Szpiegowski majstersztyk: „Doppelgänger” od reżysera „Rojsta” i „Wielkiej Wody” (RECENZJA)

Doppelgänger

Choć może to zabrzmieć jak wymysł typu James Bond po roku w PRL-u, komunistyczne władze rzeczywiście korzystały z wtórników, którym kradzież tożsamości umożliwiała infiltrację za żelazną kurtyną. Na bazie tematu, którym od dawna interesował się scenarzysta Andrzej Gołda, Jan Holoubek zrobił porywające kino gatunkowe.

Artykuł pierwotnie ukazał się 29 września 2023 roku

Jedną z takich historii jest choćby biografia Jerzego Kaczmarka, który w latach siedemdziesiątych szpiegował na Zachodzie, wcielając się w Heinza Petera Arnolda. Prawdziwy Arnold był porzuconym synem Niemki i sowieckiego oficera. Gdy ona wraz z mężem – SS-mannem, który miał zginąć na froncie, a jednak wrócił do domu – zostali wysiedleni do Bremy, trafił do sierocińca w Lęborku, a stamtąd do polskiej rodziny, która wychowała go jako Janusza Halickiego. Po trzech dekadach odkrył przypadkowo swoje pochodzenie i starał się odnaleźć matkę, która czyniła podobne starania. W lutym 1978 roku doszło do spotkania kobiety z domniemanym synem. Ona jeszcze tego samego wieczoru zmarła na zawał serca; on, za wstawiennictwem jej krewnych, zaczął pracować w miejscowym urzędzie. Dwie dekady później nastąpiła dramatyczna klamra – na moście szpiegów i na dworcowej ławce w Gdańsku.

Doppelgängera otwarto ponurą sceną, rozgrywającą się zaraz po wojnie. Kobieta jest zmuszona porzucić dziecko. Sięga po rozżarzony pogrzebacz i wypala mu znak na ręce w nadziei, że kiedyś je odnajdzie. Następuje skok trzy dekady w przód, a do wujostwa w Strasburgu – granym głównie przez Wrocław – przyjeżdża cudownie odnaleziony Hans (Jakub Gierszał). Jeszcze tego samego dnia poznaje swoją matkę, ale – delikatnie rzecz ujmując – nie przychodzi im długo cieszyć się swoim towarzystwem. Chłopak o wyglądzie predestynującym go do roli w filmie o przygodach agenta 007 zajmuje się więc romansowaniem z kuzynką (Emily Kusche), karierą urzędniczą i... działalnością szpiegowską. W dużej mierze na cmentarzu, gdzie spotyka się z oficer prowadzącą – Katarzyną Herman, która wyciska ten drugi plan jak cytrynę. Podobnie skądinąd jak niezawodny, tutaj akurat demoniczny Andrzej Seweryn.

W tym samym czasie na Wybrzeżu, porządkujący dokumenty po pogrzebie matki Jan (Tomasz Schuchardt – MVP!) odkrywa świadectwo swojej adopcji i niemieckiego pochodzenia. Usilnie stara się o paszport, żeby wyruszyć do Alzacji w poszukiwaniu korzeni, ale – pomimo czystej kartoteki – władze odmawiają mu wyjazdu. Przypadek? Nie sądzę.

W tle rozgrywa się historia największa: karnawał Solidarności, stan wojenny, upadek komunizmu, ale Holoubek skupia się na dwóch – doskonale zagranych – postaciach, które zmagają się desperacko z rozpadem tożsamości. Sprawnie balansuje pomiędzy kinem psychologicznym, a trzymającym w napięciu thrillerem i trudno nie uśmiechnąć się, gdy w jednym z wywiadów odnotowuje, że wspomnianego Jamesa Bonda traktuje w Sobowtórze jako figurę ironiczną, a znacznie bliższy jest mu tak naprawdę Jason Bourne.

Dobra, żarty z serii o Bournie na bok. Reżyser – dysponujący wspaniałym materiałem źródłowym – wywołuje duchy lat siedemdziesiątych, powołując się raczej na Konformistę Bertolucciego czy Rozmowę Coppoli. Udaje mu się uwikłać bez reszty widza w zawiłości opowieści, choć też zgadzam się z Łukaszem Muszyńskim, że kiedy wszystkie sekrety zostają w końcu odtajnione, film wpada w delikatną stagnację.

Pozwala uwierzyć przy tym w tę podróż do przeszłości na poziomie realizacji, co zresztą nie może dziwić, skoro przecież za sprawą Rojsta czy Wielkiej Wody udowodnił, że nie ma u nas wprawniejszego kustosza-stylisty. Może przydałoby się Sobowtórowi więcej europejskiego rozmachu, jeśli chodzi o miejsca akcji, ale to już zupełna przypierdolka z perspektywy rodowitego wrocławianina.

Jeżeli na upartego można by czynić Holoubkowi zarzut z tego, że w pewnym stopniu kręci wciąż ten sam film, to teraz nakręcił film w swoim dorobku najlepszy. Aż chciałoby się, żeby to właśnie jemu przypadła w udziale ekranizacja Złego Tyrmanda, ale to już całkiem inna historia.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Senior editor w newonce.net. Jest związany z redakcją od 2015 roku i będzie stał na jej straży do samego końca – swojego lub jej. Na antenie newonce.radio usłyszycie go w autorskiej audycji „The Fall”, ale też w "Bolesnych Porankach". Ma na koncie publikacje w m.in. „Machinie”, „Dzienniku”, „K Magu”,„Exklusivie” i na Onecie.
Komentarze 0