a raczej niemożliwe, że obie panie tam dotrą. Szkoda. Chcielibyśmy zestawić Polkę z Amerykanką choć raz – byłoby to bardzo ładne przekazanie pałeczki.

CZŁOWIEK ROLLERCOASTER

Mówiliśmy też o rollercoasterach, a wśród panów niewielu zawodników bardziej pasuje do tej tezy w turniejach wielkoszlemowych, niż Hurkacz. Gdybyśmy mieli zawrzeć jego charakterystykę w najważniejszych turniejach sezonu w dwóch pytaniach, to byłoby to „czy jest w stanie odpaść w pierwszych dwóch rundach?” i „czy jest w stanie dojść do najlepszej czwórki turnieju?”, a w obu przypadkach odpowiedzią byłoby szybkie „tak”.

Przed Wimbledonem wygrał zawody w Halle tylko po to, by na lubianej przez siebie wimbledońskiej trawie odpaść w pierwszej rundzie. Teraz doszedł do finału w Toronto, ale w Cincinnati odpadł już w pierwszej rundzie. Jakie będzie to miało przełożenie na US Open? Możemy tylko rozłożyć ręce, bo jest to po prostu bardzo trudne do przewidzenia.

Mówi się o Hubercie, że to zawodnik turniejowy, rozkręcający się z każdym meczem, dlatego też jeśli szybko trafi na niewygodnego rywala, to mogą być problemy, jednak jeśli losowanie mu sprzyja, po rozkręceniu się pokonać go może tylko czołówka. Patrząc na drabinkę US Open, jest nawet szansa na opcję numer dwa. Polak zacznie z Oscarem Otte, ale dla Niemca będzie to pierwsze spotkanie na twardej nawierzchni od kilku miesięcy. Druga runda to starcie z Ilyą Ivashką bądź 34-letnim Samem Querreyem – ten drugi będzie u siebie, ale w turnieju zagra tylko dzięki dzikiej karcie.

MIEDWIEDIEW, NADAL CZY „NOWY” W ŚRODOWISKU?

U panów znacznie łatwiej wskazać też faworytów turnieju. Pod nieobecność Novaka Djokovicia, który ze względu na status szczepienia na koronawirusa opuści już drugiego szlema w tym roku, czołową trójkę tworzą broniący tytułu Daniłł Miedwiediew, niezniszczalny Rafael Nadal i młody gniewny – Carlos Alcaraz. Dorzucając do tego Stefanosa Tsitsipasa i szalejącego ostatnio (w dobrym i złym tego słowa znaczeniu) Nicka Kyrgiosa, mamy piątkę, która powinna powalczyć tutaj o triumf. Choć oczywiście nie wykluczamy niespodzianek, szczególnie że wyskoczyły takie nazwiska jak powracający po długiej i trudnej przerwie Borna Corić (zwycięzca z Cincinnati) czy też Pablo Carreno-Busta, wygrywający w Toronto w finale z Hurkaczem.

Męska część turnieju, szczególnie pod nieobecność Djokovicia, jest nieprzewidywalna, choć nieco z innych względów niż turniej żeński. Patrząc na Miedwiediewa, Nadala i Alcaraza trudno nawet wskazać, na którego stawialibyśmy najbardziej. Pragmatyzm mówi, że broniący tytułu Rosjanin na twardych kortach nie musi się bać nikogo, jednak nam od razu przypomina się waleczne serce Nadala czy młodzieńcza fantazja Alcaraza, który dzięki niej może w lepszym dniu pokonać każdego. Wiemy jedno – to powinno stworzyć nam niezwykle emocjonujący turniej.

A kończąc „polski” wątek – Kamil Majchrzak zmienił trenera. Został nim Marcel de Coudray i miejmy nadzieję, że dzięki niemu Polak chociaż wyrówna swoje najlepsze wielkoszlemowe osiągnięcie z tego sezonu – drugą rundę.

Oba turnieje – zarówno męski, jak i żeński – mają sporo różnych od siebie znaków zapytania. A już za moment zaczniemy dostawać na to wszystko odpowiedzi. Trzymamy kciuki za Polaków i cóż więcej można powiedzieć – kawy w dłoń, bo przed nami dwa tygodnie nocnych (choć nie tylko), tenisowych emocji.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uniwersalny jak scyzoryk. MMA, sporty amerykańskie, tenis, lekkoatletyka - to wszystko (i wiele więcej) nie sprawia mu kłopotów. Współtwórca audycji NFL PO GODZINACH.
Komentarze 0